Wczoraj oglądałam 'Ja, Daniel Blake' - w skrócie zderzenie zwykłego człowieka z biurokratyczną machiną, w tym przypadku chodzi o urząd pracy i instytucje pomocowe. Film przede wszystkim mocny aktorsko, bo wydaje mi się, że część sytuacji została przesadzona (np. jak bohater zupełnie nie ma pojęcia jak posłużyć się komputerem), jak również nagromadzono ich zbyt dużo. Aczkolwiek dobrze przedstawia często bezduszne i nieżyciowe działania różnych urzędów itp. W Polsce też to znamy. Gdyby chciał obejrzeć podobny w klimacie film, to polecam francuski pt. 'Miara człowieka' - główny bohater w podobnym wieku, co Daniel Blake, traci pracę i również zmaga się z biurokracją i tego typu problemami.
Układ zamknięty (2013). Polski film oparty na faktach opowiadający o przejęciu legalnie działającej i osiągającej sukcesy spółki, i to wszystko rzekomo w imię prawa. U boku Gajosa genialnie zagrał prokuratora, niestety mało znany, Wojciech Żołądkowicz.
W końcu udało się, Manchester by the Sea. Na szybko, dla wielu jest nudny, bardzo dłużący się. I rozumiem z czego to wynika, lecz dla mnie taki nie był, był bardzo spokojny i stonowany. Nie było w nim ostatnio tak bardzo popularnego przerysowywania sytuacji, wyolbrzymiania uczyć/emocji. Wszystko było bardzo subtelne, ahhh. Casey Affleck zagrał rewelacyjną rolę, wystarczyło tylko czytać emocje. Zagrał zamkniętego w sobie, chcącego odciąć się od rzeczywistości i traumy z przeszłości, lecz niestety przez śmierć brata musi na nowo otworzyć swoje rany, wrócić do tego nieprzyjaznego świata, nie dość że obwinia sam siebie to jest czarną owcą w społeczeństwie. Rewelacyjnie wyszło tutaj przeplatanie przeszłości z teraźniejszością, pokazując jak głównego bohatera na nowo ogarnia smutek i zostaje rozrywany przez demony przeszłości z którymi musi walczyć sam. Ciężko tu coś zaspoilerować, ale w razie czego:
Podobała mi się bardzo scena kiedy Patrick wpada w panikę i ucieka do swojego pokoju zamykając się. W tym momencie Lee bez zastonowienia wywarza drzwi, mówiąc przy tym że będzie siedział dopóki młody się nie ogarnie (ta świadomość, że sam nie otrzymał dostarczającego wsparcia przy własnej tragedii i sposobie w jaki chciał uciec - zadziałał w tak szczery i impulsywny sposób, kocham.
Nikt tutaj nie narzeka na to w jakiej trudnej sytuacji się znalazł, nie ma przesadnego dramatyzmu. Dlatego dla wielu ten film może stać się obojętny, ale mnie jakoś kupił. Może to zbytnia nadinterpretacja, ale mój overthinking zadziałał dosyć mocno, jest wiele wymownych scen.
"Dreams feel real while we're in them. It's only when we wake up that we realize something was actually strange."
Też właśnie niedawno obejrzałam. Był taki zwyczajnie dobry, a przez to w sam raz. W sumie nie wiem co więcej napisać, bo mam podobne odczucia.
Tak, ta scena z Patrickiem w pokoju też mi się podobała. I świetna była rozmowa Lee z byłą żoną, rozdzierająca aż. Na duży plus oceniam też fakt, że film nie opierał się na banale zwanym jako 'czas leczy rany', no właśnie czasem nie.
Natomiast wczoraj oglądałam Milczenie Scorsese (odmienia się on? nigdy nie wiem). 2 godziny i 40 minut przygnębiającej i ciężkiej historii. Pewnie tak miało być, ale na pewno nie każdy widz zdzierży taką dawkę. Bardzo dobrzy aktorzy.. japońscy. Garfield dobry, choć jego rola w Przełęczy Ocalonych podobała mi się bardziej. Liam Neeson taki jak zawsze, nie postarał się tutaj. Adam Driver nie wiadomo po co w ogóle został zaangażowany, wiele go nie widzimy, a jak jest to taki jakiś w tle. Aż dziwne, że inne wrażenia się ma oglądając go w Patersonie. Bardzo dobre zdjęcia, to na pewno. Muzyka.. w sumie mało jej jest, więcej odgłosów przyrody, pewnie celowo. Wiele nieprzyjemnych scen, przy których kamera nie 'tańczy' i nie ucieka. Ogólnie dobry, ale czegoś zabrakło.
24 Hour Party People - wciągająca podróż do Manchesteru przełomu lat 70-tych i 80-tych i ówczesnej sceny muzycznej (szczególnie dla fanów Joy Division! "Love will tear us apart" brzęczy mi w głowie non stop ). Bardzo ciekawa forma- niby film fabularny, niby dokument, jest sporo cudownego brytyjskiego humoru ale zahaczamy też o dramat, a wszystko przedstawione dość chaotycznie. Poza tym sex drugs and rock'n'roll w pełnej krasie. Zdecydowanie polecam
“Never underestimate the power of stupid people in large groups.” G.C.
Kroll to klasyka z czasów gdy jeszcze można było oglądać polskie filmy
About Time (Czas na miłość, oczywiście pięknie przetłumaczone) Film mówi o tym, że jak jest się rudym, to trzeba umieć cofać czas, żeby zaliczyć a tak na poważnie to jest całkiem przyjemny, ciepły, miejscami zabawny, miło się ogląda chociaż zalatuje banałem.
Ten, kto wyzwala z siebie bestię, pozbywa się bólu bycia człowiekiem.
Krata_Browara pisze:About Time (Czas na miłość, oczywiście pięknie przetłumaczone) Film mówi o tym, że jak jest się rudym, to trzeba umieć cofać czas, żeby zaliczyć a tak na poważnie to jest całkiem przyjemny, ciepły, miejscami zabawny, miło się ogląda chociaż zalatuje banałem.
Przecież Domhnall Gleeson jest cudowny! Jak można tak pisać o nim ;D A film bardzo sympatyczny, tu się zgodzę.
To jak zapodajecie takie starocie, to ja tez mam. Cos jeszcze starszego ale za to klasyk. "Lot nad kukulczym gniazdem". Dawno nie widzialam, a ostatnio sobie odswiezylam. Chyba jedyna postac grana przez Jacka Nicholsona ktora lubie, i chyba jedyny film z jego udzialem jaki mi sie na prawde podobal, (jesli o zadnym nie zapomnialam). Ciekawa jestem swoja droga czy wzorowal sie w odgrywaniu postaci McMurphiego na innym bohaterze , czy to jego autorska interprtacja, bo widze troche podobienstw w gestach, a zwlaszcza mimice z serialowym Sokolim Okiem z Masha.
Mary i Max - film o samotności, walce z problemami, poszukiwaniu zrozumienia oraz przyjaźni. Piękna i wzruszająca animacja (a ja się praktycznie nigdy nie wzruszam na filmach!). Opowieść o tym, jak ośmioletnia dziewczynka imieniem Mary przez przypadek nawiązuje kontakt listowny z czterdziestoletnim Maxem, co odmienia ich życie.
"Jeżeli o mnie chodzi, nigdy nie miałem przekonań. Zawsze miałem wrażenia. " Fernando Pessoa