Introwertyzm a praca
Introwertyzm a praca
Długo sie nie odzywałem ale w moim życiu zaszla dość poważna zmiana. Otóż poszedłem do pracy. Nie jest to jakaś super praca ot zwyczajna fizyczna praca. Pracuję juz ponad miesiąc i szczerze powiedziawszy chociaż nie jest źle (nie przeżywam jakiegoś stresa przed pójściem do pracy ani przed kontaktem z kolegami i koleżankami z pracy) to jest jak zawsze. Niby nie ma przejawów niechęci do mnie (i mogę nawet powiedzieć, że jestem akceptowany wśród nich) ale życie w pracy toczy się jakby koło mnie. W czasie tych 8 godzin zamienię może kilka zdań a jak jest przerwa na śniadanie (lub kolację - bo robimy na 2 zmiany) to zazwyczaj siędzę tak jakby z boku.
Jeśli Wy też pracujecie to chciałbym się dowiedzieć jak jest u Was. Jak sobie radzicie zarabiając ciężko pieniążki.
Pozdrawiam.
Jeśli Wy też pracujecie to chciałbym się dowiedzieć jak jest u Was. Jak sobie radzicie zarabiając ciężko pieniążki.
Pozdrawiam.
Re: Introwertyzm a praca
[quote="długa_broda"] W czasie tych 8 godzin zamienię może kilka zdań a jak jest przerwa na śniadanie to zazwyczaj siędzę tak jakby z boku.
Zawsze zastanawialy mnie tego typu osoby...
Z czego wynika Twoja biernosc?
zawstydzenia? brak wiary w siebie i w to co masz do powiedzenia?
czy moze poprostu z lenistwa?
:wink:
Popzdr!
Ika
Zawsze zastanawialy mnie tego typu osoby...
Z czego wynika Twoja biernosc?
zawstydzenia? brak wiary w siebie i w to co masz do powiedzenia?
czy moze poprostu z lenistwa?
:wink:
Popzdr!
Ika
nawijanie tylko na jeden temat ,albo ciągle o tym samym co w przypadku ekstrawertyków m.in. jest i moze się stać prawie nie do zniesienia i to nietylko w pracy ale również w bliskim otoczeniu wśród rodzinki i krewnych..
ja zazwyczaj jestem słuchaczem i mało co mówie do innych ludzi jeśli już to po cichu najczęściej,również podczas praktyki zawodowej...
są przeciez jeszcze ciekawsze tematy które można rozwinąć podczas rozmowy również w pracy i podczas relaksu w weekend...
kiedy zauważyłeś u siebie tą bierność jeżeli np. chodzi o prace i czas wolny od niej?
ja zazwyczaj jestem słuchaczem i mało co mówie do innych ludzi jeśli już to po cichu najczęściej,również podczas praktyki zawodowej...
są przeciez jeszcze ciekawsze tematy które można rozwinąć podczas rozmowy również w pracy i podczas relaksu w weekend...
kiedy zauważyłeś u siebie tą bierność jeżeli np. chodzi o prace i czas wolny od niej?
Witajcie.to moj pierwszy post na tym forum.bardzo ciekawy temat dlatego postanowilam ze tu sie wpisze za pierwszym razem.jestem studentka ale bardzo chcialabym troszke dorobic.moim najwiekszym problemem jest wlasnie malomownosc.chyba nie musze dodawac ze jestem introwertykiem.juz pracowalam w paru miejscach i jest to naprawde nimile uczucie,mam bowiem wrazenie ze ludzie odwracaja sie odemnie,chociaz tak naprawde mnie jeszcze nie zdazyli poznac.nie wiem o czym mam gadac,jestem raaczej skkromna osoba,nie potrafi sie wybic.meczy mnie ta moja biernosc i zrobilabym wiele zeby to zmnic.
Ja pracowałem w wielu miejscach pracy, ale tak samo jak długa_broda, też siedziałem z boku. Nie chodzi o to że nie wiedziałem o czym większość gada, bo wiedziałem, gadają o pierdołach. Po prostu w tym nie uczestniczyłem, bo nie chciałem. Wytrzymałem ile trzeba i teraz jestem sam sobie szefem i pracownkiem. To jest chyba najlepsze wyjście dla introvertyka, bo jak jestem w pracy to lubie rozmawiać o pracy, a nie opowiadać skąd jestem i jacy są moi sąsiedzi... etc etc...
Ale czegoś mi brakuje i autodestrukcja wisi w powietrzu Ale nie dam się łatwo. :evil:
Ale czegoś mi brakuje i autodestrukcja wisi w powietrzu Ale nie dam się łatwo. :evil:
Powoli moje stosunki w pracy nabierają pozytywnych aspektów. Wprawdzie nie stałem się duszą towarzystwa ale jest pare osób, z którymi da się zamienić kilka zdań bez stresu - nawet o pierdołach .
Ale zauważyłem jedną rzecz, która czasem potęguje mój lęk przed zabraniem głosu. Otóż u mnie w pracy, a pewnie i gdzie indziej też, są pewnego rodzaju grupy, układy. Ludzie typu "przy mnie - wszystko cacy a za plecami - nóż w plecy" zawistnicy, podpierdalacze (przepraszam za wulgaryzm ale inaczej się nie da ich określić), którzy za bliżej nieokreśloną wdzięczność szefa czy przełożonego gotowi są podłożyć ci każdą świnię.
Świat ekstrawertyków jawi mi się jak dzika dżungla, pełna chaosu, wrzasku małp i walki o przeżycie za każdą cenę. Jest to bardzo przerażająca wizja w której nie widzę dla siebie miejsca oraz nie chcę uczestniczyć w tym wyścigu żarłocznych i krwiożerczych szczurów.
Pewnie dlatego wolę być bierny i robić co mi się każe, choćbym uważał to za wyzyskiwanie mojej osoby przez innych.
Cóż może ten post jest dość dziwny i straszny ale za to prawdziwie oddaje moje odczucia i spostrzeżenia.
Ale zauważyłem jedną rzecz, która czasem potęguje mój lęk przed zabraniem głosu. Otóż u mnie w pracy, a pewnie i gdzie indziej też, są pewnego rodzaju grupy, układy. Ludzie typu "przy mnie - wszystko cacy a za plecami - nóż w plecy" zawistnicy, podpierdalacze (przepraszam za wulgaryzm ale inaczej się nie da ich określić), którzy za bliżej nieokreśloną wdzięczność szefa czy przełożonego gotowi są podłożyć ci każdą świnię.
Świat ekstrawertyków jawi mi się jak dzika dżungla, pełna chaosu, wrzasku małp i walki o przeżycie za każdą cenę. Jest to bardzo przerażająca wizja w której nie widzę dla siebie miejsca oraz nie chcę uczestniczyć w tym wyścigu żarłocznych i krwiożerczych szczurów.
Pewnie dlatego wolę być bierny i robić co mi się każe, choćbym uważał to za wyzyskiwanie mojej osoby przez innych.
Cóż może ten post jest dość dziwny i straszny ale za to prawdziwie oddaje moje odczucia i spostrzeżenia.
Heh... ja tak jak megi2 poszukuję dobrego zawodu dla siebie, a raczej narazie kierunku studiów. Jest mi bardzo trudno, bo w dziale humanistyki nie ma zbyt różnorodnego wyboru. Zastanawiałam się nad psychologią, bo jest ciekawa i lubię słuchać ludzi. Przeraża mnie jednak częstotliwość spotykania się z nimi w cztery oczy i rozmawianie z nimi. Obawiam się, że nie wytrzymam tego, a nie mam pojęcia co innego sensownego by mi pasowało. Chciałam na bibliotekoznawstwo i archeologię, ale mama kręci na to nosem, bo nie jest to przyszłościowe i mało się zarabia. Filozofia mnie bardzo interesuje ale po niej to już chyba w ogóle nic się nie robi i zostaje się na uczelni jako wykładowca filozofii. A maturka już za niecały rok Losie, zmiłuj się!
INFp, gr. B
Chciałbym podzielić się z Wami pewnym spostrzeżeniem, które nasunęło mi się pod wpływem zdarzeń w pracy.
Ale po kolei...
Początki były trudne (szczególnie, że nigdy wcześniej nie pracowałem w tym zawodzie i w takiej roli) ale znalazły się osoby, które bardzo mi pomogły (podpowiedziały co i jak i cierpliwie tłumaczyły i uczyły mnie). Moja praca polega na obsłudze różnych maszyn i przede wszystkim jest to praca fizyczna. Od jakiegoś czasu role się jakby zmieniły. Fabryka zakupiła nowoczesną maszynę obsługiwaną i programowaną komputerowo. W szybkim tempie opanowałem jej obsługę i teraz "starzy wyjadacze" zgłaszają się do mnie z pytaniami i proszą o porady.
A teraz moje spostrzeżenie: jeśli w zawodzie jaki się wykonuje i wśród współprocowników z jakimi się razem pracuje jest się dobrym (żeby nie powiedzieć, że jest się ekspertem) i pokazuje się swoją wartość a jednocześnie służy się radą i pomocą innym to w czasie tych 8 godzin pracy przestaje się być intro.
Ale żeby nie było tak różowo jak to się może wydawać to powiem, że poprawiły się przede wszystkim moje stosunki służbowe (że się tak wyrażę), w dalszym ciągu (choć już jest dużo lepiej niż na początku) w czasie przerw jestem raczej z boku.
Pozdrawiam
Ale po kolei...
Początki były trudne (szczególnie, że nigdy wcześniej nie pracowałem w tym zawodzie i w takiej roli) ale znalazły się osoby, które bardzo mi pomogły (podpowiedziały co i jak i cierpliwie tłumaczyły i uczyły mnie). Moja praca polega na obsłudze różnych maszyn i przede wszystkim jest to praca fizyczna. Od jakiegoś czasu role się jakby zmieniły. Fabryka zakupiła nowoczesną maszynę obsługiwaną i programowaną komputerowo. W szybkim tempie opanowałem jej obsługę i teraz "starzy wyjadacze" zgłaszają się do mnie z pytaniami i proszą o porady.
A teraz moje spostrzeżenie: jeśli w zawodzie jaki się wykonuje i wśród współprocowników z jakimi się razem pracuje jest się dobrym (żeby nie powiedzieć, że jest się ekspertem) i pokazuje się swoją wartość a jednocześnie służy się radą i pomocą innym to w czasie tych 8 godzin pracy przestaje się być intro.
Ale żeby nie było tak różowo jak to się może wydawać to powiem, że poprawiły się przede wszystkim moje stosunki służbowe (że się tak wyrażę), w dalszym ciągu (choć już jest dużo lepiej niż na początku) w czasie przerw jestem raczej z boku.
Pozdrawiam