Przyjaźń...

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
Awatar użytkownika
qb
IntroManiak
Posty: 736
Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Przyjaźń...

Post autor: qb »

Nie wiem w jakim wieku jesteś, ale ja np. potrafię stwierdzić, że mam kogoś na kształt przyjaciela dopiero teraz (mam 25). Wcześniej to miałem znajomych, dobrych znajomych, bardzo dobrych znajomych, ale nikogo raczej za przyjaciela nie uważałem.

Myślę, że to kwestia wieku bardziej. Trudno znaleźć kogoś bliskiego w latach szkolnych, kiedy wszystko się szybko zmienia. Oczywiście, jest to możliwe, ale raczej niełatwe. Dużo lepiej wychodzi to kiedy człowiek zaczyna sobie jakoś życie układać i w zasadzie czasami pojawia się taka osoba w dość naturalny sposób.
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Awatar użytkownika
lea
Rozkręcony intro
Posty: 332
Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 0w0
MBTI: CATS

Re: Przyjaźń...

Post autor: lea »

Tak, masz racje.

Moje podejście do przyjaźni, bazuje przecież tylko na osobach poznanych w latach szkolnych - ludzie przychodzą, odchodzą. Ale nie wiem "jak może być inaczej" kiedy sobie człowiek zaczyna życie układać. Więc mam do tego takie podejście jakie mam - może zbyt surowe, jednak młodość jest okresem prób i błędów. Jak się człowiek na czymś sparzy, to na przyszłość unika. Taki etap dorastania. U mnie rozwinęła się nieufność i stała się jakby 'elementem stałym'.
Dokładnie od wczoraj, mam 19 lat ( dziwnie mi jeszcze to pisać ). Zwyczajnie... smutno. Tak, smutno. Że pomimo tylu lat, z tych wszystkich szkół - nie wyniosłam żadnej, choć jednej odrobinę trwałej znajomości. To co mam teraz - już wiem, że przeminie. Porozjeżdżamy się po Polsce, czy za granicę, na różne studia.
To takie... zmarnowanie czasu jak dla mnie. Tyle godzin z różnymi ludźmi w różnych szkołach, na tym samym korytarzu, podwórku. Jestem zazdrosna. Jestem zazdrosna o te rzadkie przyjaźnie, które ludzie mają między sobą, kiedy znają się od 7 roku życia.

Mój licznik przyjaźni, odejmując podstawówkę, to 0.
Jestem człowiekiem, określanym jako "dziwny" przez innych, jeżeli wgl. ktoś fatyguje się by mnie zauważyć i jakimś mianem określić.

Przecież... ha, ja nie znam życia! Jak mówiłam. Zazdrość. Jak i niecierpliwość oraz naiwność. Naiwność poprzez nadzieję, mimo tego wszystkiego... że może, może, może jednak - z kimś się kiedykolwiek będę mogła się 'dogadać' i niecierpliwość - czemu to nie może być już? Czemu pisane mi jest poznać tą osobę za 3, 4, 5, 6 a może za 10 lat?
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
arbuz25
Pobudzony intro
Posty: 130
Rejestracja: 10 paź 2012, 20:48
Płeć: mężczyzna

Re: Przyjaźń...

Post autor: arbuz25 »

lea pisze:Zwyczajnie... smutno. Tak, smutno. Że pomimo tylu lat, z tych wszystkich szkół - nie wyniosłam żadnej, choć jednej odrobinę trwałej znajomości. To co mam teraz - już wiem, że przeminie. Porozjeżdżamy się po Polsce, czy za granicę, na różne studia.
W szkole byś chciała znaleźć przyjaciela? Szkoła to totalne odmóżdżanie i masa hołoty. Szkoła to jedne z moich najgorszych lat (zmarnowanych lat).
lea pisze: Jestem zazdrosna. Jestem zazdrosna o te rzadkie przyjaźnie, które ludzie mają między sobą, kiedy znają się od 7 roku życia.
Hmm takie przyjaźnie mogą być piękne, ale wyobraź sobie że znasz kogoś od 7 roku życia i ten ktoś za jakieś 15 lat "dorasta" i Wasze drogi się rozchodzą. To by bardzo bolało.

Moim zdaniem czas na znajdywanie przyjaciół jest od powiedzmy 20 lat i wyżej. Wtedy ci ludzie, którzy mieli się zepsuć już się zepsuli (m.in. za sprawą szkoły) i wtedy jest większe prawdopodobieństwo, że znajdzie się kogoś odpowiedniego.
Awatar użytkownika
lea
Rozkręcony intro
Posty: 332
Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 0w0
MBTI: CATS

Re: Przyjaźń...

Post autor: lea »

arbuz25 pisze:W szkole byś chciała znaleźć przyjaciela? Szkoła to totalne odmóżdżanie i masa hołoty. Szkoła to jedne z moich najgorszych lat (zmarnowanych lat).
Ha, a niby gdzie? Gdzie nie ma odmóżdżenia i hołoty, bo ja to ją widzę chyba wszędzie. Mówię sobie, że "jak pójdę na swoje" to wszystko się ułoży, ale przecież to różnie bywa.
20 lat w górę. Coś w tym jest. Dość chaotycznie mówiąc: osobowość jest wtedy bardziej określona, stabilna i niezmienna. Taki wynik ostateczny. Więc widać - ci ludzie, którzy mieli się zepsuć już się zepsuli.
Lecz czy są bardziej "prawdziwi"? Niektórzy zwyczajnie nauczyli dobrze to zepsucie ukrywać. To jednak oczywiste.

Nie dlatego jednak mówię, że raczej małe szanse, na to iż będę mieć w przyszłości, kiedykolwiek przyjaciela. Nie ważne w jakim środowisku będę i ile będę miała lat. Wiem, że muszę się najpierw zmienić by zatrzymać przy sobie kogokolwiek. A jednocześnie nie udawać kogoś innego. Nie chce obwiniać świata, za moje "potknięcia" bo problem tkwi we mnie.
Za dużo we mnie hamulców, za bardzo się boję, że ktoś - o zgrozo - pomyśli, że mi na nim zależy, że coś dla mnie znaczy, wręcz jest dla mnie cenny. A przecież ludzie lubią wiedzieć, że dla kogoś mają większą wartość. Sposób w jaki okazuje ludziom sympatię, może być dla nich niezbyt widoczny.
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
Awatar użytkownika
Kosa13
Pobudzony intro
Posty: 142
Rejestracja: 15 lut 2012, 20:38
Płeć: mężczyzna
MBTI: INFJ

Re: Przyjaźń...

Post autor: Kosa13 »

@Leo
Weź się w garść. Widać już nawet na tym forum, że jesteś bardzo interesującą osobą i naprawdę chciałbym cię poznać. Za szybko się poddajesz. Pamiętam twój post w moim temacie. Oczywiście, ja też miewam chwile słabości, ale w twoim przypadku ten... dekadentyzm, pesymizm aż rzuca się w oczy :/. Życie to ciągła, ciężka praca. Zazdrościsz przyjaźni innym... piszesz jakbyś miała 70 lat i była na łożu śmierci. Widocznie pragniesz kontaktu z drugim człowiekiem, jak każdy inny. A może ty po prostu jesteś nieśmiała? Nad tym też trzeba pracować. Inspirujesz mi swoim szerokim zakresem literatury, dojrzałością swoich przemyśleń wypisanych na forum i jestem pewny, że ktoś byłby skłonny zainteresować się tak unikatową(śmiem tego epitetu użyć :P) osobowością jaką jesteś. Leo, trzymam kciuki i życzę ci żeby twoje posty z dnia na dzień nabierały choć odrobiny kolorów :). Na start proponuję: a) psycholog b) znaleźć sobie zainteresowanie, gdzie będziej narażona na kontakt z ludźmi
Awatar użytkownika
Czerwona
Stały bywalec
Posty: 191
Rejestracja: 30 gru 2012, 13:29
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: Czerwona »

Lea, przecież jesteś fajną osobą, Twoje posty są zawsze przemyślane, składne i bardzo dobrze napisane, co sprawia, że i ja odbieram Cię jako interesującą osobę (i pewnie większość osób, które je czytały). Sprawiasz wrażenie dziewczyny oczytanej, mającej swoje zdanie, potrafiącej je obronić! Dobra, kończę już to słodzenie :mrgreen: i przechodzę do sedna. Może chodzi o to, że inną siebie pokazujesz ludziom w rzeczywistości: może dla nich sprawiasz wrażenie wyniosłej, zimnej, takiej wiesz "lodowej księżniczki", do której boją się podejść; może na co dzień nosisz taką specyficzną skrzywioną minę, masz grymas na twarzy. Mówię o tym, nie dlatego, żeby Ci jakoś dokuczyć, zresztą podobno sama jestem wyniosła, gdy się na mnie patrzy z boku. Chcę tylko powiedzieć, że w takiej sytuacji najlepiej działa wyjść samemu z inicjatywą i pokazać innym prawdziwą siebie - "ludzką twarz", jak ja to mówię.

Co do odkładania "na kiedyś": skąd wiadomo, że się dożyje tego magicznego wieku, po którym "ma być lepiej"?
Jeśli na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima deszczyk jest albo go ni ma.
Awatar użytkownika
lea
Rozkręcony intro
Posty: 332
Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 0w0
MBTI: CATS

Re: Przyjaźń...

Post autor: lea »

@Kosa & Czerwona, tak ogólnie:

Dobrze wiedzieć, że ktoś uznaje mnie za osobę "interesującą i wiem też - jak ja to mówię, ba - jak moja matka mi mówi - jestem "stara mentalnie" jak jasna cholera. Jakbym przeżyła w życiu nie wiadomo jakie tragedie, a teraz przybyła tutaj i mówi, jak jest w życiu źle i niesprawiedliwie - a właściwie jeszcze nie doznałam jakiegoś życiowego wstrząsu, aby wgl. mieć chyba prawo do takiego smęcenia ludziom, jakbym tylko bardziej chciała ich zdołować. Jakbym konała od nie wiadomo jakiego czasu, modliła się o śmierć a ona złośliwie nie chce przyjść.

Katastrofizm, nihilizm, wręcz antynatalizm.
Totalne zgorzknienie. Masakra. Właściwie strasznie siebie nie lubię, za takie podejście do życia.

Niezbyt wiem jaka jestem, ha - serio. Bo inaczej zachowuje się wśród całkowicie obcej grupie mi ludzi, inaczej przy znajomych ze szkoły, inaczej w domu.
Nie marudzę by marudzić. Marudzę właśnie by ktoś mi powiedział - co mam robić, by z tego wyjść. Cenię sobie szczerość, i nie lubię zbytniej litości bo ona nic nie daje.

Już nie jestem takim totalnie smutnym człowiekiem jak kiedyś ( hm, jak ktoś ma za dużo czasu, może wrócić do moich postów ze stycznia, szczególnie w wątku depresji - brr ), nie ważne nawet jak piszę teraz, bo ten "obraz mnie" który przecież w internecie maluje się słowem nie jest kompletny, nie pisze o wszystkim. Bo głównie skupiam się na jakiś silniejszych emocjach, które analizuje, i tak próbuje dość jakby do ich źródła. Jak jestem szczęśliwa, nie piszę o tym, nie wiem zbytnio gdzie. Po prostu jestem szczęśliwa. I ze mną można pogadać nie tylko o jakiś dołujących problemach świata i hejcie w różnych dziedzinach. Lubie jak uda mi się kogoś smutnego rozśmieszyć - chociażby.

Psycholog. Czy wizyta u psychologa nie skupia się głównie na... zadawaniu pytań? Czy psycholog nie zmusza nas do "myślenia" do odnajdywania odpowiedzi w nas samych?
To forum dużo mi dało bo:

„Najwięcej daje nam pytanie, na które nie potrafimy odpowiedzieć. Pytania uczą nas myśleć. Jeśli podasz człowiekowi rozwiązanie, zyskuje jedynie drobną informację. Ale zadaj mu pytanie, a poszuka własnych odpowiedzi. [...] Tym sposobem, jeśli je znajdzie, będą dla niego cenne. Im trudniejsze pytanie, tym bardziej się staramy. Im bardziej wysilamy umysł, tym więcej się uczymy.”

I mniej więcej te "pytania" to dla mnie jakikolwiek wątek na forum w jakim się wypowiadam. Zdarza się, że i zaprzeczam samej sobie. Nie wyżalam się, nie mówię - ten a ten mnie skrzywdził, a dzisiaj na mnie nakrzyczano. Ja nie będę pisać pamiętnika i zakładać bloga. Traktuje siebie, trochę jak obcą osobę, staram się patrzeć na siebie, jakby z perspektywy kogoś innego. Jestem "przypadkiem" zbiorem pewnych zachowań. I zdaję sobie sprawę z ich irracjonalności w dużej mierze moich "problemów" które problemami nie są.
Ale prawda. Ja to dobrze wiem, że muszę iść do psychologa. Ale jestem z tych co wiedzą, ale nie idą.

I czy nieśmiała...? Miałam FS, co wynikało z czegoś jeszcze innego... i teraz to mi się jakoś bardziej... dało we znaki. I muszę uzyskać pomoc, wiem, wiem, wiem. Wykopać się do specjalisty.

A czy jestem "lodową księżniczką" ze "skrzywioną miną"? Tu dużo by pisać. Jeszcze więcej niż już nasmęciłam powyżej. Zależy od ludzi. Ale bardziej odbierają mnie jako bardzo smutną, przyjazną istotę. Miano "księżniczki" bardziej kojarzy mi się z zadufaniem w sobie, wyniosłością. A ze mnie chyba smutna szara myszka. Chyba. Nie wiem już. Już pisałam tu i tam, że się zmieniam ciągle. Awansowałam na bardziej walecznego zwierza, hah.

Pokazać ludzką twarz. No właśnie o to mi chodzi z tym, że muszę się zmienić. Mogłabym się więcej uśmiechać, ale nie popieram fałszywych uśmiechów. Mam coś nie tak z wyrażaniem ( pozytywnych ) emocji, aby były u mnie widoczne muszę mieć bardzo mocny powód aby było po mnie widać jakiś entuzjazm. Bądź też czuć się bardzo 'na luzie' w czyimś towarzystwie. Już mi mówili kiedyś, że tak poza szkołą, poza większą grupą ludzi - jestem zupełnie inna w sensie na +.

Oh God. Znowu powiem. Nie jestem aż taką studnią smutku. Ja nie wiem jaka jestem, no. Ze skrajności w skrajność, w zależności od ludzi. Myślę, że dobrze by mi zrobiło, całkowicie nowe towarzystwo ludzi. Bo już jestem bardziej "określona" jak wymieniałam cechy ( prawie ) 20 latka, hah.

Tylko jak się było człowiekiem typu A ( nazwijmy to tak ) 3 lata temu i nadal siedzi się w tym prawie niezmiennym gronie tych samych ludzi, od tego czasu, trudno się zmienić, bo by doznali szoku gdybym przyszła z moim "byciem sobą" jaka jestem przy kimś innym - typ B. Strasznie to zagmatwane. Mogłabym tyle nie kombinować, true. Ale to się jakby naturalnie dzieje.

A w internecie. Cóż. To forum, zaliczmy do "psychologicznych" więc sobie pozwalam na te moje rozpisywanie się, zazwyczaj w dość w depresyjnym stylu.

EDIT:
Jedna z cech mojego nieistniejącego przyjaciela.
Jak mnie najdzie na takie weltschmeroskie monologi - niech mi powie: Ach, zamknij się już.
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
Awatar użytkownika
qb
IntroManiak
Posty: 736
Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Przyjaźń...

Post autor: qb »

Dużo narzekasz na siebie, zbyt dużo. Może to nie jest Twoja wina, a otoczenia? No ale mniejsza z tym.

Jak nie zaakceptujesz siebie i nie polubisz siebie to inni też nie będą Cię lubić, albo będzie im ciężko to robić. Jak tego dokonać, nie wiem. Po prostu trzeba do tego jakoś dojść, ja powoli osiągam to. Od jakiegoś czasu uważam, że jestem spoko osobą :P
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Awatar użytkownika
lea
Rozkręcony intro
Posty: 332
Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
Płeć: nieokreślona
Enneagram: 0w0
MBTI: CATS

Re: Przyjaźń...

Post autor: lea »

Ale ja mam powody by na siebie narzekać. Narzekam na to, że na dużo narzekam, heh.
Trochę moja wina, trochę otoczenia. A świadomość swoich wad, pozwala zmienić się na lepsze. Nie chodzi o to, by stać się ideałem, tylko nauczyć się z tymi swoimi wadami jakoś żyć, mieć inne nastawienie do otoczenia.
Tak. Trzeba zacząć od polubienia siebie.
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Przyjaźń...

Post autor: Sundari »

Nie licząc najbliższej rodziny i mojego chłopaka, mam jeszcze przyjaciółkę. Ona też jest typowym introwertykiem. Właściwie to introwertyzm nas połączył. Jak tylko się spotkałyśmy od razu wiadomo było, że będziemy przyjaciółkami. To było logiczne - takie dwa dziwaki :lol:
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
Solitude
Intronek
Posty: 40
Rejestracja: 22 lut 2013, 23:06
Płeć: kobieta
Enneagram: 4w5
MBTI: INFP

Re: Przyjaźń...

Post autor: Solitude »

No cóż... ja się jeszcze nie dorobiłam kogoś kogo mogłabym szczerze nazwać przyjacielem. Jednak chcę wierzyć, ż wszystko jeszcze przede mną. Chociaż w sumie mam spore trudności z zaufaniem komuś i ogólnie ciężko ze mną jest...
Awatar użytkownika
dreamer08
Introwertyk
Posty: 98
Rejestracja: 30 gru 2012, 19:42
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: dreamer08 »

Przyznam szczerze, że osób, które uważają się za moich przyjaciół jest 5. Jednak ja mam do nich mieszane uczucia. Są momenty, kiedy na którąś z nich nie mogę liczyć. Czasem też mając świadomość, że przechodzę trudny okres w życiu, dzwonią i obrzucają mnie kolejnymi problemami. Aczkolwiek nie mogę narzekać, bowiem większość z nich potrafi dać mi o wiele więcej wsparcia niż moja własna rodzina. Jeśli już miałabym to zrobić, to co najwyżej 3 osoby zasługują na określenie "Przyjaciela". Jednak mimo wszystko pozostałych określiłabym bardziej mianem: dobrych i zaufanych znajomych (mimo, iż staż tych znajomości wynosi 8 i 11 lat).
Obrazek
wiewiorka1983
Wtajemniczony
Posty: 7
Rejestracja: 13 sie 2013, 20:20
Płeć: nieokreślona

Re: Przyjaźń...

Post autor: wiewiorka1983 »

ja mam wielkie szczęście
mam cudownego przyjaciela, który daje mi mnóstwo zrozumienia, miłości, radości
gdyby nie on, pewnie już by mnie nie było...
Awatar użytkownika
Miszka
Intro-wyjadacz
Posty: 429
Rejestracja: 03 paź 2012, 21:38
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Śląsk

Re: Przyjaźń...

Post autor: Miszka »

Niezbyt wierze w istnienie czegoś takiego jak "przyjaźń", raczej się też nie zdarza żebym używał tego słowa. Raz, jakieś 2 lata temu wszedłem w dość głębokie relacje które na szczęście bądź nieszczęście nagle się urwały i chyba tak lepiej. Nie powiem że całkowicie nie lubię przebywać z ludźmi ani tym bardziej że po kilku tygodniach w których nie spotkałem żywej duszy nie cieszyłem się na widok człowieka, ale ogólna wizja bycia do kogoś przywiązanym mnie przeraża.
Awatar użytkownika
Alexona20
Introrodek
Posty: 11
Rejestracja: 12 sty 2014, 14:00
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Toruń

Re: Przyjaźń...

Post autor: Alexona20 »

Temat już trochę zamarł, ale może uda mi się go odświeżyć..

Mam do was pytanie.
Wiadomo, że nic nie jest idealne. Szczególnie gdy osobowość się różni trzeba wypracować jakiś kompromis.
Jakie najczęściej występują problemy w waszych przyjaźniach z ekstrawertykami? Co powoduje jakieś konflikty, spięcia? Jakie wasze cechy zdarzają się przeszkadzać waszym przyjaciołom i odwrotnie? I jak sobie z tym radzicie?
ODPOWIEDZ