Lekka fobia społeczna
Chorujecie na coś?
- santiago
- Intronek
- Posty: 49
- Rejestracja: 13 sty 2019, 12:57
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INFJ
Re: Chorujecie na coś?
"Ludzie są jak morze, czasem łagodni i przyjaźni, czasem burzliwi i zdradliwi. Przede wszystkim to jednak tylko woda."
~Albert Einstein
~Albert Einstein
Re: Chorujecie na coś?
To i ja może dorzucę parę zdań od siebie. Podzielę się moim odkryciem (dla mnie to jest odkrycie ).
W czasach szkolnych tj. mniej więcej do 2 klasy technikum jakoś szczególnie się nie przejmowałem ani nie zastanawiałem jak ja postrzegam świat, w jaki sposób myślę, ani jak odbierają mnie inni. Byłym zwykłym szarakiem niczym się nie wyróżniającym, miałem raptem 3 kumpli, niczego nie oczekiwałem, nie raz rówieśnicy robili sobie ze mnie pośmiewisko, no ale cóż takie życie.
W technikum uświadomiłem sobie, że coraz częściej jestem zdołowany, zaczynam się przejmować jak postrzegają mnie inni jednocześnie mam zaniżoną samoocenę ale nie miałem większych problemów z nawiązywaniem poszczególnych kontaktów, trochę się bałem większych grup i udzielania się w nich, ale czy w technikum czy na studiach miałem kumpli i ogólnie dogadywałem się z ludźmi. No i mniej więcej na studiach coraz więcej rzeczy zaczynało mnie drażnić, byłem zmęczony wszystkim (w sumie to nadal jestem), często miałem problem ze snem, spora część kolegów czy koleżanek była ambitna coś osiągała a ja nawet pomimo starań zaraz się zniechęcałem i odpuszczałem. Zaczynałem się dołować ale nigdy nie myślałem w kategoriach, że jestem chory, nie dopuszczałem myśli że z moją psychiką może być coś nie tak, może to dziwne ale uważałem że wszystko z moim zdrowiem psychicznym jest ok tylko po prostu mam taki zje*any charakter, że sobie w życiu nie mogę z wszystkim normalnie poradzić. Nigdy nie byłem na żadnej rozmowie z psychologiem, a depresja to przecież zbyt poważna choroba żeby Radek mógł to mieć... No i nie wiem czy mam czy nie bo nie dałem nawet szansy lekarzom czego kolwiek zdiagnozować.
Ostatnio doszło do przełomu, natrafiłem w necie na film https://www.youtube.com/watch?v=aErxsJRZmxQ Po obejrzeniu kopara mi opadła bo gość, który o tym opowiada jakby ze mnie czytał i opisywał mój przypadek. Nie depresja a DYSTYMIA, może to jest to co mi dolega. No i potem drugi film https://www.youtube.com/watch?v=LzpjnvM34z0
Chyba faktycznie pora zrobić pierwszy krok i po tych paru latach zagadać chociaż do kogoś bliskiego co mnie gnębi, może podeślę ten film mamie czy siostrze i się poradzę, powiem, że borykam się z czymś podobnym.
Chciałbym to z siebie w końcu wyrzucić ale jednocześnie nie lubię i nie potrafię rozmawiać o takich rzeczach i zadręczać innych swoimi problemami... Jednak jestem zjeb*ny
Kończąc ten jakże długi post, jeśli ktoś dotarł do tego momentu to się cieszę, jeśli również tak ja ja odkryłeś coś takiego jak dystymia i uważasz że ten problem może Ciebie dotyczyć, to zacznij działać może ten film lub dalszy reserch w czymś pomogą.
Mam nadzieję, że post jest w miarę czytelny i zrozumiały
Troszkę mi ulżyło, ładnych parę lat to w sobie nosiłem i chyba faktycznie pora zacząć działać co by nie marnować reszty życia na niepotrzebne lęki i bycie malkontentem.
W czasach szkolnych tj. mniej więcej do 2 klasy technikum jakoś szczególnie się nie przejmowałem ani nie zastanawiałem jak ja postrzegam świat, w jaki sposób myślę, ani jak odbierają mnie inni. Byłym zwykłym szarakiem niczym się nie wyróżniającym, miałem raptem 3 kumpli, niczego nie oczekiwałem, nie raz rówieśnicy robili sobie ze mnie pośmiewisko, no ale cóż takie życie.
W technikum uświadomiłem sobie, że coraz częściej jestem zdołowany, zaczynam się przejmować jak postrzegają mnie inni jednocześnie mam zaniżoną samoocenę ale nie miałem większych problemów z nawiązywaniem poszczególnych kontaktów, trochę się bałem większych grup i udzielania się w nich, ale czy w technikum czy na studiach miałem kumpli i ogólnie dogadywałem się z ludźmi. No i mniej więcej na studiach coraz więcej rzeczy zaczynało mnie drażnić, byłem zmęczony wszystkim (w sumie to nadal jestem), często miałem problem ze snem, spora część kolegów czy koleżanek była ambitna coś osiągała a ja nawet pomimo starań zaraz się zniechęcałem i odpuszczałem. Zaczynałem się dołować ale nigdy nie myślałem w kategoriach, że jestem chory, nie dopuszczałem myśli że z moją psychiką może być coś nie tak, może to dziwne ale uważałem że wszystko z moim zdrowiem psychicznym jest ok tylko po prostu mam taki zje*any charakter, że sobie w życiu nie mogę z wszystkim normalnie poradzić. Nigdy nie byłem na żadnej rozmowie z psychologiem, a depresja to przecież zbyt poważna choroba żeby Radek mógł to mieć... No i nie wiem czy mam czy nie bo nie dałem nawet szansy lekarzom czego kolwiek zdiagnozować.
Ostatnio doszło do przełomu, natrafiłem w necie na film https://www.youtube.com/watch?v=aErxsJRZmxQ Po obejrzeniu kopara mi opadła bo gość, który o tym opowiada jakby ze mnie czytał i opisywał mój przypadek. Nie depresja a DYSTYMIA, może to jest to co mi dolega. No i potem drugi film https://www.youtube.com/watch?v=LzpjnvM34z0
Chyba faktycznie pora zrobić pierwszy krok i po tych paru latach zagadać chociaż do kogoś bliskiego co mnie gnębi, może podeślę ten film mamie czy siostrze i się poradzę, powiem, że borykam się z czymś podobnym.
Chciałbym to z siebie w końcu wyrzucić ale jednocześnie nie lubię i nie potrafię rozmawiać o takich rzeczach i zadręczać innych swoimi problemami... Jednak jestem zjeb*ny
Kończąc ten jakże długi post, jeśli ktoś dotarł do tego momentu to się cieszę, jeśli również tak ja ja odkryłeś coś takiego jak dystymia i uważasz że ten problem może Ciebie dotyczyć, to zacznij działać może ten film lub dalszy reserch w czymś pomogą.
Mam nadzieję, że post jest w miarę czytelny i zrozumiały
Troszkę mi ulżyło, ładnych parę lat to w sobie nosiłem i chyba faktycznie pora zacząć działać co by nie marnować reszty życia na niepotrzebne lęki i bycie malkontentem.
Re: Chorujecie na coś?
Z tych poważniejszych, to zakrzepica żył głębokich (leki przeciwzakrzepowe do końca życia) i polineuropatię postępującą (nie ma na to leku, ale wspomagam się alprazolamem).
Re: Chorujecie na coś?
Hej, a ja mam właśnie pytanie co do fobii społecznej. Nie jestem w temacie fobii, od momentu zdefiniowania siebie jako 500% INTJ wszystko przypisuje sobie temu typowi Ale tak się zastanawiam, jaka jest granica między introwertyzmem a fobią społeczną? Jak zdefiniować, że to nie tylko 500% INTJ ale już fobia społeczna i może warto wybrać się do specjalisty?
Jeśli chodzi o mnie, nigdy nie byłam u żadnych psychologów i innych. ALE. (Teraz skopiuję z mojego innego posta, bo mnie zaczęło nurtować). Nigdy nie lubiłam rozmawiać. Chciałabym żyć w świecie, gdzie rozmowy są zbędne, a komunikujemy się poprzez czyny. Konieczność rozmowy z drugim człowiekiem często powoduje u mnie stres. Nierzadko też mini ataki paniki. Raz w życiu postanowiłam, że się przełamię i zgłosiłam się na ochotnika do wygłoszenia prezentacji u mnie w pracy - prawie zemdlałam, był to pierwszy i ostatni raz takich szaleństw A może to fobia społeczna, nie wiem, nigdy nie byłam u żadnego psychologa itp. W każdym razie - scenariusz mojej takiej wymarzonej randki - idziemy gdzieś, gdzie nie trzeba siedzieć i patrzeć sobie w oczy przez cały czas - więc restauracja, kawa, itp odpadają. To jest dla mnie takie sztuczne, wymuszone. Trzeba siedzieć i MUSISZ coś powiedzieć. Straszne, nie? Wolałabym na przykład muzeum, galerię sztuki, kino, coś, co można popodziwiać, coś, co nasuwa Ci tematy, tak na luzie. Rower, rolki też spoko. Albo może zgodziłabym się nawet na tę kawę ale tylko gdy zaakceptujesz moją ciszę, bądź całkowicie pominiemy etap small-talku i przejdziemy od razu do tematów sensu życia, albo co sprawia, że czujesz się spełnionym człowiekiem, czego w życiu żałujesz, jakie są Twoje marzenia, porażki, powody do dumy.
Ma ktoś podobnie? Jak Wam to brzmi? Wiecie, odkąd zrobiłam ten test osobowości i przeczytalam wyniki, doznałam szoku i najwiekszej ulgi jaka tylko spotkala mnie w zyciu. Po prostu mniej wtedy sie juz interesowalam tym tematem, to juz bylo dla mnie wystarczajaco. Ale tak sobie mysle, ze moze warto rozwazyc temat fobii spolecznej. Powiedzcie mi o Waszych doswiadczeniach. A, moze lepiej jak zaloze osobny temat.
-
- Pobudzony intro
- Posty: 134
- Rejestracja: 02 sie 2018, 21:15
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
Re: Chorujecie na coś?
@up, najłatwiej chyba wyjść na ulicę. Jeśli wlepiasz wzrok w ziemię, a przy tym czujesz na sobie parzące spojrzenia innych ludzi, to zapewne fobia społeczna
- Coldman
- Administrator
- Posty: 2681
- Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: Szajs
- Lokalizacja: Wielkopolska
Re: Chorujecie na coś?
Najłatwiej to nie znaczy najlepiej. Najlepiej to iść do specjalisty, a nie potwierdzać diagnozę z góry założonym scenariuszem xD
- aporia
- Pobudzony intro
- Posty: 138
- Rejestracja: 13 maja 2015, 18:43
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Chorujecie na coś?
lenistwo
Nic się nie da zmienić, statystycznie wypada jedna śmierć na jednego człowieka.
- DecoMorreno
- Wtajemniczony
- Posty: 6
- Rejestracja: 02 paź 2020, 21:33
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 4
- Coldman
- Administrator
- Posty: 2681
- Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: Szajs
- Lokalizacja: Wielkopolska
- Nocnik
- Pobudzony intro
- Posty: 153
- Rejestracja: 15 kwie 2017, 19:14
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: INTJ
- Lokalizacja: Podhale
Re: Chorujecie na coś?
Choruję odkąd pamiętam na nadmierne bezproduktywne myślenie, czyli np. martwienie się, idealizowanie i tym podobne.
Fizyczne dolegliwości są obecnie miej istotne.
Fizyczne dolegliwości są obecnie miej istotne.
„Ciekawym paradoksem jest to, że kiedy akceptuję się takim, jakim jestem, wtedy mogę się zmieniać” Carl Rogers
Overthinking Kills Your Happiness.
Overthinking Kills Your Happiness.
Re: Chorujecie na coś?
Depresja, w tym roku zaczynam trzeci rok terapii.
I'm a simple man making his way through the galaxy.