Własne wesele...
Własne wesele...
Nie znalazłam takiego wątku, jeśli jednak jest i zaczynam temat, który już się pojawił- przepraszam. Chciałam dopytać o Wasze doświadczenia w dziedzinie organizacji własnego ślubu i wesela. Ja już ten koszmar mam za sobą, teraz tylko razem z mężem- ekstrawertykiem musimy nauczyć się kompromisów w codziennych sytuacjach, które przeżywamy całkiem inaczej.
Wracając do tematu- od dawna miałam wizję swojego idealnego ślubu i wesela. Tylko najbliższa rodzina i najbliżsi znajomi. Kameralna atmosfera, brak poprawin. Niestety, w rzeczywistości okazało się to niemożliwe... Mój mąż najbliższej rodziny uzbierał 100 osób (przy czym każdy ze wspomnianej setki musiał zostać zaproszony, gdyż żyją ze sobą blisko). Dodatkowo brak poprawin kompletnie nie wchodził w grę, gdyż w rodzinie męża byłoby to odebrane jako oszczędzanie na gościach.
Pół roku przed stresowałam się i nie spałam ze strachu po nocach, im bliżej wydarzenia, tym było gorzej... Ogólnie nie jestem fanką wesel. Impreza, na której w dodatku miałam być w centrum uwagi ponad stu zaproszonych, i to przez dwa bite dni, wydawała mi się jakimś nierealnym koszmarem nie do przetrwania.
Przetrwałam, ale kosztowało mnie to mnóstwo zdrowia i energii. Wesele minęło bardzo szybko, poprawiny jednak były już czymś, co ciągnęłam na rezerwie energii.
Patrząc na to z perspektywy czasu, każdemu radziłabym usiąść z partnerem-ekstrawertykiem i dokładnie przegadać temat od strony swoich oczekiwań- u nas tego zabrakło. Kompromisy w dziedzinie ilości osób odradzam. Przez myślenie o tym nieszczęsnym weselu nie umiałam się już nawet cieszyć faktem ślubu ze wspaniałą osobą.
Teraz cieszę się, że mam to już za sobą (...a chyba nie takimi słowami powinno się wspominać własne wesele).
Wracając do tematu- od dawna miałam wizję swojego idealnego ślubu i wesela. Tylko najbliższa rodzina i najbliżsi znajomi. Kameralna atmosfera, brak poprawin. Niestety, w rzeczywistości okazało się to niemożliwe... Mój mąż najbliższej rodziny uzbierał 100 osób (przy czym każdy ze wspomnianej setki musiał zostać zaproszony, gdyż żyją ze sobą blisko). Dodatkowo brak poprawin kompletnie nie wchodził w grę, gdyż w rodzinie męża byłoby to odebrane jako oszczędzanie na gościach.
Pół roku przed stresowałam się i nie spałam ze strachu po nocach, im bliżej wydarzenia, tym było gorzej... Ogólnie nie jestem fanką wesel. Impreza, na której w dodatku miałam być w centrum uwagi ponad stu zaproszonych, i to przez dwa bite dni, wydawała mi się jakimś nierealnym koszmarem nie do przetrwania.
Przetrwałam, ale kosztowało mnie to mnóstwo zdrowia i energii. Wesele minęło bardzo szybko, poprawiny jednak były już czymś, co ciągnęłam na rezerwie energii.
Patrząc na to z perspektywy czasu, każdemu radziłabym usiąść z partnerem-ekstrawertykiem i dokładnie przegadać temat od strony swoich oczekiwań- u nas tego zabrakło. Kompromisy w dziedzinie ilości osób odradzam. Przez myślenie o tym nieszczęsnym weselu nie umiałam się już nawet cieszyć faktem ślubu ze wspaniałą osobą.
Teraz cieszę się, że mam to już za sobą (...a chyba nie takimi słowami powinno się wspominać własne wesele).
- Inno
- Legenda Intro
- Posty: 1214
- Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Własne wesele...
Dla mnie wesele to też będzie problem, na samą myśl skóra mi cierpnie, możliwe, że będę odkładała przez to datę ślubu. ;p
Idealna tradycja według mnie by była taka, że bierze się ślub, a wesele wyprawia po jakichś 10 latach. :lol:
Na szczęście moja lepsza połowa też jest introwertyczna, więc problemów ze zrozumieniem mieć nie będę. Ale na organizację wesela raczej się to niestety nie przełoży, bo rodzinę mamy rozsianą po kraju, więc bez nocowania większości gości się nie obejdzie. A jak mają nocować, to trzeba im zapewnić jakąś rozrywkę...
Jak udało Ci się przetrwać? Zacisnęłaś zęby i poszłaś na żywioł czy robiłaś sobie przerwy w samotności dla odsapnięcia? A może tak szybko i fajnie zleciało, że nie były potrzebne?
Jak ja byłam jakiś czas temu na weselu, w charakterze gościa, to kilka razy poszłam do pokoju, jaki był przydzielony mi i partnerowi, i sobie odpoczywałam od tłumu i zgiełku.
Idealna tradycja według mnie by była taka, że bierze się ślub, a wesele wyprawia po jakichś 10 latach. :lol:
Na szczęście moja lepsza połowa też jest introwertyczna, więc problemów ze zrozumieniem mieć nie będę. Ale na organizację wesela raczej się to niestety nie przełoży, bo rodzinę mamy rozsianą po kraju, więc bez nocowania większości gości się nie obejdzie. A jak mają nocować, to trzeba im zapewnić jakąś rozrywkę...
Jak udało Ci się przetrwać? Zacisnęłaś zęby i poszłaś na żywioł czy robiłaś sobie przerwy w samotności dla odsapnięcia? A może tak szybko i fajnie zleciało, że nie były potrzebne?
Jak ja byłam jakiś czas temu na weselu, w charakterze gościa, to kilka razy poszłam do pokoju, jaki był przydzielony mi i partnerowi, i sobie odpoczywałam od tłumu i zgiełku.
Re: Własne wesele...
Dobry temat. Fajnie, że Opethea podzieliła się swoimi doświadczeniami. Teraz będziemy mądrzejsi .
Re: Własne wesele...
Do własnego wesela jeszcze mi daleko, ale jako dzieciak(jakieś 10 lat(?)) miałem okazję uczestniczyć w weselu wujka. Wtedy to nie było jakieś traumatyczne przeżycie, bo spędziłem ten czas bawiąc się z innymi dziećmi, ale jak teraz pomyślę, że kiedyś przyjdzie mi przeżyć to jeszcze raz z tym ,że to ja będę w centrum uwagi to aż mi się niedobrze robi. Mam nadzieję, że moja potencjalna dziewczyna będzie miała podobne podejście do sprawy i urządzimy sobie jakieś ciche, krótkie, introwertyczne wesele(marzenia ).
- Padre
- IntroManiak
- Posty: 627
- Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
- Kontakt:
Re: Własne wesele...
Śniło mi się kiedyś. Czy też się liczy?
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
- Inno
- Legenda Intro
- Posty: 1214
- Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Własne wesele...
Będzie się liczyło, jak nam opowiesz.Padre pisze:Śniło mi się kiedyś. Czy też się liczy?
- Difane
- Rozkręcony intro
- Posty: 313
- Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Własne wesele...
Łohoho wesele . Ja drugiej połówki jeszcze nie poznałem, a tu o wesele pytają. No dobra, coś tam naskrobię.
Przede wszystkim pragnę zaznaczyć, iż ta kwestia budzi we mnie mieszane uczucia, gdyż:
Z jednej strony - moje wymarzone wesele to będzie takie wesele, którego nie będzie . W ogóle . Bo tak szczerze mówiąc, to po co jest wesele i co to takiego jest ? W sumie jest to impreza jak każda inna, na którą zaprasza się mniej lub więcej ludu (czyli już z definicji nic fajnego tak naprawdę), a tym się wyróżnia od zwykłej imprezy, że to ty jesteś w centrum uwagi, czyli wychodzi minus i minus (chociaż matematycy twierdzą, że minus i minus daje plus :lol: ). A po co ono jest ? Bo taki jest zwyczaj po prostu. A ja mam w zwyczaju obchodzić się ze "zwyczajami" w sposób najzwyczajniej w świecie bezwzględny .
Z drugiej strony - jakoś trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której byłbym w stanie sprzeciwić się woli partnerki, gdyby zapragnęła jednak mieć wesele. No bo która dziewczyna tak naprawdę nie marzy o własnym weselu ? No która ? A są takie ? No i który facet nie marzy o tym, aby choć raz w życiu zobaczyć swoją wybrankę serca ubraną jak anioł ? No który ? Na pewno nie ja :wink: . Dlatego całkiem możliwe że tak gadam, że nie chciałbym i.t.d., a jak przyjdzie co do czego, to decyzje podejmie moje serce i to wbrew mojej woli (ja mu zaraz dam "wbrew mojej woli", nauczę go posłuszeństwa zawczasu ).
Przede wszystkim pragnę zaznaczyć, iż ta kwestia budzi we mnie mieszane uczucia, gdyż:
Z jednej strony - moje wymarzone wesele to będzie takie wesele, którego nie będzie . W ogóle . Bo tak szczerze mówiąc, to po co jest wesele i co to takiego jest ? W sumie jest to impreza jak każda inna, na którą zaprasza się mniej lub więcej ludu (czyli już z definicji nic fajnego tak naprawdę), a tym się wyróżnia od zwykłej imprezy, że to ty jesteś w centrum uwagi, czyli wychodzi minus i minus (chociaż matematycy twierdzą, że minus i minus daje plus :lol: ). A po co ono jest ? Bo taki jest zwyczaj po prostu. A ja mam w zwyczaju obchodzić się ze "zwyczajami" w sposób najzwyczajniej w świecie bezwzględny .
Z drugiej strony - jakoś trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której byłbym w stanie sprzeciwić się woli partnerki, gdyby zapragnęła jednak mieć wesele. No bo która dziewczyna tak naprawdę nie marzy o własnym weselu ? No która ? A są takie ? No i który facet nie marzy o tym, aby choć raz w życiu zobaczyć swoją wybrankę serca ubraną jak anioł ? No który ? Na pewno nie ja :wink: . Dlatego całkiem możliwe że tak gadam, że nie chciałbym i.t.d., a jak przyjdzie co do czego, to decyzje podejmie moje serce i to wbrew mojej woli (ja mu zaraz dam "wbrew mojej woli", nauczę go posłuszeństwa zawczasu ).
Re: Własne wesele...
Dla mnie wesele to przede wszystkim Moj Dzien i dzien Mojego Meza. Nikogo Innego. Najwazniejsze jest aby nas dwoje bylo szczesliwych. Ja wyszlam za maz w tamtym roku. Nie bylo slubu koscielnego tylko cywilny, osob obecnych na sali lacznie z mna, mezem i dwoma paniami ktore zajmowaly sie przeprowadzaniem calego wydarzenia bylo: 10. Tylko najblizsza rodzina (rodzice obu stron, rodzenstwo i najlepszy przyjaciel). Tyle. Bylo super i nie musielismy duzo wydawac kasy na organizacje. Ucztowalismy w domu u moich rodzicow, mama upiekla przepyszna kaczke. Nie bylo tancowania ani nic, po prostu siedzielismy za stolem, rozmawialismy i swietowalismy. A na koniec oczywiscie noc poslubna w raczej luksusowym apartamencie. Perfect
Co prawda trzymajac wszystko w tajemnicy (gdyby dalsza rodzina sie dowiedziala ze bierzemy slub a oni nie dostali zaproszenia to by sie obrazili) doszlo do tego ze juz rok po slubie a niektorzy dopiero co sie dowiaduja ze jestesmy malzenstwem. Ale ja tak wole, nie lubie byc w centrum uwagi. Niektorzy krewni sila rzeczy tak czy inaczej wiedzieli o planowanym slubie i o tym ze nie przewidujemy zaproszen dla nich. Moja polska czesc rodziny nijak nie mogla tego zrozumiec, bo jak to moze byc ze jest ma ciotek na weselu? Ale co tam, wiem ze jakbym ich zaprosila to oni by popsuli atmosfere.
To byl udany dzien, chcialabym przezyc go jeszcze raz.
Co prawda trzymajac wszystko w tajemnicy (gdyby dalsza rodzina sie dowiedziala ze bierzemy slub a oni nie dostali zaproszenia to by sie obrazili) doszlo do tego ze juz rok po slubie a niektorzy dopiero co sie dowiaduja ze jestesmy malzenstwem. Ale ja tak wole, nie lubie byc w centrum uwagi. Niektorzy krewni sila rzeczy tak czy inaczej wiedzieli o planowanym slubie i o tym ze nie przewidujemy zaproszen dla nich. Moja polska czesc rodziny nijak nie mogla tego zrozumiec, bo jak to moze byc ze jest ma ciotek na weselu? Ale co tam, wiem ze jakbym ich zaprosila to oni by popsuli atmosfere.
To byl udany dzien, chcialabym przezyc go jeszcze raz.
Re: Własne wesele...
z tym weselem to też jest kwestia wiary ja własciwie nie chodze do koscioła bo za dużo ludzi haha..
wracając do tematu myśle że mój ślub byłby zwyczajny ale za to zaręczyny musiałyby być jakieś niebanalne i poruszające
wracając do tematu myśle że mój ślub byłby zwyczajny ale za to zaręczyny musiałyby być jakieś niebanalne i poruszające
Re: Własne wesele...
Z moimi zareczynami bylo smiesznie....
Ja wyszlam z inicjatywa zeby sie pierwsza oswiadczyc Zaprosilam mojego teraz juz meza do restauracji i wreczylam mu pudelko na pierscionek a w srodku byla prezerwatywa Wciaz mam gdzies to pudelko (z ta sama nigdy nie uzyta prezerwatywa )
Ja wyszlam z inicjatywa zeby sie pierwsza oswiadczyc Zaprosilam mojego teraz juz meza do restauracji i wreczylam mu pudelko na pierscionek a w srodku byla prezerwatywa Wciaz mam gdzies to pudelko (z ta sama nigdy nie uzyta prezerwatywa )
- Inno
- Legenda Intro
- Posty: 1214
- Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Własne wesele...
Ale nie musiał jej nakładać na palec? ;DAlex pisze:Zaprosilam mojego teraz juz meza do restauracji i wreczylam mu pudelko na pierscionek a w srodku byla prezerwatywa
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Własne wesele...
Lol. Dobre. Gdybyś była moją znajomą, to bym tą historię opowiadał innym przy browarze jako anegdotkę.Alex pisze:Z moimi zareczynami bylo smiesznie....
Ja wyszlam z inicjatywa zeby sie pierwsza oswiadczyc Zaprosilam mojego teraz juz meza do restauracji i wreczylam mu pudelko na pierscionek a w srodku byla prezerwatywa Wciaz mam gdzies to pudelko (z ta sama nigdy nie uzyta prezerwatywa )
Hmm. Kiedy mężczyzna się oświadcza, zakłada pierścionek swojej wybrance na palec. Idąc za analogią i biorąc pod uwagę przeznaczenie prezerwatywy... Alex ty świntuszkoInno pisze:Ale nie musiał jej nakładać na palec? ;D
Dobra, dobraAlex pisze:Wciaz mam gdzies to pudelko (z ta sama nigdy nie uzyta prezerwatywa )
A swoją drogą, nie dziwne to, że oświadcza się kobieta? Dlaczego się zdecydowałaś na to posunięcie? Zmęczył cię brak inicjatywy męża (wtedy-chłopaka)?
Re: Własne wesele...
Nie, to nie bylo to. Zdecydowalam sie na oswiadczyny w pierwsza rocznice poznania wiec raczej nie musialam czekac wiekami na jego ruch. Chyba chcialam wziac ten ciezar od niego, wiem ze czasami mezczyzni sie denerwuja oswiadczynami (np. czy dobrze wypadna, czy kobieta nie odmowi, itd.) i tym samym potraktowac to "na luzie". Ale to nie bylo tez tak ze sie miesiacami zastanawialam jak to zrobic, czy to zrobic, i tak dalej. Po prostu wiedzialam ze to osoba z ktora chce spedzic reszte mojego zycia wiec co mi szkodzi
Poza tym,czasami lubie robic "dziwne", troche zwariowane rzeczy od czasu do czasu (najbardziej lubie przy tym obserwowac reakcje ludzi ). Niespecjalnie mi zalezalo na hucznych oswiadczynach (luksusowa restauracja, kwiaty, pierscionek z brylantem, facet blagajacy o reke na kolanach - tak jak to pokazuja w filmach), wole zeby bylo niekonwencjonalnie, i chyba dlatego tez zawsze jakos podswiadomie chce robic rzeczy w inny sposob.
Poza tym,czasami lubie robic "dziwne", troche zwariowane rzeczy od czasu do czasu (najbardziej lubie przy tym obserwowac reakcje ludzi ). Niespecjalnie mi zalezalo na hucznych oswiadczynach (luksusowa restauracja, kwiaty, pierscionek z brylantem, facet blagajacy o reke na kolanach - tak jak to pokazuja w filmach), wole zeby bylo niekonwencjonalnie, i chyba dlatego tez zawsze jakos podswiadomie chce robic rzeczy w inny sposob.
- Difane
- Rozkręcony intro
- Posty: 313
- Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Własne wesele...
Pozazdrościć rodziców. Gdybym ja powiedział mojej matce o tym że planuję wesele, to w ciągu godziny wiedziałoby o tym już pół rodziny, a w międzyczasie wysłanych zostałoby już z 15 zaproszeń .Alex pisze:Tylko najblizsza rodzina (rodzice obu stron, rodzenstwo i najlepszy przyjaciel). Tyle.
Ciekawa sprawa z tym ślubem kościelnym. Bo niby wyznanie dziewczyny nie byłoby dla mnie przeszkodą do stworzenia związku, ale jak sobie pomyślę o tym, że miałbym się kajać przed księdzem i udawać pobożnego, bo nagle zachciało mi się ślubu kościelnego... no to lepiej żeby druga połówka miała w tej materii podobne zdanie do mojego .Przemqs pisze: z tym weselem to też jest kwestia wiary ja własciwie nie chodze do koscioła bo za dużo ludzi haha..
Re: Własne wesele...
Moim rodzicom nie do konca przypadlo do gustu ze nie robie tradycjonalnego polskiego wesela, ale na szczescie to nie ich wesele, oni byli tylko goscmi chociaz moj tata sie nie poddaje - ponad rok po slubie a on wciaz nalega na to zebym wziela slub koscielny w polsce, nawet zaoferowal ze pokryje wszystkie koszta, lacznie z noclegami dla gosci itd. Wyglada na to ze bedzie musial poczekac az moja siostra sobie kogos znajdzie zeby wyprawic wymarzone wesele