Krzyż na drogę, jeśli chodzi o czytanie tej mini-książki. ;>
Hija_de_la_luna pisze:Jeśli chodzi o mnie to głównym motorem do 'rozprawienia się' z przeszłością był gniew - polecam
takie wkurwienie (sorry, ale to jedyne słuszne słowo), że ciągle muszę walczyć z czymś w sobie albo o coś co inni mają naturalnie. Chodzi mi o takie rzeczy jak brak wiary w siebie, problemy z wyrażaniem emocji, właściwie to wstyd, że się je ma, poczucie nieadekwatności, tego, że nigdzie nie pasuję itd no i oczywiście kompletne wyczerpanie tym, że jest się w nieustannej wojnie ze soba.
Powiedzmy, że od pewnego czasu rozważam "babraninę" (:>) ze względu na pojawiające się dosyć regularnie chandry, a ponad to mam nadzieję, że gdybym chociaż trochę podwyższyła samoocenę, to lepiej radziłabym sobie w sytuacjach stresowych i po prostu - łatwiej by mi się żyło. Kolejną rzeczą jest to, że jeszcze przez jakiś czas od mojej D-rodziny będę zależna, gdybym miała większą świadomość tego, co kieruje mną i nimi, to może lepiej radziłabym sobie z aktualnymi niemiłymi sytuacjami. Jak widać - mamy trochę różne motywacje, chociaż znakomita ich część i tak sprowadza się do jednego - zwalczenia tego cholerstwa, jakim jest niska samoocena. (:
A oto sympatyczny filmik, który podrzucałam już niejednej osobie:
https://www.youtube.com/watch?v=P3fIZuW9P_M. Uwielbiam tą panią i sposób, w jaki mówi, przekaz.
Hija_de_la_luna pisze:Czy nie pieścić się ze sobą? Pieścić:D tzn. troszczyć się o siebie, nauczyć się tą troskę przyjmować - dla mnie to było całkiem trudne, choć zanim sobie uświadomiłam, że mam taki problem, to myślałam, że przecież tej troski chcę i potrzebuję, jak każdy człowiek zresztą.
W sumie ta babka, którą podrzuciłam mówi o tym, mnie też zawsze ciężko to przychodziło.
W ogóle wczoraj w przypływie złych fluidów, że tak to ujmę, zaczęłam szukać ponownie, czy nie ma jakichś grup wsparcia, czy coś. Jednak to, co znalazłam wygląda wg mnie jak kompletne sekciarstwo i nie potrafiłabym się w czymś takim odnaleźć. Co myślisz o takich grupach autopomocy? Bo mnie wydaje się wręcz fatalnym pomysłem pakowanie się do zupy pełnej paskudnych wspomnień, deprechy, skrzywień - po takiej skumulowanej dawce nieszczęścia, chyba palnęłabym sobie w łeb.
Wgl nawet zloty robią, za rok nie jadę do introsi, tylko na obóz autozagłady DDA/DDD.
Czekaj, przytoczę nawet fragment ze strony:
12 kroków dorosłych dzieci pisze:Przyznaliśmy, że jesteśmy bezsilni wobec skutków alkoholizmu lub innej dysfunkcji rodzinnej, że przestaliśmy kierować naszym życiem.
Uwierzyliśmy, że Siła większa od nas samych może przywrócić nam zdrowie.
Postanowiliśmy powierzyć naszą wolę i nasze życie opiece Boga, jakkolwiek pojmujemy Boga.
Dokonaliśmy gruntownego i odważnego obrachunku moralnego nas samych.
Wyznaliśmy Bogu, sobie i innemu człowiekowi istotę naszych błędów.
Staliśmy się całkowicie gotowi, aby Bóg usunął wady naszego charakteru.
Zwróciliśmy się do Boga w pokorze, aby usunął nasze słabe strony.
Sporządziliśmy listę wszystkich osób, które skrzywdziliśmy i staliśmy się gotowi zadośćuczynić im wszystkim.
Zadośćuczyniliśmy osobiście wszystkim, wobec których było to możliwe, z wyjątkiem tych przypadków, gdy zraniłoby to ich lub innych.
Prowadziliśmy nadal osobisty obrachunek moralny, na bieżąco przyznając się do popełnionych błędów.
Poprzez modlitwę i medytację dążyliśmy do coraz doskonalszej więzi z Bogiem, jakkolwiek pojmujemy Boga, modląc się o poznanie Jego woli wobec nas oraz o siłę do jej spełnienia.
Przebudzeni duchowo w rezultacie tych Kroków staraliśmy się nieść to posłanie tym, którzy wciąż cierpią i praktykować te zasady we wszystkich naszych poczynaniach.
Eee... O.o
Przyznam szczerze, że przepracowywanie tego typu problemów zawsze wyobrażałam sobie jako zwiększanie świadomości, nie przerzucanie wszystkiego na Boga (abstrahując od tego, czy wierzę, czy nie, to raczej nie ma znaczenia w tym wątku).
Jakkolwiek to zabrzmi - cieszę się, że jesteś i założyłaś taki wątek, bo dzięki temu mam okazję porozmawiać na te tematy z osobą, która dostrzega problem dysfunkcyjności swojej rodziny, ale jednocześnie nie wpadła w pułapkę: "Jestem DDA/DDD/cokolwiek innego i nie ma sensu pracować nad moim życiem, nade mną, bo i tak nic nie zmienię, zamiast tego poużalam się nad sobą". Zresztą, na to chyba trzeba uważać, żeby potrafić rozgraniczyć, które błędy są ewidentnie nasze i powinniśmy je wziąć na siebie, a które wynikają z przykrych sytuacji z przeszłości. (:
Zapomniałabym - tekst piosenki trafia w samo sedno. (: