Niestety termin "dark ambient" został trochę wyświechtany i to jest powodem jego wliczania w nurt dark independent. Ogromna część płyt z gatunków, które wymieniłeś (post punkt etc), zawierają w sobie wstawki tzw. "dark ambientowe" - może to być wstęp do utworu, pierwszy utwór płyty jako intro lub jeden z utworów na płycie jako wstawka/przerywnik w reszcie utworów opartych na rytmie. To samo wśród EDM - cała płyta łomoczących bitów dnb/techno etc. ze wstawką bez bitu i nagle - ooo, ambient! Gdyby ambient zaliczać po prostu jako muzykę bez wyraźnego rytmu to połowa soundtracków filmowych musiałaby zostać uznana za ambient. Problem w tym, że soundtrack z definicji jest jako tło, a właśnie traktowanie ambientu jako tło spowodowało wyświechtanie tego terminu. Ambient to cel sam w sobie, ma być interesujący sam w sobie, wciągać nie pozwalając skupić się na niczym innym, a nie lecieć sobie w tle. Bo idąc tym drugim tropem, za ambient zaczęto uważać chociażby minimalistyczne utwory instrumentalne, które przecież mają wyraźnie zaznaczony rytm. Ale tutaj wkraczamy na pole subiektywnych interpretacji, mówienia co należy a czego nie, a to w przypadku muzyki i walki na jej definicje jest czymś, czego nie cierpię, ale nie mogłem w tym temacie się od tego powstrzymać, jako największy fan tego gatunku.
Ogólnie problem z definicjami gatunkowymi polega na tym, że ich nazwy powstawały x lat temu, a przykłady tych gatunków z okresu ich genezy często są przywoływane jako "jedyna słuszna muzyka" - zaczynając od black metalu (nagrania Mayhem kontra Altar Of Plagues) a kończąc na muzyce klasycznej (gdzie tutaj sam jestem hipokrytą nie uznając kompozytorów XX-wiecznych za klasycznych z powodu ich atonalności). Z czasem to wszystko wyewoluowało, zaczęło się łączenie i nie wiadomo już, jak to skategoryzować, a jakoś trzeba, i stąd te walki w komentarzach na yt.
Żeby nie było, że kolejne filozofowanie, wstawiam jeden z wielu przykładów "wstawki" - tu na płycie z ciemiężną industrialną elektroniką -
Samuel Kerridge - Black Sun.