Re: Introwertyk się dziwi...
: 26 maja 2010, 15:39
Pij zieloną herbatę z prądem i będzie dobrze. :lol:
Miejsce spotkań ludzi takich jak Ty!
https://introwertyzm.pl/
Myślę bardzo podobnie jak cytowana przeze mnie osboba. Gdyby wyłączyć muzykę i zostawić tylko same ruchy ciała tancerza - dziwnie by to wyglądało.Alexis pisze:- Taniec (nigdy nie zrozumiałam, po co to jest i jak w ogóle można w ten sposób wyrażać samego siebie)
- Wielkie spędy typu wiece, festyny (lud jako ogół, choć pewnie zabrzmi to okropnie, niestety napawa mnie swego rodzaju obrzydzeniem, nie rozumiem przede wszystkim owczego pędu)
Podpisuję się pod tym obiema rękami . Od zawsze fascynował mnie taniec, a konkretnie jego bezsens. Jak dla mnie to nic innego jak ludzki odpowiednik zachowań godowych . Najbardziej śmieszą mnie "tańce"[a może ruchy] dyskotekowe. Na studniówce zauważyłem, że niektórzy stosują wyuczone choreografie[a może sekwencję ruchów], zwykle trwającą do 10 sek, powtarzaną przez całą piosenkę :lol: . Też zawsze zastanawiałem się, jak śmiesznie wyglądałyby te ruchy bez muzyki .air pisze:Myślę bardzo podobnie jak cytowana przeze mnie osoba. Gdyby wyłączyć muzykę i zostawić tylko same ruchy ciała tancerza - dziwnie by to wyglądało.Alexis pisze:- Taniec (nigdy nie zrozumiałam, po co to jest i jak w ogóle można w ten sposób wyrażać samego siebie)
- Wielkie spędy typu wiece, festyny (lud jako ogół, choć pewnie zabrzmi to okropnie, niestety napawa mnie swego rodzaju obrzydzeniem, nie rozumiem przede wszystkim owczego pędu)
Tańce, powiedzmy klasyczne , mają coś w sobie, niektóre nawet mi się podobają. Nie znajduję w nich jednak żadnego sensu[domyślam się, że dawniej był to sposób, aby chociaż trochę zaznajomić się z kandydatką na żonę ]. Po prostu forma, jest bal to się tańczy, nikt nie pyta po co, a niektórzy uważają to nawet za przyjemność .Kamil pisze:Ale są tańce ze swym urokiem, acz one nie mają nic związanego z nowoczesnością... hmm np polonez..
A nagrywając "style" dyskotekowe wyszłaby ciekawa encyklopedia na DVD...
Mów za siebieTaniec jest świetnym sposobem na odprężenie i radosne spędzanie czasu
Jak już używasz takich porównań to dbaj może o ich poprawność? w średniowieczu się myto.. myć się przestali w nowożytności, a dokładniej w tzw odrodzeniu...Piorun23 pisze: woniejących jak rycerz średniowieczny:
Kto to? Kiedy żył?Piorun23 pisze:- "Kąpiel prowadzi bowiem prostą drogą do rozmaitych bezeceństw" - Burhard z Wormagii
Mnichom, a duchowni zawsze żyli w innym świecie, w świecie (wczesnego) chrześcijańskiego średniowiecza jedna z dróg do świętości polegała na umęczeniu swojego ciała.. Nie bacząc na skutki zdrowotne.. Często bywało, że żądni świętości unikali kąpieli/mycia się, jako przyjemności, ale przy tym służyli ubogim myjąc ich, bo zdawali sobie sprawę, że nie każdy jest na tyle silny aby podjąć ciężką drogę świętości..Piorun23 pisze:- Mnichom z Cluny wolno było kąpać się dwa razy w roku
Czy gdyby się nie myto to widzieliby coś dziwnego w niemyciu się? W nowożytności mycie się uznawano za szkodliwe, i niektóre osoby o niecodziennym przeżyciu obmycia twarzy informowały listownie znajomych! Gdyby dla Brata Szczęściarza niemycie się było normą, to by nic nie napisał... Nie notuje się czegoś, co jest normą..Piorun23 pisze:- Polecam tez opis pielgrzymki do ziemi świętej "wiele osób żyje w pocie i brudzie, co sprzyja mnożeniu się robactwa zarówno w odzieniu, jak i we włosach i brodach" (Brat Felix Faber)
A po co? :wink: Kiedyś w USA mężczyźni nosili taką bieliznę, która pokrywała prawie całe ciało, jak skafander. Wyglądało to jak śpiochy i miało odpinaną klapkę w kroku, żeby można się było szybko załatwić bez rozbierania się z tego wszystkiego. I podobno mężczyźni nie zdejmowali tego miesiącami. Zawsze nosili pod ubraniem i w tym spali, a często przecież wykonywali fizyczne prace. I jak już się kąpali, to też w tym. Komu tęskno do starych czasów?Piorun23 pisze:Pranie przez wietrzenie?
Właściwie to nawet nie z całego średniowiecza, bo właśnie w XII czy XIII w. pojawiali się duchowni głoszący, że nie mycie się jest grzechem..[/quote]Piorun23 pisze:Burchardt to jurysta kościelny z XII wieku...
No dobra, zmieńmy powiedzenie na "wali jak od świątobliwego mnicha średniowiecznego" :wink:
Poszukaj jakiejś literatury fachowej, acz odezwę się do znajomej która pisze licencjat w związku z czymś ubraniowym..Piorun23 pisze:Choć nurtuje mnie jedna sprawa - w tamtych czasach sukno było w powszechnym użyciu.
Obecnie można je prać chemicznie :wink: ... a wtedy?
Myślę, że na wszystko jest sposób... No i kwestia kiedy w tym chodzono? Bo już w nowożytności masowo uznawano mycie się za głupotę(miało to zwiększać zagrożenie zachorowaniem na dżumę czy inną cholerę), a cóż, jak wszyscy śmierdzą to smrodu się nie czuje, wiec i smrodu z ubrań też nie..Piorun23 pisze: Albo taka przeszywanica - kurta napchana wełną, w której wojak chodził nie raz i cały dzień... i raczej zaraz nie kupował nowej
Albo śpiewając. Niektóre czynności wykonuje się z innymi i nie ma co rozbierać tego na czynniki pierwsze.iksigrekzet pisze:A ciekawe jakbyście wy wyglądali mówiąc bez głosu?
Mnie jednak bardziej ciągnie do towarzyskiego. Chciałabym nauczyć się tańczyć z moim chłopakiem rock'n'rolla albo jakąś zmysłową rumbę czy tango. Jakbym nabrała pewności siebie i umiejętności tańczenia, to może skusiłabym się na jakąś dyskotekę. Ale dalej pamiętam moje niegdysiejsze skrępowanie i przejmowanie się tym, jak wypadam w takiej sytuacji, więc nie śpieszno mi.iksigrekzet pisze:Taniec jest świetnym sposobem na odprężenie i radosne spędzanie czasu. A ten dyskotekowy szczególnie z racji tego, że idealnie nadaje się dla introwertyków. Żart? Nie. Nie musisz na nikogo zwracać uwagi, możesz być całkowicie pochłonięty muzyką i własną ekspresją, nikt nie zwróci na Ciebie specjalnej uwagi. Można totalnie odlecieć.