Albo okaleczy do końca życiaPapaja pisze:bo w koncu co cie nie zabije to cie wzmocni
Życie studenta - mieszkanie ze współlokatorami
- Dant3s
- Rozkręcony intro
- Posty: 341
- Rejestracja: 17 lip 2014, 1:54
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: ISTP
Re: Życie studenta - mieszkanie ze współlokatorami
- Papaja
- Intromajster
- Posty: 466
- Rejestracja: 04 sty 2014, 14:30
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 1w9
- MBTI: ISTJ
- Lokalizacja: Poznań
Re: Życie studenta - mieszkanie ze współlokatorami
oj tam oj tam, od razu tak brutalnie, ze niby jakies okaleczenia, nie ma co przesadzac, jak sie z normalnymi ludzmi w akademiku zadajesz to nic zlego sie nie dzieje, a tam na normalnych ludzi tez mozna traficDant3s pisze:Albo okaleczy do końca życiaPapaja pisze:bo w koncu co cie nie zabije to cie wzmocni
Kto stworzył ten labirynt niepewności, tę świątynię dufności, naczynie grzechu, pole usiane tysiącem zasadzek, przedsionek piekła, kosz po brzegi napełniony chytrością, truciznę słodką jak miód, łańcuch, który wiąże śmiertelnych z doczesnością – kobietę?
Re: Życie studenta - mieszkanie ze współlokatorami
Kontynuując temat główny - chyba nie będzie rewelacją, jeśli powiem że najlepiej sprawdza się układ taki kiedy intro mieszka z innymi introwertykami, pewnie z ekstrawertykami jest podobnie.
Ja mieszkam z koleżanką z byłej klasy, która też jest intro, chociaż nie tak mocno jak ja (w sumie dopiero mieszkając z nią doszłam do takiej konkluzji).
Nasze rozmowy zwykle ograniczają się do 'Hej' rano lub 'jakie w tym miesiącu rachunki?'. No, może raz na miesiąc utniemy sobie dłuższą pogawędkę. Nie to, żebyśmy się nie lubiły, wręcz przeciwnie, ja ją bardzo lubię, ona chyba też. Nam obu taki układ odpowiada, ona ma swoje sprawy, ja mam swoje no i cenimy swoje sfery prywatności. Co prawda przy mijaniu się w kuchni towarzyszy dość krępująca cisza, dlatego obie chyba umyślnie unikamy tego typu sytuacji. Głównie to siedzimy w swoich pokojach.
Tylko znajomi zawsze się dziwią, że 'taka drętwa atmosfera' i że nie spędzamy razem wieczorów plotkując czy oglądając jakieś filmy... Eh, ci ekstrawertycy, nigdy nie zrozumieją. Ale nam się bardzo dobrze mieszka. Tyle w temacie.
Ja mieszkam z koleżanką z byłej klasy, która też jest intro, chociaż nie tak mocno jak ja (w sumie dopiero mieszkając z nią doszłam do takiej konkluzji).
Nasze rozmowy zwykle ograniczają się do 'Hej' rano lub 'jakie w tym miesiącu rachunki?'. No, może raz na miesiąc utniemy sobie dłuższą pogawędkę. Nie to, żebyśmy się nie lubiły, wręcz przeciwnie, ja ją bardzo lubię, ona chyba też. Nam obu taki układ odpowiada, ona ma swoje sprawy, ja mam swoje no i cenimy swoje sfery prywatności. Co prawda przy mijaniu się w kuchni towarzyszy dość krępująca cisza, dlatego obie chyba umyślnie unikamy tego typu sytuacji. Głównie to siedzimy w swoich pokojach.
Tylko znajomi zawsze się dziwią, że 'taka drętwa atmosfera' i że nie spędzamy razem wieczorów plotkując czy oglądając jakieś filmy... Eh, ci ekstrawertycy, nigdy nie zrozumieją. Ale nam się bardzo dobrze mieszka. Tyle w temacie.
Re: Życie studenta - mieszkanie ze współlokatorami
To ja się wyłamię i napiszę że mieszkanie z czwórką ekstrawertyków wspominam naprawdę świetnie. W ciągu roku było sporo imprez (większość "niestety" w weekendy które ja spędzałem w górach ), ale za to znalazłem kompanów do planszówek, karcianek, oglądania filmów czy wspólnych wypadów do zoo czy planetarium. Nawet polubiłem wspólne siedzenie w salonie przy piwku i notatkach czy robienie sobie kawałów przy każdej okazji. No ale oczywiście w momencie kiedy szedłem do pokoju albo mówiłem że chcę coś poczytać miałem spokój którego nikt nie naruszał. Tak samo żeby zorganizować imprezę trzeba się było "wkupić", czyli mieć zgodę wszystkich i zrobić coś dla reszty, np posprzątać kibel albo zrobić obiad dla wszystkich
Znacznie gorzej wspominam mieszkanie z intro którzy potrafili bez pukania wejść do pokoju żeby przekazać mi jakąś niezmiernie ważną rzecz typu informacja o cieknącym kranie a o sprzątaniu przypomnieli sobie po kilku miesiącach.
No a teraz mieszkam w akademiku i to chyba rzecz która najbardziej mi odpowiada; głównie przez to że w pokoju jestem z facetem który po 10-12h dziennie siedzi w pracy a za ścianą mam kilku ludzi z roku od którym da się załatwić dosłownie wszystko.
Znacznie gorzej wspominam mieszkanie z intro którzy potrafili bez pukania wejść do pokoju żeby przekazać mi jakąś niezmiernie ważną rzecz typu informacja o cieknącym kranie a o sprzątaniu przypomnieli sobie po kilku miesiącach.
No a teraz mieszkam w akademiku i to chyba rzecz która najbardziej mi odpowiada; głównie przez to że w pokoju jestem z facetem który po 10-12h dziennie siedzi w pracy a za ścianą mam kilku ludzi z roku od którym da się załatwić dosłownie wszystko.
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Życie studenta - mieszkanie ze współlokatorami
Nie pamiętam, czy już to kiedyś gdzieś na forum pisałem czy nie, ale w nawiązaniu do dwu powyższych postów od siebie też dorzucę dwa grosze. Zdaje mi się, że raczej nie chodzi o to, czy ktoś jest intro czy ekstra, tylko o to czy stać go na szacunek do współlokatora i ma trochę wyobraźni. Teraz mieszkam z introwertykiem i kontakty mamy takie jak lubię, czyli ograniczone, ale koleś jest takim syfiarzem i oblechem, że obrzydza mi mieszkanie w skądinąd całkiem przyjemnym przybytku. I jak tylko o jego przypałach pomyśle, to zaczynam pałać automatyczną nienawiścią do nieogarniętych introwertyków. Najgorsza rzecz, która przychodzi mi do głowy w mieszkaniu z ekstrawertykami zaś, to byłoby organizowanie zbyt częstych imprez w mieszkaniu. Ale jeśli taki ekstryś byłby w stanie pojąć i uszanować fakt, że taki stan rzeczy dla współlokatora jest wielce męczący i postanowił przenieść się z zabawą z mieszkania gdzieś na miasto, to byłoby piękne. Nie wiem, czy nawet nie zaryzykowałbym opinii, że mieszkanie z takim wpożo-ekstrawertykiem mogłoby być ciekawsze. Zawsze to większa szansa na jakieś ciekawe interakcje. Dwie kobiecie intro-współlokatorki wspominam ciepło, ale przez łączne 3 lata mieszkania miałem z nimi mniej do czynienia niż z jedną ekstrawertyczną panią w miesiąc To też źle, chociaż nie przystoi mi rzucać kamieniem, bo tyle samo w takim stanie rzeczy mojej winy, co tamtych koleżanek. Najlepiej wspominam mieszkanie na studiach w mieszanej ekipie - intro, ambi, ekstra. Dotarliśmy się w rok, a potem było elegancko i ładnie się uzupełnialiśmy.