Czy akceptujecie siebie?
Re: Czy akceptujecie siebie?
Wcześniej, gdy byłam młodsza to właściwie wcale mi nie przeszkadzało że jestem inna , dopiero później zauważyłam że chyba coś jest ze mną nie tak. Bałam się rozmów przez telefon nawet z dalszą rodziną, więc gdy dzwoniła jakaś koleżanka często specjalnie nie odbierałam. Nie wiem w sumie czego się obawiałam. Przez pewien czas było mi ze sobą strasznie i przejmowalam się , że nikt mnie nie lubi bo jestem nudna i sztywna. Teraz chyba jeszcze bardziej izoluję się od innych ale nie mam już takiego dużego problemu z akceptowaniem siebie. Chyba to zasługa tego, że odkryłam innych ludzi którzy są podobni do mnie i wcale nie oznacza że jesteśmy gorsi od innych.
Re: Czy akceptujecie siebie?
Zależy od sytuacji i uczuć.
Zazwyczaj kiedy jestem sama, skupiam się na tym, co kocham, delektuję się samotnością, kocham siebie. Kocham wtedy swój introwertyzm. Czuję dumę, że to, co lubię najbardziej robić to myśleć i wszystko co z tym związane. Nie potrzebuję wtedy nikogo, jest mi dobrze ze sobą. Jestem wtedy swoim najlepszym przyjacielem.
Zaś w szkole, bardzo często siebie nienawidzę. Nienawidzę tego, że męczę się towarzystwem ludzi, że mam pustkę w głowie przy rozmowie z nimi. Wtedy wolałabym być ekstrawertykiem, korzystać z dnia w szkole, czerpać energię i radość w kontaktach z innymi. Mieć kogoś, do kogo mogłabym otworzyć gębę, żeby pogadać na luzie.
A jeśli chodzi o wygląd, to też różnie z tym bywa. Zazwyczaj się akceptuję, bo nie jestem brzydka i mam tego świadomość. Na ogół lubię swoją sylwetkę i twarz, ale są dni, kiedy widzę się w lustrze i nie mogę na siebie patrzeć.
A więc mogę powiedzieć, że zazwyczaj się akceptuję. Zazwyczaj.
Zazwyczaj kiedy jestem sama, skupiam się na tym, co kocham, delektuję się samotnością, kocham siebie. Kocham wtedy swój introwertyzm. Czuję dumę, że to, co lubię najbardziej robić to myśleć i wszystko co z tym związane. Nie potrzebuję wtedy nikogo, jest mi dobrze ze sobą. Jestem wtedy swoim najlepszym przyjacielem.
Zaś w szkole, bardzo często siebie nienawidzę. Nienawidzę tego, że męczę się towarzystwem ludzi, że mam pustkę w głowie przy rozmowie z nimi. Wtedy wolałabym być ekstrawertykiem, korzystać z dnia w szkole, czerpać energię i radość w kontaktach z innymi. Mieć kogoś, do kogo mogłabym otworzyć gębę, żeby pogadać na luzie.
A jeśli chodzi o wygląd, to też różnie z tym bywa. Zazwyczaj się akceptuję, bo nie jestem brzydka i mam tego świadomość. Na ogół lubię swoją sylwetkę i twarz, ale są dni, kiedy widzę się w lustrze i nie mogę na siebie patrzeć.
A więc mogę powiedzieć, że zazwyczaj się akceptuję. Zazwyczaj.
4w5
Re: Czy akceptujecie siebie?
Odkąd nabrałam większej świadomości tego kim jestem, mój poziom samoakceptacji znacznie się podniósł. Teraz już wiem, że nie jestem "dzika" jak to nazwała mnie moja kuzynka, kiedy nie chciałam iść z nią i koleżankami na zakupy - no cóż... Dobrze mi z tym, jaka jestem i nie chcę na siłę tego zmieniać. Wcześniej starałam się być wygadana i zabawna w towarzystwie - czułam się jeszcze gorzej. Paradoksalnie, kiedy przestało mi na tym zależeć, rozmowy i żarty w towarzystwie przychodzą mi jakoś tak bardziej naturalnie?
Jeszcze jakiś rok temu stanie samej na korytarzu podczas przerwy było dla mnie bardzo niezręczne. Te pytania: "co tak sama stoisz?". Teraz rzadko kiedy stoję sama, prawie zawsze znajdzie się jakiś rozmówca. A kiedy potrzebuję trochę samotności to wkładam słuchawki w uszy i nikt mi nie przeszkadza
Jeśli chodzi o wygląd to nie mam z tym problemu. Mam lepsze i gorsze dni - chyba jak każdy, ale akceptuje to jak wyglądam
Podsumowując - w moim przypadku - kluczem do zaakceptowania siebie było "olanie" innych i ich opinii na mój temat. Ludziom zawsze coś nie będzie się podobało.
Jeszcze jakiś rok temu stanie samej na korytarzu podczas przerwy było dla mnie bardzo niezręczne. Te pytania: "co tak sama stoisz?". Teraz rzadko kiedy stoję sama, prawie zawsze znajdzie się jakiś rozmówca. A kiedy potrzebuję trochę samotności to wkładam słuchawki w uszy i nikt mi nie przeszkadza
Jeśli chodzi o wygląd to nie mam z tym problemu. Mam lepsze i gorsze dni - chyba jak każdy, ale akceptuje to jak wyglądam
Podsumowując - w moim przypadku - kluczem do zaakceptowania siebie było "olanie" innych i ich opinii na mój temat. Ludziom zawsze coś nie będzie się podobało.
Re: Czy akceptujecie siebie?
Olewanie, tak to już dziś jest z tą młodzieżą, ani wyjść, ani pogadać, tylko wszystkich mają w głębokim poważaniu. Kiedyś to było nie do pomyślenia żeby tak kompletnie nie słuchać co mają do powiedzenia inni. Teraz młodzież zakłada słuchawki na uszy, albo siedzi przy komputerach, lub patrzy w te ekrany komórek... - Mniej więcej tak kiedyś narzekał na świat i ludzi mój ekstrawertyczny kolega. Mówił, też że dzieci zamiast umawiać się na grę w piłkę, to wolą siedzieć w domach. Widać społeczeństwo nam introwertyczniejeamls pisze:Podsumowując - w moim przypadku - kluczem do zaakceptowania siebie było "olanie" innych i ich opinii na mój temat. Ludziom zawsze coś nie będzie się podobało.
Re: Czy akceptujecie siebie?
Nie chodzi o to, żeby odcinać się całkowicie od realnego świata. Nie popadajmy w skrajnościBóg pisze:Olewanie, tak to już dziś jest z tą młodzieżą, ani wyjść, ani pogadać, tylko wszystkich mają w głębokim poważaniu. Kiedyś to było nie do pomyślenia żeby tak kompletnie nie słuchać co mają do powiedzenia inni. Teraz młodzież zakłada słuchawki na uszy, albo siedzi przy komputerach, lub patrzy w te ekrany komórek... - Mniej więcej tak kiedyś narzekał na świat i ludzi mój ekstrawertyczny kolega. Mówił, też że dzieci zamiast umawiać się na grę w piłkę, to wolą siedzieć w domach. Widać społeczeństwo nam introwertycznieje
Wraz z postępem technologicznym zmieniają się formy rozrywki i teraz dzieci umawiają się na wirtualną grę w piłkę ;D (oczywiście to generalizowanie, nie twierdzę, że już nikt nie gra w piłkę)
- Akolita
- Krypto-Extra
- Posty: 756
- Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Łódź/Włocławek
Re: Czy akceptujecie siebie?
Macie rację. Problem z zaakceptowaniem siebie znika, gdy człowiek pogodzi się z tym, jaki jest, nie pragnie zmieniać siebie na siłę, by dopasować się do otoczenia. Jesteś inny, niż twoi koledzy? I dobrze, życie byłoby do bani, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, lubili te same rozrywki, mieli podobne poglądy. Stanęły mi przed oczami najróżniejsze dystopie i antyutopie spod znaku Equilibrium, czy Nowego wspaniałego świata, gdzie wszyscy byli podobni, funkcjonowali jak perfekcyjnie zmontowany mechanizm w szwajcarskim zegareczku. Chaos jest lepszy Jeszcze do niedawna nie lubiłam siebie, uważałam, że moja inność stawia mnie niżej od innych ludzi, że jestem gorsza. Już tak nie myślę. Lubię siebie taką, jaka jestem. Jeśli ktoś tego nie rozumie i nie akceptuje, to on ma problem, a nie ja.
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
- black_rainbow
- Intronek
- Posty: 58
- Rejestracja: 11 paź 2010, 8:35
- Płeć: kobieta
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Re: Czy akceptujecie siebie?
Mój poziom samoakceptacji obecnie jest nieco wyższy niż kiedyś.
Parę lat temu sięgał zera. Nie akceptowałam ani cech fizycznych ani osobowościowych. Przez co wpadłam i w anoreksje i bulimie. Zmiany nastąpiły też po uświadomieniu sobie swojej osobowości, akceptacji jej i powtarzaniu tego co Akolita napisała
Parę lat temu sięgał zera. Nie akceptowałam ani cech fizycznych ani osobowościowych. Przez co wpadłam i w anoreksje i bulimie. Zmiany nastąpiły też po uświadomieniu sobie swojej osobowości, akceptacji jej i powtarzaniu tego co Akolita napisała
Dużo czasu i pracy do tego potrzebowałam. Ale teraz przynajmniej mogę zaznaczyć, że czasem siebie akceptuję.Akolita pisze:..życie byłoby do bani, gdybyśmy wszyscy byli tacy sami, lubili te same rozrywki, mieli podobne poglądy.
Re: Czy akceptujecie siebie?
Jasne, że tak! Może pare lat temu, jak byłem jeszcze gówniarzem i nie byłem świadomy pewnych rzeczy, próbowałem na siłę się zmieniać - chodzić na imprezki itp. Nadszedł jednak pewien moment, gdy człowiek zaczął się zastanawiać po co to wszystko? Nie bedę się zmieniał na siłę pod wpływem ludzi i czegoś co mnie w ogóle nie interesuje.
Re: Czy akceptujecie siebie?
Tak, akceptuję siebie. W okresie gimnazjum miałam z tym lekkie problemy, ale aktualnie sytuacja jest stabilna. I zauważyłam, że kiedy nie staram się na siłę stawać bardziej imprezowa, otwarta, to odnajduję w sobie ochotę na pewne "ekstrawertyczne" rozrywki. Oczywiście tylko gdy jestem w nastroju. Ale patrząc ogólnie to odpowiada mi ten typ osobowości. Nie zmieniłabym go.
Lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. A. Sapkowski
- zielony_lunatyk
- Intronek
- Posty: 34
- Rejestracja: 28 paź 2012, 15:54
- Płeć: nieokreślona
Re: Czy akceptujecie siebie?
Mogę z czystym sumieniem powiedzieć, że akceptuję siebie zarówno jeśli chodzi o wygląd, jak i charakter. Podobnie jak u koleżanki wyżej bywały jednak z tym problemy w 'gimbazjum'. Nikt nie jest idealny, nad wadami trzeba pracować, ale wszystkich niestety się nie wyeliminuje. Pewne cechy swojego charakteru, które można uznać za 'introwertyczne' można u mnie zaliczyć w poczet wad, ale na szczęście życie zmusza mnie do pracy nad nimi i widzę postępy, co daje mi można powiedzieć pewną radość. Wcześniej chciałem robić pewne rzeczy 'na siłę', ale szybko zorientowałem się, że w rezultacie nie czuje się w wymuszonych rolach lepiej (np. będąc w na imprezie osiemnastkowej w klubie czułem się jak małpa w zoo) . Bez akceptacji cholernie trudno cokolwiek w sobie zmienić, a szczęśliwym być się praktycznie w takiej sytuacji nie da.
- Sorrow
- Krypto-Extra
- Posty: 829
- Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: ENFP
- Maksiu
- Introwertyk
- Posty: 96
- Rejestracja: 27 paź 2012, 23:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
- Lokalizacja: Łódź, TM
Re: Czy akceptujecie siebie?
A ja będę się zmieniał na siłę, robię to tak długo, że już nie umiem inaczej i nikt mnie nie przekona abym to zmienił. Powiedzmy tak, mam swój ideał i chcę do niego dążyć. Moim ideałem jest "właściwość". Nie obchodzi mnie co myślą o mnie inni, ale obchodzi mnie co jest naprawdę, pragnę robić to co należy. Jak uważam, że coś jest właściwe, a nie jestem w stanie tego zrobić, to strasznie mnie irytuje.
A jeśli chodzi o wygląd, to nie mam zastrzeżeń.
A jeśli chodzi o wygląd, to nie mam zastrzeżeń.
-
- Wtajemniczony
- Posty: 8
- Rejestracja: 20 paź 2012, 22:31
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Lublin
Re: Czy akceptujecie siebie?
Lepiej bym tego nie ujęła.Maksiu pisze:Jak uważam, że coś jest właściwe, a nie jestem w stanie tego zrobić, to strasznie mnie irytuje.
- lea
- Rozkręcony intro
- Posty: 332
- Rejestracja: 07 sty 2013, 7:26
- Płeć: nieokreślona
- Enneagram: 0w0
- MBTI: CATS
Re: Czy akceptujecie siebie?
hm. Nie. I nie chcę siebie okłamywać.Czy akceptujecie siebie?
Nie chciałabym np. być aż tak cicha. Chciałabym normalnie prowadzić rozmowy z różnymi ludźmi, a nie tylko 'obserwować'. Z wyglądu, też raczej siebie nie akceptuję zbytnio. Wolałabym być kimś innym. Brakuje mi ekstrawertycznych cech, których nigdy nie miałam i mieć nie będę.
Wygnaj ludzi z twych myśli, niech nic zewnętrznego nie kala twej samotności, błaznom pozostaw troskę o szukanie podobnych im.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
Inny cię umniejsza, bo zmusza cię do odgrywania jakiejś roli; ze swego życia usuń gest, ogranicz się do tego, co istotne.
- midnight_rider
- Intronek
- Posty: 50
- Rejestracja: 09 paź 2012, 16:28
- Płeć: nieokreślona
Re: Czy akceptujecie siebie?
Hmm ja chyba nigdy nie nauczę się takiej pełnej akceptacji. Ciągle dążę do jakichś zmian w sobie, jeśli nie w wyglądzie to w przyzwyczajeniach. Także ciągle jestem w jakimś stopniu niezadowolona. Miewam huśtawki od - "jestem beznadziejna" do "jestem królową świata". Marzy mi się bycie kimś, kto wchodząc do pomieszczenia od razu wszystkich intryguje i to w taki naturalny, niewyuczony sposób. Niestety to chyba jest wrodzone. Właściwie wymagam od siebie nie wiadomo czego jednocześnie nie potrafiąc zrobić najprostszych rzeczy w towarzystwie, jak na przykład pogawędka o poglądach czy luźne zawieranie znajomości. Także ja z tych, którzy nigdy nie pogodzą się z rzeczywistym obrazem siebie.
A wszystko to jest
identycznie trwałe
jak numer telefonu
na pudełku zapałek
identycznie trwałe
jak numer telefonu
na pudełku zapałek