Re: Poznawanie ludzi przez internet
: 21 sty 2017, 23:33
Pamiętam te społeczności, ok. 2000-2007, wtedy popularność miały listy i fora dyskusyjne, a tam było mniej marketingu niż w "mediach społecznościowych". Byłem dość aktywnym użytkownikiem wielu serwisów i list dyskusyjnych poświęconych komputerom, elektronice, czemuś, co dzisiaj nazwalibyśmy retrocomputingiem, dopóki społeczności nie porozpadały się. Miałem "bliższą" znajomość z administratorem pewnego wortalu zajmującego się starymi komputerami. Zawsze przytaczam pewną historię, jak spotykaliśmy się w realu:
Jestem na złomach, admin jest akurat też. Ja wiem jak wygląda Admin, Admin wie jak wyglądam ja. I się do siebie nie odzywamy. Jak stoimy przy jednym kontenerze, ja coś biorę, nie odpowiada mi, ale Admin patrzy za tym jak pies za ciastkiem, odkładam z powrotem, dopiero wtedy bierze Admin. To samo od strony Admina. Stajemy w kolejce, też ani słowa. Rozstajemy się, i jak tylko wpadamy do domu, mailujemy sobie czego to świetnego nie znaleźliśmy na złomie.
To tak właśnie wyglądały te znajomości internetowe.
Koło roku 1998, młody byłem, poznałem przez listy dyskusyjne człowieka o pseudonimie Orc, czy jakoś tak. Człowiek ów zniknął później doszczętnie wraz z wykasowaniem maila, ale do dzisiaj mu dziękuję, bo wkręcił mnie w inżynierię wsteczną. Był chyba profesorem matematyki gdzieś w Niemczech i na swoim "sweet blogasku" publikował samouczki z lingwistyki matematycznej.
Jestem na złomach, admin jest akurat też. Ja wiem jak wygląda Admin, Admin wie jak wyglądam ja. I się do siebie nie odzywamy. Jak stoimy przy jednym kontenerze, ja coś biorę, nie odpowiada mi, ale Admin patrzy za tym jak pies za ciastkiem, odkładam z powrotem, dopiero wtedy bierze Admin. To samo od strony Admina. Stajemy w kolejce, też ani słowa. Rozstajemy się, i jak tylko wpadamy do domu, mailujemy sobie czego to świetnego nie znaleźliśmy na złomie.
To tak właśnie wyglądały te znajomości internetowe.
Koło roku 1998, młody byłem, poznałem przez listy dyskusyjne człowieka o pseudonimie Orc, czy jakoś tak. Człowiek ów zniknął później doszczętnie wraz z wykasowaniem maila, ale do dzisiaj mu dziękuję, bo wkręcił mnie w inżynierię wsteczną. Był chyba profesorem matematyki gdzieś w Niemczech i na swoim "sweet blogasku" publikował samouczki z lingwistyki matematycznej.