a jakież to? Będę wdzięczna za wskazówki.Kiriot_Onky pisze: Obecnie stosuję naturalne antydepresanty
Mądre chłopaki jesteście, nie przejmować się tak ludźmi proszę :*
a jakież to? Będę wdzięczna za wskazówki.Kiriot_Onky pisze: Obecnie stosuję naturalne antydepresanty
Aktualnie testuje czarną fasole afrykańską ( Griffonia Simplicifolia) zawierającą ogromne ilości 5-HTP, będącego prekursorem serotoniny.wazz pisze:a jakież to? Będę wdzięczna za wskazówki.
Trudno jest tak żyć, żeby zawsze z uśmiechem wstawać. Chyba takich ludzi o zdrowych zmysłach nie było nawet. (Ale jest Efekt Pollyanny)Planowanie sobie przyszłości owszem jest bardzo ważne i w ogóle, ale gdzie jest ten urok życia, dla którego mamy ochotę zwlec się wcześnie rano z łóżka i przywitać kolejny dzień z uśmiechem na twarzy?
Teraźniejszość też. Jak się miało stracone dzieciństwo nie przez swoją winę, to czym się tu przejmować?Rozumiem że teraz to takie przygotowanie do dorosłości no okej, ale te stracone przez depresję lata młodości mi już nie wrócą.
Człowiek wspomnieniami nie żyje. Żałuje tylko tego, co stracił z własnej głupoty lub lenistwa.Co będę wspominał mając te 30 czy 40 lat ?
Bo Ci się nie chciało? W większości przypadków ciężka praca popłaca.Przespane całe dnie, bo nie miałem siły się podnieść z łóżka, żeby żyć?
Każdy by tak chciał. Jeden narzeka, że nie ma dziewczyny a drugi, że ma jedną, ale razem są zgodni co do tego, że są nieszczęśliwi.Wolałbym, żeby jednak życie miało urok tu i teraz, tego mi brakuje.
Co za skrajność. Jak już postanawiasz żyć, to żyj porządnie, bo z takim podejściem tylko je rujnujesz. Większość przeżywa tyle, ile natura daje.Przecież równie dobrze przyszłość może się w ogóle nie wydarzyć, z jakiegoś tragicznego powodu i co wtedy?
Starożytni mawiali, że brama zawsze otwarta. A co jest po drugiej stronie, to nawet starożytni nie wiedzą. Nie sugeruj się, że tam będzie lepiej, bo nie wiadomo.Teraz jeśli dane by mi było zejść z tego świata to powiedziałbym, że ta egzystencja jest gówno warta i żałuje że żyje. Mam nadzieję, że wkrótce to się zmieni.
Znaleźć taką postawę to jak igła w stogu siana przy napływie gówna typu "Twoje życie zależy tylko i wyłącznie od Ciebie!". Jedyne co bym dopisał, to że właśnie ciężko się nie przejmować. Chociaż może kiedy sprawa jest "prosta" (np. sieroctwo/rodzina alkoholików/zwyczajna bieda) łatwiej to zaakceptować niż inne galimatiasy (np. bogaty rodzic, który nie daje dziecku z własnej woli ani grosza, ze względu na własne, urojone afronty).Nestor pisze:Jak się miało stracone dzieciństwo nie przez swoją winę, to czym się tu przejmować?A jak nasze życie wygląda, to nie zależy wyłącznie od nas.
Słuszna uwaga. Ale chyba lepiej mieć ojca dusigrosza niż alkoholika. Na szczęście postrzeganie tych problemów w świadomości ludzkiej się zmienia i stąd ukuło się pojęcie "rodziny dysfunkcjonalnej". A ile można skrzydeł rozcapierzyć w takich rodzinach, to każde poszkodowane dziecko powinno zgodnie z sumieniem samo sobie odpowiedzieć.Chociaż może kiedy sprawa jest "prosta" (np. sieroctwo/rodzina alkoholików/zwyczajna bieda) łatwiej to zaakceptować niż inne galimatiasy (np. bogaty rodzic, który nie daje dziecku z własnej woli ani grosza, ze względu na własne, urojone afronty).
Zostań wolontariuszem. Jeśli potrzebujesz intensywnych doznań, to w hospicjum. Jeśli mniej intensywnych, gdziekolwiek indziej. Skoro zaangażowanie w innych i opieka nad nimi potrafią rozwiązać twoje problemy oraz sprawić, że przezwyciężasz niedogodności - rób tego więcej.Kiriot_Onky pisze:
Mimo że musiałem spać na dworcu, bo nie miałem gdzie się zatrzymać to robiłem to co tydzień bo dawała mi szczęście, moja egzystencja w końcu miała sens ! Byłem dla kogoś ważny, mogłem dawać tej osobie przyjemność, uszczęśliwiać ją a ona dawała mi to samo w zamian. Przestałem ćpać i zatroszczyłem się o nią najlepiej jak umiałem, bo wszystko robiłem dla niej.
Może ktoś z Was borykał się z podobnymi problemami i mógłby podsunąć mi jakąś wskazówkę w jaką stronę powinienem się udać ??
Gut, tylko to wartościowanie... lepiej, gorzej - do reprodukcji może i lepiej, i co z tego? Masz kompleksy, że jesteś gorzej predysponowany do reprodukcji? Jak nazywa się ten kompleks, samolubnego genu? Skoro na poziomie intelektualnym wiesz, że to gówno, to warto też przełożyć to na emocje i wręcz podbudować sobie tym poczucie wartości, że nie dałeś się wkręcić w przedstawienie, którym gardzisz. Smutno mi się robi jak czytam światopoglądowych kolegów po fachu i widzę, że mają w sobie jakąś zazdrość. To nie czasy, gdzie trują Sokratesa.nyarlathotep pisze:I taki sobie kierunek obrałem - zaakceptowałem to, nie mam na to wpływu, jedni są stworzeni do szczęśliwego życia i przekazania DNA dalej (większość współpracowników założyła rodziny) a inni po prostu są do czegoś innego i mają zdechnąć by ci lepiej przystosowani nie zdechli.
Masz na myśl trwałe okaleczenie/oszpecenie? Z tego co mi wiadomo, dyskredytująca rola urody w kontaktach międzyludzkich osłabia się wraz z wiekiem i trzeba naprawdę ekstremalnych przypadków (kompleksy, brak socjalizacji od dziecka) aby w lepszym lub gorszym stylu nie wtopić się wreszcie w otoczenie. Już dużo bardziej utrudnia kontakty międzyludzkie niepełnosprawność ograniczająca poruszanie się, ale i tutaj da się coś zaradzić.nyarlathotep pisze:Miałem podobną sytuację, tylko nie "wkręciłem" się aż tak bardzo. Początki depresji, myśli samobójcze, poczucie bezsensu, samotność, i to co gorsza wywołana głównie wyglądem więc niemożliwa do jakiejkolwiek zmiany.
Zgodzę się z tym że rozmaite tragedie, rozczarowania, defekty fizyczne potrafią człowieka otrzeźwić i pozwolić spojrzeć na rzeczywistość bez złudzeń, tym niemniej nawet w sytuacji ciężkiej idzie się jakoś w życiu lub z życiem ułożyć. Ludzie ani szczególnie piękni, ani szczególnie bogaci również zakładają rodziny, tyle że wcześniej ograniczają odpowiednio oczekiwania względem potencjalnych partnerów. No i wkładają wysiłek w poszukiwania.nyarlathotep pisze: Nie lubię się okłamywać, więc "boskie plany" jako wytłumaczenie sensu mi nie odpowiadały. Ja znowu zwróciłem się ku naturze, gdzie mogłem jakiś sens znaleźć. Zauważyłem, że w każdym stadzie jest loteria genetyczna i są osobniki alfa, pośrednie, no i osobniki omega, a ktoś musi tym osobnikiem omega być. Nie rozmnaża się, ale ginie by te lepsze osobniki mogły przetrwać
...zmierzając w stronę kontraktu na utrzymanie. Nauczyłem się nie ufać ludziom w ogóle, więc zapewne nie byłbym dobry w związku, ale z drugiej strony widzę, że w moim wieku związki budowane są nie na zaufaniu czy wzajemnym wspieraniu, ale na portfelu. I może to brzydcy mają również w genach, ale bez problemów zauważam jak mężczyźni są manipulowani w takich związkach w celu wyciągnięcia od nich dóbr materialnych - czego sami nie zauważają. W każdym razie dochodzę do wniosku, że na te sprawy to u mnie bardzo za późno, więc nie wchodzę nawet w tą dziedzinę.Mefiboszet pisze:dyskredytująca rola urody w kontaktach międzyludzkich osłabia się wraz z wiekiem
Bardzo zaciekawiła mnie Twoja historia, gdyż odnajduje w niej siebie. W tej pierwszej części kiedy byleś w podobnym wieku :lol: . Właściwie mógłbym zacytować jej większość i się pod nią podpisać. Rodzinka też podobnie, prokatolicka, siostra w zakonie, babcia płacze na widok papieża w TV, ogólnie wieś, ciemnogród zadupie... Dlatego wyprowadziłem się stamtąd 400km od rodzinnego miasta, na Śląsk i wszystko się diametralnie zmieniło.tds pisze:INTJ, 5w4, 33 lata, super dobra pamięć
kiedyś: każdy rodzaj ćpania, dużo wykroczeń drobnych przestępstw (nigdy nie złapany), długi, agresja, manipulacja,
Tło:
pochodzę ze wsi w górach, mam trójkę rodzeństwa, w rodzinie nie było patologi ani alkoholu ale była przemoc i bieda, ojciec robotnik, matka księgowa z wykształcenia ale od 20 lat bezrobotna ( zajmowała się nami). Od podstawki pracowałem na gospodarstwie rodziców 5 - 6 hektarów bez maszyn, wszystko ręcznie, krowami albo koniem, poza tym krowy, świnie, kury, króliki, itp. Wakacje spędzałem pracując,w kwietniu sadzenie ziemniaków, w maju siano, potem żniwa, drugie siano, wykopywanie ziemniaków, buraków, oranie, sianie zboża ozimego, itd. Rodzina super katolicka - ciotka zakonnica, babcia 2 x dziennie w kościele, obowiązkowa obecność na wszystkich możliwych świętach kościelnych.
.
Uważam, że nauka, świat duchowy można połączyć w spójny obraz otaczającej nas rzeczywistości.
- Timothy Leary to guru psychodeli z lat 60/70, Robert Wilson i Terrence Mckenna nie wiem kim byli.Odnośnie zażywania substancji to u mnie dominują psychodeliki, zwłaszcza LSD
- nic Ci się nie należy, na szczęśliwe życie ciężko się pracuje - przez całe życie.Wierzę, że należy mi się szczęśliwe życie.
- olaboga ktoś mi coś rzuca pod nogi - brzmi ja wymówka, może to nie są kłody ale wskazówki ?Mam ciągłe wrażenie, że Wszechświat specjalnie rzuca kolejne kłody pod nogi, nie wiem czemu by miało to służyć, może każdy tego doświadcza a ja to jakoś wyolbrzymiam, selekcja naturalna czy coś takiego.
Choć zdanie początkowo niezwykle mi się spodobało, to jednak później naszły mnie wątpliwości. Rzecz w tym, że wysiłek ku szczęściu nigdy nie jest równo rozdysponowany, a istnieje jeszcze coś takiego jak nieprzewidywalność losu, jego przewrotność. Niektórzy nie muszą pracować na szczęście które inni mają od ręki, instynktownie. Jeszcze inni nie mogą zdobyć go pomimo ciężkiej pracy, bądź tracą tak szybko jak zdobyli - i niekoniecznie mam tu na myśli dobra materialne czy sukcesy.tds pisze: nic Ci się nie należy, na szczęśliwe życie ciężko się pracuje - przez całe życie.