jak radzicie sobie z nieśmiałością?
jak radzicie sobie z nieśmiałością?
Czołem :]
Właśnie. Jak każdy z was radzi sobie z nieśmiałością utrudniającą kontakty interpersonalne (damsko-męskie)??
Macie jakieś niezawodne sposoby?
Dodam tylko, ze osobiście nie jestem bardzo nieśmiały, przynajmniej nie sprawiam takiego wrażenia ale zyskuję to dużym kosztem - po prostu jestem nienaturalny, można powiedzieć, że "gram". Chciał bym to zmienić i zastanawiam sie jak Wam sie udało (o ile w ogóle ;-) )
Pozdrawiam
Właśnie. Jak każdy z was radzi sobie z nieśmiałością utrudniającą kontakty interpersonalne (damsko-męskie)??
Macie jakieś niezawodne sposoby?
Dodam tylko, ze osobiście nie jestem bardzo nieśmiały, przynajmniej nie sprawiam takiego wrażenia ale zyskuję to dużym kosztem - po prostu jestem nienaturalny, można powiedzieć, że "gram". Chciał bym to zmienić i zastanawiam sie jak Wam sie udało (o ile w ogóle ;-) )
Pozdrawiam
- underdog
- Stały bywalec
- Posty: 242
- Rejestracja: 10 sie 2007, 17:29
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraków
Przy introwertyczkach potrafię zachowywać się dość swobodnie, zapominam o nieśmiałości.
Z ekstrawertyczkami fatalnie, na stopie koleżeńskiej jest jeszcze w miarę ok, ale coś więcej na ogół w ogóle nie wchodzi w rachubę. Przeważnie dlatego właśnie, że blokuje mnie nieśmiałość, przez co tym bardziej wychodzę na nieprzystępnego dziwaka.
Z ekstrawertyczkami fatalnie, na stopie koleżeńskiej jest jeszcze w miarę ok, ale coś więcej na ogół w ogóle nie wchodzi w rachubę. Przeważnie dlatego właśnie, że blokuje mnie nieśmiałość, przez co tym bardziej wychodzę na nieprzystępnego dziwaka.
Jeżeli chodzi o relacje czysto koleżeńskie, to gdy się tak zastanowie, wychodzi na to, że większość z nielicznego grona moich koleżanek czy znajomych jest ekstrawertyczkami - gadułami. Czasem poprostu dobrze się czuję w ich towarzystwie, nie muszę szczególnie włączać sie do rozmowy poza sporadycznym przytakiwaniem lub też negowaniem ich wypowiedzi. Koleżanki strzelają słowami jak z karabinu i chyba one też dobrze się czują kiedy ktoś ich słucha. Oczywiście nie moge z nimi też za długo przebywać, męczę się czasem po kilku minutach, czasem po kilku godzinach, ale niestety zawsze ta chwila następuje
Z prowadzeniem rozmów ze znajomymi (przynajmniej tymi bliższymi i tymi których darzę szczerą sympatią) nie mam żadnych problemów. Ale z nieznajomymi nie jest już tak różowo.Cliodne pisze:Co innego, gdy kogoś znam, wtedy mozna cośtam mruknąć
Toś mi brat :]bordo pisze:eżeli chodzi o relacje czysto koleżeńskie, to gdy się tak zastanowie, wychodzi na to, że większość z nielicznego grona moich koleżanek czy znajomych jest ekstrawertyczkami - gadułami. Czasem poprostu dobrze się czuję w ich towarzystwie, nie muszę szczególnie włączać sie do rozmowy poza sporadycznym przytakiwaniem lub też negowaniem ich wypowiedzi. Koleżanki strzelają słowami jak z karabinu i chyba one też dobrze się czują kiedy ktoś ich słucha. Oczywiście nie moge z nimi też za długo przebywać, męczę się czasem po kilku minutach, czasem po kilku godzinach, ale niestety zawsze ta chwila następuje
Też mam opinie "dobrego słuchacza".
W zasadzie najwięcej problemów sprawia mi przełamywanie lodów, potem jakoś idzie, chociaż przyznam, że mogło by być lepiej :]
pod ostatnimi 2 wypowiedziami podpisuję się rękami i nogami
Kiedyś próbowałam się zmienić i robiłam to właśnie grą, ale nie bardzo mi to wychodziło, nie czułam się sobą. Zazwyczaj gdy jestem w dużej grupie to siedzę cicho, w mniejszych grupkach, lubię się udzielać, chyba że są w niej "krzykacze" którzy nie pozwalają mi dojść do głosu. Najlepiej się czuję w gronie bliskich koleżanek. I mam taki dziwny "syndrom" że gdy znajduje się w grupce osób introwertycznych które rzadko się odzywają, to nagle sama "staję" się ekstrawertyczką i gadam o byle czym, żeby tylko nie było tej krępującej ciszy. Ale ogólnie rzecz biorąc to nieśmiałość nie przeszkadza mi już tak bardzo i zauważyłam nawet, że zaczęłam żartować i rozmawiać z mało znanymi mi osobami. To chyba jakiś postęp
Kiedyś próbowałam się zmienić i robiłam to właśnie grą, ale nie bardzo mi to wychodziło, nie czułam się sobą. Zazwyczaj gdy jestem w dużej grupie to siedzę cicho, w mniejszych grupkach, lubię się udzielać, chyba że są w niej "krzykacze" którzy nie pozwalają mi dojść do głosu. Najlepiej się czuję w gronie bliskich koleżanek. I mam taki dziwny "syndrom" że gdy znajduje się w grupce osób introwertycznych które rzadko się odzywają, to nagle sama "staję" się ekstrawertyczką i gadam o byle czym, żeby tylko nie było tej krępującej ciszy. Ale ogólnie rzecz biorąc to nieśmiałość nie przeszkadza mi już tak bardzo i zauważyłam nawet, że zaczęłam żartować i rozmawiać z mało znanymi mi osobami. To chyba jakiś postęp
"Poeci, magicy, żeglarze
Tancerze wojny i ja
Wygnani z miasta radości
Wygnani bez imion i ciał
Nie dla nas owoce raju"
Tancerze wojny i ja
Wygnani z miasta radości
Wygnani bez imion i ciał
Nie dla nas owoce raju"
- Ekwiwalencja
- Pobudzony intro
- Posty: 144
- Rejestracja: 16 lis 2007, 18:40
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: z własnej krainy
- Ekwiwalencja
- Pobudzony intro
- Posty: 144
- Rejestracja: 16 lis 2007, 18:40
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: z własnej krainy
Ja nic nie układam wcześniej, dopiero w trakcie rozmowy kiedy chce sie wypowiedzieć układam sobie w głowie formułke jak to ma brzmieć i czekam na odpowiedni moment żeby coś powiedzieć, ale wtedy okazuje sie że rozmówcy (ekstrawertycy) są już mile dalej niż moment w którym zaczęlam układać mądre zdanie:D
i chyba nigdy inaczej nie bedzie:/
tak samo jak z kontaktami z płcią przeciwną, totalna porażka... nawet nie wiem co miałabym mówić
i chyba nigdy inaczej nie bedzie:/
tak samo jak z kontaktami z płcią przeciwną, totalna porażka... nawet nie wiem co miałabym mówić
Dark Maiden taking hold of my hand
Lead me away from hibernation
Strong and unafraid
Never a question why
Lead me away from hibernation
Strong and unafraid
Never a question why
- Ekwiwalencja
- Pobudzony intro
- Posty: 144
- Rejestracja: 16 lis 2007, 18:40
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: z własnej krainy