Na początek witam wszystkich.
A teraz do sedna- mam 20 lat, nie mam przyjaciół, raptem kilku kolegów. Nie jest to dla mnie jakiś wielki problem, z grupką najbliższych znajomych spotykam się dosyć rzadko. Jednak lubię swoją samotność. Od zawsze byłem nieśmiały, i jestem nadal. Często samemu czuję się lepiej niż w towarzystwie.
Czuję się jednak niezrozumiany, wkrótce idę na wizytę do psychologa, ponieważ do tego wszystkiego mam też ogromne problemy z motywacją. Rodzina uważa, że to przez to że "nie wychodzę do ludzi"- a ja zawsze na ten zarzut odpowiadam że jakbym miał do kogo to bym wyszedł, poza tym po co mam robić coś czego nie lubię .
Zawaliłem studia, stanąłem na rozstaju czy iść do pracy, czy spróbować innego kierunku, zagubiłem się, coraz częściej czuje się bezradny, brakuje mi takiej wewnętrznej "energii".
Jak radzicie, w czym waszym zdaniem leży problem?
Pozdrawiam
Pytanie
- ross
- Introwertyk
- Posty: 77
- Rejestracja: 31 lip 2014, 3:35
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 8w7
- MBTI: INTP
- Lokalizacja: Żory, Śląsk
- Kontakt:
Re: Pytanie
Psycholog nie jest konieczny. Jeżeli czujesz się dobrze ze swoją samotnością to nic nie zmieniaj. Jesteś po prostu inny niż pozostali członkowie rodziny i większość ludzi, dlatego wydaje im się, że to nienormalne. Jeżeli masz jakąś blokadę, czy coś przeszkadza ci w spotykaniu się z ludźmi, to coś z tym trzeba zrobić. Ale jeżeli po prostu i tylko i wyłącznie tego nie lubisz, to jak najbardziej wszystko jest w porządku i jesteś tylko klasycznym przykładem introwertyka. Możesz to powiedzieć rodzinie. Niech trochę poczytają na ten temat i powinni dać ci spokój. Co do twojej obecnej sytuacji - sam byłem niedawno w bardzo podobnej. Przemyśl wszystko bardzo dokładnie, przeanalizuj plusy i minusy każdego wyjścia i... rzuć monetą. Dobrze widzisz - masz rzucić monetą. Ale spokojnie, to nie do końca ona zdecyduje o twoim wyborze. Po prostu, kiedy moneta upadnie, przez tą krótką chwilę, zanim ją podniesiesz, będziesz chciał, żeby upadła na daną stroną do góry. Podświadomość powie ci w ten sposób czego naprawdę chcesz. I to właśnie zrób. Tak właśnie decydowałem nieraz o najtrudniejszych wyborach, które musiałem podjąć.
- ross
- Introwertyk
- Posty: 77
- Rejestracja: 31 lip 2014, 3:35
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 8w7
- MBTI: INTP
- Lokalizacja: Żory, Śląsk
- Kontakt:
Re: Pytanie
A wewnętrzną energię najlepiej czerpać z jakiejś pasji, miłości, czy wiary. Szczególnie polecam pierwszą i trzecią opcje, bo zazwyczaj są najbardziej stabilne i długotrwałe.
Re: Pytanie
Psycholog Ci nie pomoże. Też kiedyś wierzyłem, że jestem w stanie żyć sam, ale ilość strat przewyższa ilość pozytywów, o ile jakieś w ogóle faktycznie istnieją, nie tylko w Twojej głowie. Jak nic nie zmienisz, to za parę lat będziesz mieć do siebie jedynie żal.
-
- Introrodek
- Posty: 11
- Rejestracja: 02 sie 2014, 0:56
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: ISTJ
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Pytanie
Dzięki za odpowiedzi.
@ Ross: Pasję na szczęście mam, takie "całkowite wypalenie" raczej mi nie grozi . Mam po prostu sporo niepewności w sobie co do takiego życia codziennego typu praca,nauka itp... Do "pielęgnowania" swoich zainteresowań nie brakuje mi motywacji. Zagubiłem się chyba trochę życiowo, a moje gigantyczne zainteresowanie futbolem i żużlem pomaga mi często "odciąć" się i zająć tym co daję mi radość.
@ So-ze: Może i tak będzie. Jak dotąd jednak chyba nie dojrzałem jeszcze do jakiś poważnych relacji z ludźmi, zawsze lepiej mi było samemu, ale dopóki nie zawaliłem studiów i wszystko szło po mojej myśli nie uważałem tego nawet za choćby najmniejszy problem. Potem trochę sam na siebie nałożyłem presję, doszedł brak zrozumienia bliskich i tak myślałem, że w może w mojej postawie "anty ludzkiej" leży sedno problemu.
@ Ross: Pasję na szczęście mam, takie "całkowite wypalenie" raczej mi nie grozi . Mam po prostu sporo niepewności w sobie co do takiego życia codziennego typu praca,nauka itp... Do "pielęgnowania" swoich zainteresowań nie brakuje mi motywacji. Zagubiłem się chyba trochę życiowo, a moje gigantyczne zainteresowanie futbolem i żużlem pomaga mi często "odciąć" się i zająć tym co daję mi radość.
@ So-ze: Może i tak będzie. Jak dotąd jednak chyba nie dojrzałem jeszcze do jakiś poważnych relacji z ludźmi, zawsze lepiej mi było samemu, ale dopóki nie zawaliłem studiów i wszystko szło po mojej myśli nie uważałem tego nawet za choćby najmniejszy problem. Potem trochę sam na siebie nałożyłem presję, doszedł brak zrozumienia bliskich i tak myślałem, że w może w mojej postawie "anty ludzkiej" leży sedno problemu.