Dobra, ja byłem na studniówce pół roku temu. Najgorsza impreza na jakiej byłem, a wcześniej brałem parę razy udział chociażby w paru weselach, więc mam jakieś porównanie. Byłem bez partnerki - na szczęście z mojej klasy było więcej samotników. Z racji, że ludzie z tejże klasy to w większości porządne osoby, aż takich oporów nie miałem, pech niestety chciał że usiadłem na przeciwko jednego z członków mniejszości... w sumie to i tak było spokojnie, choć palnął na mój temat chyba kilka komentarzy (tak się złożyło, że mnie kretyn nie cierpiał, o dziwo inny gość którego obawiałem się najbardziej, poczęstował mnie nawet wódką i ogólnie zachowywał się w porządku), no ale nie będę przecież przy takim tłumie (czyt. świadkach) walił gościa w mordę (jak Korwin-Mikke Boniego
).
Kumple przedstawili mi nawet swoje osoby towarzyszące, jak najbardziej mili ludzie, ale mimo starań zapomniałem chwilę potem jak wyglądali i jak mieli na imię.
Ogólnie poszedłem bo zwyczajnie wypadało (wszyscy z klasy wzięli udział), zatańczyłem nawet pary razy taniec w grupie (żeby już nie było, że się w ogóle nie bawiłem), ale prawie żadnej przyjemności z tego nie miałem. Podsumowując uważam, że maturzyści powinni sobie taką imprezę organizować prywatnie, bez udziału szkoły, bo tak to tylko polityczno-oficjalny rozgardiasz i najważniejsi uczestniczy nie mają prawie żadnej zabawy.
Najmilej wspominam moją partnerkę do poloneza, bardzo serdeczna i sympatyczna dziewczyna, niezależnie od osobowości bardzo miła osoba.