Obojętność dnia codziennego

Tutaj możemy zadać pytanie dotyczące konkretnego problemu związanego mniej lub bardziej z introwertyzmem naszym lub innych, poprosić o pomoc, rady, wskazówki.
Awatar użytkownika
paranoik
Intronek
Posty: 29
Rejestracja: 26 cze 2010, 1:21
Płeć: mężczyzna

Obojętność dnia codziennego

Post autor: paranoik »

Mimo, że jestem zarejestrowany na forum już od jakiegoś czasu to nie wchodzę tu zbyt regularnie. W sumie nie wiem czemu. Chyba wolę udawać, że jestem normalny ;D W każdym razie ostatnimi czasy, dobrych kilka lat w sumie czuję, że nie mam żadnego celu w życiu. Wiem, że brzmi to trochę nihilowsko, albo mówiąc współcześnie - emowsko, ale taka prawda. Żyję tak sobie. Byle żyć. To, co mnie kiedyś cieszyło, czyli dobra piosenka czy film, dzisiaj już po kilku chwilach zlewa się z normalnością.

Kilka lat temu, teraz jestem na studiach, uchodziłem za człowieka spokojnego, cierpliwego, oazę spokoju i tak dalej. Dzisiaj wydaje mi się, że to były bzdury. Na każdym kroku stresuję się, nawet przy głupim kupnie biletu czy nie mówiąc o zagadaniu do kogoś, o dziewczynach nie ma mowy. Pikawa bije mi nawet przy czytaniu odpowiedzi na swoje posty w necie. I to wydaje mi się chore. Bo kiedyś tak nie było. Teraz wszystko podważam, każdą swoją decyzję, wszystko analizuję, każdy swój ruch, nawet tak głupi jak siądnięcie przy kimś w pociągu. Nic mnie nie cieszy, wszystko raczej kręci się wokół tego, co już było, nic nowego, cały czas to samo. Jestem paranoikiem, sceptykiem, racjonalistą i Bóg wie czym jestem. Boga też od kilku lat w sobie nie mam. Nawet nie wiem czym jest ten post. Po prostu nie czuję radości z dnia powszedniego i chyba chciałbym odzyskać te radość. Z czegokolwiek. Wiem, że nikt mi nie poda gotowych rozwiązań, ale liczę na cokolwiek, na jakąkolwiek pomoc. Z góry dzięki. Jeżeli nie tu, na forum to śmiało można pisać do mnie na pw, a potem np. na gg ;)
"Achilles miał tylko piętę Achillesa. Ja mam całe ciało Achillesa. "
Awatar użytkownika
Paweł
Introrodek
Posty: 20
Rejestracja: 25 paź 2008, 17:43
Płeć: nieokreślona

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: Paweł »

Po przeczytaniu twojego posta, mogę śmiało powiedzieć, że czuję się tak samo. Tylko, u mnie to wygląda to jeszcze gorzej bo dochodzą do tego myśli samobójcze. Co gorsze tutaj na internecie, ciężko będzie uzyskać pomoc.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: highwind »

paranoik pisze:W każdym razie ostatnimi czasy, dobrych kilka lat w sumie czuję, że nie mam żadnego celu w życiu. Wiem, że brzmi to trochę nihilowsko, albo mówiąc współcześnie - emowsko, ale taka prawda. Żyję tak sobie. Byle żyć.
Kurcze, a ja myślałem że to normalne. Mam chyba podobnie, jak się nad tym chwilę zastanowię. Działam na razie bez chęci i przekonania, właśnie "byleby żyć". Mam jakieś tam cele, ale powoli odechciewa mi się walczyć o ich realizację i tak sobie płynę strumykiem zdarzeń i czekam na jakiś bodziec, który pobudzi mnie do działania. Puki co, wszystko co robię, praca, obowiązki, znajomi - wszystko to jest właśnie takie "nijakie" i od niechcenia. W moim przypadku jednak znam powód, który wprowadził mnie w ten stan. Niestety praktycznie nie mam możliwości odkręcenia tego, toteż zostaje chyba przeczekać aż minie.
To, co mnie kiedyś cieszyło, czyli dobra piosenka czy film, dzisiaj już po kilku chwilach zlewa się z normalnością.
I nie ma rzeczy, która dawałaby ci radość? Bo jak jest, no to: http://www.youtube.com/watch?v=8EpYlrg9UXQ
Na każdym kroku stresuję się, nawet przy głupim kupnie biletu czy nie mówiąc o zagadaniu do kogoś, o dziewczynach nie ma mowy. Pikawa bije mi nawet przy czytaniu odpowiedzi na swoje posty w necie. I to wydaje mi się chore. Bo kiedyś tak nie było. Teraz wszystko podważam, każdą swoją decyzję, wszystko analizuję, każdy swój ruch, nawet tak głupi jak siądnięcie przy kimś w pociągu.
Też tak kiedyś miałem. Pojawiały się jednak sytuacje życiowe, które wymagały odważnych kroków i były niczym ostra terapia szokowa na tego typu rozterki, które opisujesz. No i po paru skokach na naprawdę głęboką wodę przestałem przejmować się pierdołami. Słyszałem kiedyś o technikach jogistycznych, wykorzystywanych do walki z fobiami. "Pacjenta" wprowadza się w położenie, z którego sam nie może się wydostać i na domiar złego zaczyna powoli się dusić. Wprowadza się go tym sposobem w stan zbliżony do agonalnego, gdzie realne jest zagrożenie śmiercią i strach tym spowodowany. Następnie "terapeuta" wyciąga pacjenta z pozycji i ponoć delikwent, po doświadczeniu takiego strachu spowodowanego realnym zagrożeniem, zaczyna natychmiast zdawać sobie sprawę, że strach który dotychczas odczuwał z powodu fobii jest tylko błahostką. Biję tu do tego, że prawdopodobnie ci przejdzie, bo samo życie nie raz zasadzi ci takiego kopa, że zobaczysz co to znaczy prawdziwy stres w sytuacji kryzysowej ;) Oczywiście, życzę ci jak najmniej takich sytuacji.
Nic mnie nie cieszy, wszystko raczej kręci się wokół tego, co już było, nic nowego, cały czas to samo. Jestem paranoikiem, sceptykiem, racjonalistą
Mógłbym rzec "bracie, czy to ty?". Co do samego opisywanego stanu umysłu - jak już wcześniej pisałem - czekam na jakiś bodziec, który mnie z niego wyrwie. A skąd wiem że się pojawi? No bo już parę razy się pojawiał, to dlaczego nie miałby znowu? ;)
Awatar użytkownika
black_rainbow
Intronek
Posty: 58
Rejestracja: 11 paź 2010, 8:35
Płeć: kobieta
Lokalizacja: Poznań
Kontakt:

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: black_rainbow »

paranoik pisze: Kilka lat temu, teraz jestem na studiach, uchodziłem za człowieka spokojnego, cierpliwego, oazę spokoju i tak dalej. Dzisiaj wydaje mi się, że to były bzdury. Na każdym kroku stresuję się, nawet przy głupim kupnie biletu czy nie mówiąc o zagadaniu do kogoś, o dziewczynach nie ma mowy. Pikawa bije mi nawet przy czytaniu odpowiedzi na swoje posty w necie. I to wydaje mi się chore. Bo kiedyś tak nie było. Teraz wszystko podważam, każdą swoją decyzję, wszystko analizuję, każdy swój ruch, nawet tak głupi jak siądnięcie przy kimś w pociągu.
Też dla niektórych uchodzę za oazę spokoju a naprawdę nawet takimi drobnostkami się stresuję. I wydaję mi się, że wszyscy pewnie na mnie patrzą i pewnie wszyscy ze mnie się śmieją. Takich fobii mam w nadmiarze :wink: Ale to zapewne wynika z małej pewności siebie i niskiej samooceny.

paranoik pisze: Nic mnie nie cieszy, wszystko raczej kręci się wokół tego, co już było, nic nowego, cały czas to samo. Jestem paranoikiem, sceptykiem, racjonalistą i Bóg wie czym jestem. Boga też od kilku lat w sobie nie mam. Nawet nie wiem czym jest ten post. Po prostu nie czuję radości z dnia powszedniego i chyba chciałbym odzyskać te radość. Z czegokolwiek. Wiem, że nikt mi nie poda gotowych rozwiązań, ale liczę na cokolwiek, na jakąkolwiek pomoc. Z góry dzięki. Jeżeli nie tu, na forum to śmiało można pisać do mnie na pw, a potem np. na gg ;)
Mi osobiście na taką monotonie czy utraty wiary w sens czegokolwiek pomaga jakaś diametralna zmiana czegoś. Najlepiej otoczenia. Rzucenie wszystkich rzeczy i wyjechanie, chociażby tylko na jeden dzień gdzieś daleko, w góry, nad morze. Zmienić całkowicie klimat.
Przynajmniej w moim wypadku to dodaje dużo energii i nowe spojrzenie na inne rzeczy.
Awatar użytkownika
Pałer_Frytas
Stały bywalec
Posty: 182
Rejestracja: 16 lis 2007, 16:55
Płeć: nieokreślona

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: Pałer_Frytas »

Toć ja dopisze tylko, że też się wszystkim stresuje. A w wolnym czasie mój mózg zadręcza mnie wspomnieniami wszystkich moich wpadek, błędów i porażek. Więc się stresuje i tym co było i co jest i co będzie ... I też tak w sumie egzystuje na poziomie z dnia na dzień.
5w4
INTP
ABASCUS!
Awatar użytkownika
Piorun23
Intro-wyjadacz
Posty: 369
Rejestracja: 28 sty 2010, 12:01
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: z ciemnego boru

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: Piorun23 »

Cóż... witam w klubie :?

Moje ostatnie parę lat właśnie tak wyglądało :(
Coraz większy marazm, to-mi-wisizm i coraz większa izolacja od... w zasadzie wszystkiego i wszystkich :?

I faktycznie, jedyne co może pomóc to jakaś wielka zmiana, wielki wstrząs
http://greenshadow23.deviantart.com/
Zapraszam :wink:

Tak jestem smętny jak kurhan na stepie, a tak samotny, jak wicher na morzu
a tak zbłąkany, jak liść na rozdrożu, a tak zwinięty, jak żmija w czerepie...

...może lepiej nie wiedzieć, że masz tylko siebie? ...lepiej karmić się "prawdą" że Bóg jest gdzieś... tylko zasnął...

Cynik jest draniem który złośliwie postrzega świat takim, jaki jest, a nie takim, jakim według wiary ludzi być powinien
Awatar użytkownika
paranoik
Intronek
Posty: 29
Rejestracja: 26 cze 2010, 1:21
Płeć: mężczyzna

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: paranoik »

black_rainbow pisze:
paranoik pisze:
paranoik pisze: Nic mnie nie cieszy, wszystko raczej kręci się wokół tego, co już było, nic nowego, cały czas to samo. Jestem paranoikiem, sceptykiem, racjonalistą i Bóg wie czym jestem. Boga też od kilku lat w sobie nie mam. Nawet nie wiem czym jest ten post. Po prostu nie czuję radości z dnia powszedniego i chyba chciałbym odzyskać te radość. Z czegokolwiek. Wiem, że nikt mi nie poda gotowych rozwiązań, ale liczę na cokolwiek, na jakąkolwiek pomoc. Z góry dzięki. Jeżeli nie tu, na forum to śmiało można pisać do mnie na pw, a potem np. na gg ;)
Mi osobiście na taką monotonie czy utraty wiary w sens czegokolwiek pomaga jakaś diametralna zmiana czegoś. Najlepiej otoczenia. Rzucenie wszystkich rzeczy i wyjechanie, chociażby tylko na jeden dzień gdzieś daleko, w góry, nad morze. Zmienić całkowicie klimat.
Przynajmniej w moim wypadku to dodaje dużo energii i nowe spojrzenie na inne rzeczy.
No tylko ty masz tę odwagę, żeby choćby wyjechać na ten jeden dzień. Ja od razu miałbym tysiąc problemów, zastanawiał się gdzie mam wyjechać, co by sobie rodzina pomyślała, czy bym sobie poradził.

Ogólnie to mówicie dużo o terapii szokowej. No cóż, nie będę jej szukał na siłę, ale to z pewnością bardzo dobre rozwiązanie. Tylko czy życie mi dostarczy takich sytuacji stresowych itp.? Bo ja z całych sił ich unikam.

No jestem słaby i tchórzem, nie będę ukrywał. Zresztą myślałem, że już to wszystko przezwyciężyłem, bo był taki okres, ale szybko wróciła ta szara rzeczywistość i chyba jeszcze gorzej się czuję. Szczególnie jak słyszę od ludzi zapewnienia, że dasz radę, że inni też tak mieli itd. Tyle, że ja nie jestem "inni" i wiem, że bym sobie nie dał rady. Choćby w takich sytuacjach jak prowadzenie auta. Wiem, że nigdy tego nie będę robił, bo właśnie miałbym sto fobii z tym związanych - a czy samochód mi nie stanie na drodze nagle, a czy nie zrobię szeregu błędów, a co pasażer sobie o mnie pomyśli. I takich sytuacji jest cała masa. Musiałbym wyjść poza pewien wzorzec, który przyjąłem, przełamać się i pójść o krok do przodu, ale no właśnie... nigdy nie starcza mi odwagi. W dodatku w sytuacjach stresowych zaczyna mi dygotać, drżeć policzek tuż pod okiem, co wcale mi nie pomaga w opanowaniu sytuacji. Że nie wspomnę o popularnym "buraku".

W każdym razie nieco mi lepiej jak poczytałem wasze spostrzeżenia. Dobrze wiedzieć, że się nie jest samemu ;)
"Achilles miał tylko piętę Achillesa. Ja mam całe ciało Achillesa. "
Awatar użytkownika
SardonicAlly
Pobudzony intro
Posty: 166
Rejestracja: 05 gru 2011, 23:33
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: okolice Krakowa. niezbyt bliskie

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: SardonicAlly »

Nie powiem, żebym była entuzjastką szarej codzienności. Często zdarza mi sie myśleć: nie chcę mi się żyć. Ale umierać tez mi się nie chce, więc nie ma innego wyboru;P Zawsze można spróbować nieco pożonglować tymi odcieniami szarości. Ja często udaję sie na emigrację. Wewnętrzną, bo tylko na taką mnie stać ;) Zatapiam się w fabule jakiegoś kryminału czy książki fantasy, medytuję.
Czasem pomaga świadomość, że człowiek jest potrzebny. Rodzinie, komukolwiek, nawet kotu. Pomaganie innym może przynieść wiele satysfakcji, i nie potrzebna jest do tego żadna wiara. Nie mówię tu o akcjach charytatywnych czy wolontariacie - czasem wystarczą zwykłe zakupy czy pomoc w złożeniu mebla.
Satysfakcję może przynieść bycie za coś odpowiedzialnym. Choćby nawet za psa. To pomaga się zmotywować, pies będzie miał gdzieś czy masz akurat chandrę - trzeba się nim zająć. Można też spróbować ćwiczyć, czy nająć się do fizycznej roboty. Nic tak nie skłania do zaprzestania rozmyślań o sensie życia jak przemęczenie ;) znam to z autopsji.

A propos odwagi:
"Can a man still be brave, if he is afraid?" "That is the only time a man can be brave" Dopiero niedawno przeczytałam ten cytat, ale od dawna tak postępuję. W środku wszystko się we mnie skręca, serce wali jakby chciało rozwalić mostek, tracę dech... ale - na zewnątrz nic z tego nie widać. Przygotowuję sobie dokładnie, co mam powiedzieć, przybieram wystudiowaną, nonszalancką pozę, wbijam wzrok w półki za plecami rozmówcy. Jakoś idzie. Po dłuższej chwili się rozluźniam i już bez problemu odpowiadam na pytania egzaminacyjne, czy wygłaszam prezentację. To samo działa przy bolesnym badaniu w szpitalu, czy łażeniu po zmurszałych krokwiach 6m nad ziemią. Cały trick polega na tym, żeby tę narastającą panikę oswoić i zamknąć głęboko w sobie. Nie pozwolić innym dostrzec słabości, bo zapewne ją wykorzystają. Uniknąć śmieszności. Każda taka sytuacja, w której uda się zachować spokój może być nowym zwycięstwem. Ludzie wbrew pozorom nie sa spostrzegawczy. Pomimo tej wewnętrznej paniki bywam uważana za pewną siebie, wygadaną, nawet bezczelną. Trzeba mieć tylko odwagę włożyć właściwą maskę.
"The power of accurate observation is called cynicism by those who have not got it." Rest assured I've got it in abundance ;P

5w4, prone to procrastination
ISTP Craftsman I=89% S=79% T=89% P=58%
Awatar użytkownika
cityCAT
Pobudzony intro
Posty: 171
Rejestracja: 02 kwie 2011, 23:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Śląsk

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: cityCAT »

paranoik pisze:Na każdym kroku stresuję się, nawet przy głupim kupnie biletu czy nie mówiąc o zagadaniu do kogoś, o dziewczynach nie ma mowy. Pikawa bije mi nawet przy czytaniu odpowiedzi na swoje posty w necie. I to wydaje mi się chore. Bo kiedyś tak nie było. Teraz wszystko podważam, każdą swoją decyzję, wszystko analizuję, każdy swój ruch, nawet tak głupi jak siądnięcie przy kimś w pociągu.
Noo, mam tak samo. Ale nie będę z siebie robić większego wariata niż jestem jeszcze to kontrolując i upychając w sobie. Mało to dziwaków jest, żebym ja nie mogła sobie pozwolic się stresować skoro wyeliminować tego nie potrafię? >:

A co do szarości dnia codziennego to nie wiem jak Wy, ale u mnie jest to po prostu tragiczna i dramatyczna walka ze sobą :P Och jak trudno się zmusic do aktywności. Bo biblioteki iść to wielka wyprawa i krzywda mi sie dzieje.
No a czemu wiec sie zmuszam?
Bo każde działąnie sprawia mi radosc i satysfakcję, coraz mniej wysilku wkładam w następne aktywnosci, im czesciej cos robię.

No i burza uczuc w srodku, wiecie, lubie się tragicznie i romantycznie czuc xP i np jade sbie na 2gi koniec polski pociagiem, tam wynajmuje pokoj na dzien czy dwa i sbie wracam. Albo leże plackiem na śniegu w nocy patrze na księżyc, och tak, to dobra karma dla 'wnętrza' :P

Owszem, czasem nie daje rady i leżę w depresji cały dzień w pokoju, albo biczuje się myślowo za jakiś ruch czy słowo, jednak staram się sbie akceptować no...
Actually, I CAN
Awatar użytkownika
MetalMan
Intromajster
Posty: 507
Rejestracja: 17 paź 2009, 20:48
Płeć: nieokreślona

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: MetalMan »

Introwertycy kiszący się w sosie własnym :D
Jeszcze pół roku temu przyłączyłbym się do użalania nad sobą, ale coś się zmieniło...
SardonicAlly pisze: Satysfakcję może przynieść bycie za coś odpowiedzialnym. Choćby nawet za psa. To pomaga się zmotywować, pies będzie miał gdzieś czy masz akurat chandrę - trzeba się nim zająć. Można też spróbować ćwiczyć, czy nająć się do fizycznej roboty. Nic tak nie skłania do zaprzestania rozmyślań o sensie życia jak przemęczenie ;) znam to z autopsji.
Ciężka praca fizyczna na prawdę zmienia człowieka, 3 miesiące i zacząłem doceniać to co mam, zacząłem nowy rok z dużą dawką energii i pozytywnego myślenia, rzuciłem się w wir nauki, zupełnie zmieniło się moje postrzeganie świata, ideały i zasady zostały te same, ale moja wewnętrzna pewność siebie niszczy każdy przejaw bezpodstawnej samokrytyki itd... mam nadzieję, że będę w tym stanie jak najdłużej. :wink:

Tak więc, wujek MM poleca mocno, potwornie się zmęczyć, przy okazji zastanowić się wtedy nad tym co w nas siedzi i może się uda... chyba, że wolicie siedzieć w tym bagnie i narzekać, bo tacy ludzie też się pewnie znajdą[bezsensowne cierpienie nie uszlachetnia :wink: ] :P
"Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności... nie znane w żadnym innym ustroju"

"The nine most terrifying words in the English language are: 'I'm from the government and I'm here to help.'"
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: highwind »

cityCAT pisze:No i burza uczuc w srodku, wiecie, lubie się tragicznie i romantycznie czuc xP i np jade sbie na 2gi koniec polski pociagiem, tam wynajmuje pokoj na dzien czy dwa i sbie wracam. Albo leże plackiem na śniegu w nocy patrze na księżyc, och tak, to dobra karma dla 'wnętrza' :P
Kiedyś dawno kładłem się tak w nocy na letnim, rozgrzanym asfalcie i patrzyłem w gwiazdy. Oczywiście na ulicach o znikomym prawdopodobieństwie konfrontacji z pojazdem/przechodniem ;) Żeby sobie zrobić wycieczkę też mnie nie raz korciło, ale jakoś nigdy nie doszło do skutku.
Awatar użytkownika
Piorun23
Intro-wyjadacz
Posty: 369
Rejestracja: 28 sty 2010, 12:01
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: z ciemnego boru

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: Piorun23 »

Ech, przypomnieliście mi dawne miłe czasy...

Ciężka praca fizyczna na prawdę zmienia człowieka
Tiaaa....
Że niby dysk może wypaść? Stawy posypać? Pompka wysiąść?

Kolego, od pracy to konie zdychają :roll:

Gdyby praca była czymś pożytecznym, ludzkość nie wynalazła by kota, tylko wszyscy sami latali by za myszami... jeśli wiesz co mam na myśli.

Ale skoro cię to bawi, to polecam jeszcze noszenie ze sobą jakiegoś tuzina cegłówek... :mrgreen:
http://greenshadow23.deviantart.com/
Zapraszam :wink:

Tak jestem smętny jak kurhan na stepie, a tak samotny, jak wicher na morzu
a tak zbłąkany, jak liść na rozdrożu, a tak zwinięty, jak żmija w czerepie...

...może lepiej nie wiedzieć, że masz tylko siebie? ...lepiej karmić się "prawdą" że Bóg jest gdzieś... tylko zasnął...

Cynik jest draniem który złośliwie postrzega świat takim, jaki jest, a nie takim, jakim według wiary ludzi być powinien
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: highwind »

Gdyby praca była czymś pożytecznym, ludzkość nie wynalazła by kota, tylko wszyscy sami latali by za myszami... jeśli wiesz co mam na myśli.
Muszę tu stanąć w obronie przedmówcy ;) Oczywiście, ludzie powinni ułatwiać sobie życie i często ich praca jest bezsensowna (np. system wydobywczy węgla kamiennego w Polsce pobiera więcej energii niż produkuje i ma sens jedynie społeczny - zatrudnianie rzeszy ludzi). Koledze MetalMan chodzi jednak zapewne o to, że ostry, fizyczny zapi*rdol w robocie pozwala na psychiczne odetchnięcie, pewnego rodzaju wyłączenie mózgu, a w efekcie coś na kształt katharsis, ulgi, odprężenia emocjonalnego - przynajmniej ja mogę się pod tym podpisać. Oczywiście nie można pół życia zapierdzielać jak muł w kieracie. Ale skoro rozmawiamy o sposobach walki z "obojętnością dnia codziennego", to okresowe zatrudnienie się do pracy fizycznej może być pomocne. Przerabiałem - wspominam jak najlepiej.
Awatar użytkownika
cityCAT
Pobudzony intro
Posty: 171
Rejestracja: 02 kwie 2011, 23:02
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Śląsk

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: cityCAT »

Piorun23 pisze: Kolego, od pracy to konie zdychają :roll:
Piorun23 brzmisz jakbyś przyrósł do kanapy i ciągnął na emeryturze babci :P

Również zgadzam się z MM-em, kluczowa jest chęć (!), bo jeśli ktoś tylko deklaruje 'chcę zmienić swoją szarą rzeczywistość', 'wyjść z depresji' itd. a w środku zmiany tak naprawę nie chce (bo zwykle tak mu wygodnie), to NIKT I NIC takiej osóbce nie pomoże.
Actually, I CAN
Awatar użytkownika
Piorun23
Intro-wyjadacz
Posty: 369
Rejestracja: 28 sty 2010, 12:01
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: z ciemnego boru

Re: Obojętność dnia codziennego

Post autor: Piorun23 »

Dla każdego coś miłego - jeden lubi jak mu skrzypki grają, drugi jak mu trampki walą :mrgreen:


Na mnie praca fizyczna działa dobijająco i trzymam się od niej tak daleko jak to tylko możliwe

Bezproduktywny wysiłek fizyczny typu szlajanie się po lesie jest OK, ale PRACA FIZYCZNA :?: :!: :?: BUEEEEEEEE...

Widać jestem typem Włóczykija,
Obrazek

http://www.youtube.com/watch?v=DVdKQ0I35qo

Obrazek
http://greenshadow23.deviantart.com/
Zapraszam :wink:

Tak jestem smętny jak kurhan na stepie, a tak samotny, jak wicher na morzu
a tak zbłąkany, jak liść na rozdrożu, a tak zwinięty, jak żmija w czerepie...

...może lepiej nie wiedzieć, że masz tylko siebie? ...lepiej karmić się "prawdą" że Bóg jest gdzieś... tylko zasnął...

Cynik jest draniem który złośliwie postrzega świat takim, jaki jest, a nie takim, jakim według wiary ludzi być powinien
ODPOWIEDZ