Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Przestałam lubić zbieractwo kiedy zaczęłam się przeprowadzać z miejsca w miejsce. Mam jednak kilka słabości: papierowe książki. Uwielbiam kupować, czytać i zakreślać to co znalazłam w nich ważnego i wracać do tego. Choć pozbywałam się też książek korzystając z regału miejskiego. Lubię też zdjęcia, ale niekoniecznie żeby wisiały gdzieś w widocznym miejscu, wystarczą schowane w pudełku. Z drugiej strony lubię robić generalne porządki, takie po których wyrzucam 5 worków na śmietnik i mam poczucie, że pozbywam się balastu. A przeprowadzki są dobrym motywem do robienia takich porządków.
Przestały mnie bawić pierdółki i bibeloty na półkach bo sprzątanie tego jest koszmarem. Ogółem im mniej rzeczy tym lepiej z małymi wyjątkami.
Przestały mnie bawić pierdółki i bibeloty na półkach bo sprzątanie tego jest koszmarem. Ogółem im mniej rzeczy tym lepiej z małymi wyjątkami.
"Gdy robię to co kocham, mam nad sobą wietrzne maszty"
- Beorn
- Introrodek
- Posty: 11
- Rejestracja: 15 maja 2016, 21:50
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: INFJ
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Lubię zbierać rzeczy, ale tylko te, które są dla mnie w pewien sposób symboliczne. Tak, jestem sentymentalny. Mam kilka przedmiotów, które wiążą się z czasami, które już minęły, lub z osobami, z którymi dawno straciłem kontakt. Dla osób trzecich byłyby to zwykle bezwartościowe rzeczy (wyblakły bilet na koncert sprzed kilku lat, czy stara, rozsypująca się książka z dedykacją). Mam też w domu obraz, który lata temu namalował pewien więzień. Ojciec chciał go wyrzucić, bo nie było na niego miejsca, ale jakimś cudem udało mi się postawić na swoim i go uratowałem zdejmując płótno z ramki i czyszcząc je z kurzu. Co prawda nigdzie nie wisi, tylko leży u mnie w pokoju za szafą, ale je MAM! Jakieś wielkie dzieło sztuki to nie jest... ot, spodobała mi się jego historia i przypomina mi dom, w którym mieszkaliśmy gdy miałem 8 lat. Zresztą ktoś musiał włożyć sporo wysiłku, żeby go namalować i szkoda byłoby to tak po prostu wyrzucić. Trzymam też stary gramofon ojca, który już dawno znalazłby się na wysypisku, gdyby nie moja interwencja. Wciąż mam zamiar go odrestaurować. Tego typu rzeczy trzymam w zamknięciu, bo gdybym miał z nimi styczność na co dzień, straciłyby dla mnie swoją "magiczną" moc. Trafiam na nie przypadkowo jak robię porządek w szafkach, albo jak szukam w nich czegoś konkretnego. Są takimi moimi wehikułami czasu, pozwalają wrócić do dawnych dni.
Jeśli chodzi o inne rzeczy, typu ubrania, w których wstyd już chodzić, czy rower z którego wyrosłem, to raczej nie mam oporów przed pozbyciem się ich.
Jeśli chodzi o inne rzeczy, typu ubrania, w których wstyd już chodzić, czy rower z którego wyrosłem, to raczej nie mam oporów przed pozbyciem się ich.
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Moim zdaniem minimalizm jest lepszy. Gdy mamy za dużo przedmiotów to jest po prostu ciężej ruszać się z życiem.
-
- Introwertyk
- Posty: 108
- Rejestracja: 10 maja 2015, 21:09
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INFP
- Lokalizacja: gdzieś nieopodal Piotrkowa
- Kontakt:
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Swego czasu gromadziłam po prostu wszystko. Po bardzo ciasnym pokoju walały się ciuchy, których latami nie nosiłam, jakieś młodzieżowe gazety, dawne szkolne zeszyty i wiele innych pierdół. Tak gdzieś z 2 lata temu zaczęłam w końcu powoli tych rzeczy się pozbywać. Bo sentyment sentymentem, ale własny komfort psychiczny jest ważniejszy.
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Jakiś czas temu wyrzuciłam wszystko. Zbierałam różne rzeczy odkąd pamiętam. Powyrzucałam wszystkie pocztówki, zdjęcia, bransoletki, kapselki, kamyczki, muszelki, prezenciki, pudełeczka, liściki, gazety, tatuaże z gum i chipsów, nawet jakieś karty z pokemonów były , miśki , poduszeczki.. no właściwie wszystko. Można powiedzieć,że po wyrzuceniu tego całego g@wna mi ulżyło. Ale,ale... od nowa mam ten problem by wyrzucić coś co jest zbędne i znowu pewnie mi się jakaś niezła kupka badziewi ostanie.. Choć staram się do niczego nie przywiązywać.
- mezzanine
- Introrodek
- Posty: 21
- Rejestracja: 20 lis 2016, 16:12
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 4w5
- MBTI: INFP
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Następna sentymentalna z tej strony.
Nie wyobrażam sobie wyrzucenia pamiątek np. z czasów szkolnych, są dla mnie bezcenne. Listy, zdjęcia, prezenciki - uwielbiam i ciepło mi na sercu, gdy do nich wracam.
Szczególnie lubię pamiątki po osobach, z którymi straciłam kontakt lub których już zwyczajnie na tym świecie nie ma.
Uwielbiam moje wspomnieniowe pudło i co jakiś czas do niego wracam, co zresztą pomaga mi zdystansować się do teraźniejszości.
Mam też swoje stare pamiętniki! Są dla mnie nie tylko świadectwem tego, jak się rozwinęłam jako człowiek (łapię się czasem za głowę czytając to), ale też bywają źródłem, jakby to poeta napisał, srogiej beki.
No i ile wydarzeń przypominają...
Rozważam jednak spalenie ich wreszcie; perspektywa, że wpadną w niepowołane ręce, chyba mnie przerasta.
Co do minimalizmu, to zazdroszczę czasem ludziom, którzy tak potrafią. To nie dla mnie.
Nie lubię nadmiernego zagracenia, ale uwielbiam ładne, ciekawe przedmioty, książki na półkach, jakieś antyczne smaczki; ogólnie preferuję wnętrza, gdzie jest co pooglądać i na czym zawiesić oko. Kocham ładne rzeczy, lekki artystyczny nieład i przytulność, a daleeeko mi do stylu skandynawskiego...
Nie wyobrażam sobie wyrzucenia pamiątek np. z czasów szkolnych, są dla mnie bezcenne. Listy, zdjęcia, prezenciki - uwielbiam i ciepło mi na sercu, gdy do nich wracam.
Szczególnie lubię pamiątki po osobach, z którymi straciłam kontakt lub których już zwyczajnie na tym świecie nie ma.
Uwielbiam moje wspomnieniowe pudło i co jakiś czas do niego wracam, co zresztą pomaga mi zdystansować się do teraźniejszości.
Mam też swoje stare pamiętniki! Są dla mnie nie tylko świadectwem tego, jak się rozwinęłam jako człowiek (łapię się czasem za głowę czytając to), ale też bywają źródłem, jakby to poeta napisał, srogiej beki.
No i ile wydarzeń przypominają...
Rozważam jednak spalenie ich wreszcie; perspektywa, że wpadną w niepowołane ręce, chyba mnie przerasta.
Co do minimalizmu, to zazdroszczę czasem ludziom, którzy tak potrafią. To nie dla mnie.
Nie lubię nadmiernego zagracenia, ale uwielbiam ładne, ciekawe przedmioty, książki na półkach, jakieś antyczne smaczki; ogólnie preferuję wnętrza, gdzie jest co pooglądać i na czym zawiesić oko. Kocham ładne rzeczy, lekki artystyczny nieład i przytulność, a daleeeko mi do stylu skandynawskiego...
- olender4
- Introwertyk
- Posty: 109
- Rejestracja: 14 paź 2015, 18:38
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w6
- MBTI: INTJ
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Hmm... u mnie raczej zdecydowanie problem z wyrzuceniem książki, no nie potrafię. Dom bez książek jest dla mnie jakąś profanacja. Nie lubię zdjęć, raczej przypominają mi o upływie czasu i jak mało jeszcze osiągnąłem a bliskich mam w sercu. Mieszkanie musi być przytulne, nie wiem jak inni ale dziwnie się czuję w mieszkaniu nowoczesnym. Dla mnie to jak biuro, oczywiście żadnych żaluzji tylko firany .
Astra castra - numen lumen
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Ostatnio trochę przewartościowałam swoje życie. Zrobiłam porządek z ciuchami, w których nie chodziłam, z książkami, których już nie czytałam, i innymi niepotrzebnymi drobiazgami z przeszłości. Od razu poczułam się lepiej, to trochę jak zaczęcie od nowa. Poza tym cenię sobie przestrzeń, a i sprzątania teraz mniej.
- teoriapogardy
- Intronek
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lip 2016, 0:31
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
U mnie minimalizm w pewnych kwestiach jest wręcz przesadny. Z racji tego, że istnieje niewiele rzeczy, które darzę jakimkolwiek sentymentem, a zbieractwo to już totalna bajka; mniej więcej raz na dwa/trzy miesiące przetrzepuję swoje rzeczy pozbywając się "śmieci". Niestety, czasami wręcz zbyt pochopnie i po jakimś czasie zaczynam czegoś szukać, bo "jednak by się przydało", ale niestety jest za późno. Miałam natomiast okazję zobaczyć mieszkanie typowej, starszej zbieraczki. Kosmos. Tragiczny.
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
Otaczanie się rzeczami uważam za wielki błąd. Ktoś mówi, że musi mieć wszystko "pod ręką", ale z czasem nie wie gdzie co jest. Lepiej jest mieć jeden solidny zestaw narzędzi, niż dziesięć tanich, które jeno zabierają miejsce i często nie nadają się do pracy. To samo ze wszystkim innym. Umiar jest kluczem do porządku i oszczędzania czasu, nerwów. Nienawidzę bałaganu, bo walczę z nim od dekady. Łatwo nazbierać, a trudniej wyeliminować. Nie wszystko dla się po prostu cisnąć do zwykłego worka.
- Arsen
- Rozkręcony intro
- Posty: 272
- Rejestracja: 04 lut 2019, 22:08
- Płeć: mężczyzna
- MBTI: INFJ
- Lokalizacja: Sinnoh
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
W sumie uwielbiam się otaczać swoimi przedmiotami, czuje się komfortowo, pokój to moja strefa Zero taka. To święte miejsce, wszystko ma swoje znaczenie i leży w danym miejscu bo ma leżeń. Szczególnie mam sentyment do rzeczy które dostałem od innych bo dzięki temu pamiętam o nich i mam wspomnienia na wyciągnięcie ręki
W walce – zwycięstwo
W pokoju – czujność
W śmierci – poświęcenie
W pokoju – czujność
W śmierci – poświęcenie
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
W pokoju najwięcej mam ubrań i kosmetyków do makijażu, lubię mieć to wszystko pod ręką.
Re: Otaczanie się przedmiotami (ale i odwrotnie)
W moim rodzinnym domu zawsze było wszystkiego dużo - książek, bibelotów, kwiatów, piwnica i strych z artefaktami z przeszłość. Do tej pory mieszkanie mamy (z czasem zamieniła dom na blok) jest zastawione, przytulne, pełne wspomnień.
Od czasu kiedy wyprowadziłam się z domu na studia 17 lat temu, ograniczałam swoją przestrzeń do pokoju/stancji z czasem kawalerki. Kilka lat temu przeczytałam "Sztukę prostoty" Dominique Loreau, która opisuje japoński minimalizm i odnalazłam się w tym. Teraz mam biblioteczkę (jedną u mamy, jedną u siebie), niezbędne przedmioty codziennego użytku, dużo światła i masę roślin. Jedyne co mogę dawkować w nieograniczonej ilości to książki i rośliny.
Co kilka lat zmieniałam pracę i miasto, więc przy okazji przeprowadzki robiłam selekcję, inwentaryzację i bez zbędnych sentymentów oddawałam (rzadko wyrzucałam) nieużywane ubrania, książki (do biblioteki), nawet pralkę (oddałam mamie). Zostawiłam sobie to co dla mnie ważne - emocje, przeżycia, wspomnienia. Mam pudełko z listami (ponad 100 listów) i Pudełko Na Sentymenty - bilety, wejściówki, ulotki, kartki, numery startowe - z różnych miast, z kilku lat. Tego się nie pozbędę, ten dobytek, oprócz książek i roślin, jest dla mnie najważniejszy.
Od czasu kiedy wyprowadziłam się z domu na studia 17 lat temu, ograniczałam swoją przestrzeń do pokoju/stancji z czasem kawalerki. Kilka lat temu przeczytałam "Sztukę prostoty" Dominique Loreau, która opisuje japoński minimalizm i odnalazłam się w tym. Teraz mam biblioteczkę (jedną u mamy, jedną u siebie), niezbędne przedmioty codziennego użytku, dużo światła i masę roślin. Jedyne co mogę dawkować w nieograniczonej ilości to książki i rośliny.
Co kilka lat zmieniałam pracę i miasto, więc przy okazji przeprowadzki robiłam selekcję, inwentaryzację i bez zbędnych sentymentów oddawałam (rzadko wyrzucałam) nieużywane ubrania, książki (do biblioteki), nawet pralkę (oddałam mamie). Zostawiłam sobie to co dla mnie ważne - emocje, przeżycia, wspomnienia. Mam pudełko z listami (ponad 100 listów) i Pudełko Na Sentymenty - bilety, wejściówki, ulotki, kartki, numery startowe - z różnych miast, z kilku lat. Tego się nie pozbędę, ten dobytek, oprócz książek i roślin, jest dla mnie najważniejszy.
Bałem się zawsze i bałem się wszystkiego, ale przecież jednak niemniej szedłem w noc, w każdą noc, jeżeli tak trzeba było.