Introwertyzm/aspołeczność - prośba o pomoc
: 04 kwie 2018, 18:15
Witajcie,
Jestem tutaj nowy i poszukuję pomocy.
Sprawa dotyczy mojej siostry. Jest ona osobą cichą, domatorem, nie lubi kontaktów z innymi ludźmi,można by rzec iż jest po prostu introwertykiem.
Niestety, od jakiegoś czasu bardzo odgrodziła się od nas, postawiła mur, którego ni jak nie możemy razem z rodzicami zburzyć.
Perspektywa Siostry (tak wynika z naszych "obserwacji"):
- każdy jest zły,
- nie ma ludzi dobrych, z którymi można by utrzymywać kontakt/relacje,
- nic mi nie pasuje,
- wszędzie widzę problemy i same negatywy,
- zostawcie mnie w spokoju bo nic nie rozumiecie i nie przemówię wam do rozumu, a nie macie racji,
- raz mi zawiniłeś(aś) - jesteś skreślony,
- źle mi samej ze sobą,
- twierdzi że jest osobą otwartą do ludzi, zwłaszcza dla znajomych ze studiów (niestety nie znamy nikogo z nich, żadnego nie widzieliśmy),
- itp.
Perspektywa moja i rodziny:
- relacja siostra + brat = jak pies z kotem (przysłowiowo), nigdy nie potrafiliśmy się dogadać, porozmawiać, lecz na zwykłych kłótniach się kończyło.
- ja wyprowadziłem się z domu kilka lat temu i założyłem rodzinę,
- Siostra prawie w wieku chrystusowym, ja niewiele starszy,
- w czasach licealnych wychodziła ze mną i naszymi wspólnymi znajomymi czy to na piwo czy to na spacer,
- po liceum przestała wychodzić, zaczęła się powoli izolować od ludzi. Miała kilka swoich koleżanek i tylko z nimi utrzymywała kontakt,
- kiedy któraś z tych koleżanek powiedziała coś nie tak, to kontakt się zazwyczaj urywał (w dużym uproszczeniu, nie znam szczegółów),
- ostatnie miesiące to kulminacja jej "odgradzania się" - wszyscy stali się źli,
- ja jestem człowiekiem otwartym, chociaż nie lubię dużo rozmawiać (może dlatego że mówię szybko i czasem sam siebie nie rozumiem),
- zarzuciła mi ostatnio że "wszyscy kojarzą mnie z tobą, że dla wszystkich jestem twoją siostrą"
- przestała lubić moją drugą połowę, z którą na początku miała dobry kontakt - teraz jest to wróg publiczny numer jeden,
- próbowałem z nią rozmawiać, lecz żadnych argumentów nie przyjmuje. Wyciąga jakieś w ogóle nieistotne fakty z dalekiej przeszłości (np. 10 lat temu nie posprzątałeś w domu tylko poszedłeś ze znajomymi) argumentując je, że to dla niej ważne, lub rzuca ogólnikami. Nie mówi nic konkretnego dlaczego akurat tak uważa,
- Siostra jest niestety bardzo zakompleksiona (odkąd tylko pamiętam), nigdy nie miała chłopaka (chociaż wcale nie jest brzydką dziewczyną),
- jej relacja ze wszystkimi domownikami jest mierna, na wszystko reaguje złością, nerwami, krzykiem,
- nie pracuje, w każdej pracy zawsze coś jej nie pasowało, czy to ludzie, czy inne czynniki,
- złości się na każde święta, spotkania rodzinne, gdyż "nie będę się do wszystkich sztucznie uśmiechać",
Nie mamy pomysłu jak jej pomóc. Żadne argumenty do niej nie trafiają. W ogóle nie bierze pod uwagę iż może nie mieć racji, upiera się, że to wszyscy w koło się mylą i "ona swoje wie".
Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza. Nikt nie wie jak zaproponować jej pomoc, gdyż cały czas uważa, że jest atakowana. Boimy się, że jeżeli tylko ktoś wspomni o tym, aby np. poszukała pomocy specjalisty to jeszcze bardziej pogorszymy sytuację. Boimy się iż stała się aspołeczna, prawdopodobnie ma depresję i nerwicę (tak przypuszczam). Lecz NIKOGO nie chce do siebie dopuścić.
Może znacie jakieś sposoby, jak by można chociaż spróbować do niej dotrzeć?
Z góry dziękuję Wam za wszelkie rady.
Pozdrawiam,
Galileo
Jestem tutaj nowy i poszukuję pomocy.
Sprawa dotyczy mojej siostry. Jest ona osobą cichą, domatorem, nie lubi kontaktów z innymi ludźmi,można by rzec iż jest po prostu introwertykiem.
Niestety, od jakiegoś czasu bardzo odgrodziła się od nas, postawiła mur, którego ni jak nie możemy razem z rodzicami zburzyć.
Perspektywa Siostry (tak wynika z naszych "obserwacji"):
- każdy jest zły,
- nie ma ludzi dobrych, z którymi można by utrzymywać kontakt/relacje,
- nic mi nie pasuje,
- wszędzie widzę problemy i same negatywy,
- zostawcie mnie w spokoju bo nic nie rozumiecie i nie przemówię wam do rozumu, a nie macie racji,
- raz mi zawiniłeś(aś) - jesteś skreślony,
- źle mi samej ze sobą,
- twierdzi że jest osobą otwartą do ludzi, zwłaszcza dla znajomych ze studiów (niestety nie znamy nikogo z nich, żadnego nie widzieliśmy),
- itp.
Perspektywa moja i rodziny:
- relacja siostra + brat = jak pies z kotem (przysłowiowo), nigdy nie potrafiliśmy się dogadać, porozmawiać, lecz na zwykłych kłótniach się kończyło.
- ja wyprowadziłem się z domu kilka lat temu i założyłem rodzinę,
- Siostra prawie w wieku chrystusowym, ja niewiele starszy,
- w czasach licealnych wychodziła ze mną i naszymi wspólnymi znajomymi czy to na piwo czy to na spacer,
- po liceum przestała wychodzić, zaczęła się powoli izolować od ludzi. Miała kilka swoich koleżanek i tylko z nimi utrzymywała kontakt,
- kiedy któraś z tych koleżanek powiedziała coś nie tak, to kontakt się zazwyczaj urywał (w dużym uproszczeniu, nie znam szczegółów),
- ostatnie miesiące to kulminacja jej "odgradzania się" - wszyscy stali się źli,
- ja jestem człowiekiem otwartym, chociaż nie lubię dużo rozmawiać (może dlatego że mówię szybko i czasem sam siebie nie rozumiem),
- zarzuciła mi ostatnio że "wszyscy kojarzą mnie z tobą, że dla wszystkich jestem twoją siostrą"
- przestała lubić moją drugą połowę, z którą na początku miała dobry kontakt - teraz jest to wróg publiczny numer jeden,
- próbowałem z nią rozmawiać, lecz żadnych argumentów nie przyjmuje. Wyciąga jakieś w ogóle nieistotne fakty z dalekiej przeszłości (np. 10 lat temu nie posprzątałeś w domu tylko poszedłeś ze znajomymi) argumentując je, że to dla niej ważne, lub rzuca ogólnikami. Nie mówi nic konkretnego dlaczego akurat tak uważa,
- Siostra jest niestety bardzo zakompleksiona (odkąd tylko pamiętam), nigdy nie miała chłopaka (chociaż wcale nie jest brzydką dziewczyną),
- jej relacja ze wszystkimi domownikami jest mierna, na wszystko reaguje złością, nerwami, krzykiem,
- nie pracuje, w każdej pracy zawsze coś jej nie pasowało, czy to ludzie, czy inne czynniki,
- złości się na każde święta, spotkania rodzinne, gdyż "nie będę się do wszystkich sztucznie uśmiechać",
Nie mamy pomysłu jak jej pomóc. Żadne argumenty do niej nie trafiają. W ogóle nie bierze pod uwagę iż może nie mieć racji, upiera się, że to wszyscy w koło się mylą i "ona swoje wie".
Sytuacja z dnia na dzień staje się coraz gorsza. Nikt nie wie jak zaproponować jej pomoc, gdyż cały czas uważa, że jest atakowana. Boimy się, że jeżeli tylko ktoś wspomni o tym, aby np. poszukała pomocy specjalisty to jeszcze bardziej pogorszymy sytuację. Boimy się iż stała się aspołeczna, prawdopodobnie ma depresję i nerwicę (tak przypuszczam). Lecz NIKOGO nie chce do siebie dopuścić.
Może znacie jakieś sposoby, jak by można chociaż spróbować do niej dotrzeć?
Z góry dziękuję Wam za wszelkie rady.
Pozdrawiam,
Galileo