"rodzinne" spotkania - nagabywanie

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
Neciak
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 06 paź 2017, 11:25
Płeć: kobieta

"rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Neciak »

Witajcie wszyscy !
Na wstępie dodam że całkiem niedawno odkryłam że jestem introwertykiem :roll: , pół życia mówiono że jestem jakaś "inna".
Od wielu lat jestem w stałym związku, od niedawna nawet w małżeńskim. Mam ciągły nawracający problem z rodziną od strony męża. Mój mąż nie jest ani introwertykiem alni ekstrawertykiem - jest po środku :) niestety jego rodzina składa się z ludzi skrajnie wręcz ekstrawertycznych, którzy próbują namawiać męża na to aby ZMUSZAŁ mnie do spotkań z nimi.
Jego rodzeństwo, bywa na każdej imprezie, każdym zjeździe, u każdego członka rodziny lub pociotka, albo "przybranej rodziny". No i najbliższe kuzynostwo, nachalni ludzie ciągle zapraszający na posiadówki w celu "zacieśniania więzi rodzinnych", a ja niczego z nimi nie chcę zacieśniać, to nie jest moja rodzina, nie traktuję ich tak, dzięki 15 minutom w urzędzie zyskuje się małżonka, nie potrafię i nie chcę aby obcy mi ludzie nagle stali się moją rodziną.
Na ślub zapraszaliśmy ścisłe grono bliskiej rodziny, myślałam że nie przeżyje tego dnia, potem bardzo żałowałam że nie wzięliśmy ślubu tylko we 2 plus świadkowie.
Z dużą częścią rodziny męża się nie widziałam w ogóle lub widziałam raz bądź dwa razy i to raczej dawno.
Mimo że moi obecni teściowie mieszkają w tym samym mieście co ja przed ślubem widziałam ich kilka no może kilkanaście razy, po zaręczynach nie widziałam się z nimi przez 5 lat, z powodu reakcji na zaręczyny jaką przedstawili, lub jej braku i olania tematu. Mój mąż swoją rodzinę odwiedza rzadko 4/5 razy w roku, sam nie ma potrzeby częstszych kontaktów, nienawidzi też takich imprez jak np. wesela.
Przez czas związku nieformalnego a potem narzeczeństwa pojawiały się zaproszenia na różne "imprezki" urodziny, roczki, komunie, posiadówki ja nie wyrażałam ochoty uczestnictwa w nich więc, partner jechał sam albo nie jechał bo też mi się nie chciało.
Po ślubie sytuacja się pogorszyła - dla mnie, trzeba było zacząć uczestniczyć w świętach u teściów na które nigdy wcześniej nawet po zaręczynach nie zapraszali. Przyjeżdżamy do nich później, w czasie albo po kolacji - bo nie chce im się na nas czekać, staramy się być około 18.30, przez co w moim rodzinnym domu wigilia zostaje przygotowywana już na 16. To co się dzieje na tej wigilii jest okropne dla mnie, ludzie, krzyki, okrzyki wszyscy są tacy głośni i ekspansywni, te nawałnice pytań, czemu nie jem, czy mi smakuje, co sądzę o tym, co sądzę o tamtym, czy podoba mi się nowy sweterek szwagra i kolczyki szwagierki - masakra, mam ochotę wtedy powiedzieć, że nie mam ochoty tu być, że nic mi się nie podoba, a potem wstać i wyjść. Na odwiedziny innych członków jego rodziny w pozostałe dni świąt się nie zgadzam, bo po tej samej wigilii mam wrażenie że powinnam łyknąć jakieś proszki na nerwy. Dodatkowo kuzynostwo posiada dzieci, małe dzieci, biegające, krzyczące skaczące, a ja za dziećmi nie przepadam. Mogę towarzyszyć mężowi w tych kolacyjkach wigilijnych ale niech jego rodzina się na mnie nie skupia, niech nie zadają głupich, bezsensownych pytań.
W mojej rodzinie nie ma takich spędów rodzinnych, wigilię robią dla siebie każdy w swoim domu, potem czasami przychodzą ciotka labo wuj w kolejne dni świąt....
To wszystko mnie męczy, przytłacza, jak pomyślę sobie że w tym roku czeka mnie to samo, 2 godziny siedzenia z tymi ludźmi to na samą myśl mi się odechciewa. :(
Najgorsze w tym jest to że wszyscy nagabują mojego męża żeby mnie ze sobą przyprowadzał, on rozumie to że nie mam ochoty, że mnie to męczy, ale przeszkadza mi to ciągle nagabywanie od strony członków jego rodziny, rodzeństwa a zwłaszcza kuzynów i dziadków....
Awatar użytkownika
Kuqi
Introwertyk
Posty: 94
Rejestracja: 22 paź 2017, 18:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Poznań

Re: "rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Kuqi »

Myślę, że akurat raz w roku możesz się poświęcić, bez marudzenia. Doskonale Cię rozumiem, sam nienawidzę krzyku dzieci (zwłaszcza takich rozpieszczonych), większe skupisko ludzi mnie męczy i oczywiście każdy chce tam ze mną rozmawiać, a ja skupiam się głównie na jedzeniu.
Jednak skoro jesteście małżeństwem to myślę, że to zobowiązuje do takich spotkań. Czy to urodziny najbliższej rodziny męża, czy właśnie Wigilia.
Nie wiem czy próbowałaś tłumaczyć mężowi wprost jak się czujesz w czasie takich imprez. Ale chodzi mi o dokładne wytłumaczenie, a nie "źle się czuję, gdy jest dużo ludzi i mnie ciągle o coś pytają". Chociaż myślę, że skoro jesteście małżeństwem to raczej wie, co "w trawie piszczy". :)

No więc uważam, że czasem trzeba się poświęcić - korona z głowy nie spadnie, gdy posiedzisz tam 2 godziny i porozmawiasz z tymi ludźmi. Ty sobie naładujesz później akumulatory w domu, oni nie będą marudzić, że Ciebie nie było, mąż będzie zadowolony, że byliście razem. W każdym razie ja bym tak zrobił, ale co ja tam wiem - dopiero 23 lata na karku. ;)
Neciak
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 06 paź 2017, 11:25
Płeć: kobieta

Re: "rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Neciak »

Tak, z jednej strony korona nie spadnie ale to już nie chodzi o samą wigilię na którą pojechać mogę, usiądę sobie w kąciku i będę starała nie zwracać na siebie uwagi.
Natomiast to też rozbija się na inne imprezy, nie tylko u jego rodziców ale i innej rodziny tych kuzynów rodzeństwa. O ile raz w roku tą wigilię przeboleję, o tyle nie mam chęci bywać na jakichkolwiek innych imprezach u ludzi całkowicie mi obcych i ekspansywnych. A na to nagabują męża, on sam też często nie ma ochoty chodzić i często nie chodzi - bo nie ma potrzeby tak częstych kontaktów z nimi, ale gdy się pojawia wszyscy go atakują, mimo że mówi że nie chcę przyjść ciągle jest to samo :( .
To mnie irytuje, irytuje mnie że ludzie nie potrafią zrozumieć że ktoś nie chce mieć z nimi kontaktu, że nie chce mieć z nimi nic wspólnego, oni nie są dla mnie rodziną, rodziną dla mnie jest mąż, jego kuzynostwo mnie nie interesuje, nie mam ochoty utrzymywać z nimi kontaktów a oni ciągle wiercą dziurę w brzuchu.
Mój mąż doskonale rozumie i zna moje nastawienie, znamy się w końcu już tyle lat :)
Awatar użytkownika
Kuqi
Introwertyk
Posty: 94
Rejestracja: 22 paź 2017, 18:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Poznań

Re: "rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Kuqi »

No widzisz, Ty nie widzisz w tym problemu, taka jesteś, nie rozumiesz ich natarczywości.
Oni za to nie rozumieją Twojego odcinania się od nich. Dla nich jesteś rodziną, żoną członka ich rodziny. Chcą się z Tobą zapewne dużo bardziej zintegrować, nie rozumieją Twojej potrzeby bycia na uboczu, unikania takich imprez, itp., bo nigdy tego nie czuli.
Albo spróbujesz najbliższej rodzinie męża na spokojnie wszystko wyjaśnić, razem z Twoim introwertyzmem i złym samopoczuciem na takich imprezach, albo będziesz dalej się męczyć z taką sytuacją. Nie wiem czy próbowałaś na spokojnie to tłumaczyć, czy też nie. Powiedzenie ludziom, którzy nigdy nie czuli się tak jak Ty, ze źle się czujesz w większej grupie, tłoku czy na imprezach nie da żadnego efektu, bo oni tego nie zrozumieją. Tu potrzeba czasu, lepszego spojrzenia na sprawę. Dobrze by było, żeby wiedzieli, że nie unikasz ich, a jedynie te imprezy Ci nie pasują. Zamiast iść na duże urodziny może lepiej wpaść z mężem co jakiś czas na herbatę i trochę rozmowy, maksymalnie w kilka osób?

Też nie wiem jaka jest sytuacja, nie osądzam. Jedynie podrzucam rozwiązanie (z którego być może korzystałaś), które uważam za najlepsze.
Neciak
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 06 paź 2017, 11:25
Płeć: kobieta

Re: "rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Neciak »

Ale ja w ogóle nie chce mieć z nimi kontaktu, nie potrzebuje tego. To są dla mnie obcy ludzie, wręcz obleśni ze swoją natarczywoscia, a ja nie chcę mieć z nimi nic wspólnego. O ile rodzice i rodzeństwo męża ok, ekstrawertycy ale przeżyję o tyle żadnych kuzynów nigdy nie uznam za rodzinę, bo najnormalniej w świecie nie są moją rodziną - ślub sprawia że mąż staje się moją rodziną...
Nie przeszkadza mi że mąż się z nimi spotka od czasu do czasu, choć po tych spotkaniach też wraca zmęczony, przeszkadza mi że tak bardzo chcą żebym i ja w tym uczestniczyła. Są też tacy którzy w ogóle mnie nie znają, albo, widzieli raz czy dwa razy kilka lat temu, chciałabym żeby taki stan rzeczy był niezmienny - niech sobie żyją swoim życiem a mi dadzą żyć swoim.
Awatar użytkownika
Kuqi
Introwertyk
Posty: 94
Rejestracja: 22 paź 2017, 18:12
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Poznań

Re: "rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Kuqi »

Właśnie chodzi mi o najbliższą rodzinę męża - rodziców, dziadków(ewentualnie) i rodzeństwo. Sam bym nie chciał mieć zbyt wiele do czynienia z kuzynostwem mojej przyszłej partnerki.
I niestety wasz związek też w jakimś stopniu zobowiązuje do kontaktów z jego najbliższą rodziną. Masz rację - nie stają się oni Twoją rodziną, ale w jakiś sposób to wydarzenie wasze rodziny łączy. I tego nie zmienisz, tak działa ślub.

Doskonale rozumiem, że tego nie lubisz i nie chcesz z nimi przebywać. Naprawdę, pomimo mojego podejścia do tematu.
I skoro chcesz unikać jego kuzynostwa to stawiaj sprawę jasno za każdym razem - najbliższa rodzina ok, reszta nie. :)
Awatar użytkownika
Papaja
Intromajster
Posty: 466
Rejestracja: 04 sty 2014, 14:30
Płeć: kobieta
Enneagram: 1w9
MBTI: ISTJ
Lokalizacja: Poznań

Re: "rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Papaja »

tez niecierpilam spotkan w duzym gronie malo lubianej rodziny,ale od kiedy zmienilam podejscie do tematu to z ciekawoscia chodze na takie spotkania, jako intro lubie sobie poobserwowac ludzi i sie zastanawiac nad nimi,przyczynami ich zachowan itd. sa oni dla mnie interesujacym zjawskiem socjologiczno-psychologicznym. sprobuj znalezc cos co moze przekona cie do tych spotkan-dobre jedzenie,moze jakas ciotka ma tomy ksiazek, ktore chcialalbys poczytac,a jesli nic takiego nie znajdziesz nie ma sensu chodzic na te spotkania,bez tlumaczenia,nie masz obowiazku sie tlumaczyc kuzynostwu ze nie masz ochoty sie z nimi widywac,jesli masz wystarczajaco silny charakter po paru razach ci ludzie powinni byc mniej natarczywi,jesli nie masz sily charakteru mecz sie dalej na wlasne zyczenie
Kto stworzył ten labirynt niepewności, tę świątynię dufności, naczynie grzechu, pole usiane tysiącem zasadzek, przedsionek piekła, kosz po brzegi napełniony chytrością, truciznę słodką jak miód, łańcuch, który wiąże śmiertelnych z doczesnością – kobietę?
Neciak
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 06 paź 2017, 11:25
Płeć: kobieta

Re: "rodzinne" spotkania - nagabywanie

Post autor: Neciak »

Papaja dziękuję za komentarz, sęk w tym że ja nie mam możliwości obserwacji, oni sa tak na mnie skupieni, co chwilę ktoś coś do mnie mówi, pyta, zagaduje, komentuje, pyta o zdanie, nakłania do jedzenia które mi nie smakuje, więc na tych imprezach praktycznie nie jem nic, więc pojawiają się komentarze że nie jem, że przychodzę w gości i jeść nie chcę, skoro mi nie smakuje to nie jem, już o wciskaniu mi mięsnych potraw nie wspomnę :?
A to ma miejsce wśród tej najbliższej mężowskiej rodziny, o kuzynostwie nie wspomnę, bo są bardziej natarczywi. Nikomu tez z niczego się nie tłumaczę. Szkoda mi jest trochę męża który ciągle musi powtarzać że ja po prostu nie chcę z nimi utrzymywać żadnych kontaktów - tyko Ci ludzie tego nie rozumieją.
ODPOWIEDZ