Re: Niepełnosprawność, a związek
: 22 cze 2016, 13:38
Musiałaby by mieć jakąś wielką zaletę do zrównoważenia. Ale jako przyjaciółka nie widzę problemu. I zależy też jaka ta niepełnosprawność umysłowa miała by być.
Miejsce spotkań ludzi takich jak Ty!
https://introwertyzm.pl/
Niepełnosprawność intelektualna to termin medyczny, i tego radzę się trzymać.Ertix pisze:Oczywiście niepełnosprawność intelektualna nie musi zaraz oznaczać braku poczytalności jak to ludzie czasem myślą.
No a w tym wypadku trzeba trafić po prostu na mądrego partnera. Ludzka seksualność cechuje się tym że ma niepoliczalny wachlarz zachowań. Człowiek został obdarzony wyobraźnią, umysłem potrafiącym myśleć abstrakcyjnie, nie jest tą przysłowiową maszyną włożyć - wyłożyć, koniec. Każdy ma swój indywidualny zestaw zachowań i upodobań które go będą zachęcały do aktywności seksualnej.Ertix pisze:nie jest pewna swej seksualności, a nawet jeśli jest, to boi się opinii innych?
Ertix pisze:A co jeśli mielibyśmy żyć w świecie bez feminizmu i kobiet i mieli się dostosowywać do ideałów męskości (względem chrześcijaństwa oczywiście)?
No, masz szczęście, że dodałaś "wielu" przed "mężczyznom" Mi by zresztą sama "bardzoładność" przeszkadzała :wink:Merigold pisze:Może zabrzmi to odrobinę złośliwie, ale myślę, że wielu mężczyznom natomiast takie lekkie upośledzenie umysłowe u kobiety by nie przeszkadzało, o ile byłaby bardzo ładna. :>
Prawdopodobnie nie.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną (w obu przypadkach, i fizycznie, i intelektualnie, lub dwa na raz)?
Teraz też mamy ideały męskości i to wcale nie łatwe do osiągnięcia, bo bardzo często sprzeczne z męską naturą/instynktem. Nie przypisywałbym tego może ściśle feminizmowi... ale doszło do tego, że to kobiety czują się upoważnione do definiowania co jest męskie a co nie i taki też jest kulturowy przekaz - zachowanie podoba się kobietom - jest "męskie" - nie podoba się - jest głupie / dziecinne / prymitywne /... Kobieta lub grupa kobiet "wie lepiej" co jest męskie, niż dojrzały mężczyzna, który samym sobą czuje, do czego go instynkt pcha, a do czego nie.Ertix pisze:A co jeśli mielibyśmy żyć w świecie bez feminizmu i kobiet i mieli się dostosowywać do ideałów męskości (względem chrześcijaństwa oczywiście)?
A to ciekawe - ten komentarz mnie bawi i smuci jednocześnie. Twoje dotychczasowe doświadczenia (jeżeli istnieją) muszą być niezbyt ciekawe, przynajmniej na moje oko.psubrat pisze:Prawdopodobnie nie.
Przy czym ja postrzegam związek, jako drogę do tego, by mieć dzieci. Związek typu chodzenie ze sobą, wspólne spędzanie mnóstwa czasu, mnie nie interesuje - do tego mam kolegów, z którymi rzeczywiście mam wspólne zainteresowania, a nie muszę co chwilę iść na kompromis z powodu zainteresowań diametralnie różnych (typowa sytuacja w relacji mężczyzna-kobieta).
Pomyślałam sobie że gdybym miała wybrać niewidomy czy głuchy - wybrałabym niewidomego. Wydaje mi się że niewidomy uwielbiałby kontakt fizyczny i każdy dotyk, byłby niezwykle czuły jeśli chodzi o to.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną (w obu przypadkach, i fizycznie, i intelektualnie, lub dwa na raz)? Załóżmy jeszcze, że przez wzgląd na swoją niepełnosprawność/osobowość oraz sytuację życiową ta osoba ma kompleksy i nie jest pewna swej seksualności, a nawet jeśli jest, to boi się opinii innych?
Gdyby to były tylko moje własne doświadczenia, to bym jeszcze wierzył, że po prostu miałem pecha. Ale obserwuję: rodziców, innych członków rodziny, kolegów żonatych lub nieżonatych a w tzw. związkach. Czasem też ludzie sami z siebie coś opowiedzą, jak to w ich przypadku porozumienie między małżonkami wygląda i jakie są wspólne tematy do rozmowy.Fangtasia pisze:A to ciekawe - ten komentarz mnie bawi i smuci jednocześnie. Twoje dotychczasowe doświadczenia (jeżeli istnieją) muszą być niezbyt ciekawe, przynajmniej na moje oko.psubrat pisze:Prawdopodobnie nie.
Przy czym ja postrzegam związek, jako drogę do tego, by mieć dzieci. Związek typu chodzenie ze sobą, wspólne spędzanie mnóstwa czasu, mnie nie interesuje - do tego mam kolegów, z którymi rzeczywiście mam wspólne zainteresowania, a nie muszę co chwilę iść na kompromis z powodu zainteresowań diametralnie różnych (typowa sytuacja w relacji mężczyzna-kobieta).
Masz rację, lepiej od razu przejść do kopulacji i nie rozmawiać z osobnikiem płci przeciwnej. Albo wspólne zainteresowania, albo nic - oczywiście oprócz kopulacji.psubrat pisze: Gdyby to były tylko moje własne doświadczenia, to bym jeszcze wierzył, że po prostu miałem pecha. Ale obserwuję: rodziców, innych członków rodziny, kolegów żonatych lub nieżonatych a w tzw. związkach. Czasem też ludzie sami z siebie coś opowiedzą, jak to w ich przypadku porozumienie między małżonkami wygląda i jakie są wspólne tematy do rozmowy.
Przed małżeństwem może jeszcze wygląda to troszkę inaczej... kolega, którego filmy ciekawią tak samo jak mnie (czyli wcale) nagle zaczyna chodzić do kina... dziewczynę z kolei może "zainteresować" nawet piłka nożna, która przez wcześniejsze lata potwornie ją nudziła. Ale to wszystko tylko ustępstwa wobec drugiej osoby, a nie rzeczywiste wspólne zainteresowania.
<śpiewa pięknym samolocim głosem> Dał nam przykład Bonaparte, jak zwyciężać mamy !psubrat pisze: Gdyby to były tylko moje własne doświadczenia, to bym jeszcze wierzył, że po prostu miałem pecha. Ale obserwuję: rodziców, innych członków rodziny, kolegów żonatych lub nieżonatych a w tzw. związkach. Czasem też ludzie sami z siebie coś opowiedzą, jak to w ich przypadku porozumienie między małżonkami wygląda i jakie są wspólne tematy do rozmowy.
Przed małżeństwem może jeszcze wygląda to troszkę inaczej... Ale to wszystko tylko ustępstwa wobec drugiej osoby, a nie rzeczywiste wspólne zainteresowania.
Podobnie myślałem. U ślepych większe prawdopodobieństwo amatorki drim - masażuFangtasia pisze: Pomyślałam sobie że gdybym miała wybrać niewidomy czy głuchy - wybrałabym niewidomego. Wydaje mi się że niewidomy uwielbiałby kontakt fizyczny i każdy dotyk, byłby niezwykle czuły jeśli chodzi o to.
Ja uważam, że życie polega na odkrywaniu i realizowaniu swojej życiowej misji. Dla niektórych być może relacja z kobietą jest tą życiową misją, ale sądzę że zazwyczaj jest to jednak tylko nieobowiązkowy dodatek do życiowej misji.Drimlajner pisze:To w tym wątku pisałem o "wiecznej walce o poprawę bytu" ? Nieważne. No to wyobraź sobie psubrat że życie polega na wzięciu jakiejś intro-foczki z tłumu i stworzeniu z nią lepszego związku niż wszystko to, co miałeś przyjemność obserwować w trakcie swojego krótkiego życia.
Są pewne granice porozumienia. Swoją naturę można naginać do potrzeb partnera/partnerki tylko w ograniczonym stopniu. A ta natura męska od kobiecej różni się bardzo.Drimlajner pisze:Nie da rady bo kobiety i mężczyźni są zbyt różni ? A może to nie wina naszych płci ale konkretnych osobników, bo niewystarczająco mocno walczyli o tą poprawę bytu, w tym wypadku o porozumienie z partnerką
Jeden kolega przyznał mi kiedyś, że jego porozumienie z żoną ogranicza się do tematów: dom i dzieci. Wszystkie pozostałe zainteresowania - całkowicie rozbieżne. Uważa swoje małżeństwo za udane. Ale nie ma już takich wyobrażeń (co do tego mitycznego porozumienia), jak miał kiedyś.Drimlajner pisze:Szacuje się że 50% związków jest nieudanych a 30% małżeństw kończy się rozwodem, ale z drugiej strony, te 50% jest udanych a 70% małżeństw w jakiś sposób trwa.
Tym samym dałeś i mi wymówkę, by odpowiedzieć (chociaż pewnie i tak bym to zrobił).Drimlajner pisze:Swój offtop motywuje tym iż niepoważne słowa muszą być kontrowane czymś sensownym, o ile ja mogę pisać z sensem, ktoś to przeczyta, nabierze awersji do kobit, i tragedia gwarantowana.
Wyłączywszy przypadki szczególne (np. Lord Byron) osoba widocznie niepełnosprawna nie ma powodzenia, bowiem kalectwo ma charakter seksualnie odpychający. To nie afrodyzjak, a przeszkoda; którą dodatkowo łatwo można pominąć, ponieważ niepełnosprawni to społeczna mniejszość, a wystarczająco szeroki jest wachlarz partnerów w środowisku zdrowym. W większości przypadków osoby widocznie kalekie traktowane są ( przynajmniej w Polsce) jako mentalne dzieci. A ciężko żeby ktoś względem kogo czujesz podobne nastawienie, pociągał cię fizycznie.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną
Ja w ogóle mam problem z podobnymi rozważaniami, bo o ile jestem w stanie bez większych oporów uwierzyć w deklaracje czego ludzie nie chcą/nie zrobią, o tyle uważam, że deklaracje co zrobić mogą/co nie stanowi problemu - nie są już tak oczywiste; bo liczy się nie to co ktoś mógłby zrobić, ale ku czemu się skłania.teoriapogardy pisze:Niepełnosprawność fizyczna nie stanowi problemu, o ile jej poziom mówiąc brzydko jest umiarkowany
Niepełnosprawność nie jest na pewno afrodyzjakiem, jest to jakaś przeszkoda, ale nie do pokonania. Mam niepełnosprawnego kumpla, który od dzieciństwa porusza się o kulach. Nie ma on żadnych problemów z podrywaniem dziewczyn, co chwila znajduje jakąś internetową sympatię. Był w dwóch poważnych związkach, które rozpadły się z powodu niezgodności charakterów, jego niepełnosprawność nie miała z tym nic wspólnego. On ma specyficzną osobowość - jest skrajnym ekstrawertykiem, czasami ma dziwne pomysły, ale jest bardzo ciepłą i bezpośrednią osobą z dużym dystansem do siebie. Myślę, że tym jest w stanie przyciągnąć kobiety. Kiedyś czytałem, że podobno dla kobiet niepełnosprawność partnera jest mniejszym problemem niż dla mężczyzny.Mefiboszet pisze:Wyłączywszy przypadki szczególne (np. Lord Byron) osoba widocznie niepełnosprawna nie ma powodzenia, bowiem kalectwo ma charakter seksualnie odpychający. To nie afrodyzjak, a przeszkoda; którą dodatkowo łatwo można pominąć, ponieważ niepełnosprawni to społeczna mniejszość, a wystarczająco szeroki jest wachlarz partnerów w środowisku zdrowym.Ertix pisze:Witam. Chcę się Was spytać czy wdalibyście/wdałybyście się w związek z osobą po trudnych przejściach, ale niepełnosprawną