Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
Awatar użytkownika
qb
IntroManiak
Posty: 736
Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: qb »

Ogólnie nie lubię jak się mnie dotyka i denerwuje mnie to na ogół, ale to się nie tyczy wszystkich ludzi. Przytulać się lubię, ale nie z każdym ;>
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Awatar użytkownika
fioletowa
Intronek
Posty: 34
Rejestracja: 11 maja 2009, 13:43
Płeć: nieokreślona

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: fioletowa »

Hmm....raczej uciekam. Ostatnio to mama się bardzo zdziwiła, jak uciekałam od jej przytulenia, czy chociażby pogłaskania po plecach. Ogólnie to jakoś nawet siostry nie mogłam przytulić - chociaż wewnętrznie chciałam - to jakiś opór się nagle zrodził, i zrobiło się z tego takie raczej mlaśnięcie, niż mocne przytulenia. A najdziwniejsze, że ogólnie to odczuwam brak czyjegoś dotyku - czasem nawet odczuwam mega cierpienie z tego powodu.. Lubiłam jak się kot do mnie kleił, więc może nie jest jeszcze tak źle?
Awatar użytkownika
edora
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 09 paź 2009, 21:38
Płeć: nieokreślona

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: edora »

Moja strefa ochronna jest akurat dość spora, w rozmowie z innymi itp. muszę mieć swoją przestrzeń, większą niż ludzie, których znam :).

Całusów na powitanie i na pożegnanie raczej nie rozdaję - wyjątkiem są dwie najbliższe koleżanki i to tylko z tytułu tego, że dla nich to naturalne. W każdym razie, to już taki rytuał, do którego przywykłam ;). Czasem jeszcze parę osób - ale to rzadko, bo akurat zwykle jak rozmawiamy, to jesteśmy np. już w szkole od paru godzin i są z mojej klasy, tylko po prostu nie było okazji, by porozmawiać ;).
Pamiętam, że w I klasie LO, na początku, miałam problem z bardzo bezpośrednim kolegą, którego dziś uważam za największego ekstrawertyka, jakiego znam, kompletnie skrajnego :). Przyjaciół zdobywa bardzo łatwo, no i jest na tyle bezpośredni, że z większością dziewczyn musi przywitać się całusem w policzek ;). Nie powiem, miałam z tym problemy, zwłaszcza, że był kompletnie nieznajomy i pamiętam, jak kiedyś na jakiejś lekcji siedzieliśmy razem, byłam kompletnie zestresowana ;). Teraz, po roku, traktuję go jak ekstrawertycznego nieszkodliwca i mam stosunek neutralny, nie mam problemu, żeby z nim rozmawiać, siedzieć, czy się przywitać, jest w sumie bardzo pozytywną osobą, no i mimo ekstrawertyzmu dostrzega sporo rzeczy, więc nigdy nie zapomnę jego gwiazdkowych życzeń dla mnie ;).

Nie lubię tłoku w tramwaju, niby przywykłam po ponad roku dojeżdżania 5 dni w tygodniu do szkoły... Ale i tak, jeśli tylko mam czas na czekanie (dojeżdżam do szkoły tramwajem i pociągiem, więc czasem mam mało czasu na dotarcie ze szkoły na dworzec PKP, a czasem sporo) to omijam tramwaj do którego pakuje się mnóstwo osób i czekam na następny :).
Awatar użytkownika
Kamil
Rozkręcony intro
Posty: 338
Rejestracja: 01 lip 2009, 22:52
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Gdańsk

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: Kamil »

Mi dotyk nie przeszkadza... ale sprawić, aby znajome się do mnie przytulały czy cóś, to jest ekstrawertyczna sprawa więc, się w to nie bawie... chociaż.. kontakty hmmm dotykowe z dziewczynami to by mi się przydały.. jak to mówił Pan Podbipięta w "Ogniem i Mieczem": "Bóg widzi skutki moje... a krew się burzy"
"Przestrzenią ducha, gdzie może on rozwinąć skrzydła, jest cisza "- Antoine de Saint-Exupéry

"Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Ekstrawertyka, to znaczy, że go nie słuchałeś.
Jeśli nie dowiedziałeś się czegoś od Introwertyka, to znaczy, że go nie zapytałeś."
Awatar użytkownika
higsa
Rozkręcony intro
Posty: 345
Rejestracja: 20 wrz 2009, 20:49
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Higsolandia

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: higsa »

Akolita pisze:a nawet słowa z rodzaju "kocham", "jesteś dla mnie ważny", "jesteś moim przyjacielem"; odpadają. Czy Wy też tak macie, że tego typu słowa/ zdania po prostu nie chcą wam przejść przez gardło?
Ja już tego problemu nie mam. Rozwiązałam go poprzez subiektywne zaniżenie znaczenia tych słów. U mnie np. słowo "Kocham" występuje zawsze w zestawieniu "kocham cię za to..." i oznacza ze cieszę się z danego faktu (np. Kocham cie za to, wypowiedziane do współlokatorki za zrobienie herbaty).
Co do prostego znaczenia tego słowa, to już dawno o nim zapomniałam
edora pisze: Nie lubię tłoku w tramwaju, niby przywykłam po ponad roku dojeżdżania 5 dni w tygodniu do szkoły... Ale i tak, jeśli tylko mam czas na czekanie (dojeżdżam do szkoły tramwajem i pociągiem, więc czasem mam mało czasu na dotarcie ze szkoły na dworzec PKP, a czasem sporo) to omijam tramwaj do którego pakuje się mnóstwo osób i czekam na następny
ojej nienawidzę tego, przerażają mnie te zapchane tramwaje, ale mieszkam w takim miejscu, że żeby dojechac na uczelnie na 8 to murze się wciskać, albo wychodzić przed 7 ( i tą wersję wybieram mimo, że na uczelnię jadę 7 min) :cry:
strasznie irytuje mnie opieranie, ocieranie i pchanie się na innych. Nienawidzę tego, w takich chwilach marzę o mojej nieistniejącej strefie intymnej (choćby takiej półmetrowej :roll: )
zresztą w pociągu nie lepiej, teraz to już nawet nie myślę o miejscu siedzącym, tylko o tym aby nikt mnie nie dotykał (i żebym nie wypadła przy pierwszym otwarciu drzwi :lol: )
eremita

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: eremita »

Ja również nie lubię, gdy choćby na urodzinach w rodzinie trzeba się uścisnąć(o życzeniach nie mówiąc). Odczuwam to jakoś tak sztucznie, i te życzenia, niby wspaniałe, a jednak oklepane i mówione jakby od niechcenia, musu. Jak ktoś wie, że mu dobrze życzę, to wystarczy to powiedzieć i spojrzeć w oczy, bez krzywych uśmiechów i ewidentnego znudzenia.
Chociaż jak ostatnio koleżance składałem życzenia(ofc musiałem być oryginalny i użyłem cytatu ^^), a następnie ona jakoś tak wystartowała, żeby mnie ucałować w oba policzki, to choć w pierwszej chwili zawahałem się, to był to jedynie ułamek sekundy. Uścisnąłem ją z prawdziwą przyjemnością, jako przyjaciela.

Sam dojeżdżam do szkoły i bardzo mi przeszkadza to czyjeś ocieranie się o mnie lub zwyczajny tłok, bez możliwości ruchu.

Zaś takie słowa jak "kocham", "jesteś dla mnie ważny", są u mnie zarezerwowane jedynie dla tej Jedynej.
Awatar użytkownika
edora
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 09 paź 2009, 21:38
Płeć: nieokreślona

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: edora »

Ja w pociągach już siadam - to znaczy, jak mam siłę to stoję w przejściu i mam nawyk siadania na schodach półpiętra bo tam mam zwykle luz i nikt się nie ociera (a przy okazji jest przejście dla wchodzących/schodzących), ale po prostu czasem jestem tak zmęczona, że bym nie ustała :). No i niestety - jeżdżę na trasie bardzo obleganej i nawet w przejściach czasem nie można ruszyć się na centymetr, a mi się zaczyna robić słabo bo nienawidzę takich sytuacji, więc czasem wolę siedzieć :). No i lubię czytać w pociągu, a na stojąco nie potrafię się skupić.
Jak wracam do domu to na pociąg zawsze jestem wcześniej, jak dopiero jest podstawiany. Wtedy sobie zajmuję miejsce i siadam zawsze na zewnątrz - mniejsze prawdopodobnieństwo, że ktoś usiądzie obok mnie ;).

Ściskanie w rodzinie - unikam, nie lubię. Ciotki, itp. to już kompletnie, zwłaszcza, że zwykle to te nielubiane pchają się do całowania. Z osobami z rodziny, z którymi mam bliższe kontakty - ok, chociaż wolałabym unikać, ale nie zawsze można. W pewien sposób to wieloletnie przyzwyczajenie, od dziecka, "bo tak trzeba", "uściskaj ciocię", itp. Nienawidzę natomiast jak przyjeżdża z rodziny raz na dwa lata ktoś, kogo praktycznie nie znam i się rzuca do całowania - to jest katorga. Wolałabym nie widzieć wtedy swojej miny.
Nie umiem składać życzeń. "Wszystkiego najlepszego" (lub okolicznościowo "Wesołych Świąt" itp.) i w sumie tyle, podziwiam ludzi, którzy przez parę minut składają całkiem sensowne życzenia :). I z tego też powodu zwykle nie lubię ich składać, zwłaszcza na np. gwiazdce w szkole, gdzie składa się życzenia każdemu, a szczerze mówiąc, to z np. 2 chłopakami z naszej klasy, którzy są intro (i to chyba skrajnymi, bo ja nie uważam się za skrajną intro, w porównaniu z nimi czuję się jak dusza towarzystwa ;)), nie zamieniłam chyba nigdy ani słowa ;).

Z ważnymi słowami - przez gardło by mi chyba nie przeszły :). W sumie nawet trudno mi powiedzieć mojej mamie, że ją kocham - ale i tak prościej, niż do przyjaciółki (której w sumie nie mam - ciężko mi tak nazwać najbliższą koleżankę, mimo wszystko to nie to), że nią jest :).
eremita

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: eremita »

Ja od dłuższego czasu(2 lat) jestem w pewnym sensie skłócony z rodzicami. Nie mówię im o niczym praktycznie. Zawiedli moje zaufanie,a potem powiedziałem im kilka słów. Może jestem nieco zbyt surowy i powinienem im znów zaufać, ale jakoś nie potrafię.
Dlatego ważne słowa w stosunku do rodziców może mógłbym skierować po mojej dłuższej nieobecności w domu,gdy wyjadę studiować, po odpoczęciu od siebie oraz poczuciu ich nieobecności, bo nie lubię jak ktoś się na mnie wyżywa, gdy nie jestem niczemu winny.
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: Inno »

edora pisze:Ja w pociągach już siadam - to znaczy, jak mam siłę to stoję w przejściu i mam nawyk siadania na schodach półpiętra [...]Jak wracam do domu to na pociąg zawsze jestem wcześniej, jak dopiero jest podstawiany. Wtedy sobie zajmuję miejsce i siadam zawsze na zewnątrz
W życiu nie widziałam takich pociągów, jakimi jeździsz - dwupiętrowych i z siedzeniami na zewnątrz. Fajnie Ci. :)
Obrazek
Awatar użytkownika
edora
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 09 paź 2009, 21:38
Płeć: nieokreślona

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: edora »

Inno pisze:
edora pisze:Ja w pociągach już siadam - to znaczy, jak mam siłę to stoję w przejściu i mam nawyk siadania na schodach półpiętra [...]Jak wracam do domu to na pociąg zawsze jestem wcześniej, jak dopiero jest podstawiany. Wtedy sobie zajmuję miejsce i siadam zawsze na zewnątrz
W życiu nie widziałam takich pociągów, jakimi jeździsz - dwupiętrowych i z siedzeniami na zewnątrz. Fajnie Ci. :)
:lol:
No, fajnie, fajnie. A pociągi są tylko piętrowe, a nie dwupiętrowe :P. Można usiąść na "parterze", na półpiętrze (w tym na schodach, bo jest też tam zwykle 10 miejsc siedzących, najczęściej zajętych :P), albo na piętrze. Na mojej trasie jest zdecydowana większość takich, niestety i góra, i dół są najczęściej pełne.
A co do siadania - piszę skrótowo. Chyba można się domyślić, że po prostu nie siadam przy oknie?
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: Inno »

edora pisze:A co do siadania - piszę skrótowo. Chyba można się domyślić, że po prostu nie siadam przy oknie?
Czemu nie siadasz przy oknie? Ja najbardziej lubię własnie tam.
Obrazek
Awatar użytkownika
edora
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 09 paź 2009, 21:38
Płeć: nieokreślona

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: edora »

Bo jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś usiądzie obok, o czym zresztą pisałam [z daleka nie widać, że jedno miejsce przy oknie jest wolne, więc znajdują je zwykle tylko osoby zdeterminowane :P]. No i nie znoszę przeciskać się (inaczej tego nie da się określić) spod okna do wyjścia kiedy mam do ominięcia trzy pary nóg (obok mnie jedna osoba, naprzeciw dwie osoby).
Awatar użytkownika
higsa
Rozkręcony intro
Posty: 345
Rejestracja: 20 wrz 2009, 20:49
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Higsolandia

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: higsa »

Inno pisze:W życiu nie widziałam takich pociągów, jakimi jeździsz - dwupiętrowych i z siedzeniami na zewnątrz
wydaje mi się że chodzi tu o popularne "Gucie" takie niebiesko-żółte pociągi (i w osróżnieniu od "Piętrusów") Faktycznie mają półpiętro, na pewno widziałaś, a BTW to też moje ulubione, ale mam okazje rzadko nimi jeździć bo na mojej trasie nie kursują :cry: zazdroszcze
edora pisze:Bo jest mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś usiądzie obok, o czym zresztą pisałam [z daleka nie widać, że jedno miejsce przy oknie jest wolne, więc znajdują je zwykle tylko osoby zdeterminowane :P]. No i nie znoszę przeciskać się (inaczej tego nie da się określić) spod okna do wyjścia kiedy mam do ominięcia trzy pary nóg (obok mnie jedna osoba, naprzeciw dwie osoby).
to też mój sposób, siadam przy oknie tylko wtedy gdy wiem że pociąg raczej sie nie przepełni, ale w sumie myślałam,ze to tylko moje dziwactwo :lol:
Awatar użytkownika
edora
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 09 paź 2009, 21:38
Płeć: nieokreślona

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: edora »

hiksa pisze:
Inno pisze:W życiu nie widziałam takich pociągów, jakimi jeździsz - dwupiętrowych i z siedzeniami na zewnątrz
wydaje mi się że chodzi tu o popularne "Gucie" takie niebiesko-żółte pociągi (i w osróżnieniu od "Piętrusów") Faktycznie mają półpiętro, na pewno widziałaś, a BTW to też moje ulubione, ale mam okazje rzadko nimi jeździć bo na mojej trasie nie kursują :cry: zazdroszcze
O, tak, o te właśnie chodzi ;). No, ja jeżdżę nimi praktycznie stale, rzadko kiedy na mojej trasie jest inny w godzinach w których jeżdżę :).
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?

Post autor: Inno »

Nie kojarzę tych pociągów. Jeździłam kiedyś trochę, ale zawsze „zwykłymi”. :P

Jeśli miałabym jechać pociągiem tylko chwilę, to faktycznie wolałabym umieścić się gdzieś niedaleko wyjścia, żeby nie przeciskać się przez całe towarzystwo. Ale na dłuższych trasach wybieram okno. Nie przeszkadzają mi siedzący obok ludzie (chyba, że ktoś by śmierdział ;s). A w widoki za oknem można się zapatrzeć, zamyślić i zapomnieć o świecie wokół. ^^

Tłum w autobusach jest, oczywiście, bardzo niekomfortowy, ale jak trzeba, to trzeba. No chyba, że dochodzi do takiej sytuacji, że ludzie już się nie mieszczą i rozpłaszczają na drzwiach, to wtedy czekam na następny, jeśli nie śpieszę się jakoś strasznie. Na szczęście nie muszę codziennie jeździć w porach szczytu.

Zresztą często jest tak, że spośród siedzeń podwójnych (dwóch obok siebie), wybieram to, gdzie na jednym już ktoś siedzi. Przynajmniej sama mogę wtedy wybrać „współtowarzysza” i nie ma przykrych niespodzianek.

Witanie się całusem w policzek samo w sobie też nie robi na mnie dużego wrażenia. Jest tylko problematyczne, jeśli chodzi o kogoś starszego ode mnie albo z innego kraju, bo wtedy nie wiem, czy ta osoba będzie chciała „na raz”, „na dwa” czy „na trzy”.

Przytulać się uwielbiam, w dzieciństwie mówiono, że jestem przylepa. Oczywiście, nie z obcymi. Ale niektórym (bardzo niewielu) koleżankom można np. oprzeć głowę na ramieniu. ^^ Ogólnie przytulam się czasem do przyjaciółki, do rodziców, a najchętniej do chłopaka. Nie mam też specjalnie problemu z robieniem mu wyznań, w stylu, że jest dla mnie ważny itp. Lubię to, bo widzę, jak bardzo go takie słowa cieszą.
Obrazek
ODPOWIEDZ