Nie wierze w takie rzeczy, niestety ale raczej jestem cynikiem. Nie wierzę ani w boga, ani w karmę, ani w życie po śmierci i inne takie podniosłe przekonania. Nie mowie, ze wierzyc w cos takiego jest zle, wiara w takie rzeczy moze odnosic polowicznie efekt placebo, i mysle ze wlasnie stad sie takie rzeczy biora. Czlowiek wymysla a to boga a to karme, zeby czuc sie lepiej z samym soba, zeby nadac sens swojemu zyciu i aby wierzyc, ze po cos to wszystko jest. Na cos pracuje przez te swoje kilkadziesiat lat zycia, i nie chodzi mi tu bynajmniej emeryture.
Ja jestem innego zdania, o wiele bardziej pesymistycznego i ponurego. Wg mnie jestesmy po prostu biologiczną papką, ktora w grobie zgnije a z "duszy" nic nie pozostanie. Jestesmy mutacja genetyczna, efektem ewolucji, a nasze zycie jest niczym innym jak po prostu biletem na ten swiat na jakis czas, aby przezyc je tak jak bedziemy chcieli, az dobiegnie owego zycia koniec. Nie sadze zeby zycie kogokolwiek mialo jakiekolwiek znaczenie i zeby w jakikolwiek sposob bylo weryfikatorem tego, jak bądź gdzie skonczymy po smierci.
Moj ojciec byl bardzo dobrym, uczynnym i zyczliwym czlowiekiem, a dostal jakiegos guza na kregoslupie, lekarz spaprał robote i go przykuł do łóżka na 22 lata a dwa lata temu zmarł mając dwie dziury w dupie wielkości kokosa (odleżyny, ktorych efektem bylo gnicie tkanki).
Ponure, wiem, wiem, ale po prostu ja tak widze swiat
to czy komus sie zyje dobrze czy nie to po prostu laczona kwestia tego co sami robimy, farta, i wielu zmiennych na ktore nie mamy zadnego wplywu, tyle ode mnie