Pozwolę sobie przytoczyć cytat z pierwszego lepszego znalezionego na necie artykułu w celu odpowiedzi na to pytanie:SardonicAlly pisze:Skoro już jesteśmy w temacie, może mi kto wyjaśnić jak jest cel przytulania? Logicznie rzecz biorąc, żadnych problemów to nie rozwiązuje, jest dość niezręczne... hmm, nie widzę plusów.
Ogólnie można powiedzieć, że wszystko zaczyna się w okresie około niemowlęcym, gdzie częsty kontakt fizyczny z drugim człowiekiem wyzwalał poczucie bezpieczeństwa i spokoju. Gdzieś nam się to w naszych umysłach zakodowało i w gruncie rzeczy właśnie przez te pozytywne emocje człowiek odczuwa potrzebę przytulania. No, ale żeby mówić o pozytywnym doświadczeniu z przytulania drugiej osoby musi istnieć pozytywna więź. Nic tak nie irytuje, jak przekroczenie granic "bliskosci" przez osoby, których słabo lub w ogóle się nie toleruje. Katorga.Dodaje nam sił do życia, wyzwala uśmiech i czułe słowa. Daje zadowolenie i radość, czujemy się szczęśliwi i docenieni. Przyczynia się do utrzymywania dobrego samopoczucia i utrzymywania zdrowia. Pomaga w realizacji marzeń. Spełniamy się.
Mamy potrzebę najzwyczajniej w świecie po prostu przytulić się.
Otwierajmy się na bliskie nam osoby, przytulajmy się, wyrażajmy nasza wdzięczność za to, że są.
http://www.dybinska.pl/artykul-przytulanie.html
Ja się przyznaję bez bicia, że jestem typem osoby, która szalenie lubi się przytulać, ale z reguły tego nie okazuje (ah ta gra pozorów). Jakoś też nie mam większych problemów z doborem "pozycji" do przytulania, może dlatego, że z reguły stawiam się w pozycji przytulanej, niż przytulanego. Wszelkie kwestie czasowe zrzucam na drugą osobę, a pozycje wybieram pod kątem wygody.SardonicAlly pisze:hmm. ciekawe, i faktycznie dość dziwne. Nie pamiętam żebym kiedyś miała specjalna ochotę kogoś przytulić, co dopiero siebie Nie powiem, nie protestuję jak ktoś już musi mnie użyć jako przytulanki, ale to jest cholernie niezręczne i nawet logistycznie trudne - gdzie dać te łapy, gdzie oprzeć brodę, kiedy jest dobry moment żeby nie urażając niczyich uczuć wymknąć się wreszcie?
Swoją drogą... Właściwie to faktycznie bardzo rzadko sama kogoś przytulam. Wyjątkiem są dzieci (z tymi to jakoś łatwiej, bo same się garną i czasem wręcz upierdliwie nie dają spokoju) i mąż.
Wracając do wątku głównego...
Wielokrotnie odczuwałam głód drugiej osoby i jakoś nigdy potrzeby bycia przytulanym nie zaspokajałam samodzielnie. Jakoś mało satysfakcjonujące mi się to wydaje, bo brakuje innych ważnych czynników występujących przy przytulaniu drugiej osoby (jej temperatura ciała, bicie serca, często i pozytywne werbalne przekazy). Pomysł "skoro nikt nie chce to sam się przytulę" jakoś wpływa na mnie depresyjnie.
No, ale każdy lubi coś innego...
Ja jednak skłonna jestem podpisać się pod słowami highwind - natręctwo i tyle. Bo potrzebę samą z siebie można zignorować, a brak możliwości zaśnięcia bez wykonania "rytuału przytulenia" moim zdaniem już o czymś świadczy.
Sprawa wyjaśni się zapewne, gdy Tarzan znajdzie dziewczynę. Jeśli rytuał wygaśnie, no to w tym tkwił problem, jeśli nie wygaśnie, mamy nerwice.
Aż mi się ciśnie na palce pytanie, czy Tarzan posiada więcej takich zwyczajów (rytuałów w ciągu dnia, z których wykonania nie może zrezygnować, bo odczuwa silny dyskomfort psychiczny)?