Gwiezdne wojny

Dyskusje, pytania, rekomendacje dotyczące owoców kinematografii i telewizji (w tym internetowej).
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: highwind »

Już z dobre dziesięć lat temu czytałem o planach przywrócenia do życia w ten sposób Bruca Lee, także nowością to dla mnie nie jest. I nie martwił bym się póki co tak bardzo. Technologia ta jest niemożebnie kosztowna, dlatego w Łotrze korzystano z niej oszczędnie. Do tego nie jest idealna i jednak widać, że ma się do czynienia z CGI. Ponoć nawet twórcy filmu mieli nagrane sceny alternatywne, jakby komputerowy Tarkin nie wypalił. Także jeszcze kilka lat im zejdzie. Potem, gdy osiągną pułap opłacalności, trzeba pamiętać, że i tak sztuczną postać będzie grał prawdziwy aktor. Po prostu będzie na niego nałożona inna twarz. W sumie to taka jakby hiperrealistyczna charakteryzacja. Minusy? Żerowanie na nostalgii.
Awatar użytkownika
olender4
Introwertyk
Posty: 109
Rejestracja: 14 paź 2015, 18:38
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
MBTI: INTJ

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: olender4 »

Zobaczymy... jeżeli scenariusz będzie kiepski to i nostalgia nie wystarczy. Co do CGI fajna sprawa jeśli chodzi o jakiś wątek albo powiązanie. Na szerszą skalę wydaje mi się, że jeszcze liczy się gra aktorska.
Astra castra - numen lumen
Awatar użytkownika
Coldman
Administrator
Posty: 2680
Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4w5
MBTI: Szajs
Lokalizacja: Wielkopolska

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: Coldman »

Jak oceniacie 1 zwiastun Ostatni Jedi ?
http://www.filmweb.pl/video/zwiastun/nr+1+polski-42524
Awatar użytkownika
bartek93
Ambiwertyk
Posty: 320
Rejestracja: 15 kwie 2018, 22:29
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ENxP
Lokalizacja: Okolice Siedlec

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: bartek93 »

To ciekawe, bo czytam tu głównie dobre opinie o tym filmie, a mi, fanowi Gwiezdnych Wojen, a zwłaszcza starej trylogii, nie przypadł specjalnie do gustu. To znaczy nie był może najgorszy, ale nie czułem w nim w ogóle klimatu dawnych Gwiezdnych Wojen, no i jeszcze ta postać Kylo Rena...
I breathe the air of my beliefs
ENFP 962(171) sp/so
MrFahrenheit
Introrodek
Posty: 17
Rejestracja: 06 sie 2018, 11:51
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 4
MBTI: ENFP
Lokalizacja: Warszawa

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: MrFahrenheit »

Zgadzam sie z bartek93 albo 39 nowe czesci sa robione pod kasę a nie jak te stare z pasja. Jasne one tez byly dla zysku ale uczestniczyl w nich tworca umysl ktory to waszystko stworzyl przewidzial. Disney postawil na latwy zysk ja bojkotuje gwiezdne wojny jak i marvela
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: Introman24 »

W zasadzie dzisiaj nie tylko Disney ale wszystkie wytwórnie tworzą filmy wyłącznie pod kasę i artyści mają coraz mniej do powiedzenia, liczy się coraz bardziej zdanie działów marketingu i to, by film przypadkiem nie uraził jakiejś mniejszości. Owszem, kiedyś też kręciło się filmy po to, aby na nich zarobić, ale liczyła się też wizja artystyczna. Właśnie pamięć o tych filmach tworzonych z pasją przetrwała dekady i "Gwiezdne Wojny" były taką serią filmową. Piszę "były" bo moim zdaniem Disney prowadzi ją w złym kierunku. "Przebudzenie mocy" po obejrzeniu w kinie zrobiło na mnie pozytywne wrażenie, jednak nie jest to film, do którego często i chętnie wracam, a starą trylogię mógłbym oglądać co tydzień i wątpię, by mi się znudziła. Może dlatego, że to w sumie remake "Nowej nadziei" bez specjalnej inwencji twórczej, dający jednak podstawę do czegoś ciekawszego. Niestety, ale "Ostatni Jedi" spowodował, że niezbyt ciekawi mnie to, co wydarzy się w IX części, głównie przez to, że wypada strasznie blado na tle pozostałych części i równie dobrze seria mogłaby się w tym momencie skończyć. Jednak mają powstać przynajmniej cztery kolejne epizody, o ile IX część nie zaliczy klęski w box office, co nie jest tak niemożliwe - "Solo" był klapą finansową i myślę, że oberwał przez to, że spora część fanów odwróciła się od nowych części. Tak w ogóle to myślę, że zamiast kręcić nowe części powinni skupić się na spin-offach, bo wychodzą im lepiej, może dlatego, że producentka i marketingowcy mniej się do nich wtrącają.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: rael »

Przebudzenie Mocy było moim zdaniem filmem przeciętnym, któremu było bliżej do remake'u Nowej nadziei niż nowego filmu. Ostatni Jedi jest uważany za klapę, ale mi podobał się najbardziej ze względu na swoją nieprzewidywalność, ciekawe wątki Rey i Kylo Rena oraz interpretację postaci Luke'a. Nie podobał mi się jedynie wątek na planecie-kasynie, to był ewidentny filler, który był w zupełności niepotrzebny.

Co do spin-offów to zarówno Łotr 1 jak i Solo były moim zdaniem filmami przeciętnymi, które zbyt bardzo próbowały jechać na nostalgii fanów.

Z nowymi Gwiezdnymi Wojnami rzeczywiście mogłoby być lepiej, ale są pewne plusy nowego kanonu. Bardzo lubię serial The Clone Wars i obecne książki z tego uniwersum. Wiem, wiem, to może być kontrowersyjna opinia, ale obecne książki wydają się być dużo spójniejsze i ciekawsze niż te ze starego kanonu, gdzie w zalewie setek książek można było znaleźć jedynie kilkanaście pozycji naprawdę wartych uwagi. A tutaj niby wszystko rozwija się powoli, ale lista moich ulubionych książek z tego uniwersum ciągle rośnie :)
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 16 wrz 2018, 17:23 Przebudzenie Mocy było moim zdaniem filmem przeciętnym, któremu było bliżej do remake'u Nowej nadziei niż nowego filmu. Ostatni Jedi jest uważany za klapę, ale mi podobał się najbardziej ze względu na swoją nieprzewidywalność, ciekawe wątki Rey i Kylo Rena oraz interpretację postaci Luke'a. Nie podobał mi się jedynie wątek na planecie-kasynie, to był ewidentny filler, który był w zupełności niepotrzebny.

Co do spin-offów to zarówno Łotr 1 jak i Solo były moim zdaniem filmami przeciętnymi, które zbyt bardzo próbowały jechać na nostalgii fanów.
Wszystkie filmy od Disneya bazują głównie na nostalgii, Ostatni Jedi wcale tutaj nie wyróżnia się kreatywnością, to wciąż kopiowanie motywów ze starej trylogii. Rzecz w tym, że na "Przebudzenie mocy" poleciały gromy za bycie kopią "Nowej nadziei", Disney postanowił wprowadzić więc wprowadzić do scenariusza więcej zaskoczeń, ale wciąż bazujących na tym samym motywie, tutaj najwięcej zerżnięto oczywiście z "Imperium kontratakuje". Natomiast inwencji nie ma za wiele. Mało tego, jest wręcz pod niektórymi względami regres - w innych częściach można było podziwiać piękne plenery na ciekawych planetach, a tutaj mamy zazwyczaj jakieś kupy piachu. Mam tu na myśli zarówno "Przebudzenie" jaki i "Last Jedi", bo już na przykład w "Łotrze 1" czy "Solo" pokazano o wiele barwniejsze światy. "Przebudzenie" miało przynajmniej klimat starych części, tutaj on zaginął i chwilami wyglądało to jak parodia "Gwiezdnych Wojen" niż kolejna część.

Wątek kasyna to jeden z gorszych aspektów tego filmu, szkoda, że w czasie, jaki zabrał można było przeznaczyć na szkolenie Rey czy wyjaśnienie, skąd się wziął Snoke i to jego nowe imperium. Natomiast postać Kylo Rena wciąż mnie nie przekonuje, zwłaszcza jego przejście na ciemną stronę mocy. Niby był kuszony przez Snoke, ale czym? W jaki sposób? Czemu w ogóle stał się podatny na zło i chciał pójść w ślady Vadera? Bo z tego co widać na filmach to zasadzie nie miał jakiegoś mocnego powodu by się buntować, zachowuje się bardziej jak rozkapryszony nastolatek z bogatej rodziny, któremu mówiąc po januszowemu "w tyłku się z dobrobytu poprzewracało", co chce zwrócić na siebie uwagę niż mrocznego rycerza ciemnej strony mocy. I w ogóle jest kreowany bardziej na antybohatera niż czarny charakter i nie miałbym nawet nic przeciwko temu, gdyby nie to, że w połowie filmu po śmierci Snoke (który wyszedł jak kopia Imperatora) on staje się głównym przeciwnikiem i nagle film traci jakikolwiek wyrazisty czarny charakter - bo cały czas jest nadzieja na nawrócenie Kylo a Hux to karykatura, którą trudno brać na poważnie. Imperium zostaje bez prawdziwie mrocznego przywódcy, do tego obaj są wyjątkowo nieudolni w swoim działaniu, przez co nie udaje im się pokonać małej garstki rebeliantów. A po tej dobrej stronie też sami geniusze strategii - Leia jest cieniem samej siebie, a reszta też albo jest narwana albo nie potrafi sensownie dowodzić, przez co z rebelii zostają resztki. Nie mówiąc już o tym, że cały motyw z pościgiem jest pozbawiony sensu pod każdym względem, o wadach postaci Rey można założyć oddzielny wątek, tak samo o tym, dlaczego zmarnowano potencjał postaci Finna ale występ Rose w finałowej bitwie to chyba najgorsza scena w historii całej sagi i w ogóle jeszcze ten motyw zakochania się w gościu co go znała zaledwie parę godzin, to nawet nie stary Disney, ale wręcz jego parodia. I do tego brak jakiegoś motywu, na który można byłoby czekać w kolejnej części - w sumie nie ma na co czekać, zakończenie jest takie, że całą seria mogłaby się już w tym momencie skończyć.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: rael »

Wybacz, że odpisuję tak późno, ale nie zauważyłem powiadomienia :P
Introman24 pisze: 17 wrz 2018, 19:11 Wszystkie filmy od Disneya bazują głównie na nostalgii, Ostatni Jedi wcale tutaj nie wyróżnia się kreatywnością, to wciąż kopiowanie motywów ze starej trylogii. Rzecz w tym, że na "Przebudzenie mocy" poleciały gromy za bycie kopią "Nowej nadziei", Disney postanowił wprowadzić więc wprowadzić do scenariusza więcej zaskoczeń, ale wciąż bazujących na tym samym motywie, tutaj najwięcej zerżnięto oczywiście z "Imperium kontratakuje". Natomiast inwencji nie ma za wiele. Mało tego, jest wręcz pod niektórymi względami regres - w innych częściach można było podziwiać piękne plenery na ciekawych planetach, a tutaj mamy zazwyczaj jakieś kupy piachu. Mam tu na myśli zarówno "Przebudzenie" jaki i "Last Jedi", bo już na przykład w "Łotrze 1" czy "Solo" pokazano o wiele barwniejsze światy. "Przebudzenie" miało przynajmniej klimat starych części, tutaj on zaginął i chwilami wyglądało to jak parodia "Gwiezdnych Wojen" niż kolejna część.
Z tego co czytałem to Rian Johnson miał już gotową większość scenariusza Ostatniego Jedi kiedy Przebudzenie Mocy było dopiero w produkcji. I ponoć większość tego co miał wcześniej zaplanowane nie uległo większej zmianie. Więc to raczej nie kwestia nostalgii, tylko wizji reżysera. Zauważ też, że wiele z tych nawiązań do Imperium Kontratakuje wynikały trochę z poprzedniego filmu - Rey przybyła na Ach-to żeby trenować z Luke'm w samej końcówce filmu, First Order uzyskał lokalizację bazy Ruchu Oporu i Snoke rozkazał jej zniszczenie z bazy Starkiller, więc zaatakowanie ich bazy na samym początku wydaje się być logicznym rozwinięciem tego rozkazu.

Swoją drogą z tym regresem to masz bardzo dobrą uwagę, też zwróciłem na to uwagę. Uważam, że to kwestia tej próby "uchwycenia" nostalgii starej trylogii, która w większości też miała tego typu odizolowane lokacje - czy to pustynne Tatooine, czy lodowe pustkowia na Hoth, bądź lasy Endoru. I właśnie mi szkoda, że zamiast marnować kasę na wątki z kasyna, nie pomyśleli aby zrobić z tego jakiejś konkretnej bitwy na bardziej wyrazistych planetach. Poprzedni kanon uniwersum Gwiezdnych Wojen miał tak wiele fajnych planet do wyboru, że spokojnie mogliby poszukać w nich jakiś ciekawych inspiracji.

Solo i Rogue One były ok, ale niestety nie porwały mnie zarówno fabularnie, jak i nie urzekły swoimi bohaterami. Pod kątem lokacji to już kwestia sporna. O ile Łotr 1 miał takie lokacje jak Scarif, Jedhę czy zamek Vadera na Mustafarze, to te lokacje w Solo wyglądały na strasznie... nie wiem, jak to ująć. Wyprane z kolorów i pozbawione wyrazu? W każdym razie, zupełnie inaczej wyobrażałem sobie ten film, ale to może dlatego że kilka miesięcy wcześniej czytałem książki o Hanie Solo, które moim zdaniem wiele z tych wątków robiły znacznie lepiej.
Wątek kasyna to jeden z gorszych aspektów tego filmu, szkoda, że w czasie, jaki zabrał można było przeznaczyć na szkolenie Rey czy wyjaśnienie, skąd się wziął Snoke i to jego nowe imperium. Natomiast postać Kylo Rena wciąż mnie nie przekonuje, zwłaszcza jego przejście na ciemną stronę mocy. Niby był kuszony przez Snoke, ale czym? W jaki sposób? Czemu w ogóle stał się podatny na zło i chciał pójść w ślady Vadera? Bo z tego co widać na filmach to zasadzie nie miał jakiegoś mocnego powodu by się buntować, zachowuje się bardziej jak rozkapryszony nastolatek z bogatej rodziny, któremu mówiąc po januszowemu "w tyłku się z dobrobytu poprzewracało", co chce zwrócić na siebie uwagę niż mrocznego rycerza ciemnej strony mocy. I w ogóle jest kreowany bardziej na antybohatera niż czarny charakter i nie miałbym nawet nic przeciwko temu, gdyby nie to, że w połowie filmu po śmierci Snoke (który wyszedł jak kopia Imperatora) on staje się głównym przeciwnikiem i nagle film traci jakikolwiek wyrazisty czarny charakter - bo cały czas jest nadzieja na nawrócenie Kylo a Hux to karykatura, którą trudno brać na poważnie. Imperium zostaje bez prawdziwie mrocznego przywódcy, do tego obaj są wyjątkowo nieudolni w swoim działaniu, przez co nie udaje im się pokonać małej garstki rebeliantów. A po tej dobrej stronie też sami geniusze strategii - Leia jest cieniem samej siebie, a reszta też albo jest narwana albo nie potrafi sensownie dowodzić, przez co z rebelii zostają resztki. Nie mówiąc już o tym, że cały motyw z pościgiem jest pozbawiony sensu pod każdym względem, o wadach postaci Rey można założyć oddzielny wątek, tak samo o tym, dlaczego zmarnowano potencjał postaci Finna ale występ Rose w finałowej bitwie to chyba najgorsza scena w historii całej sagi i w ogóle jeszcze ten motyw zakochania się w gościu co go znała zaledwie parę godzin, to nawet nie stary Disney, ale wręcz jego parodia. I do tego brak jakiegoś motywu, na który można byłoby czekać w kolejnej części - w sumie nie ma na co czekać, zakończenie jest takie, że całą seria mogłaby się już w tym momencie skończyć.
Kasyno bardzo mi się nie podobało, to była taka typowa zapchajdziura. Gdyby to była gra, to coś takiego uchodziłoby w niej za questa pobocznego, a nie wątek główny. Co do Snoke'a to ja nigdy nie rozumiałem tych zarzutów czemu reżyser tego filmu był zobligowany do wyjaśnienia kim on jest. Snoke miał być jedynie katalizatorem, który spowoduje że Kylo Ren przejmie władzę w Najwyższym Porządku. I to właśnie Kylo Ren miał być głównym złym. Moim zdaniem to spory potencjał, bo on jakby nie patrzeć jest nieco inny niż pozostali źli. Z jednej strony próbuje naśladować Vadera, z drugiej jest targany wewnętrznymi konfliktami i porywczy, co daje mu nawet ciekawy potencjał.

Pewnie to wiesz, ale wiele z tych bardziej znanych postaci było rozwijane dopiero po wielu latach od ich śmierci w filmach. Przed prequelami nie wiedzieliśmy praktycznie nic o Imperatorze, w końcu zginął w Powrocie Jedi. Darth Maul jest obecnie jednym z faworytów, a przecież też nie miał zbyt wielkiej roli w Mrocznym Widmie. Dopiero jego powrót w serialach The Clone Wars i Rebels sprawiły, że stał się bardzo popularny. Lucasfilm na pewno ma wiele planów związanych ze Snokiem i jestem pewien, że jego postać będzie rozwijana. Czy to w samodzielnych filmach, książkach, bądź w jakiejś innej formie. W każdym razie prędzej czy później, uzyskamy odpowiedzi na te pytania.

I tak zgadzam się z Twoją opinią odnośnie Rose. Nie byłem fanem jej postaci. Wątek Finna ogólnie mógłby być lepszy. No i ta scena jak Leia zrobiła lot Supermana mogłaby być nieco lepiej przemyślana. Finalny efekt był co najmniej osobliwy :P
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 24 paź 2018, 12:16 Z tego co czytałem to Rian Johnson miał już gotową większość scenariusza Ostatniego Jedi kiedy Przebudzenie Mocy było dopiero w produkcji. I ponoć większość tego co miał wcześniej zaplanowane nie uległo większej zmianie. Więc to raczej nie kwestia nostalgii, tylko wizji reżysera. Zauważ też, że wiele z tych nawiązań do Imperium Kontratakuje wynikały trochę z poprzedniego filmu - Rey przybyła na Ach-to żeby trenować z Luke'm w samej końcówce filmu, First Order uzyskał lokalizację bazy Ruchu Oporu i Snoke rozkazał jej zniszczenie z bazy Starkiller, więc zaatakowanie ich bazy na samym początku wydaje się być logicznym rozwinięciem tego rozkazu.
Pierwotnie każda część miała mieć innego reżysera i każdy miał swoją wizję i w takiej sytuacji siłą rzeczy pewne rzeczy nie będą do końca do siebie pasować. Myślę, że Abramsowi marzył się remake starej trylogii i Johnson chcąc nie chcąc musiał kontynuować pewne pomysły.

Jednak decydujący głos należy do producentów, którzy wykładają pieniądze. A ci dokładnie przeanalizowali hejt, jaki spadł na Lucasa po nakręceniu prequeli i uznali, że aby uniknąć powtórki z rozrywki nowa trylogia musi być jak najbardziej podobna do starej. Stąd powrót do schematu - mała rebelia kontra Imperium 2.0, ta sama broń obu stron konfliktu, Jedi na wymarciu, mało walk na miecze świetlne, Snoke to kopia imperatora, Kylo Ren w "Przebudzeniu" zamaskowany jak Vader, jak najwięcej kantyn, minimalizm w wyglądzie planet, do tego podobieństwo do tych wcześniej znanych - Jakku to drugie Tatooine, Crait drugie Hoth, sądzę że w kolejnej części będzie kopia Endoru i kto wie, może pojawi się drugi Starkiller.

Śmieszne było to, że jak czytałem różne dyskusje o filmie, to wielu z tych co wcześniej krytykowało prequele, teraz piszą "Lucas wróć i ratuj" :) A jednym z powodów sprzedaży Gwiezdnych Wojen Disneyowi była właśnie reakcja części fanów na epizody I-III.
Solo i Rogue One były ok, ale niestety nie porwały mnie zarówno fabularnie, jak i nie urzekły swoimi bohaterami. Pod kątem lokacji to już kwestia sporna. O ile Łotr 1 miał takie lokacje jak Scarif, Jedhę czy zamek Vadera na Mustafarze, to te lokacje w Solo wyglądały na strasznie... nie wiem, jak to ująć. Wyprane z kolorów i pozbawione wyrazu?
Na mnie też lokacje z "Solo" nie zrobiły wrażenia, może poza Korelią na początku filmu, ale póki co "Łotr 1" pod tym względem wygrywa.
Co do Snoke'a to ja nigdy nie rozumiałem tych zarzutów czemu reżyser tego filmu był zobligowany do wyjaśnienia kim on jest. Snoke miał być jedynie katalizatorem, który spowoduje że Kylo Ren przejmie władzę w Najwyższym Porządku.
Może i miał być tylko katalizatorem, ale moim zdaniem wypadałoby widzom wyjaśnić, czemu jakieś 30 lat po upadku Imperium i zwycięstwie Rebelii, wszystko wróciło do stanu wyjścia i znowu mała grupka rebeliantów ucieka przed o wiele potężniejszym nowym Imperium, jak potężnym tego też do końca nie wiadomo - może mają pół galaktyki a może ledwie parę planet gdzieś na odludziu. Owszem, pewne rzeczy można sobie doczytać w internecie, tylko że te wytłumaczenia są wciąż niepełne i do tego mocno naciągane. To trochę inna sytuacja niż z Imperatorem. Snoke zaś jako twórca tego wszystkiego wydawał się na tyle tajemniczą postacią, że nic dziwnego, że powstały całkiem ciekawe teorie na temat jego pochodzenia i wszystkie poszły do kosza.
Darth Maul jest obecnie jednym z faworytów, a przecież też nie miał zbyt wielkiej roli w Mrocznym Widmie. Dopiero jego powrót w serialach The Clone Wars i Rebels sprawiły, że stał się bardzo popularny.


A ja myślę, że został ożywiony dlatego, że spodobał się w "Mrocznym Widmie". Jakby ten sam los spotkał Jar Jara, to raczej by go nie wskrzeszano później.
Lucasfilm na pewno ma wiele planów związanych ze Snokiem i jestem pewien, że jego postać będzie rozwijana.
Może nawet i szybciej, bo nie wiadomo, czy czasami nie powróci w kolejnym epizodzie.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: rael »

Introman24 pisze: 25 paź 2018, 16:19 Pierwotnie każda część miała mieć innego reżysera i każdy miał swoją wizję i w takiej sytuacji siłą rzeczy pewne rzeczy nie będą do końca do siebie pasować. Myślę, że Abramsowi marzył się remake starej trylogii i Johnson chcąc nie chcąc musiał kontynuować pewne pomysły.
W przypadku nowych filmów, masz zupełną rację. Każdy z nowych filmów jest niby tworzony zgodnie z wizją reżysera. Ponoć ten cały Story Group, który pracuje nad rozwojem lore'u nie narzuca jakiś mandatów, a zamiast tego stara się ich wspierać, znajdując rozwiązania w jaki sposób wpasować to w uniwersum. To musi być ciekawa praca i gigantyczne przedsięwzięcie skoro teraz wszystko jest częścią kanonu - filmy, książki, seriale, gry (choć trzeba przyznać, że tutaj to się zbytnio jeszcze nie popisali :P). Choć masz tu pełną rację, też jestem pewien, że mniejsze lub większe interwencje ludzi z Lucasfilmu odnośnie kształtu danego produktu się już zdarzały. Przecież nawet pojawiały się pogłoski o zawirowaniach związanych z reżyserami kilku filmów.
Jednak decydujący głos należy do producentów, którzy wykładają pieniądze. A ci dokładnie przeanalizowali hejt, jaki spadł na Lucasa po nakręceniu prequeli i uznali, że aby uniknąć powtórki z rozrywki nowa trylogia musi być jak najbardziej podobna do starej. Stąd powrót do schematu - mała rebelia kontra Imperium 2.0, ta sama broń obu stron konfliktu, Jedi na wymarciu, mało walk na miecze świetlne, Snoke to kopia imperatora, Kylo Ren w "Przebudzeniu" zamaskowany jak Vader, jak najwięcej kantyn, minimalizm w wyglądzie planet, do tego podobieństwo do tych wcześniej znanych - Jakku to drugie Tatooine, Crait drugie Hoth, sądzę że w kolejnej części będzie kopia Endoru i kto wie, może pojawi się drugi Starkiller.
Widziałem gdzieś zdjęcia z Epizodu IX, które rozgrywały się w lesie, więc kto wie, Endor 2.0 jest jak najbardziej możliwy :P No ale tak poważnie, to wydaje mi się że Abrams nie ma już nad sobą takiej presji jak przy Przebudzeniu Mocy, to pewnie tym razem będzie chciał skupić się na opowiedzeniu czegoś nowego. I mam nadzieję, że obędzie się bez superbroni, ten temat jest już tak wyeksploatowany, że wolałbym zobaczyć już cokolwiek innego poza tym oklepanym motywem.
Śmieszne było to, że jak czytałem różne dyskusje o filmie, to wielu z tych co wcześniej krytykowało prequele, teraz piszą "Lucas wróć i ratuj" :) A jednym z powodów sprzedaży Gwiezdnych Wojen Disneyowi była właśnie reakcja części fanów na epizody I-III.
Właśnie też mnie to bawi. Kiedyś prequele były złe, a teraz nagle są bardzo cenione. Pewnie za 10 lat i nowe filmy będą miały podobny status. Choć mnie zawsze dziwią te komentarze, że Ostatni Jedi jest najgorszym co widzieli skoro kiedyś mieliśmy taki Atak Klonów, który powiedzmy sobie szczerze, nie był najlepszy. No ale czas robi swoje, poza tym może to tylko moja opinia, ale The Clone Wars mimo kiepskiego startu (beznadziejny film i przeciętny 1 sezon) ostatecznie okazało się jednym z lepszych rozszerzeń tego uniwersum. W moim odczuciu ten serial zdołał naprawić wiele "szkód", jakie wyrządziły oryginalnie prequele. Np. nie spodziewałem się, że zdołam zmienić swoje postrzeganie Anakina, który w EII i EIII był strasznie drętwy, a w serialu był jedną z moich ulubionych postaci.
Na mnie też lokacje z "Solo" nie zrobiły wrażenia, może poza Korelią na początku filmu, ale póki co "Łotr 1" pod tym względem wygrywa.
A ja z kolei wyobrażałem sobie Korelię nieco inaczej, ale jak wspomniałem wcześniej to pewnie przez to, że parę miesięcy wcześniej czytałem książkową trylogię o Hanie Solo i miałem swoją wizję w jaki sposób widziałbym ten film. Chociaż same książki nie były aż tak dobre (szczególnie pierwsza była beznadziejna), to miały wiele wspólnych wątków, które były zrobione znacznie ciekawiej. Bardziej skupiały się na Huttach, centralnym miejscem akcji była Nar Shadaa (takie przeciwieństwo Coruscant - planeta-miasto, które jest siedzibą przemytników, przestępców i złodziei), Han poznał Chewiego w innych okolicznościach (i też był w Imperialnej Akademii), jego przeszłość na Korelii była podobna (też nie znał swojego nazwiska, "Solo' miało nieco inne pochodzenie), relacje Han - Chewie były lepiej wyeksponowane, wygrał Sokoła w prawdziwym turnieju, itd. Książkowy Han miał więcej ciekawych przygód niż ten filmowy, mimo że wątki były stosunkowo podobne.
Może i miał być tylko katalizatorem, ale moim zdaniem wypadałoby widzom wyjaśnić, czemu jakieś 30 lat po upadku Imperium i zwycięstwie Rebelii, wszystko wróciło do stanu wyjścia i znowu mała grupka rebeliantów ucieka przed o wiele potężniejszym nowym Imperium, jak potężnym tego też do końca nie wiadomo - może mają pół galaktyki a może ledwie parę planet gdzieś na odludziu. Owszem, pewne rzeczy można sobie doczytać w internecie, tylko że te wytłumaczenia są wciąż niepełne i do tego mocno naciągane. To trochę inna sytuacja niż z Imperatorem. Snoke zaś jako twórca tego wszystkiego wydawał się na tyle tajemniczą postacią, że nic dziwnego, że powstały całkiem ciekawe teorie na temat jego pochodzenia i wszystkie poszły do kosza.

Oj tak, Snoke miał mnóstwo teorii, ale to też zasługa JJ Abramsa - jego "mystery boxy" są bardzo popularnym chwytem, który skutecznie pobudzały fanów w wielu jego filmach i serialach. Lost i Fringe są tego idealnym przykładem. Moją ulubioną teorią było to, że Snoke to Darth Plagueis, ale nie mam żalu że ostatecznie go zabili. W sumie to fajna ironia, że Kylo chciał odrzucić przeszłość i tradycję, a zrobił dokładnie to samo co w przeszłości robił każdy Sith - zabił swojego mistrza i zajął jego miejsce.
A ja myślę, że został ożywiony dlatego, że spodobał się w "Mrocznym Widmie". Jakby ten sam los spotkał Jar Jara, to raczej by go nie wskrzeszano później.
Czytałem gdzieś, że to był pomysł George'a Lucasa. Wszyscy mu to odradzali, mówili że to będzie niewypałem, że fani go za to znienawidzą, ale ten postawił na swoim. Czas pokazał, że odcinki z Maulem były najlepszym co przytrafiło się serialowym Wojnom Klonów, tak osobiście najlepiej wspominam arci z jego udziałem.
Może nawet i szybciej, bo nie wiadomo, czy czasami nie powróci w kolejnym epizodzie.
Dokładnie. Poza tym w produkcji jest mnóstwo innych filmów, które mogą rozgrywać się w dowolnym przedziale czasowym. Snoke na pewno będzie częścią tego uniwersum i zaryzykuję stwierdzeniem, że przez te lata ujawnią tak wiele na jego temat, że będziemy mieli go dosyć :P
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 26 paź 2018, 9:33 Choć masz tu pełną rację, też jestem pewien, że mniejsze lub większe interwencje ludzi z Lucasfilmu odnośnie kształtu danego produktu się już zdarzały. Przecież nawet pojawiały się pogłoski o zawirowaniach związanych z reżyserami kilku filmów.
Mieli problemy ze spin-offami - w "Łotrze" zmienili bardzo dużo i wiele scen kręcili na nowo, ponieważ podobno pierwotna wersja była strasznie nudna. Tak samo było z "Solo" - zmiana reżysera w trakcie kręcenia filmu, gdy większość była już nakręcona i wiele scen musieli powtarzać. Aczkolwiek efekt końcowy oby filmów wypadł co najmniej poprawnie. Z nową trylogią chyba nie było aż takich problemów.
Widziałem gdzieś zdjęcia z Epizodu IX, które rozgrywały się w lesie, więc kto wie, Endor 2.0 jest jak najbardziej możliwy :P No ale tak poważnie, to wydaje mi się że Abrams nie ma już nad sobą takiej presji jak przy Przebudzeniu Mocy, to pewnie tym razem będzie chciał skupić się na opowiedzeniu czegoś nowego. I mam nadzieję, że obędzie się bez superbroni, ten temat jest już tak wyeksploatowany, że wolałbym zobaczyć już cokolwiek innego poza tym oklepanym motywem.
Albo nawet i stary Endor. Pytanie tylko na ile powtórka starych motywów w "Przebudzeniu" wynikała z woli Disneya, a na ile była wizją Abramsa. Wydaje mi się, że Abrams mógł je nakręcić, bo jego wizja remake była zgodna z wizją producentów. Pewnie jakby dalej kręcił "Ostatniego Jedi" to byłaby jeszcze większa kalka z "Imperium kontratakuje" niż była. Możliwe, że co do IX części nie będzie już kolejnego motywu z superbronią, aczkolwiek nie byłbym pewny tego na 100% pewny. Pytanie też jak Abrams zareagował na "Ostatniego Jedi", bo coś czuję, że Johnson pomieszał mu jego wizję i teraz będzie chciał to odkręcić np. wskrzeszając Snoke'a. Ale jeśli chodzi o czarne charaktery to w tej części niemal na pewno Kylo Ren pożre się z Huxem o władzę nad First Order. Ciekawe też, co zrobią z Rose - możliwe, że będą chcieli ją schować tak jak schowali Jar Jara, albo co gorsze będą chcieli z niej zrobić jakąś super-kozacką wojowniczkę.

I tutaj jest kolejna rzecz, która mi się niezbyt podoba w tych nowych epizodach. Wszystko, a zwłaszcza zdolności tutaj tak podkręcone, że aż zaczyna robić się karykaturalne. Rey pierwszy raz w życiu pilotuje statek, a już jest bardzo dobrą pilotką, tak dobrą, że Han Solo chce żeby z nim latała, a do tego praktycznie nie musi się uczyć opanowywania mocy, wszystko przychodzi jej bez żadnego wysiłku. Ale i tak przegrywa ze Snokiem, który wydaje się być tak silny mocą, że mógłby zniszczyć Vadera bez wstawania ze swojego tronu i bez żadnej walki, Poe sam niszczy statek First Order, Finn zaś chyba jest nieśmiertelny, o czym jeszcze nie wie. A i charaktery, jeśli ktoś już je ma są strasznie przerysowane, że aż to wszystko robi się niemal parodia. A i jeszcze Starkiller, przy którym Gwiazda Śmierci jest jak resorak przy czołgu.
Właśnie też mnie to bawi. Kiedyś prequele były złe, a teraz nagle są bardzo cenione. Pewnie za 10 lat i nowe filmy będą miały podobny status. Choć mnie zawsze dziwią te komentarze, że Ostatni Jedi jest najgorszym co widzieli skoro kiedyś mieliśmy taki Atak Klonów, który powiedzmy sobie szczerze, nie był najlepszy.
No właśnie przez to, że powstał "Ostatni Jedi" "Atak klonów" przestał być najgorszym :) A i może opinia o "Ostatnim Jedi" pójdzie w górę, choćby po IX części. Ale ja osobiście nie rozumiałem nigdy tej wielkiej nagonki na prequele, owszem miały wady, które mogły się komuś nie podobać, ale miały też zalety, które w znacznym stopniu je rekompensowały. Choćby w tym "Ataku klonów" za którym nie przepadam była epicka bitwa o Geonosis, w "Last Jedi" nie ma nic takiego.
W sumie to fajna ironia, że Kylo chciał odrzucić przeszłość i tradycję, a zrobił dokładnie to samo co w przeszłości robił każdy Sith - zabił swojego mistrza i zajął jego miejsce.
Tylko Snoke chyba nie był Sithem. Sithowie wymarli wraz z Imperatorem. Zdaje się, że ich miejsce czcicieli ciemnej strony zajęli Rycerze Ren, których wątek został kompletnie porzucony i nie wiadomo, co będzie dalej. Możliwe, że Abrams przypomni o nich w kolejnym epizodzie. Nie zdziwiłbym się, jakby w kolejnym epizodzie zrobiono jakąś furtkę do kontynuacji - niekoniecznie kolejnej trylogii ale np. serialu i np. skończy się to tak, że mamy rozbicie First Order, a potem scena sugerująca powrót Snoke'a.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: Introman24 »

Disney ogłosił dzisiaj, że nie będzie spin-offu o Boba Fettcie i raczej nie będzie też filmu o Obi-Wanie. Szkoda, bo póki co spin-offy wypadały lepiej niż główna trylogia. O ile pierwszy film wydawał mi się naciąganym pomysłem, aczkolwiek mającym potencjał na ciekawą historię, ale szkoda filmu o Kenobim, mógł być całkiem dobry, zwłaszcza jakby Ewan McGregor powrócił do roli.
Awatar użytkownika
rael
Stały bywalec
Posty: 183
Rejestracja: 22 kwie 2018, 20:39
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: INFP
Lokalizacja: Wrocław

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: rael »

Introman24 pisze: 26 paź 2018, 19:18 Mieli problemy ze spin-offami - w "Łotrze" zmienili bardzo dużo i wiele scen kręcili na nowo, ponieważ podobno pierwotna wersja była strasznie nudna. Tak samo było z "Solo" - zmiana reżysera w trakcie kręcenia filmu, gdy większość była już nakręcona i wiele scen musieli powtarzać. Aczkolwiek efekt końcowy oby filmów wypadł co najmniej poprawnie. Z nową trylogią chyba nie było aż takich problemów.
Było znacznie więcej problemów przy realizacji filmów. Przebudzenie Mocy i Ostatni Jedi były jednymi, które nie miały zbyt wielu zawirowań podczas produkcji :P Z tego co pamiętam to Łotr 1 miał być oryginalnie filmem wojennym, ale wypadł kiepsko na pokazach testowych i przez to zmienili jego koncepcję. Szkoda, bo finalny efekt mnie nie zachwycił. A kto wie, może oryginalna wizja była jednak tą ciekawszą :)

Przy produkcji Solo, wyglądało to nieco inaczej. Z tego co czytałem to poprzedni reżyserzy podchodzili bardzo luźno do scenariusza, byli trudni we współpracy i nie przejmowali się deadline'ami, co nie podobało się innym osobom zaangażowanym w produkcję filmu. Ponoć ci dwaj reżyserzy zdziałali niewiele i Ron Howard musiał nakręcić większość tego filmu samodzielnie. Epizod IX miał być kręcony przez reżysera Jurassic World. Został on jednak zwolniony, a w jego miejsce wskoczył z powrotem JJ Abrams. Pamiętam też kontrowersje wokół filmu o Bobie Fettcie, który miał być ogłoszony już kilka lat temu, ale jego reżyser został zwolniony w ostatniej chwili przed oficjalną zapowiedzią. Powodem były pogłoski o tym jak traktował pracowników na planie swojego ostatniego filmu, który ostatecznie też okazał się klapą.
Albo nawet i stary Endor. Pytanie tylko na ile powtórka starych motywów w "Przebudzeniu" wynikała z woli Disneya, a na ile była wizją Abramsa. Wydaje mi się, że Abrams mógł je nakręcić, bo jego wizja remake była zgodna z wizją producentów. Pewnie jakby dalej kręcił "Ostatniego Jedi" to byłaby jeszcze większa kalka z "Imperium kontratakuje" niż była. Możliwe, że co do IX części nie będzie już kolejnego motywu z superbronią, aczkolwiek nie byłbym pewny tego na 100% pewny. Pytanie też jak Abrams zareagował na "Ostatniego Jedi", bo coś czuję, że Johnson pomieszał mu jego wizję i teraz będzie chciał to odkręcić np. wskrzeszając Snoke'a. Ale jeśli chodzi o czarne charaktery to w tej części niemal na pewno Kylo Ren pożre się z Huxem o władzę nad First Order. Ciekawe też, co zrobią z Rose - możliwe, że będą chcieli ją schować tak jak schowali Jar Jara, albo co gorsze będą chcieli z niej zrobić jakąś super-kozacką wojowniczkę.
Wydaje mi się, że to była ich wspólna decyzja. Zarówno Abrams, jak i Lucasfilm byli świadomi opinii fanów na temat prequeli i chcieli uchwycić tą "magię" starszych filmów, która przed laty przyciągnęła tych wszystkich ludzi. Pewnie spojrzeli na obecne trendy, gdzie odświeżanie starych filmów przez powielanie dawnych wątków jest bardzo popularne i zdecydowali, że to bezpieczne podejście będzie najlepszym możliwym rozwiązaniem. No ale jakby nie patrzeć to dopiero pierwsza fala nowych filmów. W końcu mają tak wiele planów na kolejne lata, że pewnie nowe filmy będą mogły sobie już pozwolić na więcej.

W przypadku Rose to wolałbym żeby spędzili więcej na czasu na lepszym przemyśleniu jej postaci. Nie powinni jej chować czy czynić kimś kim nigdy nie była. Każdego bohatera można obrócić w takim kierunku aby okazał się ciekawy, więc moim zdaniem powinni spróbować zrobić coś żeby lepiej "zintegrować" jej postać z całą historią Epizodu IX. Problemem Rose było to, że w Ostatnim Jedi jej obecność była zbędna, tak samo jak i wątku kasyna, z którym chcąc czy nie chcąc była związana jej historia. No i zresztą wiele postaci w tym uniwersum było oryginalnie niezbyt lubiane, a jednak skończyli jako faworyci. Pamiętam jak wszyscy hejcili Ahsokę. Aktorka, która ją grała na samym początku spotkała się z olbrzymią falą hejtu. A jak jest teraz? Czas pokazał, że to jedna z ulubionych postaci.
I tutaj jest kolejna rzecz, która mi się niezbyt podoba w tych nowych epizodach. Wszystko, a zwłaszcza zdolności tutaj tak podkręcone, że aż zaczyna robić się karykaturalne. Rey pierwszy raz w życiu pilotuje statek, a już jest bardzo dobrą pilotką, tak dobrą, że Han Solo chce żeby z nim latała, a do tego praktycznie nie musi się uczyć opanowywania mocy, wszystko przychodzi jej bez żadnego wysiłku. Ale i tak przegrywa ze Snokiem, który wydaje się być tak silny mocą, że mógłby zniszczyć Vadera bez wstawania ze swojego tronu i bez żadnej walki, Poe sam niszczy statek First Order, Finn zaś chyba jest nieśmiertelny, o czym jeszcze nie wie. A i charaktery, jeśli ktoś już je ma są strasznie przerysowane, że aż to wszystko robi się niemal parodia. A i jeszcze Starkiller, przy którym Gwiazda Śmierci jest jak resorak przy czołgu.
Jakiś czas temu miałem ciekawą rozmowę na ten temat z moją przyjaciółką i zwróciła uwagę na pewne elementy wspólne. Anakin, Luke i Rey jako "wybrańcy" swoich epok mają kilka wspólnych cech. Każde z nich jest doskonałym pilotem, są niesamowicie silnymi użytkownikami mocy, wiele rzeczy, które innym zajmują lata są w stanie przyswoić znacznie szybciej (trening Luke'a na Dagobah też nie był zbyt długi, w końcu rozgrywał się w trakcie pobytu reszty na Bespin). Nie zwróciłem wcześniej na to uwagi, ale coś w tym jest. Co do Poe'a i Finna to tutaj rzeczywiście było to przesadzone. O tak, Starkiller wzbudził we mnie jedynie uśmiech politowania. A jeszcze potem była ta scena z Huxem, gdzie przemawiał w stylu typowym dla nazistów. To już w ogóle było żenujące.
No właśnie przez to, że powstał "Ostatni Jedi" "Atak klonów" przestał być najgorszym :) A i może opinia o "Ostatnim Jedi" pójdzie w górę, choćby po IX części. Ale ja osobiście nie rozumiałem nigdy tej wielkiej nagonki na prequele, owszem miały wady, które mogły się komuś nie podobać, ale miały też zalety, które w znacznym stopniu je rekompensowały. Choćby w tym "Ataku klonów" za którym nie przepadam była epicka bitwa o Geonosis, w "Last Jedi" nie ma nic takiego.
Masz rację. To co mi się podobało w prequelach to właśnie to, że były nieco inne od poprzednich filmów. Lokacje były naprawdę świetne, choreografie walk na miecze świetlne ustaliły pewne standardy, z którymi ta marka jest obecnie kojarzona, miały zapadającą w pamięć muzykę. Zawsze też uważałem, że skupienie się na międzygalaktycznej polityce ukazującym zarówno dobre, jak i złe strony dawnej Republiki było ciekawym pomysłem. Fakt, filmy miały wiele wad i scenariuszowo mogłyby wypadać dużo lepiej, ale nigdy też nie uważałem, że były one jakąś olbrzymią skazą jak co niektórzy. A co Ostatniego Jedi to właśnie ta "mniejsza skala" zdarzeń była jednym z powodów czemu ten film mi się spodobał. No ale to kwestia gustów. W końcu każdy lubi co innego :)
Tylko Snoke chyba nie był Sithem. Sithowie wymarli wraz z Imperatorem. Zdaje się, że ich miejsce czcicieli ciemnej strony zajęli Rycerze Ren, których wątek został kompletnie porzucony i nie wiadomo, co będzie dalej. Możliwe, że Abrams przypomni o nich w kolejnym epizodzie. Nie zdziwiłbym się, jakby w kolejnym epizodzie zrobiono jakąś furtkę do kontynuacji - niekoniecznie kolejnej trylogii ale np. serialu i np. skończy się to tak, że mamy rozbicie First Order, a potem scena sugerująca powrót Snoke'a.
Nie miałem tego na myśli. Bardziej chodziło mi o to, że Kylo Ren próbował odrzucić tradycję przez wytyczenie własnych ścieżek zamiast naśladowania swojego przodka (Dartha Vadera), który był jednym z ostatnich Sithów. I chcąc odrzucić tą tradycję, mimo wszystko postąpił jak prawdziwy Sith i zajął miejsce swojego mistrza. Z tego co pamiętam to Snoke był kimś zupełnie nowym niezwiązanym z Sithami. Rycerze Ren pewnie pojawią się w Epizodzie IX. W końcu skoro Kylo przejął władzę to teraz ma własnych ludzi od "brudnej" roboty :)
Disney ogłosił dzisiaj, że nie będzie spin-offu o Boba Fettcie i raczej nie będzie też filmu o Obi-Wanie. Szkoda, bo póki co spin-offy wypadały lepiej niż główna trylogia. O ile pierwszy film wydawał mi się naciąganym pomysłem, aczkolwiek mającym potencjał na ciekawą historię, ale szkoda filmu o Kenobim, mógł być całkiem dobry, zwłaszcza jakby Ewan McGregor powrócił do roli.
Wiesz, akurat w przypadku filmu o Bobie Fettcie to nie uważam tego za wielką stratę. Serial, który znajduje się teraz w produkcji - The Mandalorian pewnie będzie miał wiele podobieństw do tamtego filmu, a moim zdaniem ma znacznie większy potencjał na opowiedzenie czegoś nowego. Główny bohater pewnie okaże się łowcą nagród, ale przez to że jest kimś nowym, będzie większa szansa na zagłębienie się w kulturę Mandalorian, która moim zdaniem jest jednym z ciekawszych wątków obecnego kanonu.

Zgodzę się co do filmu o Obi-Wanie. To mogłoby być coś naprawdę fajnego, ale wiele też zależy od tego jak taki film mógłby wyglądać. Jeśli chcieliby robić film po Epizodzie III, to siłą rzeczy musiałby być ograniczony jedynie do Tatooine. I o ile moim zdaniem można byłoby zrobić z tego coś interesującego, to raczej nie byłby to film pod masowego widza. No i niestety jeden z ciekawych potencjalnych wątków na fabułę (starcie z Darthem Maulem) został już zamknięty w Star Wars Rebels.
Introman24
Intromajster
Posty: 548
Rejestracja: 19 wrz 2016, 21:23
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 5w6
Lokalizacja: gdzieś na planecie Ziemia

Re: Gwiezdne wojny: Przebudzenie Mocy

Post autor: Introman24 »

rael pisze: 28 paź 2018, 12:31 Z tego co pamiętam to Łotr 1 miał być oryginalnie filmem wojennym, ale wypadł kiepsko na pokazach testowych i przez to zmienili jego koncepcję. Szkoda, bo finalny efekt mnie nie zachwycił. A kto wie, może oryginalna wizja była jednak tą ciekawszą :)
Mi akurat się podobał, chociaż chętnie bym zobaczył również tą pierwotną wersję, może faktycznie była jeszcze lepsza.
Wydaje mi się, że to była ich wspólna decyzja. Zarówno Abrams, jak i Lucasfilm byli świadomi opinii fanów na temat prequeli i chcieli uchwycić tą "magię" starszych filmów, która przed laty przyciągnęła tych wszystkich ludzi. Pewnie spojrzeli na obecne trendy, gdzie odświeżanie starych filmów przez powielanie dawnych wątków jest bardzo popularne i zdecydowali, że to bezpieczne podejście będzie najlepszym możliwym rozwiązaniem.
Pewnie taki był zamysł. Szkoda tylko, że postanowili zrobić to w formie remake. Aczkolwiek plusem "Przebudzenia Mocy" było utrzymanie klimatu starej trylogii. Tylko że dałoby się to moim zdaniem zrobić bez przepisywania scenariusza "Nowej Nadziei" linijka po linijce, mogły pojawić się stare motywy, ale fabuła nie musiała toczyć się w ten sam sposób. Starkillera mogli sobie ze spokojem darować.
W przypadku Rose to wolałbym żeby spędzili więcej na czasu na lepszym przemyśleniu jej postaci. Nie powinni jej chować czy czynić kimś kim nigdy nie była. Każdego bohatera można obrócić w takim kierunku aby okazał się ciekawy, więc moim zdaniem powinni spróbować zrobić coś żeby lepiej "zintegrować" jej postać z całą historią Epizodu IX. Problemem Rose było to, że w Ostatnim Jedi jej obecność była zbędna, tak samo jak i wątku kasyna, z którym chcąc czy nie chcąc była związana jej historia.
Do tego Rose dostałą chyba najgorszą scenę we wszystkich filmach sagi. Pewnie gdyby nie to, dzisiaj nawet bym nie pamiętał, że jakaś Rose w ogóle była. Ale oprócz tego, że jest zbędną postacią w zbędnym wątku, tylko do tego źle napisaną. Chyba miała być personifikacją rebelii, a zwłaszcza jej najbardziej szlachetnych ideałów. Tylko że potem sama zaprzecza swoim wartościom i egoizm bierze górę, przez co o mało co rebelia nie zginęła i jakby drugą stroną dowodził Vader zamiast Kylo Rena i Huxa to z ruchu oporu nie byłoby co zbierać. Chociaż jak tak sobie myślę, to tak naprawdę głównym celem obecności Rose w sadze jest chyba to, żeby Finnowi nie było smutno po tym, jak Rey ostatecznie wybierze Kylo zamiast niego. Tylko że da się to zrobić spychając Rose na trzeci plan, jak Jar Jara w "Ataku klonów", ale kto wie, co wymyślą. Jakaś zmiana charakteru też będzie naciągana do granic możliwości.
Jakiś czas temu miałem ciekawą rozmowę na ten temat z moją przyjaciółką i zwróciła uwagę na pewne elementy wspólne. Anakin, Luke i Rey jako "wybrańcy" swoich epok mają kilka wspólnych cech. Każde z nich jest doskonałym pilotem, są niesamowicie silnymi użytkownikami mocy, wiele rzeczy, które innym zajmują lata są w stanie przyswoić znacznie szybciej (trening Luke'a na Dagobah też nie był zbyt długi, w końcu rozgrywał się w trakcie pobytu reszty na Bespin). Nie zwróciłem wcześniej na to uwagi, ale coś w tym jest.


No, też tego nie zauważyłem, ale faktycznie, coś w tym jest :) Aczkolwiek ci dwaj pierwsi wszyscy musieli się uczyć i popełniali masę błędów po drodze, a Rey wszystko wychodzi bez większego wysiłku, jedynie Snoke ją był w stanie pokonać. Ale mam wrażenie, że jakby to ona stanęła do walki z Vaderem to by wygrała trzymając pierwszy raz miecz świetlny w życiu.
A jeszcze potem była ta scena z Huxem, gdzie przemawiał w stylu typowym dla nazistów. To już w ogóle było żenujące.
Tak w ogóle to z First Order robią kosmicznych nazistów. I w ogóle w nowych częściach pojawiają się różne motywy, które można odczytywać jako polityczne deklaracje, co dodatkowo dzieli widzów.
Nie miałem tego na myśli. Bardziej chodziło mi o to, że Kylo Ren próbował odrzucić tradycję przez wytyczenie własnych ścieżek zamiast naśladowania swojego przodka (Dartha Vadera), który był jednym z ostatnich Sithów. I chcąc odrzucić tą tradycję, mimo wszystko postąpił jak prawdziwy Sith i zajął miejsce swojego mistrza. Z tego co pamiętam to Snoke był kimś zupełnie nowym niezwiązanym z Sithami. Rycerze Ren pewnie pojawią się w Epizodzie IX. W końcu skoro Kylo przejął władzę to teraz ma własnych ludzi od "brudnej" roboty :)
No tak, postąpił jak Sith, jednak sam nie był Sithem, więc nie musiał czuć, że trzyma się ich tradycji. Możliwe, że u Rycerzy Ren panowały inne zasady, np. posłuszeństwo mistrzowi za wszelką cenę. Oby wrócili do tego wątku w IX epizodzie, bo to był chyba jeden z nielicznych kreatywnych pomysłów w nowych częściach, a szkoda, że go szło praktycznie nie zauważyć, a taka liczniejsza grupa użytkowników ciemnej strony to też byłoby coś nowego, jeśli chodzi o filmy. Szkoda, że nie zobaczymy raczej odrodzonego zakonu Jedni, a przynajmniej bez Luke na czele.
Zgodzę się co do filmu o Obi-Wanie. To mogłoby być coś naprawdę fajnego, ale wiele też zależy od tego jak taki film mógłby wyglądać. Jeśli chcieliby robić film po Epizodzie III, to siłą rzeczy musiałby być ograniczony jedynie do Tatooine. I o ile moim zdaniem można byłoby zrobić z tego coś interesującego, to raczej nie byłby to film pod masowego widza. No i niestety jeden z ciekawych potencjalnych wątków na fabułę (starcie z Darthem Maulem) został już zamknięty w Star Wars Rebels.
Raczej faktycznie film trafiłby tylko do fanów, ale mam wrażenie, że na ten film czekało o wiele więcej osób niż na film o młodym Hanie Solo. Chociaż też zainteresowanie nim byłoby większe, jakby do roli Hana powrócił Harrison Ford. Koniec końców "Łotr 1" mimo że opowiadał o zupełnie nowych postaciach zrobił dobre wrażenie i zarobił miliard dolarów. Dobry pomysł na film plus marketing mógłby zrobić sukces finansowy, chociaż raczej nie taki jak "Łotr" bo sporo osób zraziło się do marki i specjalnie nie szło do kina na "Solo" żeby Disney nie zarobił.
ODPOWIEDZ