Bycie intro - let's start!
: 29 sty 2016, 21:01
Cześć i czołem!
O tym, że jestem introwertykiem dowiedziałem się całkiem niedawno. Chyba z jakiś tydzień temu, może dwa. I szczerze mówiąc jestem tym podekscytowany
Od kiedy pamiętam wmawiano mi, że jest ze mną coś nie tak. Ciągle słyszałem jaki to ja jestem dziwny, jakiś nieśmiały, boi się wszystkich, nie odzywa się, żadnych znajomych nie ma, nie angażuje się w nic, w życiu sobie nie poradzi, jak sobie porządnej, pracowitej kobity nie znajdzie to mu w przyszłości nie wyjdzie itd. No i żyłem w przekonaniu, że tak jest. Kiedyś na biologii był temat zdrowia. Jak przyszło omówić zdrowie społeczne to nauczycielka zrobiła wielki wykład o relacjach z ludźmi i ukradkiem zerkała na mnie. Jak to wyglądało dokładniej możecie się domyślać. Przez takie akcje nie lubiłem siebie. Nie akceptowałem swojej osoby. Powodowało to umie zaniżoną samoocenę, a czasem zawyżoną, gdyż momentami decydowałem się być wrednym, egoistycznym ignorantem, który nienawidzi ludzi i nie są mu oni potrzebni. Wielka to radość poznać prawdę o sobie
Nigdy nie byłem nieśmiały. To nie w mojej naturze. Uwielbiam występować przed tłumami osób. Nie mam przed tym oporów. Zawsze chciałem coś prezentować, omawiać. Czasami takie moje wystąpienia wyglądają dosyć komicznie, głównie ze względu na mój sposób wysławiania się i specyficzną gestykulację, ale ludziom jakoś się to podoba ;D Często po takich występach, gdy rozmawiałem z ludźmi, którym właśnie coś przedstawiałem, których nie znałem, dowiadywałem się od nich, że jestem pozytywną osobą, pewną siebie, sympatyczną. Ale takie sporadyczne uwagi nic nie zmieniały. Mimo to wszystko zamykałem się w sobie.
Ze względu na to jak mnie przedstawiano byłem pewien, że nikt mnie nie akceptuje i nie lubi. Jednak czasami niektórzy ludzie dawali wyraźne znaki, że lubią ze mną przebywać, chcą mnie lepiej poznać. Wtedy zaczynałem unikać tych osób. Czułem się skrępowany. To zachowanie było dla mnie naprawdę niezrozumiałe.
Od kiedy zacząłem szkołę (a leci już jej dziewiąty rok - spokojnie, zawsze przechodziłem do następnej klasy ) udzielałem się w harcerstwie. Zawsze było fajnie. Harcerze to ludzie naprawdę otwarci, poukładani, czasami trochę szaleni. Jednakże zaczynało być gorzej, kiedy mój introwertyzm zaczynał przeważać nad bardzo dziecinnym, niczym nie skrępowanym charakterem. Nigdy od moich znajomych harcerzy nie usłyszałem złych słów, takich o jakich pisałem powyżej. Co więcej, to oni najbardziej chcą, abym był w grupie, pomimo tego że często zachowywałem się przy nich tak jakby mnie nie było. Ostatnio takie moje zachowanie się nasiliło.
Harcerze to ekstrawertycy oraz ambiwertycy z lekką przewagą ekstra. Nigdy nie było wśród nich ludzi zakłamanych, wrednych, nietolerancyjnych, egocentrycznych. Niestety kilka osób baaaaardzo ekstrawertycznych oraz kłamliwych i podłych się tam pojawiło, poczułem się tam trochę niezręcznie, byłem odrzucony, obgadywany. Część z tych osób już się zmieniła, albo zaczyna się zmieniać, a część z nich już odeszła - wszystko od tamtej pory się zmieniło. Ale odczucie lekkiego odtrącenia z ich powodu pozostało.
Za dwa tygodnie wyjadę na czterodniowe zimowisko. Chciałbym to wykorzystać, aby jakoś się do tych znajomych zbliżyć. Rzadko z nimi gadałem, rzadko się z nimi spotykałem, a znam ich od wielu lat. To nie łatwe zadanie... Najlepiej będzie wszystko rozkręcić, zachęcić do rozmowy, aby na zwykłe powitalne ,,jak leci?'' długo opowiadali i poruszali wiele spraw, a wtedy... CIACH! Nasuwam temat introwertyzmu, a następnie wszystko im wyjaśniam i tłumaczę im jak ze mną obcować, aby się mną nacieszyć To jedyny sposób przez jaki mogę im wytłumaczyć moje ,,dziwne'' zachowanie. Jeśli nie uświadomię ich o mojej naturze, mogą już naprawdę mnie odrzucić. Bo co to za kolega, który nic nie mówi, nie umie się wkręcić w zabawę, śmiechy chichy itd. Nigdy nie wiem co przy nich powiedzieć, jak opowiedzieć o sobie. Znają mnie od co najmniej siedmiu lat, a nic o mnie nie wiedzą. Lecz nie wiem jak to rozwiążę. Jak porządnie podnieść się z przekonania, że jest się odrzuconym, nieśmiałym, nieporadnym? Jak zagadać do ludzi, których sami przez to odrzuciliśmy wiele lat temu? Jak zacząć żyć od nowa?
Z góry dziękuję za przeczytanie i wszystkie odpowiedzi
O tym, że jestem introwertykiem dowiedziałem się całkiem niedawno. Chyba z jakiś tydzień temu, może dwa. I szczerze mówiąc jestem tym podekscytowany
Od kiedy pamiętam wmawiano mi, że jest ze mną coś nie tak. Ciągle słyszałem jaki to ja jestem dziwny, jakiś nieśmiały, boi się wszystkich, nie odzywa się, żadnych znajomych nie ma, nie angażuje się w nic, w życiu sobie nie poradzi, jak sobie porządnej, pracowitej kobity nie znajdzie to mu w przyszłości nie wyjdzie itd. No i żyłem w przekonaniu, że tak jest. Kiedyś na biologii był temat zdrowia. Jak przyszło omówić zdrowie społeczne to nauczycielka zrobiła wielki wykład o relacjach z ludźmi i ukradkiem zerkała na mnie. Jak to wyglądało dokładniej możecie się domyślać. Przez takie akcje nie lubiłem siebie. Nie akceptowałem swojej osoby. Powodowało to umie zaniżoną samoocenę, a czasem zawyżoną, gdyż momentami decydowałem się być wrednym, egoistycznym ignorantem, który nienawidzi ludzi i nie są mu oni potrzebni. Wielka to radość poznać prawdę o sobie
Nigdy nie byłem nieśmiały. To nie w mojej naturze. Uwielbiam występować przed tłumami osób. Nie mam przed tym oporów. Zawsze chciałem coś prezentować, omawiać. Czasami takie moje wystąpienia wyglądają dosyć komicznie, głównie ze względu na mój sposób wysławiania się i specyficzną gestykulację, ale ludziom jakoś się to podoba ;D Często po takich występach, gdy rozmawiałem z ludźmi, którym właśnie coś przedstawiałem, których nie znałem, dowiadywałem się od nich, że jestem pozytywną osobą, pewną siebie, sympatyczną. Ale takie sporadyczne uwagi nic nie zmieniały. Mimo to wszystko zamykałem się w sobie.
Ze względu na to jak mnie przedstawiano byłem pewien, że nikt mnie nie akceptuje i nie lubi. Jednak czasami niektórzy ludzie dawali wyraźne znaki, że lubią ze mną przebywać, chcą mnie lepiej poznać. Wtedy zaczynałem unikać tych osób. Czułem się skrępowany. To zachowanie było dla mnie naprawdę niezrozumiałe.
Od kiedy zacząłem szkołę (a leci już jej dziewiąty rok - spokojnie, zawsze przechodziłem do następnej klasy ) udzielałem się w harcerstwie. Zawsze było fajnie. Harcerze to ludzie naprawdę otwarci, poukładani, czasami trochę szaleni. Jednakże zaczynało być gorzej, kiedy mój introwertyzm zaczynał przeważać nad bardzo dziecinnym, niczym nie skrępowanym charakterem. Nigdy od moich znajomych harcerzy nie usłyszałem złych słów, takich o jakich pisałem powyżej. Co więcej, to oni najbardziej chcą, abym był w grupie, pomimo tego że często zachowywałem się przy nich tak jakby mnie nie było. Ostatnio takie moje zachowanie się nasiliło.
Harcerze to ekstrawertycy oraz ambiwertycy z lekką przewagą ekstra. Nigdy nie było wśród nich ludzi zakłamanych, wrednych, nietolerancyjnych, egocentrycznych. Niestety kilka osób baaaaardzo ekstrawertycznych oraz kłamliwych i podłych się tam pojawiło, poczułem się tam trochę niezręcznie, byłem odrzucony, obgadywany. Część z tych osób już się zmieniła, albo zaczyna się zmieniać, a część z nich już odeszła - wszystko od tamtej pory się zmieniło. Ale odczucie lekkiego odtrącenia z ich powodu pozostało.
Za dwa tygodnie wyjadę na czterodniowe zimowisko. Chciałbym to wykorzystać, aby jakoś się do tych znajomych zbliżyć. Rzadko z nimi gadałem, rzadko się z nimi spotykałem, a znam ich od wielu lat. To nie łatwe zadanie... Najlepiej będzie wszystko rozkręcić, zachęcić do rozmowy, aby na zwykłe powitalne ,,jak leci?'' długo opowiadali i poruszali wiele spraw, a wtedy... CIACH! Nasuwam temat introwertyzmu, a następnie wszystko im wyjaśniam i tłumaczę im jak ze mną obcować, aby się mną nacieszyć To jedyny sposób przez jaki mogę im wytłumaczyć moje ,,dziwne'' zachowanie. Jeśli nie uświadomię ich o mojej naturze, mogą już naprawdę mnie odrzucić. Bo co to za kolega, który nic nie mówi, nie umie się wkręcić w zabawę, śmiechy chichy itd. Nigdy nie wiem co przy nich powiedzieć, jak opowiedzieć o sobie. Znają mnie od co najmniej siedmiu lat, a nic o mnie nie wiedzą. Lecz nie wiem jak to rozwiążę. Jak porządnie podnieść się z przekonania, że jest się odrzuconym, nieśmiałym, nieporadnym? Jak zagadać do ludzi, których sami przez to odrzuciliśmy wiele lat temu? Jak zacząć żyć od nowa?
Z góry dziękuję za przeczytanie i wszystkie odpowiedzi