Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Tutaj możemy zadać pytanie dotyczące konkretnego problemu związanego mniej lub bardziej z introwertyzmem naszym lub innych, poprosić o pomoc, rady, wskazówki.
gabi5242
Wtajemniczony
Posty: 8
Rejestracja: 12 sty 2015, 22:09
Płeć: kobieta
Enneagram: Obs
MBTI: INFp

Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: gabi5242 »

Witam,

Od października 2014 roku wynajmuję mieszkanie z jedną dobrą znajomą ( mieszkałyśmy razem same przez wcześniejszy rok), dwiema dziewczynami i chłopakiem. Nie wiem dlaczego zgodziłam się na mieszkanie z tymi ludźmi, być może dlatego, że jeszcze nie wiedziałam o moim introwertyzmie.

Fakt faktem - jestem tu.

I czuję się źle. Ba - czuję się fatalnie.

- Jestem osobą, która lubi porządek ( w miarę względny), więc codzienne stosy brudnych naczyń w zlewie, dywany pełne okruchów, zabłocone płytki doprowadzają mnie do szału. Szczególnie jeśli sama czyściłam je w przeddzień. Chyba tylko mnie zależy na tym żeby nie mieszkać jak w chlewie, reszta to olewa. Zmywają dopiero wtedy, jak się już nie da wejść do kuchni.

- Kolejna rzecz - mieszkam w dwuosobowym pokoju z tą znajomą. Gdy mieszkałyśmy wcześniej same miałyśmy osobne pokoje i było spoko. Teraz mam wrażenie że jej nienawidzę. To że ma bałagan to jedno, uczy się na głos, słucha głośno muzyki gdy ja chcę spać przez co są nieprzyjemne sytuacje. Sprowadza co dwa dni swojego chłopaka i PRZY MNIE się całują, raz nawet robili sobie masaż. Przesiaduje w naszym pokoju godzinami, głośno się śmieją przez co w ogóle nie mogę się skupić.

- Chłopak który mieszka z nami od początku dawał mi do zrozumienia, że mu się podobam. On mi się nie podobał więc jasno i szczerze powiedziałam mu jak jest. Od jakichś dwóch miesięcy się do mnie nie odzywa - idealnie.

- W pokoju obok mieszka ekstrawertyczka pełną gębą, która kiedyś zrobiła 40-osobową imprezę w naszym pokoju ( nie pytała mnie o to, bo wystarczyła jej zgoda mojej współlokatorki) Dodam, że nie przepadamy za sobą.

Czuję się totalnie osaczona, bez chwili oddechu i czasu na odpoczynek, wyluzowanie. Nie jestem w tym mieszkaniu swobodna i mam wrażenie że ta czwórka świetnie się ze sobą dogaduje, a na mnie zawsze dziwnie patrzą bo zazwyczaj mam inne zdanie.

Niestety podpisałam umowę. Muszę przetrwać jeszcze 2,5 miesiąca chcąc się wyprowadzić.
Co o tym wszystkim myślicie, powinnam zmienić mieszkanie?

Dziękuję tym, którzy dobrnęli do końca. ;)
Awatar użytkownika
So-ze
Rozkręcony intro
Posty: 345
Rejestracja: 08 kwie 2014, 20:24
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTP

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: So-ze »

Gdybym nie doczytał o tej umowie, może mógłbym zapodać jakimiś konstruktywnymi radami a tak... kup sobie butelkę alkoholu, a potem cały zapas na 2 miesiące, może się załapiesz na jakiś masaż od współlokatorów :D
Awatar użytkownika
Fangtasia
Rozkręcony intro
Posty: 311
Rejestracja: 21 wrz 2014, 22:20
Płeć: kobieta
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Wrocław

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: Fangtasia »

Że tak podsumuję: fuck me. Jak to czytałam to naprawdę poczułam się szczęśliwa, że mi trafili się tacy fajni ludzie. Szczerze? Po prostu spierdzielaj jak najprędzej. Już zacznij szukać innego mieszkania, oni i tak się nie zmienią.
Awatar użytkownika
Agon
Krypto-Extra
Posty: 850
Rejestracja: 13 kwie 2012, 15:20
Płeć: mężczyzna

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: Agon »

Ja mieszkam z 10 osobami, ale z nikim nie dzielę pokoju. Są to ekstrawertycy, ambiwertycy i introwertycy. Ze wszystkimi się dogaduję.

Postaraj się zdobyć osobny pokój, ale kontaktu z ludźmi nie unikaj, bo może to być rozwijające.
Awatar użytkownika
pustka
Stały bywalec
Posty: 216
Rejestracja: 18 mar 2011, 16:08
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Kalisz

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: pustka »

Jakbym czytała o sobie. Na 1 roku studiów mieszkałam w kawalerce z ekstrawertyczką (i brudasem). Wytrzymałam rok zaciskając zęby.
Jeśli masz kasę żeby zmienić mieszkanie to powinno być Ci łatwiej podjąć decyzję, jeśli nie - dasz radę, 2,5 miecha szybko zleci.
Co jest, to jest. Co się zdarzy, to się zdarzy.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: highwind »

gabi5242 pisze:- Jestem osobą, która lubi porządek ( w miarę względny), więc codzienne stosy brudnych naczyń w zlewie, dywany pełne okruchów, zabłocone płytki doprowadzają mnie do szału. Szczególnie jeśli sama czyściłam je w przeddzień. Chyba tylko mnie zależy na tym żeby nie mieszkać jak w chlewie, reszta to olewa. Zmywają dopiero wtedy, jak się już nie da wejść do kuchni.
Same here. Teraz mieszkam w mieszkaniu dwupokojowym, gdzie w drugim pokoju koczuje intro-facet, a i tak jest ciężko pod względem utrzymania czystości. Stąd wnoszę, że ten problem niekoniecznie leży w podziale na intro/ekstra, ale gdzieś dalej. W każdym razie, po spędzeniu pierwszego tygodnia wynajmu na doprowadzeniu mieszkania do moich standardów, wziąłem delikwenta na pogadankę i zarysowałem ogólną regułę - "używaj wspólnych stref mieszkania, tak żebym nie widział, że to robiłeś". Nie podziałało, więc teraz jak tumanowi muszę pokazywać palcem co jest źle i jak ma wyglądać, żeby było dobrze. Że lustro ujebane pastą do zębów, że kuchenka uwalona tłuszczem, że ślady butów, itd. Kosztowało to nasz wzajemny, wstępny kredyt sympatii i mam wrażenie że z każdym kolejnym takim wytknięciem coraz więcej tej sympatii ubywa, ale pierdzielę - nie mam zamiaru się męczyć. Natomiast to ciągle jeden koleś. Wcześniej mieszkałem z parą ekstryków i to takich kiepsko znoszących krytykę - poprzednia współlokatorka lubiąca porządek przez zwracanie uwagi, w końcu popadła z nimi w konflikt i wyprowadziła się. A też mieliśmy podpisaną umowę na czas określony. Ona to zrobiła tak (może ci się przyda): skontaktowała się z właścicielem i udało jej się namówić go, że rozwiążą umowę za porozumieniem stron, jeżeli uda jej się znaleźć kogoś na swoje miejsce i właściciel nie będzie na tym stratny. Lokatorom było to na rękę, bo jak już wspomniałem, nie darzyli koleżanki sympatią. Sprawa zakończyła się ok, udało się znaleźć nową lokatorkę, a cała reszta rozwiązała umowy i podpisała kopie, ale już w nowym składzie. Na koniec poszkodowanej udało się nawet odzyskać swoją część kaucji. Ja natomiast pomieszkiwałem w tamtym składzie rok i generalnie zagryzałem wargi i trenowałem cierpliwość, bo wiedziałem że dwóch na jednego to banda łysego i nauczony doświadczeniem byłej współlokatorki, nie było mi ochoczo do otwierania batalii. W skrajnych przypadkach tylko, zwracałem uwagę na pewne sprawy, będąc przy tym maksymalnie grzecznym i asertywnym, nie kryjąc wyrzutów, że mącę lokatorom spokój bytowania, ale jednak jestem postawiony pod ścianą. To jest w tym dodatkowo chujowe - przez ogólne schamienie otoczenia, czujesz się jakby to z tobą było coś nie tak i nie dość że walczysz z dyskomfortem, to jeszcze dodatkowo borykasz się z poczuciem winy i wyrzutami sumienia. Pod koniec, praktycznie już się nie widywaliśmy, a najczęściej osyfioną kuchnię po prostu omijałem łukiem i zacząłem stołować się na mieście.
gabi5242 pisze:- Kolejna rzecz - mieszkam w dwuosobowym pokoju z tą znajomą. Gdy mieszkałyśmy wcześniej same miałyśmy osobne pokoje i było spoko. Teraz mam wrażenie że jej nienawidzę. To że ma bałagan to jedno, uczy się na głos, słucha głośno muzyki gdy ja chcę spać przez co są nieprzyjemne sytuacje. Sprowadza co dwa dni swojego chłopaka i PRZY MNIE się całują, raz nawet robili sobie masaż. Przesiaduje w naszym pokoju godzinami, głośno się śmieją przez co w ogóle nie mogę się skupić.
To jest, kurwa, patologia. Na studiach mieszkałem w dwójkach z ekstrawertykami ale relacje mieliśmy oparte na wzajemnym szacunku. Wystarczyło krzywe spojrzenie i cokolwiek przeszkadzało, musiało się skończyć. Głośna muzyka, czytanie na głos, nieświeże ciuchy - nie było problemu. Jak ktoś przyprowadzał kobietę, to ewentualnie obejrzeć film albo pogadać. Jak na coś więcej, to wcześniej ustalało się czy i kiedy drugi lokator opuści pokój na noc i tylko wtedy w grę wchodziły igraszki.
gabi5242 pisze:- W pokoju obok mieszka ekstrawertyczka pełną gębą, która kiedyś zrobiła 40-osobową imprezę w naszym pokoju ( nie pytała mnie o to, bo wystarczyła jej zgoda mojej współlokatorki) Dodam, że nie przepadamy za sobą.
Niepoważna cipa. Takie zasady ustala się na początku mieszkania - jak impreza, to za obopólnym porozumieniem. Mnie moi ekstrycy zawsze pytali czy mogą zaprosić gości i czy się przyłączę. Z zaproszenia nie skorzystałem raz, bo następnego dnia musiałem iść do pracy, to ze zrozumieniem powiedzieli, że zwiną imprezę o północy. Inna sprawa, że w końcu zrobili to w pół do piątej, ale ok, poniósł ich melanż :P
gabi5242 pisze:Czuję się totalnie osaczona, bez chwili oddechu i czasu na odpoczynek, wyluzowanie. Nie jestem w tym mieszkaniu swobodna
Wiem co czujesz. Wiem co znaczy, kiedy wolisz wracać do domu jak najpóźniej, żeby skrócić do minimum czas interakcji z podludźmi, kiedy pokazujesz im przez ścianę środkowy palec, a kiedy zdarzy im się wyjechać na weekend, masz wrażenie że to Boże Narodzenie się zbliża.

Mieszkanie powinnaś zmienić bezapelacyjnie, albo ewentualnie znaleźć sobie jakiegoś samca-alfa i zaprosić go do siebie, żeby tym razem to on wraz z tobą pokazał jak to jest włazić komuś na głowę. Próbuj pogadać z właścicielem w sprawie znalezienia kogoś na swoje miejsce i wtedy próbuj szybkiej ewakuacji.
Awatar użytkownika
Czerwona
Stały bywalec
Posty: 191
Rejestracja: 30 gru 2012, 13:29
Płeć: nieokreślona

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: Czerwona »

Popieram pomysł ze znalezieniem kogoś na Twoje miejsce, ale jeśli z jakichś powodów nie jesteś w stanie/nie chce Ci się/nie jest opłacalne ze względu na niedługi koniec umowy, to myślałabym nad jak najrzadszym siedzeniu w mieszkaniu, czyli np. znalezieniem sobie jakiejś dorywczej pracy na te dwa miesiące. Przemęczysz się chwilę, ale przynajmniej będzie jakiś plus w postaci zaoszczędzonej kasy, którą w wakacje możesz przeznaczyć na generalny odpoczynek na bezludnej wyspie, w ramach odreagowania.

Jeśli praca Cię nie nęci, to postawiłabym na klin: zaprosiłabym do siebie jakieś dwie rozgadane koleżanki i trzymała je u siebie do 22, codziennie. Współlokatorce wytłumaczyłabym, że sesja jest i musicie się wspólnie uczyć, a jak wspólna "nauka" wygląda, to już wiadomo ;) Oczywiście nie zapomnij o butelce wina na stoliku!
A już zwłaszcza spraszałabym do siebie gości w trakcie masaży, może nawet któraś kumpela załapałaby się na gratisowe masowanko? :D

Jest jeszcze trzeci sposób, ale wydaje mi się, że nie spodoba Ci się ;) Mam na myśli, abyś zaczęła umizgiwać się do Pana "masowacza", a przed każdym jego przyjściem zakładała najkrótszą spódniczkę jaką masz i siedziała sobie w niej z jak niewinniejszym uśmiechem. Jak panna jest zazdrosna, zareaguje od razu. Albo weźmie Cię na pogadankę, choć przecież możesz chodzić w czym chcesz, bo "wolność Tomku w swoim domku", albo przestanie spraszać faceta i zacznie bywać u niego.

Co byś nie zrobiła, dasz radę. W końcu to tylko dwa miesiące, które szybko zlecą.
Jeśli na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima deszczyk jest albo go ni ma.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: highwind »

Czerwona pisze:Jest jeszcze trzeci sposób, ale wydaje mi się, że nie spodoba Ci się ;) Mam na myśli, abyś zaczęła umizgiwać się do Pana "masowacza", a przed każdym jego przyjściem zakładała najkrótszą spódniczkę jaką masz i siedziała sobie w niej z jak niewinniejszym uśmiechem. Jak panna jest zazdrosna, zareaguje od razu. Albo weźmie Cię na pogadankę, choć przecież możesz chodzić w czym chcesz, bo "wolność Tomku w swoim domku", albo przestanie spraszać faceta i zacznie bywać u niego.
Genialne! :D Facet nie byłby w stanie w paść na taki diaboliczny plan :twisted:
Awatar użytkownika
Czerwona
Stały bywalec
Posty: 191
Rejestracja: 30 gru 2012, 13:29
Płeć: nieokreślona

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: Czerwona »

Też bym nie wpadła, gdyby nie pewna sytuacja. Kiedyś na wyjeździe wszedł mi do pokoju facet, a ja byłam w stroju dalekim od grzecznego. Gamoń, nie zapukał... Od tamtej pory jego dziewczyna zrobiła wszystko, żeby mnie nigdy więcej nie zobaczył i broń Panie Boże zamienił słówko. Śmiesznie było :D
Także jakby co, to sposób działa, ale nie biorę odpowiedzialności, jeśli autorka postanowi zrealizować.
Jeśli na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima deszczyk jest albo go ni ma.
Awatar użytkownika
NoxVurme
Introwertyk
Posty: 90
Rejestracja: 15 maja 2014, 18:31
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w2
MBTI: ISTJ
Lokalizacja: Chory umysł i Dewiacje Intelektualne

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: NoxVurme »

Zgadzam się z pomysłem Czerwonej . Zastanawiam się czasami co kieruje ludźmi w kontaktach z ludźmi z którymi muszą mieszkać a ich nie tolerują chęć Masochistycznej-Ekstazy dlatego pytam bo osobiście skopałbym tyłki takim że tak powiem Eufemistycznie Trolom.
Człowiek rodzi się miękki i słaby a umiera twardy i mocny-- Lao Tsy
https://www.youtube.com/watch?v=DTZaU5vwhXg
Awatar użytkownika
Agon
Krypto-Extra
Posty: 850
Rejestracja: 13 kwie 2012, 15:20
Płeć: mężczyzna

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: Agon »

highwind pisze:W każdym razie, po spędzeniu pierwszego tygodnia wynajmu na doprowadzeniu mieszkania do moich standardów, wziąłem delikwenta na pogadankę i zarysowałem ogólną regułę - "używaj wspólnych stref mieszkania, tak żebym nie widział, że to robiłeś".
Ustalałeś standardy w całym mieszkaniu? Nieźle jak na introwertyka :D Udało Ci się w końcu zmienić postawę współlokatora, czy dalej jest syf?
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: highwind »

@Agon. No tak jak pisałem - dalej był syf, więc musiałem być bardziej precyzyjny we wskazywaniu niuansów dbania o czystość. W sensie - "Stary, cała podłoga w łazience jest ujebana twoimi butami, a ja sobie lubię rzucić na podłogę ręcznik. Jak byś się czuł jakbym ja twoim ręcznikiem, o który się wycierasz, czyścił swoje ujebane buty, bo to właśnie mi robisz?". Pomogło. Podobny zabieg przy uwalonej kuchence. Przymierzam się do lustra poplamionego pastą do zębów, czy cholera wie czym :P Także ja mam swoje, a współlokator swoje standardy. Nigdy nie może być zbyt łatwo, co? :(
Awatar użytkownika
zan
Intronek
Posty: 41
Rejestracja: 02 gru 2014, 14:47
Płeć: kobieta
MBTI: INFP/ENFP
Kontakt:

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: zan »

Mieszkałam na studiach w różnych mieszkaniach studenckich, nie zawsze sama w pokoju, nie zawsze było tak, jak ja chcę. Ale mieszkałam też w jednym mieszkaniu, które dało mi w kość. Najpierw mieszkaliśmy we trójkę - ja, przyjaciółka i jej kuzyn, każde z nas miało swój pokój, z tym, że mój przechodni - przechodziło się przez niego do pokoju przyjaciółki. Ale spoko, wcześniej mieszkałam z nią 2 lata w pokoju, dało radę. Drzwi od mojego pokoju były tuż przy drzwiach wejściowych. Dopóki mieszkaliśmy we trójkę - było miło, spokojnie, każde z nas sprzątało, każde miało swój rytm, nie właziliśmy sobie w drogę, a pogawędki w kuchni nie należały do rzadkości. Za zgodą współlokatorów miałam papugę - czasem się odzywała, ale generalnie był to w miarę spokojny zwierz. Ale to były wakacje, a w mieszkaniu był jeszcze jeden wolny pokój. Od października wprowadziła się do niego para. I od tej pory szlag wszystko trafił.
W kuchni zapanował jeden burdel, nie mam w zwyczaju zmywać po obcych ludziach, więc już samo wejście do niej budziło moją nienawiść. Człowiek wracał po całym dniu na uczelni, w zimie, głodny jak diabli i durnej łyżeczki do herbaty nie można było znaleźć, tylko trzeba było przekopywać sterty w zlewie. Kubka nie było gdzie postawić, rzeczy w lodówce zmieniały miejsce i właściciela, więc parę razy wróciłam do domu i okazało się, że mój potencjalny posiłek już nie istnieje (ciemno, zima, do sklepu daleko...!). Wieczne imprezy za ścianą oraz inne odgłosy życia towarzyskiego dokładały swoją cegiełkę. W dodatku chłopak z tej pary zaprzyjaźnił się z moją przyjaciółką i x razy w ciągu popołudnia przełaził przez mój pokój do niej. Co prawda dość szybko zainstalowałam sobie takie duże żaluzje imitujące kawałek ściany, ale notorycznie NIE zamykanie drzwi od mojego pokoju sprawiało, że myślałam, że pozabijam ich wszystkich. Oczywiście jak rasowy intro słowa nie powiedziałam. Wracałam do domu jak najpóźniej, przesiadując na uczelni, na wolontariacie, w domu jadłam czasem kanapki, o reszcie kuchni zapomniałam. Wytrzymałam do maja i wyprowadziłam się z niebotycznym dreszczem szczęścia. Jeszcze musiałam iść się upominać, żeby para łaskawie pomyła naczynia, bo większość talerzy była moja i większość jak zwykle leżała na podłodze w ich pokoju. W następnym mieszkaniu miałam swój maciupeńki pokój, od którego starannie zamykałam drzwi i ogólnie następny rok czy dwa byłam maksymalnie nietowarzyska.

Ogólnie teraz mam świadomość, że w otoczeniu typu "dom" toleruję bardzo niewiele osób i MUSZĘ, ale to MUSZĘ mieć możliwość zamknięcia drzwi od mojego pokoju i pobycia w nim sama.

Na miejscu autorki wątku przeprowadzałabym się przy pierwszej okazji, bo takie coś bardzo szkodzi na psychikę.
gabi5242
Wtajemniczony
Posty: 8
Rejestracja: 12 sty 2015, 22:09
Płeć: kobieta
Enneagram: Obs
MBTI: INFp

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: gabi5242 »

To znowu ja, podbijam mój wątek.
Mój los chyba uwielbia sprawiać mi niespodzianki i jak widać ma z tego niezły ubaw. Wczoraj wieczorem przewiozłam rzeczy do nowego lokum. Od właściciela dowiedziałam się że w domu są dwa piętra, na każdym po trzy osoby. Osobne pokoje, miła atmosfera, ogólnie nikt nikomu nie przeszkadza. Najlepsze miejsce dla ludzi ceniących ciszę. Byłam tam dwa razy z rzeczami i faktycznie, cicho spokojnie, każdy w swoim pokoju.
Wczoraj gdy przyjechałam do moich drzwi zapukał jakiś chłopak i zaprosił mnie na tzw. wieczorek zapoznawczy z jego kolegą gdyż tylko oni byli wtedy w domu. Introwertyk + wieczorek zapoznawczy = wiecie co. A że nie miałam żadnej wymówki, to myślę pójdę, pogadam, zobaczę z kim mam do czynienia.
Goście okazali się być w porządku, niestety oboje eksta, dało się wyczuć od początku. I tak dowiedziałam się, że:
1. Mieszkanie to jest jednym z najbardziej znanych pod względem imprez wszelakich. Kilka razy były interwencje policji.
2. Podobno obok mnie w pokoju mieszka dziewczyna, do której często przyłażą jacyś pijani faceci, podobno przed moim przyjazdem wszczęli bójkę na środku drogi i jeden drugiemu złamał nos.
3. Dowiedziałam się również, że co weekend robią imprezy, na które zapraszają swoich znajomych, którzy później u nas nocują.
4. Jest również szeroki zakres tolerancji dla tych co zostają na noc, czasem na kilka dni.
Po tym wszystkim co mi powiedzieli jestem w totalnym szoku. Pierwszy dzień a tu takie coś, nie mam już sił szukać kolejnego mieszkania, ale nie wiem czy zdołam tu przeżyć chociaż jeden dzień. Z pokoju obok wyprowadza się facet ( 34 l) INTRO, gadałam z nim chwilę. Stwierdził że nie dał rady. Więc ja tym bardziej się zszokowałam. Mówił że kolesie tej laski wbijali do niego do pokoju, chcieli się bić itd.

Teraz tamto mieszkanie wydaje mi się azylem spokoju. Tu jeszcze nic się niby nie wydarzyło, ale po samych opowieściach mam ciarki.

CO ROBIĆ ?
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Jedno mieszkanie. Czworo ekstrawertyków i ja - dylemat.

Post autor: highwind »

Cześć gabi. Ja bym już zaczął przeglądać oferty wynajmu mieszkań/pokoi, ale spierdzielał po dokładniejszym rozeznaniu się w sytuacji, bądź trafieniu się super-ogłoszenia (może okazać się, że nie będzie tak źle, a imprezy będą odbywały się tylko w weekend, itp.). Znam dziewczynę, która po roku mieszkania w takim traumatycznym (dla niej) otoczeniu, musiała zrobić sobie rok przerwy od uczelni, miasta, ludzi ogólnie, bo była tak skrajnie wyczerpana psychicznie. Jeśli sprawa zacznie się rozchodzić o twoje zdrowie, a nie tylko wygodę - nie wahaj się ani chwili i rób to, zanim choć minimalnie przyzwyczaisz się do niesprzyjającego otoczenia. Przeszło mi przez też myśl, że może chłopaki poddali cię jakiemuś rodzajowi inicjacji i chcieli cię tylko przestraszyć, ładnie wszystko kartując, ale sam sobie nie wierzę. Na wszelki wypadek możesz uderzyć do sąsiadów i spytać czy narzekali na hałasy z mieszkania. Na przyszłość - próbuj dostać od osoby wynajmującej najlepiej numer telefonu do potencjalnych przyszłych współlokatorów. Ja teraz tak robię, po czym dzwonię i sprawdzam z kim mam do czynienia. Podstawowe pytanie: "Czy imprezujesz w domu?". Jeśli wyczuwam choć cień wahania, czy przyzwolenia ku takim akcjom - dziękuję za współpracę. To nie jest gwarantem eliminacji problemów, bo ja na przykład teraz mieszkam z facetem spokojnym, ale za to syfiarzem i flejtuchem, ale mimo wszystko ogranicza ryzyko wpadki. Jeszcze lepszym sposobem zaś jest skontaktowanie się z osobą, na której miejsce masz się wprowadzić. Właściciele często szukają lokatorów jeszcze podczas czasu trwania okresu wypowiedzenia, kiedy poprzedni mieszkaniec wciąż zajmuje pokój. Zdarzyło mi się kilka razy zagrać w ten sposób, że oglądałem mieszkanie z właścicielem, a potem odwiedzałem lokatorów sam, bez zapowiedzianej wizyty, żeby podpytać o detale. Ludzie przy wynajmującym mieszkanie mają tendencję do cenzurowania słów krytyki. Kiedy ostatnio szukałem też mieszkania, postanowiłem ograniczyć się do wariantu max trzy pokoje jednoosobowe. Polecam też poszukać na Facebooku profili o podobnym charakterze jak ten - Nieuczciwi właściciele mieszkań. To też pozwoli ci zmniejszyć prawdopodobieństwo wynajęcia mieszkania-pułapki.
ODPOWIEDZ