Tak sobie pobieżnie przejrzałam wątek i jakby się uprzeć mogłabym zacytować tak średnio co drugą/trzecią wypowiedź, gdyż pod wieloma z nich mogłabym się podpisać, ale zamiast iść na łatwiznę, wypowiem się sama z siebie, jednocześnie nie będąc niestety oryginalną.
W muzyce, przede wszystkim, podobają mi się emocje, które od niej biją. Jak słucham danego kawałka, lubię już od pierwszych sekund czuć...czuć coś takiego, że aż mi w środku wszystko drży. Przyznam się, że mam kilka takich utworów, przy których wielokrotnie płakałam bo akurat słuchałam ich w tych bardziej emocjonalnych momentach swojego życia (przykłady: słynne
Radiohead - Creep,
Sons of an illustrious father - Solution: Burn it!,
Alice in Chains - Nutshell,
The 1975 - Me). Wiadomo też, że każdy ma inną wrażliwość, więc nie na każdego te konkretne utwory mogą działać tak jak na mnie. W każdym razie bardzo cenię sobie takie spokojniejsze kawałki, aczkolwiek wszystko też u mnie zależy od nastroju.
Lubię też te pozytywne emocje bijące od muzyki, często ważny jest tekst, lecz nie zawsze. Nie ukrywam jednak, że jak podoba mi się jakiś utwór, a któregoś dnia wsłucham się w tekst (lub go przeczytam, bo nie zawsze da się wszystko wychwycić, jeśli piosenka nie jest polskojęzyczna), to jeżeli ów tekst też do mnie trafia, to utwór jeszcze bardziej mi się wtedy podoba.
Często też wracam do piosenek, które kojarzą mi się z jakimś momentem w życiu (kilka osób już o czymś takim w temacie też wspominało, a ja muszę powtórzyć, no). Nawet nie muszą to być jakieś ambitne kawałki z ambitnym tekstem, ale sam fakt skojarzenia, wspomnień i już utwór brzmi jakoś lepiej.
Bardzo dużą uwagę zwracam przede wszystkim na melodię, dlatego też nigdy nie przepadałam za mocno ciężkimi brzmieniami, bo dla mnie po prostu...nie brzmią. Lubię, gdy utwory zawierają elementy muzyki klasycznej, folkowej, orientalnej. Lubię brzmienie pianina czy instrumentów smyczkowych.