Nieumiejętność okazywania uczuć a przyjaźń/związek
: 06 gru 2011, 1:59
Mam 25 lat, IQ na przyzwoitym poziome, studia, poczucie humoru (jakkolwiek dość specyficzne), dość zwyczajną aparycję. W gruncie rzeczy nie jestem nieśmiała - wszelkie urzędowo/zawodowo/studyjne sprawy załatwiam bez problemu.
Problem tkwi natomiast w bliższych relacjach. Jestem introwertyczką, w dość skrajnym tego słowa znaczeniu. Nie potrafię okazywać żadnych uczuć wyższych. Owszem, pożartować, pogadać, wytłumaczyć coś czy wyświadczyć przysługę. Ale nie potrafię powiedzieć "lubię cię", przytulić, czy pocałować, choćby w policzek. Ba, nawet złapać za rękę. Nawet spojrzeć w oczy na dłużej. We wszelkich sytuacjach, kiedy wypadałoby tak zrobić (np, przyjaciel daje mi prezent urodzinowy) uśmiecham się, zagaduję ciszę, obracam sytuację w żart, tłumaczę się katarem, czerwienię się gorzej niż Lepper na mównicy (jeszcze zanim zaczął łazić na solarium) I w ten oto prosty sposób wychodzę chłodną, arogancką babę, która potrafi tylko uśmiechać się ironicznie i niczego nie bierze na poważnie.
Nie muszę chyba wspominać, ze dzięki tej ciekawej przypadłości pojęcia związku, czułości i seksu są dla mnie równie egzotyczne jak studnia potencjału Shroedingera, a może i bardziej.
Jeśli zaś chodzi o tytułową przyjaźń. Poznałam przez internet, na portalu randkowym (jakżeby inaczej ) bardzo sympatyczny okaz introwertyka - inteligentny, elokwentny, z podobnym poczuciem humoru i zainteresowaniami. Nieco starszy ode mnie. Spotykamy się już od ponad roku, niekiedy co tydzień, czasem raz na 2 miesiące. Łazimy po mieście, do kina,na obiad, do muzeum, na zakupy; siedzimy w domu grając w planszówki i jedząc grzanki. Buszujemy po księgarniach, gadamy. Wymieniamy się prezentami na urodziny. Nie wiem, jak to zaszufladkować, brzmi to infantylnie, wygląda zapewne komicznie. Przyjaźnimy się? Jesteśmy znajomymi? Próbujemy stworzyć związek, ale zadne z nas nie wie jak? Nigdy nie wymieniliśmy nawet uścisku dłoni. Rozmawiamy dużo, ale nigdy nie próbowaliśmy definiować tego co nas łaczy. Zakładając, że cos w ogóle łączy.
Gratuluję tym którzy dobrnęli aż dotąd;)
Jak dotąd nigdy nie miałam potrzeby stworzenia z kimkolwiek bliższej relacji, nigdy nie zdarzyło mi się poznać bliżej żadnego introwertyka płci męskiej. I jestem w kropce - nie wiem jak odczytać jego zachowanie. Dlatego też zależy mi na opiniach, że tak powiem, z drugiej strony barykady - opiniach facetów introwertyków, których tutaj jest zapewne pod dostatkiem. Pytania:
# Czy taki stan rzeczy znaczy, (ponad rok spotykania się na przyjacielskiej stopie) znaczy, że
- owszem, lubi mnie, ale mu się nie podobam (bardziej prawdopodobna moim zdaniem odp.)
- podobam mu się, ale nie wie jak wykonać jakiś pierwszy krok, czeka na sygnał ode mnie, przez ten mój nieszczęsny dystans, wydaje mu się, że nie ma u mnie szans?
# Czy wobec tego powinnam
-coś zasugerować, zaryzykować jakiś drobny gest ( i w konsekwencji zapewne totalnie się wygłupić tudzież rozwalić całą znajomość),
-lepiej po prostu pozwolić rzeczom dziać się swoim trybem, puszczając ewentualną nikłą szansę na związek koło nosa
-spić się (i jego) dla kurażu i wylądować w łóżku
Z góry dziękuję za wszelkie sugestie/odpowiedzi
Problem tkwi natomiast w bliższych relacjach. Jestem introwertyczką, w dość skrajnym tego słowa znaczeniu. Nie potrafię okazywać żadnych uczuć wyższych. Owszem, pożartować, pogadać, wytłumaczyć coś czy wyświadczyć przysługę. Ale nie potrafię powiedzieć "lubię cię", przytulić, czy pocałować, choćby w policzek. Ba, nawet złapać za rękę. Nawet spojrzeć w oczy na dłużej. We wszelkich sytuacjach, kiedy wypadałoby tak zrobić (np, przyjaciel daje mi prezent urodzinowy) uśmiecham się, zagaduję ciszę, obracam sytuację w żart, tłumaczę się katarem, czerwienię się gorzej niż Lepper na mównicy (jeszcze zanim zaczął łazić na solarium) I w ten oto prosty sposób wychodzę chłodną, arogancką babę, która potrafi tylko uśmiechać się ironicznie i niczego nie bierze na poważnie.
Nie muszę chyba wspominać, ze dzięki tej ciekawej przypadłości pojęcia związku, czułości i seksu są dla mnie równie egzotyczne jak studnia potencjału Shroedingera, a może i bardziej.
Jeśli zaś chodzi o tytułową przyjaźń. Poznałam przez internet, na portalu randkowym (jakżeby inaczej ) bardzo sympatyczny okaz introwertyka - inteligentny, elokwentny, z podobnym poczuciem humoru i zainteresowaniami. Nieco starszy ode mnie. Spotykamy się już od ponad roku, niekiedy co tydzień, czasem raz na 2 miesiące. Łazimy po mieście, do kina,na obiad, do muzeum, na zakupy; siedzimy w domu grając w planszówki i jedząc grzanki. Buszujemy po księgarniach, gadamy. Wymieniamy się prezentami na urodziny. Nie wiem, jak to zaszufladkować, brzmi to infantylnie, wygląda zapewne komicznie. Przyjaźnimy się? Jesteśmy znajomymi? Próbujemy stworzyć związek, ale zadne z nas nie wie jak? Nigdy nie wymieniliśmy nawet uścisku dłoni. Rozmawiamy dużo, ale nigdy nie próbowaliśmy definiować tego co nas łaczy. Zakładając, że cos w ogóle łączy.
Gratuluję tym którzy dobrnęli aż dotąd;)
Jak dotąd nigdy nie miałam potrzeby stworzenia z kimkolwiek bliższej relacji, nigdy nie zdarzyło mi się poznać bliżej żadnego introwertyka płci męskiej. I jestem w kropce - nie wiem jak odczytać jego zachowanie. Dlatego też zależy mi na opiniach, że tak powiem, z drugiej strony barykady - opiniach facetów introwertyków, których tutaj jest zapewne pod dostatkiem. Pytania:
# Czy taki stan rzeczy znaczy, (ponad rok spotykania się na przyjacielskiej stopie) znaczy, że
- owszem, lubi mnie, ale mu się nie podobam (bardziej prawdopodobna moim zdaniem odp.)
- podobam mu się, ale nie wie jak wykonać jakiś pierwszy krok, czeka na sygnał ode mnie, przez ten mój nieszczęsny dystans, wydaje mu się, że nie ma u mnie szans?
# Czy wobec tego powinnam
-coś zasugerować, zaryzykować jakiś drobny gest ( i w konsekwencji zapewne totalnie się wygłupić tudzież rozwalić całą znajomość),
-lepiej po prostu pozwolić rzeczom dziać się swoim trybem, puszczając ewentualną nikłą szansę na związek koło nosa
-spić się (i jego) dla kurażu i wylądować w łóżku
Z góry dziękuję za wszelkie sugestie/odpowiedzi