Jak się zbliżyć do introwertyka

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
just me
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:20
Płeć: nieokreślona

Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: just me »

Witam wszystkich z racji że to mój pierwszy post na tym forum. Trafiłam na nie nie przypadkiem, a po przeczytaniu całkiem sporej ilości artykułów i publikacji na temat introwertyzmu. Jednak nie znalazłam w nich odpowiedzi na dręczące mnie pytanie. Może po prostu nie istnieje prosta i uniwersalna recepta, liczę jednak, że będziecie w stanie mi jakoś pomóc.
Zastanawiałam się, czy zamieścić moją wypowiedź w dziale 'Związki' czy 'Relacje', myślę jednak, że na chwilę obecną jednak bardziej pasuje właśnie tutaj.
Otóż, poznałam pewną osobę. Nie było to jak nagłe rażenie gromem, przez pewien czas nawet się nie zauważaliśmy. Jednak po pewnym czasie coś się w tej kwestii zmieniło. Co - nie wiem, choć mam wrażenie że obustronnie. Jednak wciąż mając problemy z jednoznacznym zinterpretowaniem pewnych zachowań, które w wielu przypadkach wydawały mi się mało spójne i logiczne, wręcz dziwne i przeczące sobie, zaczęłam szukać informacji. I tak, po nitce do kłębka, wiele rzeczy stało się jasne.
Przypuszczam, że osoba o której mowa jest właśnie introwertykiem. Jeśli założyć tą hipotezę, wszystko wpada na swoje miejsce, dotychczasowe budzące wątpliwości kwestie wydają się układać w jedną, sensowną całość. Dość pozytywną dla mnie, skąd niestety prosta droga do nadinterpretacji. ;)
Stąd też pytanie do Was - choć pewnie wyjdzie ich kilka.
Sugerując się wcześniej uzyskanymi informacjami, jesteście ukierunkowani na siebie, nie macie jednak potrzeby uzewnętrzniać się przed innymi. Jednocześnie nie zależy Wam (choć oczywiście często brakuje przyjaciela bądź osoby której będzie na Was zależało i na której Wam będzie zależeć) na poznawaniu nowych ludzi i nawiązywaniu z nimi kontaktu.
Postawcie się teraz w takiej sytuacji - każdy z Was z osobna, bo przecież jesteście różni - że nagle znajduje się koło Was osoba, którą zafascynowaliście, która chciała by Was lepiej poznać. Co powinna zrobić, jak się zachować by zyskać Wasze zaufanie, sympatię? Rozmowa o pogodzie odpada, a przecież nie znacie się jeszcze na tyle, aby nawiązać głębszą rozmowę na 'poważny' temat (spotykacie ją mijając się w kuchni czy korytarzu, a nie na 'dedykowanym' spotkaniu do którego można nawiązać ;) ), nie bardzo też wypytywać o Wasze prywatne sprawy, gdzieś tam zasłyszane przypadkiem. Mówić o sobie też chyba średnio, bo z założenia jesteście 'wycofani' ze świata zewnętrznego i spraw obcych na takim etapie ludzi.
Zwykle zaczyna się jakiś temat, rozmowa trwająca czasem nawet kilka godzin, lecz zawsze to ta druga osoba ją prowadzi, mówi więcej, zaczyna nowe wątki. Rozmawiacie z grzeczności tylko podtrzymując rozmowę? Czy może nie mielibyście oporów przerwać męczącej konwersacji pod dowolnym pretekstem? Co Was irytuje w kontaktach z innymi? Jakie zachowania uznajecie za męczące, nachalne? Jak byście się zachowali by ta druga osoba -wreszcie- dała Wam spokój?
I odwrotnie, czy potraficie w jakiś sposób okazać zainteresowanie kontaktem z drugą osobą? Czy dalibyście jakikolwiek sygnał, zielone światło, że chcecie dalszego kontaktu, tylko nie dążycie do niego samodzielnie?
Jak reagujecie na szczerość, brak gierek, czy dziwnych kombinacji? Gdyby ktoś z miejsca zasunął Wam 'fajna/y się wydajesz, chcę Cię poznać' lub okazywał to swoim zachowaniem?
I wreszcie: jak w takiej sytuacji rozpoznać jednak niechęć, ukrytą może chwilami pod płaszczem pokrętnych zachowań i nie pomylić jej z introwertyzmem? Da się?
Wybaczcie, jeśli moja wypowiedź wyda się w jakiś sposób obcesowa, staram się jedynie skonfrontować przeczytane informacje z praktyką, a następnie odnieść do swojej rzeczywistości. Myślę więc, że pytania należy zadać konkretnie ;)
Bardzo bym się cieszyła i była wdzięczna, jeśli komuś by się chciało napisać dwa słowa, pomóc wyjaśnić i zrozumieć. Przecież nie o to chodzi, aby się zastanawiać nad każdym gestem i słowem, a o obopólne i wspólne dobre samopoczucie ze sobą. :)
Pozdrawiam :)
Schmalzler
Introwertyk
Posty: 121
Rejestracja: 25 maja 2011, 17:36
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: Schmalzler »

Pisać będę o sobie, bo jak wiadomo - co introwertyk, to inny zwierz.
Sugerując się wcześniej uzyskanymi informacjami, jesteście ukierunkowani na siebie, nie macie jednak potrzeby uzewnętrzniać się przed innymi. Jednocześnie nie zależy Wam (choć oczywiście często brakuje przyjaciela bądź osoby której będzie na Was zależało i na której Wam będzie zależeć) na poznawaniu nowych ludzi i nawiązywaniu z nimi kontaktu.
Nie ująłbym tego w ten sposób - introwertykowi nie tyle 'nie zależy' i 'nie ma potrzeby', co nie ma tych potrzeb tak silnych, jak statystyczny ekstrawertyk.
Postawcie się teraz w takiej sytuacji - każdy z Was z osobna, bo przecież jesteście różni - że nagle znajduje się koło Was osoba, którą zafascynowaliście, która chciała by Was lepiej poznać. Co powinna zrobić, jak się zachować by zyskać Wasze zaufanie, sympatię? Rozmowa o pogodzie odpada, a przecież nie znacie się jeszcze na tyle, aby nawiązać głębszą rozmowę na 'poważny' temat (spotykacie ją mijając się w kuchni czy korytarzu, a nie na 'dedykowanym' spotkaniu do którego można nawiązać ), nie bardzo też wypytywać o Wasze prywatne sprawy, gdzieś tam zasłyszane przypadkiem. Mówić o sobie też chyba średnio, bo z założenia jesteście 'wycofani' ze świata zewnętrznego i spraw obcych na takim etapie ludzi. Zwykle zaczyna się jakiś temat, rozmowa trwająca czasem nawet kilka godzin, lecz zawsze to ta druga osoba ją prowadzi, mówi więcej, zaczyna nowe wątki. Rozmawiacie z grzeczności tylko podtrzymując rozmowę? Czy może nie mielibyście oporów przerwać męczącej konwersacji pod dowolnym pretekstem? Co Was irytuje w kontaktach z innymi? Jakie zachowania uznajecie za męczące, nachalne? Jak byście się zachowali by ta druga osoba -wreszcie- dała Wam spokój?
Aj tam. Rozmowa o pogodzie, poprowadzona z wyczuciem, też się nada - lodów nie przełamuje się spontaniczną dyskusją o życiu i przemijaniu. Introwertyk to nie autystyk i też chętnie porozmawia o pierdołach. Przygotuj się na większy dystans - nie zmuszaj go od wstępu do zwierzeń i prywatnych wynurzeń. Dla mnie osobiście nie ma nic gorszego, niż skracanie dystansu na siłę. Mój dystans, moja sprawa.

Prosty i niezawodny wskaźnik - stopień zmęczenia i zniechęcenia introwertyka jest wprost proporcjonalny do stopnia ironii i pokrętności jego wypowiedzi :D.
Jak reagujecie na szczerość, brak gierek, czy dziwnych kombinacji? Gdyby ktoś z miejsca zasunął Wam 'fajna/y się wydajesz, chcę Cię poznać' lub okazywał to swoim zachowaniem?
To już zależy od egzemplarza - jednych spłoszysz, drugich zainteresujesz. W moim przypadku - brak gierek i dziwnych kombinacji ze strony kobiety to najlepsze z możliwych zagrań i od razu ogromny plus.
Keep talking, I'm diagnosing you.
Awatar użytkownika
Padre
IntroManiak
Posty: 627
Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Kontakt:

Re: Przyjaźń...

Post autor: Padre »

Ze zwyczajowym disclaimerem, że mówię tylko i wyłącznie za siebie.
just me pisze:Postawcie się teraz w takiej sytuacji - każdy z Was z osobna, bo przecież jesteście różni - że nagle znajduje się koło Was osoba, którą zafascynowaliście, która chciała by Was lepiej poznać. Co powinna zrobić, jak się zachować by zyskać Wasze zaufanie, sympatię?
Heh, ciężka sprawa. IMHO najlepszym początkiem byłoby okazywanie sympatii, ot uśmiech na korytarzu czy w kuchni; jakoś na razie nic więcej mi nie przychodzi do głowy. Chociaż zdarzają się osobnicy, jak niżej podpisany, którzy próg percepcji takich sygnałów mają na poziomie standardowego kilogramowego młotka, czyli niczego poza walnięciem między oczy nie zauważą ;-)
just me pisze: Czy może nie mielibyście oporów przerwać męczącej konwersacji pod dowolnym pretekstem?
Miałbym, i raczej męczyłbym się odpowiadając półsłówkami i zastanawiając się nad wymówką. Gdyby się to powtarzało, unikałbym rozmówcy.
just me pisze:Jak reagujecie na szczerość, brak gierek, czy dziwnych kombinacji?
Bardzo pozytywnie. Uważam to za ogromną zaletę.
just me pisze: Gdyby ktoś z miejsca zasunął Wam 'fajna/y się wydajesz, chcę Cię poznać' lub okazywał to swoim zachowaniem?
W takim (bardzo mało prawdopodbnym scenariuszu) obawiam się, że nadział(a)by się na sarkastycznego knee jerka.

Chyba nie bardzo pomogłem, a raczej zamąciłem obraz ;-)
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
just me
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:20
Płeć: nieokreślona

Re: Mój przyjaciel introwertyk - instrukcja obsługi poszukiw

Post autor: just me »

edit: Widzę, że poprzednie posty zostały przeniesione do innego tematu podczas pisania tego poniżej.
Niniejszym dokonuję samopoprawy poprzez kasację poprzedniego posta i umieszczenie go ponownie we właściwym temacie.
Za zamieszanie przepraszam :)
Nie ująłbym tego w ten sposób - introwertykowi nie tyle 'nie zależy' i 'nie ma potrzeby', co nie ma tych potrzeb tak silnych, jak statystyczny ekstrawertyk.
Jasne - to takie uproszczenie, aby skrócić długość i tak niezbyt krótkiego posta :)
Przygotuj się na większy dystans - nie zmuszaj go od wstępu do zwierzeń i prywatnych wynurzeń. Dla mnie osobiście nie ma nic gorszego, niż skracanie dystansu na siłę. Mój dystans, moja sprawa.
Właśnie nie chcę nic robić na siłę i nie chcę aby moje zachowania mogły zostać w taki sposób odebrane. Dystans jest wyczuwalny, raz wydawał się zniknąć aby powrócić następnego dnia. Rozumiem, akceptuję, nie naciskam. Choć dobrze by było mieć pewność że ten dystans to naturalne zachowanie tej osoby, a nie dystans konkretnie do mnie - mam mętlik jednym słowem ;)
Prosty i niezawodny wskaźnik - stopień zmęczenia i zniechęcenia introwertyka jest wprost proporcjonalny do stopnia ironii i pokrętności jego wypowiedzi
:D Zanotowano. Choć w praktyce nie stwierdzono. Nadzieja jest ;)
Heh, ciężka sprawa. IMHO najlepszym początkiem byłoby okazywanie sympatii, ot uśmiech na korytarzu czy w kuchni; jakoś na razie nic więcej mi nie przychodzi do głowy. Chociaż zdarzają się osobnicy, jak niżej podpisany, którzy próg percepcji takich sygnałów mają na poziomie standardowego kilogramowego młotka, czyli niczego poza walnięciem między oczy nie zauważą
Można powiedzieć że ten etap jest już za nami, całe szczęście obyło się bez walenia między oczy ;)
W tej chwili osiągnięty został level rozmów i to w tej kwestii głównie pojawiły się wątpliwości z mojej strony.
Miałbym, i raczej męczyłbym się odpowiadając półsłówkami i zastanawiając się nad wymówką. Gdyby się to powtarzało, unikałbym rozmówcy.
No właśnie. Półsłówkami otrzymywanych odpowiedzi raczej nazwać nie można, choć faktem jest, że są zwięzłe. Problem leży w tym, że często nie wywiązuje się z niej samoistna, 'płynna' dyskusja. Równie dobrze by ją można było w takim momencie urwać. To ja zwykle prowadzę całą konwersację, ciągnę temat dalej, druga osoba uczestniczy, choć wydaje się, że bez zbytniego entuzjazmu czy zaangażowania. Dlatego czasem nachodzi mnie wątpliwość, czy ją ta rozmowa nie męczy, bądź też nie sprawdza granic własnej cierpliwości i grzeczności. ;) Bo nie muszę chyba wspominać, że rozmowę praktycznie zawsze ja zaczynam.
To już zależy od egzemplarza - jednych spłoszysz, drugich zainteresujesz. W moim przypadku - brak gierek i dziwnych kombinacji ze strony kobiety to najlepsze z możliwych zagrań i od razu ogromny plus.
Bardzo pozytywnie. Uważam to za ogromną zaletę.(...)W takim (bardzo mało prawdopodbnym scenariuszu) obawiam się, że nadział(a)by się na sarkastycznego knee jerka.
Odniosę się do obu wypowiedzi jednocześnie.
W zasadzie tu się jedno z drugim wiązało, trudno mi wyjaśnić o co chodzi nie przedstawiając tła całej sytuacji (anonimowość w internecie to fikcja ;) )
Chyba przez chwilę skrajny pesymizm przeze mnie przemówił. Albo może myśl, że jest to także jakiś sposób okazania sympatii ukierunkowanej do konkretnej osoby, a nie na zasadzie 'rozmawiam z tobą, bo akurat jesteś pod ręką, ale zaraz zmienię rozmówcę'. Tak aby wiedziała, że chcę rozmawiać, zbudować jakąś relację właśnie z nią. Mam bowiem wrażenie - nie wiem, czy słuszne - że wśród ekstrawertyków wiele znajomości nawiązuje się właśnie w taki sposób: chodzi się razem do klasy, bądź pracuje w jednej firmie, i jakoś to tak po prostu wychodzi w sposób samoistny i naturalny (abstrahując od głębokości takich relacji). Wiem, że z osobą o której piszę nie będzie tak prosto ;)
Chyba nie bardzo pomogłem, a raczej zamąciłem obraz
Pomogłeś. Każda wypowiedź jest dla mnie cenna i za każdą dziękuję. :) Nie oczekuję od Was rozpisania jednego i słusznego algorytmu działania introwertyka (oraz postępowania z nim).
Choć chwilami pojawiają się obawy, czy tej mojej analizy (choć wszystko do siebie pasuje) nie należy o kant wiadomo czego rozbić, bo rozwiązanie jest proste: 'a dajże mi wreszcie święty spokój'.
Oho. Pesymizm powraca ;)
Awatar użytkownika
javo
Introrodek
Posty: 21
Rejestracja: 24 wrz 2010, 12:29
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Lublin

Re: Mój przyjaciel introwertyk - instrukcja obsługi poszukiw

Post autor: javo »

just me, nie poddawaj się tak łatwo. Po tym co piszesz poznaję, że nie jesteś obojetna swojemu introwertykowi, a te "lodowate" i zdystansowane chwile to wyraz tego, że introwertyk do wszystkich stosunków z ludźmi podchodzi poważnie, z pełnym zaangażowaniem, jeśli mu już rzeczywiście zależy, a taki dystans, czy chłód są wyrazem tego, że nie znając Cię do końca może trochę obawia się o swoje uczucia względem Ciebie, nie wiedząc, co Ty czujesz. Introwertykowi trudno okazać swoje uczucia, jeśli ma to już zrobić lub też mocniej się zaangażować, będzie się początkowo maskował, wręcz może sprawdzał prawdziwość Twoich uczuć wobec niego. Jeśli będziesz wytrwała i nie patrzyła na niego przez pryzmat Twoich zachowań okaże Ci wreszcie swoje uczucia, pokaże "jak działa" i co chciał Ci powiedzieć przez swoje zachowanie :)

Możesz napisać coś więcej nt. Waszej znajomości, przykładów zachowań Twojego introwertyka? Może będzie można lepiej go "odczytać" :)
Awatar użytkownika
Padre
IntroManiak
Posty: 627
Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
Kontakt:

Re: Mój przyjaciel introwertyk - instrukcja obsługi poszukiw

Post autor: Padre »

just me pisze:Można powiedzieć że ten etap jest już za nami, całe szczęście obyło się bez walenia między oczy ;) W tej chwili osiągnięty został level rozmów i to w tej kwestii głównie pojawiły się wątpliwości z mojej strony.
oraz
just me pisze:No właśnie. Półsłówkami otrzymywanych odpowiedzi raczej nazwać nie można, choć faktem jest, że są zwięzłe. Problem leży w tym, że często nie wywiązuje się z niej samoistna, 'płynna' dyskusja.
Czekaj czekaj, bo coś mi się tu nie układa. Wydaje mi się, iż sądzisz że jesteś bliżej, ale w rzeczywistości on chyba jeszcze nie wie o co Ci właściwie chodzi i jest zdezorientowany. Jestem przekonany, że gdyby rozumiał Twoje motywy, odnosiłby się do Ciebie dużo cieplej.
just me pisze: W zasadzie tu się jedno z drugim wiązało,
Ałła, muszę Cię przeprosić. Nie zauważyłem, że w oryginalnym tekście stoi sobie zmieniający postać rzeczy "lub". Otóż sarkastyczna reakcja odnosiła się do tej części przed "lubem" ;-) Okazywanie zachowaniem podpada zaś pod inną kategorię którą ogólnie nazwałem "sygnałami". Niestety spora część męskiej populacji (intro czy nie) jest na nie, delikatnie rzecz ujmując, mało wyczulona. Jestem coraz bardziej przekonany, że on wciąż nie rozumie Twoich motywów, ale chyba zaczął się do Ciebie przyzwyczajać ;-) Gdybyś znała jego zainteresowania mogłabyś kierować rozmowę w te strony, on by się (być może) rozgadał, no i przede wszystkim spojrzał na Ciebie nieco inaczej.

Disclaimer: powyższe to tylko moje projekcje po porannej kawie. Za ich zastosowanie firma nie ponosi odpowiedzialności ;-)
just me pisze:Tak aby wiedziała, (...)
To jest w końcu on czy ona, bo mi się już zaimki mieszają?
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
just me
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:20
Płeć: nieokreślona

Re: Mój przyjaciel introwertyk - instrukcja obsługi poszukiw

Post autor: just me »

To jest w końcu on czy ona, bo mi się już zaimki mieszają?
On, on.
Mimo starań się wydało. Kiedy? ;) To -a to od 'osoba'.

Na wstępie bardzo Wam chciałam podziękować za wypowiedzi i chęć pomocy. Właśnie sobie uświadomiłam że po raz kolejny próbuję napisać składnego posta i nie bardzo mi to wychodzi. Wszystko, co piszecie zmusza mocno do zastanowienia nie tyle nad nim co nad sobą i nad tym czego ja właściwie chcę i oczekuję.

Powiem wprost - im dłużej nad tym myślę, tym bardziej nie wiem. Być może wspomnienie o wątpliwości o właściwym dziale w moim pierwszym poście zasugerowały że problem można sprowadzić w ogromnym uproszczeniu do 'podoba mi się facet, co robić?' Nie do końca tak jest. Chodzenie za rączki (i inne takie ;) ) jest w tym przypadku drugorzędne. Owszem, nie wykluczam takiej ewentualności że kiedyś może być z tego coś więcej, jednak to nie jest coś do czego dążę. A może nie jedyne co mnie w związku z tym osobnikiem interesuje. Przede wszystkim interesuje mnie on jako osoba. Czy wyjdzie coś jeszcze - na chwilę obecną to skomplikowane. Tak szczerze - cóż, nie wiem nawet czy w jego życiu kogoś nie ma.. Dlatego nie traktuję naszej znajomości w kategorii potencjalnego związku. Jedynie niewykluczam.
Mam przyjaciela z którym doskonale mi się rozmawia, chyba nikt mnie nie rozumie tak dobrze jak on, jest bardzo przystojny, a jednak zawsze o nim będę myśleć wyłącznie jak o bracie. Jakakolwiek inna opcja jest dla mnie wręcz niesmaczna.
W opisywanej sytuacji jest inaczej, ale nie kamienujcie, że być może chcę rozbić komuś związek bądź coś podobnego. Nic z tych rzeczy.
Wspomniałam o tym w nawiązaniu do wspomnianej przez Padre możliwości, że on jest zdezorientowany, że nie wie czego ja chcę od niego, że nie rozumie moich motywów. Ja też nie wiem. Jedyne co wiem, to że chcę go poznać trochę lepiej.
Na razie rozmawiamy. Nie pojawiają się żadne osobiste motywy, wydaje mi się że go nie kokietuję ani nic z podobnych rzeczy. Sądzę, że sprawa powinna wyglądać dość jasno - koleżeńsko. Chyba, że z jego strony jest inaczej, mogą go zatem nachodzić takie wątpliwości. Ale tutaj wkraczamy na grząski grunt 'sądzisz że jesteś bliżej'. Chwilami mam takie wrażenie, ale zawsze później wmawiam sobie, że wcale tak nie jest. Mój pesymizm jest niestety stale obecny jako taktyka obronna.. A może po prostu trzeźwe spojrzenie. :)

Javo, prosisz o więcej szczegółów. Tak jak pisałam, wątpię w anonimowość internetu i wiem z autopsji, że wiele z banalnych, komediowych sytuacji nie zdaża się wyłącznie w amerykańskich filmach. Ciężko mi więc podać jakieś konkrety, bez poczucia, że jakby coś-ktoś-tutaj, to jestem ugotowana. ;)
Powiem tak, zaczęło się od wspólnego uczestniczenia w pewnej dość długofalowej sytuacji, w której kontakt był, ale mocno 'formalny'. Później, w sumie z mojej inicjatywy, ale dość naturalnie przeszliśmy na stopę bardziej koleżeńską, choć nie rozmawiamy o uczuciach, emocjach, prywatnych sprawach. Nie rozmawiamy o tym co kto robił wczoraj, gdzie idzie w weekend, nic. Nie udało mi się nigdy w żaden sposób uzyskać ani jednej informacji odnoszącej się do niego. Nawet z tych najmniej osobistych, które można znaleźć w dowodzie. Wszystko jest takie.. neutralne. Politycznie poprawne. ;)
Aczkolwiek już teraz zdaję sobie sprawę, że być może zbyt mało czasu upłynęło by skrócić ten dystans. Ale jednak.. Miłoby było dostrzec choć jeden mały, ale jednoznaczny sygnał, że jednak nie jest mu to niemiłe.

edit: jeszcze może tak wspomnę, czemu postanowiłam radzić się tutaj. Jest on osobą mocno wycofaną, nie rzuca się w oczy (nie chodzi o wygląd), nie spostrzegłam aby z kimkolwiek z naszego wspólnego otoczenia nawiązał bliższe stosunki. Nawet jeśli - mocno niewidoczne. W sytuacji, gdy nagle pojawia się w grupie jednak trochę bardziej obcych mu ludzi, wycofuje się, wraca później. Niewiele mówi, nie powie nie tylko mi), że autobus mu uciekł, że na ulicy minęła go baba z wąsami, a wczoraj na onecie przeczytał.. Jest dobry w swojej dziedzinie, ale nie epatuje tym, nie popisuje się. Wie swoje i tyle ;)
I jeszcze wiele innych drobnych spostrzeżeń, jakoś wszystkie pasują ;)

btw, nie zdziwię się, jak po raz kolejny Inno przeniesie moje posty. Do instrukcji obsługi przyjaciela chyba też już nie do końca pasują ;)
Awatar użytkownika
Inno
Legenda Intro
Posty: 1214
Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Mój przyjaciel introwertyk - instrukcja obsługi poszukiw

Post autor: Inno »

just me pisze:btw, nie zdziwię się, jak po raz kolejny Inno przeniesie moje posty. Do instrukcji obsługi przyjaciela chyba też już nie do końca pasują ;)
Jak Ty mnie dobrze znasz. ;) Wydzieliłam Ci nowy temat, tak będzie czytelniej.

Jeśli to zawsze Ty zagadujesz, inicjujesz, okazujesz zainteresowanie, a on tylko odpowiada na Twoje próby kontaktu i trzyma się wyłącznie tematów dotyczących studiów/pracy, czy co Was tam łączy, to po mojemu, nie bardzo jest zainteresowany pogłębieniem kontaktu i przeniesieniem go do strefy prywatnej. Ile to już czasu trwa?
just me pisze:Na razie rozmawiamy. Nie pojawiają się żadne osobiste motywy, wydaje mi się że go nie kokietuję ani nic z podobnych rzeczy. Sądzę, że sprawa powinna wyglądać dość jasno - koleżeńsko.
I może tu właśnie tkwi błąd. Jeśli on należy do osób o niskiej inteligencji emocjonalnej, a Ty nie wchodzisz na żadne grunta osobiste w rozmowie i nie mówisz wprost, że chciałabyś go lepiej poznać, to on może w ogóle na to nie wpaść i być przekonanym, że o taką relację, jak macie teraz, właśnie Ci chodzi. Niektórym, jak pisał Padre, trzeba młotem między oczy :wink: prosto i wyraźnie, bo nie skumają inaczej. Może być też tak, że koleżeństwem z Twojej strony nie jest za bardzo zainteresowany, ale czymś więcej by był. Kij wie. Nie wszyscy introwertycy są tacy, więc ja nie umiem się za bardzo wczuć w jego zachowanie.
Obrazek
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: highwind »

Introwertyk introwertykowi nierówny, więc napiszę jak mogę zinterpretować zachowania Twojego znajomego z mojego punktu widzenia.
just me pisze:Rozmowa o pogodzie odpada, a przecież nie znacie się jeszcze na tyle, aby nawiązać głębszą rozmowę na 'poważny' temat (spotykacie ją mijając się w kuchni czy korytarzu, a nie na 'dedykowanym' spotkaniu do którego można nawiązać ;) ), nie bardzo też wypytywać o Wasze prywatne sprawy, gdzieś tam zasłyszane przypadkiem. Mówić o sobie też chyba średnio, bo z założenia jesteście 'wycofani' ze świata zewnętrznego i spraw obcych na takim etapie ludzi.
Rozmowa "o pogodzie" nie jest problemem, tyle że introwertyk raczej uczestniczy w niej z obowiązku odegrania roli społecznej niż z przyjemności i nie da to efektów w postaci zbliżenia się. Ot będzie to kolejna gadka. Tutaj potrzeba znaleźć punkt zaczepienia, wspólny temat, rzecz która was łączy, którą oboje bardzo lubicie, do której będzie można nawiązywać i która sprawi, że rozmówca włoży w konwersację jakiś ładunek emocjonalny. Nie lubię też, kiedy jestem wypytywany o sprawy prywatne, ale jeżeli już druga osoba się "uzewnętrznia" i któryś z jej problemów jest mi bliski, wtedy może liczyć na odbicie piłeczki. No i przede wszystkim rozmowa powinna być prowadzona w cztery oczy, a nie w grupie.
just me pisze:Czy może nie mielibyście oporów przerwać męczącej konwersacji pod dowolnym pretekstem? Co Was irytuje w kontaktach z innymi? Jakie zachowania uznajecie za męczące, nachalne? Jak byście się zachowali by ta druga osoba -wreszcie- dała Wam spokój?
Jeżeli rozmowa prowadzona jest w grupie i mnie irytuje, to sugeruję zmianę tematu. W rozmowie sam na sam przerywam rozmowę tylko z dobrymi znajomymi, którzy wiedzą że mogą się tego po mnie spodziewać. Irytuje mnie skakanie z tematu na temat, zbyt długie rozwlekanie sprawy i nie przechodzenie do meritum, historie bez puenty, mitomania.
just me pisze:czy potraficie w jakiś sposób okazać zainteresowanie kontaktem z drugą osobą? Czy dalibyście jakikolwiek sygnał, zielone światło, że chcecie dalszego kontaktu, tylko nie dążycie do niego samodzielnie?
Tak, ale tylko w przypadku przyjaźni, bądź poważnej znajomości, silnie rokującej na przyszłość. Podkreślam silnie, bo tutaj musi być pewność, że parafrazując ks. Natanka, "coś się dzieje" :P . Nigdy mi się nie zdarzyło odezwać do kogoś, bo kiedyś tam parę razy fajnie nam się rozmawiało.
just me pisze:Jak reagujecie na szczerość, brak gierek, czy dziwnych kombinacji? Gdyby ktoś z miejsca zasunął Wam 'fajna/y się wydajesz, chcę Cię poznać' lub okazywał to swoim zachowaniem?
Najlepiej żadnych gierek i przekazów podprogowych ;) Walić prosto z mostu. Przynajmniej na starcie. Potem to już kwestia tego, jaką relację chce się zbudować. Na przykład w przypadku flirtu, uwodzenia - bardzo chętnie.
just me pisze:I wreszcie: jak w takiej sytuacji rozpoznać jednak niechęć, ukrytą może chwilami pod płaszczem pokrętnych zachowań i nie pomylić jej z introwertyzmem? Da się?
Chyba podpatrzeć jak delikwent zachowuje się w kontaktach z innymi znajomymi. Z tego co przeczytałem, to widzę jednak typowy przykład niezrozumienia sposobu zachowania introwertyka - nie raz to przerabiałem. Raczej nie musisz się martwić o to że facet udaje samotnika, bo nie chce się do ciebie zbliżyć.
just me pisze:Tak szczerze - cóż, nie wiem nawet czy w jego życiu kogoś nie ma.. Dlatego nie traktuję naszej znajomości w kategorii potencjalnego związku. Jedynie niewykluczam.
Mnie osobiście doprecyzowanie tej kwestii mocno by pomogło. Tzn. wolałbym wiedzieć, czy osoba próbująca się do mnie zbliżyć liczy jedynie na lepsze poznanie i zaspokojenie ciekawości, czy też może pociągam ją w sensie fizycznym i działania ukierunkowane są na stworzenie związku.
just me pisze:Aczkolwiek już teraz zdaję sobie sprawę, że być może zbyt mało czasu upłynęło by skrócić ten dystans. Ale jednak.. Miłoby było dostrzec choć jeden mały, ale jednoznaczny sygnał, że jednak nie jest mu to niemiłe.
Jeżeli z Tobą rozmawia i nie unika konwersacji to znaczy, że źle mu być w rozmowie z Tobą nie może. Chyba że skubaniec się dobrze maskuje.
Inno pisze:Jeśli to zawsze Ty zagadujesz, inicjujesz, okazujesz zainteresowanie, a on tylko odpowiada na Twoje próby kontaktu i trzyma się wyłącznie tematów dotyczących studiów/pracy, czy co Was tam łączy, to po mojemu, nie bardzo jest zainteresowany pogłębieniem kontaktu i przeniesieniem go do strefy prywatnej. Ile to już czasu trwa?
Z drugiej strony Inno ma rację, jeżeli on absolutnie nie wykazuje żadnej inicjatywy w podejmowaniu kontaktu z Tobą, to jest to dziwne.
just me
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:20
Płeć: nieokreślona

Re: Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: just me »

Jak Ty mnie dobrze znasz. Wydzieliłam Ci nowy temat, tak będzie czytelniej.
:)
Jeśli to zawsze Ty zagadujesz, inicjujesz, okazujesz zainteresowanie, a on tylko odpowiada na Twoje próby kontaktu i trzyma się wyłącznie tematów dotyczących studiów/pracy, czy co Was tam łączy, to po mojemu, nie bardzo jest zainteresowany pogłębieniem kontaktu i przeniesieniem go do strefy prywatnej. Ile to już czasu trwa?
Nie, nie trzymamy się już tematów 'oficjalnych' - niewiele ich nawet ostatnio jest. Choć właśnie sobie uświadomiłam, że nie wspomniałam o jednej istotnej rzeczy - większość z tych rozmów to e-rozmowy. Mało niestety okazji do zmiany tego stanu rzeczy..
Ze 2-3 miesiące? 'Znamy' się odrobinę dłużej.
I może tu właśnie tkwi błąd. Jeśli on należy do osób o niskiej inteligencji emocjonalnej, a Ty nie wchodzisz na żadne grunta osobiste w rozmowie i nie mówisz wprost, że chciałabyś go lepiej poznać, to on może w ogóle na to nie wpaść i być przekonanym, że o taką relację, jak macie teraz, właśnie Ci chodzi. Niektórym, jak pisał Padre, trzeba młotem między oczy prosto i wyraźnie, bo nie skumają inaczej. Może być też tak, że koleżeństwem z Twojej strony nie jest za bardzo zainteresowany, ale czymś więcej by był. Kij wie. Nie wszyscy introwertycy są tacy, więc ja nie umiem się za bardzo wczuć w jego zachowanie.

Ostatnio staram się właśnie w taki sposób prowadzić nasze rozmowy, aby z gruntów neutralnych wkraczać na osobiste. Choć to zbyt wiele powiedziane - po prostu dążę, aby zaczął trochę odkrywać siebie, w taki naturalny, 'bezpieczny' sposób. Nie można nazwać to przejściem w rozmowę o sprawach prywatnych, ale dzięki tym małym kroczkom przynajmniej go poznaję.
Nie potrafię tego dobrze wyjaśnić, myślę jednak, że wiesz o co mi chodzi. ;)

Relacja z 'moim introwertykiem' stała się dla mnie ważna, a on z każdym dniem fascynuje coraz bardziej. Zauważyłam, że od kiedy trwa cała ta sytuacja, zaczęłam zupełnie inaczej spoglądać na moje dotychczasowe relacje z innymi. Nie doszłam niestety do wesołych wniosków, większość z nich określiłabym jako płytkie, nic nie wnoszące, choć trwają intensywnie od kilku lat. Nijak mnie nie rozwinęły, nie dały mi poczucia, że czegoś się przy nich nauczyłam, że coś mi dają. Zaczynam rozumieć własne poczucie irytacji w kontaktach ze znajomymi.
Chwilami mnie to przeraża, że nagle nawiązanie bliższego kontaktu z osobą której zupełnie nie znam, zaczęło dla mnie tyle znaczyć.

Highwind, dziękuję za wypowiedź, odniosę się do niej z opóźnieniem. Zebranie myśli przed napisaniem tutaj kolejnego posta naprawdę zabiera mi dużo czasu. Dlatego jakbyście doszli do wniosku, że błądzę, przeczę samej sobie, czy coś, tłumaczę że to wynik ciągłego przebiegu zaawansowanych procesów myślowych pod czaszką ;)
Bardzo mi pomagają wszystkie Wasze komentarze. Czasami tylko sobie pomyślę, gdyby bohater tematu domyślał się, jakie prześwietlenie robię mu nawet nie tutaj, a w mojej głowie, zwiewałby ode mnie w podskokach :D
just me
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:20
Płeć: nieokreślona

Re: Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: just me »

Inno, mam nadzieję, że wybaczysz drugiego posta zamiast doklejania do pierwszego, uznałam jednak, że ze względu na przerwę czasową i brak ścisłego powiązania pomiędzy jednym a drugim mogę sobie na to pozwolić.
;)
Rozmowa "o pogodzie" nie jest problemem, tyle że introwertyk raczej uczestniczy w niej z obowiązku odegrania roli społecznej niż z przyjemności i nie da to efektów w postaci zbliżenia się. Ot będzie to kolejna gadka. Tutaj potrzeba znaleźć punkt zaczepienia, wspólny temat, rzecz która was łączy, którą oboje bardzo lubicie, do której będzie można nawiązywać i która sprawi, że rozmówca włoży w konwersację jakiś ładunek emocjonalny. Nie lubię też, kiedy jestem wypytywany o sprawy prywatne, ale jeżeli już druga osoba się "uzewnętrznia" i któryś z jej problemów jest mi bliski, wtedy może liczyć na odbicie piłeczki. No i przede wszystkim rozmowa powinna być prowadzona w cztery oczy, a nie w grupie.
Masz rację. Dobrze, że ja sama nie przepadam za rozmowami o pogodzie, zazwyczaj też 'nie nadążam' w takich konwersacjach, a trafne odpowiedzi przychodzą do głowy, gdy już rozmowa toczy się o czymś innym. ;)
Z tego co piszesz, nie przeszkadza Ci, jak ktoś opowiada o sobie i się uzewnętrznia. Więcej, prowadząc taką konwersację może liczyć na to że dowie się czegoś o Tobie. To dobra wiadomość, obawiałam się, że w chwili kiedy nie może być mowy o bliższym kontakcie, jest raczej tak, że jakieś takie osobiste (oczywiście, bez przegięć) historie obcej w sumie osoby Cię/Was nie obchodzą, że taka osoba męczy i i wręcz zniechęca do siebie.
Jeżeli rozmowa prowadzona jest w grupie i mnie irytuje, to sugeruję zmianę tematu. W rozmowie sam na sam przerywam rozmowę tylko z dobrymi znajomymi, którzy wiedzą że mogą się tego po mnie spodziewać. Irytuje mnie skakanie z tematu na temat, zbyt długie rozwlekanie sprawy i nie przechodzenie do meritum, historie bez puenty, mitomania.
Czyli słowem: rozmowy o niczym, które do niczego nie prowadzą, są gadaniem dla samego gadania.
Tak, ale tylko w przypadku przyjaźni, bądź poważnej znajomości, silnie rokującej na przyszłość. Podkreślam silnie, bo tutaj musi być pewność, że parafrazując ks. Natanka, "coś się dzieje" . Nigdy mi się nie zdarzyło odezwać do kogoś, bo kiedyś tam parę razy fajnie nam się rozmawiało.

Nawet jeśli na dłuższą metę nic nie wyjdzie z tej znajomości, widzę już, że przynajmniej jednego mnie nauczy - cierpliwości. Nigdy nie była to moja mocna strona ;)
Chyba podpatrzeć jak delikwent zachowuje się w kontaktach z innymi znajomymi. Z tego co przeczytałem, to widzę jednak typowy przykład niezrozumienia sposobu zachowania introwertyka - nie raz to przerabiałem. Raczej nie musisz się martwić o to że facet udaje samotnika, bo nie chce się do ciebie zbliżyć.
Myślę, że pod względem jego zachowania względem siebie nie odstaję mocno od innych.
Co do niezrozumienia.. Być może. Ale bardzo chcę zrozumieć. Prawdę mówiąc, nigdy nie rejestrowałam się na żadnych forach, nie udzielałam się w internecie poza komunikacją ze znajomymi, nie wspominając już o pisaniu takiej ilości informacji o własnym życiu.
Nie da się ukryć, że dla mnie jest jednak milszą ewentualnością uznanie, że 'on już tak ma', niż by miało się okazać, że 'on już tak ma do mnie'. Choć wszystko wskazuje na tą pierwszą opcję, jednak obawa przed drugą gdzieś tam czasem zakłuje. Stąd desperackie pytanie ;)
Mnie osobiście doprecyzowanie tej kwestii mocno by pomogło. Tzn. wolałbym wiedzieć, czy osoba próbująca się do mnie zbliżyć liczy jedynie na lepsze poznanie i zaspokojenie ciekawości, czy też może pociągam ją w sensie fizycznym i działania ukierunkowane są na stworzenie związku.
Z jednej strony rozumiem, to by wiele upraszczało w każdej relacji.
O ile z pociąganiem fizycznym sprawa jest dość prosta, zwykle już na wstępie można określić, czy dana osoba podoba Ci się lub nie. Z ukierunkowaniem na związek nie jest już tak łatwo.
Z charakteru nie jesteście osobami, w których towarzystwie 'się bywa'. Raczej trzeba dążyć do lepszego poznania, nawiązania kontaktu, sami zwykle tego nie robicie.
Więc nie mogę na tym etapie stwierdzić, czy jestem ukierunkowana na związek. Wciąż się niemal nie znamy. Nie wiem przecież, czy na dalszym etapie znajomości (o ile taki nastąpi) okaże się, że przepadłam z kretesem, czy też że to jednak nie to..
Jeżeli z Tobą rozmawia i nie unika konwersacji to znaczy, że źle mu być w rozmowie z Tobą nie może. Chyba że skubaniec się dobrze maskuje.
oraz
Z drugiej strony Inno ma rację, jeżeli on absolutnie nie wykazuje żadnej inicjatywy w podejmowaniu kontaktu z Tobą, to jest to dziwne.
Nie jest do końca tak, jednak za wszelką cenę chcę uniknąć błędnego interpretowania przypadków. Mimo, że na przypadki nie wyglądają.

Powiem Wam, że ta znajomość, nawet jeśli urwie się na tym etapie co jest teraz, już w chwili obecnej wiele mi dała. Tak jak już wspomniałam, jest on pierwszą osobą, która na tyle zamieszała mi w głowie, że zaczęłam szukać, zastanawiać się, myśleć. Duuużo myśleć. Nie tylko w jego kontekście. Od kilku dni obawiam się, że niedługo mi się wszystkie obwody poprzepalają. ;) Tak jakby jego pojawienie się w moim życiu było jakimś punktem zwrotnym, to jak żyłam, co myślałam do tej pory zupełnie stanęło na głowie. Nie wiem czy w ogólnym rozrachunku wyjdzie dalej z nim, czy jednak bez niego, ale to jak poprzewracał mi wszystko zupełnie do cholery nic nie robiąc, sprawia, że nie mogę go tak po prostu puścić wolno ;)
Awatar użytkownika
air
Pobudzony intro
Posty: 156
Rejestracja: 06 gru 2009, 20:09
Płeć: nieokreślona

Re: Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: air »

Tajemnica kusi, niezdobyte pociąga - czyli po staremu... Tak jesteśmy stworzeni i tak to działa.

Pamiętaj jednak, że człowiek, z którym rozmawiasz ma także swoje uczucia, nadzieje - licz się z tym, ze jeżeli on namieszal Ci w głowie, Ty także mogłaś zaznaczyć już swoją obecność w jego myślach.

Pozdrawiam -air
just me
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:20
Płeć: nieokreślona

Re: Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: just me »

Tajemnica kusi, niezdobyte pociąga - czyli po staremu... Tak jesteśmy stworzeni i tak to działa.
Coś w tym z pewnością jest, nie da się zaprzeczyć.
Jednak jak patrzę wstecz, trochę podobnych osób pojawiało się na mojej drodze, jakoś żadnej nie udało się w ten sposób mnie poruszyć. Co więcej - mniej więcej w tym samym czasie poznałam kogoś o bardzo podobnym usposobieniu i nie czuję do niego żadnego przyciągania, żadnej specjalnej chęci lepszego poznania. Jestem w jego obecności zestresowana i niepewna, ale w taki negatywny sposób. Najchętniej bym nie przebywała w jego towarzystwie ;)
Owszem, tajemniczość i niedostępność pociąga, jednak jestem przekonana, że w tym przypadku nie jest to głównym powodem takiego a nie innego stanu rzeczy.
Pamiętaj jednak, że człowiek, z którym rozmawiasz ma także swoje uczucia, nadzieje - licz się z tym, ze jeżeli on namieszal Ci w głowie, Ty także mogłaś zaznaczyć już swoją obecność w jego myślach.
Mały Książę...?
Liczę się z tym. Staram się być odpowiedzialna za to co robię. Zwłaszcza, gdy mam okazję przeanalizować to w głowie na sto różnych sposobów. Nie traktuję tego jako zabawę, dążę do celu dla celu, nie dla samego zdobywania. Nie wiem, może moje posty wyglądają jakbym próbowała rozwiązać jakąś łamigłówkę, ale zapewniam, że podchodzę do sprawy bardziej emocjonalnie niż to wynika z tego jak piszę. ;)
just me
Introrodek
Posty: 14
Rejestracja: 31 paź 2011, 22:20
Płeć: nieokreślona

Re: Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: just me »

Witam ponownie po długiej przerwie w pisaniu (ale nie czytaniu)
Od czego tu zacząć.. Znów potrzebuję Waszego nieocenionego spojrzenia. :)
Nie mam z kim o tym porozmawiać, osoba która zna 'sprawę' nie wyczuwa - to dobre słowo, bo w teorii rozumie - aspektu introwersji. A może ma rację, twierdząc 'introwersja nie usprawiedliwia wszystkiego'. Pogubiłam się już kompletnie, sama nie wiem co sądzić, a huśtawki nastrojów od euforii i wiary po kompletne zniechęcenie już mnie wykańczają. Zaryzykuję chyba nawet położenie na szali anonimowości celem lepszego przedstawienia problemu, bo już mi pomału wszystko jedno, chcę się wyrwać z tego stanu zawieszenia w którym się obecnie znalazłam.

Co się zmieniło od listopada?
Sporo.
Relacja mocno ruszyła do przodu, coraz częstsze, dłuższe rozmowy, oczywiście nadal bez wylewności, w dalszym ciągu bardziej dyskusje niż pogawędki w swoim charakterze, ale już nie tylko inicjowane przeze mnie. Szło ku pozytywom, postęp - powolny - był. Kilka spotkań w większym gronie.
I po jakimś czasie bach, kilkutygodniowa cisza absolutna (po fakcie wiem, że nie było to spowodowane wyjazdem/trudnymi wydarzeniami/czymkolwiek, tak wszyło, bez powodu), brak możliwości niezobowiązującej rozmowy. Zbiegło to się w czasie z końcem neutralnego spotykania się codziennie. Mój zwiększający się z każdym dniem dół, że straciliśmy 'naturalną' płaszczyznę porozumienia czy pewnej więzi która konieczna jest do budowania jakiejkolwiek relacji, a nie zdążyliśmy odnaleźć żadnej innej, równie.. fundamentalnej? Zastój, kiedy nic się między nami nie działo, zero rozmów. Zwątpiłam, przekonana że dzieje się to czego się obawiałam, że w chwili, kiedy ta neutralna płaszczyzna przestała nas łączyć, wszystko się rozmyje, a znajomość szybko umrze śmiercią naturalną.
Kiedy nadszedł dzień, kiedy mieliśmy się spotkać (znów duże grono, powody trzecie, nie związane z sytuacją) miałam nastawienie, że widzimy się po raz ostatni. Początkowy ogromny dystans z mojej strony, podjęcie ryzyka.. i dość niespodziewanie się to wszystko potoczyło. Od tego czasu znów mamy kontakt, rzadszy niż przed okresem milczenia, ale bardziej 'swojski', zniknęło gdzieś poczucie tego muru którym się otaczał.
W czym więc problem?
Ano w tym, że on wykazuje inicjatywę w kontakcie, ale nigdy sam nie dąży do kontaktu w formie spotkań. Tu nadal moja inicjatywa, której niestety zdarza się spotykać z odmową i choć powody bywają różne, czuję że to brak chęci. Ok, może nie bezpośrednio do mnie, może ogólnie towarzysko.
W tym, że nasz kontakt odrobinę wykroczył poza słowny, choć zaznaczę, że mówię o sympatycznych, czułych gestach, szał ciał nie miał miejsca ;)
W tym, że się zaangażowałam bardziej niż w kumpelskiej relacji. Widzę w nim już nie tylko wartościowego człowieka, a wartościowego mężczyznę który na mnie działa.
No i w końcu tym, że z kimś jest. Ale to (nie tłumaczę się) naprawdę dziwny związek, nie wiem czy miłość, partnerstwo, przywiązanie czy przyjaźń. Ale związek w formalnym określeniu. Ciężko mi to wytłumaczyć bez podawania pewnych szczegółów znanych z trzeciej ręki, bo on sam omija temat zawsze. Nigdy nie wspomina nawet w luźnych rozmowach nic na ten temat. Wiecie, choćby teksty 'w zeszłym roku z moją dziewczyną'. Gdyby nie to że wiem, można by było uznać.. że nie wiem. Jednak.. być może mylę się po raz pierwszy w ocenie drugiej osoby, ale nie jest typem dwufrontowca.
Nic już z tego nie rozumiem. Utrzymuje kontakt, sam wykazując się inicjatywą, troszczy się. Spotkania które doszły do skutku, choć z mojej inicjatywy były naprawdę miłe, aż się dziwiłam jaką on ciepłą osobą okazał się po początkowym silnym dystansie. Czuję, że on też widzi we mnie więcej niż kumpla na obcasach ;)
Nie mam pojęcia ile on wyczuwa z mojej strony, jednoznacznie dawałam mu do zrozumienia, że zależy mi na bliskim kontakcie (nie bezpośrednio damsko-męskim, po prostu, rozmawianie i przede wszystkim - widywanie się)
Nie wiem jak długo to ja mam jeszcze pisać 'kiedy się spotkamy' będąc tak niepewną tego jak on widzi dalszy rozwój naszej relacji. Kiedy nie wiem, czy potrzebuje czasu, czy może jednak w delikatny sposób mnie odsuwa.
(już słyszę chóralne 'porozmawiaj z nim!')
Wielokrotnie o tym myślałam, wciąż się jednak obawiam jakiejś takiej 'powagi' w tej rozmowie, tego, że poczuje się przyparty do muru, zmuszony do decyzji/deklaracji których nie jest pewien. Czy choćby nienaturalności która może wyniknąć po takiej rozmowie. Ujawnienia się? Kto rozmawia z kolegą 'Chłopie, jak widzisz naszą relację? Częściej bym do knajp chodziła! ;)
Dopóki o tym nie rozmawiamy, coś się dzieje i nikt tego nie rozbija na czynniki pierwsze. Obawiam się, że to mimo wszystko zbyt wcześnie, że nie ma w tym tak jawnej emocjonalności, by wytoczyć takie działa - a on nie będąc pewien, wycofa się po prostu.
A z drugiej strony.. nie mam już siły rozważać każdej następnej mojej propozycji spotkania, by wszystko toczyło się tak pomalutku, raz-dwa razy w miesiącu wiedząc w sumie tyle ile w listopadzie, pisząc pierwsze posty na tym forum. A może i mniej. A mi niestety zależy coraz bardziej.
Każda decyzja wydaje się być zła.

Wyszło trochę bravo, przepraszam ;) Przedstawiłam sytuację. Nie wiem ile w niej introwertycznego aspektu i co rzeczywiście mogę nim tłumaczyć i usprawiedliwiać.
Kop w d...olną część pleców za naiwność i wszystko inne również przełknę ;)

Pozdrawiam i dzięki za przeczytanie :)
piotr
Introrodek
Posty: 10
Rejestracja: 26 gru 2010, 1:27
Płeć: nieokreślona

Re: Jak się zbliżyć do introwertyka

Post autor: piotr »

Podejrzewam, że już wiesz na temat introwertyzmu wystarczająco wiele, aby rozpoznać co jest nim spowodowane a co nie. Z Twojej wypowiedzi nie wynika nic, czego przyczyną byłby jednoznacznie introwertyzm. Kilkutygodniowa cisza mogła być nim spowodowana, ale nie musiała.

W tej chwili znajomość z tą osobą jest mocno dla Ciebie toksyczna, powinnaś sobie przekalkulować ile toksyn jesteś w stanie przyjąć a jaka jest szansa na szczęśliwe zakończenie. No właśnie - zakończenie. Jeśli uważasz, że zakończeniem mógłby być szczęśliwy związek, to niestety się grubo mylisz, w związku musiałabyś jeszcze bardziej o niego walczyć i przyjmować jeszcze więcej toksyn.
ODPOWIEDZ