Czy samotność wyklucza szczęście?

Dział forum, w którym poruszane są tematy dotyczące kontaktów międzyludzkich, a także problemów w relacjach, których przyczyną może być introwersja.
Awatar użytkownika
Rafael
IntroManiak
Posty: 647
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Rafael »

Patrycjusz pisze: 05 sty 2024, 0:30 Powodem tego, o czym piszesz, jest moim zdaniem to, że nowoczesny świat pozwala na przeżycie w pojedynkę - warunkiem jest tylko i wyłącznie podjęcie pracy, która również polega na wykonywaniu wąskiego zakresu obowiązków na swoim stanowisku, lekko współpracując z innymi członkami grupy. W połączeniu z małymi przestrzeniami do mieszkania, gdzie i tak każdy odpowiada sam za siebie, prowadzi to do tego, o czym pisał Marks - alienacji, która co prawda nie jest tym samym, co samotność. Można mieć mnóstwo znajomych, a i tak czuć się cywilizacyjnie wyalienowanym.
Taki proces jak najbardziej ma miejsce.
Patrycjusz pisze: 05 sty 2024, 0:30 Zasada jest prosta: nie pasujesz, nie dostosowujesz się? Dziękujemy. I tak w kółko.
Moim zdaniem to dobra zasada. :ok:
Ludzie mają jakiś swój sposób postępowania swoją środowiskową etykę i etykietę, które się sprawdzają, zapewniają w miarę harmonijne relacje i nie chcą, żeby im go ktoś zmieniał.
A co Tobie się w niej nie podoba?
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 282
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Patrycjusz »

Rafael pisze: 05 sty 2024, 14:34Moim zdaniem to dobra zasada. :ok:
Ludzie mają jakiś swój sposób postępowania swoją środowiskową etykę i etykietę, które się sprawdzają, zapewniają w miarę harmonijne relacje i nie chcą, żeby im go ktoś zmieniał.
A co Tobie się w niej nie podoba?
Uważam ją za hamulcowy kreatywności, postępu, interdyscyplinarności i nie wiadomo czego jeszcze. Serio, i w nauce, i w sztuce, i w zwykłych relacjach międzyludzkich.
Etyka to postępowanie dobre, a nie utarte schematy, które takie nie są. Etykieta z kolei to postępowanie kulturalne, które również nie ma z tym nic wspólnego. Jest tyle środowisk, w których postępowania dobrego i kulturalnego brak, a jakoś funkcjonują, że uznawanie tych cech za powód ich przetrwania mija się z celem. Nie mówiąc już o takich, które wręcz nie mogłyby funkcjonować bez łamania zasad etycznych i etykiety. Przy czym nie mówię tu o tzw. trollowaniu.

A Tobie co się w niej podoba? ;)
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Awatar użytkownika
Rafael
IntroManiak
Posty: 647
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Rafael »

Patrycjusz pisze: 05 sty 2024, 18:09 Uważam ją za hamulcowy kreatywności, postępu, interdyscyplinarności i nie wiadomo czego jeszcze. Serio, i w nauce, i w sztuce, i w zwykłych relacjach międzyludzkich.
Ale właśnie tacy strażnicy tradycji są potrzebni. I dopiero konfrontacja ortodoksyjnych z postępowymi daje jakąś równowagę, złoty środek. :)
Etyka to postępowanie dobre, a nie utarte schematy, które takie nie są.
Etyka powstała przez wieki, metodą prób i błędów. Zatem lepiej chodzić znanymi drogami, niż wpadać ciągle w te same dołki. Rzecz jasna pewne modyfikacje wraz ze zmieniającym się światem są potrzebne, jednak stopniowe i przemyślane. Na zasadzie im mniej, tym lepiej. :)
Etykieta z kolei to postępowanie kulturalne, które również nie ma z tym nic wspólnego.
Ja użyłem słowa etykieta tak jak definiuje je psychologia. Czyli reguły odpowiedniego, akceptowalnego zachowania w danej grupie uznawanego przez to grono za właściwe.
Przykładowo etykieta więzienna, mafijna, czy nawet uczniowska nie będzie wzorem grzeczności w ogólnospołecznym odbiorze, a jednak w tych środowiskach się sprawdza.

A Tobie co się w niej podoba? ;)
Stałość. Nie przepadam za pewnymi rodzajami zmian.

Przewidywalność, gdy wchodzę w jakieś towarzystwo wiem jakie reguły w nim obowiązują.
Najpierw przez jakiś czas obserwuję. Staram się wyłapać ich specyficzną etykę i etykietę i jeśli mi ona co do pryncypiów odpowiada, to wchodzę do gry na ich zasadach.
To rzecz jasna pewien ideał do którego zmierzam, w praktyce bywa różnie.
Wiele razy zmieniałem w życiu środowisko, zawsze niechętnie. Wolałbym być przez całe życie w jednym, ale siła wyższa.

Jasność sytuacji. Gdy reguły są ustalone, od lat te same.

Gdy jest solidny szczegółowy regulamin, to łatwo ustalić winowajcę. Dać mu odpowiednią karę, aż do wykluczenia ze społeczności, w której nie ma miejsca na wichrzycieli.
Lubię rządy silnej ręki pod warunkiem, że ta ręka jest moja. ;)
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 282
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Patrycjusz »

Rafael pisze: 06 sty 2024, 16:42Ale właśnie tacy strażnicy tradycji są potrzebni. I dopiero konfrontacja ortodoksyjnych z postępowymi daje jakąś równowagę, złoty środek. :)
Bardzo rzadko - najczęściej ta konfrontacja dąży do utwierdzenia stron przeciwnych na swoich własnych stanowiskach. Tak jest przede wszystkim w polityce, ale nie tylko - wszędzie tam, gdzie da się wyodrębnić dwa skrajne "obozy".
Rafael pisze: 06 sty 2024, 16:42Etyka powstała przez wieki, metodą prób i błędów. Zatem lepiej chodzić znanymi drogami, niż wpadać ciągle w te same dołki. Rzecz jasna pewne modyfikacje wraz ze zmieniającym się światem są potrzebne, jednak stopniowe i przemyślane. Na zasadzie im mniej, tym lepiej. :)
Etyka, jako jeden z działów filozofii, powstała dawno temu w starożytności. Do tej pory tym uprawiającym dyscyplinę filozoficzną nie udało się ustalić, które zasady na pewno są dobre, a które złe. Przyczyna jest jedna - nie da się tego zrobić. Można być utylitarystą i mieć gdzieś losy pojedynczej jednostki, a można być zorientowanym tylko i wyłącznie na interes indywidualny, a więc siłą rzeczy, głównie swój własny.
A politycy i korporacje i tak mają nasze rozważania gdzieś, więc poza takimi "kurtuazyjnymi" rozmowami, niewiele to wnosi.
Rafael pisze: 06 sty 2024, 16:42Ja użyłem słowa etykieta tak jak definiuje je psychologia. Czyli reguły odpowiedniego, akceptowalnego zachowania w danej grupie uznawanego przez to grono za właściwe.
Przykładowo etykieta więzienna, mafijna, czy nawet uczniowska nie będzie wzorem grzeczności w ogólnospołecznym odbiorze, a jednak w tych środowiskach się sprawdza.
Uważam, że to kulturoznawstwo, a nie psychologia (które o dziwo nie dotyczy tylko zajmowania się kulturą wyższą, a każdą, w tym patologiczną). Ale, no właśnie - miałem zacząć temat. Co z grupami, których istnienia nie da się zaprzeczyć, a które funkcjonują właśnie dzięki temu, że głównie łamią prawo i inne zasady? Tam "dobre" oznacza "zgodnie z regułami", jakiekolwiek by nie były. Tak jest wszędzie, czy to na uczelniach, czy w pracy konwencjonalnej, gdzie "dobre" oznacza "według regulaminu uczelni / prawa pracy", niezależnie od tego, czy jest to dobre etycznie. Każda instytucja i korporacja broni tylko i wyłącznie samej siebie. Nie ma więc czegoś takiego, jak ogólnie przyjęta etykieta, według której chciałoby się zachowywać.
Rafael pisze: 06 sty 2024, 16:42Gdy jest solidny szczegółowy regulamin, to łatwo ustalić winowajcę. Dać mu odpowiednią karę, aż do wykluczenia ze społeczności, w której nie ma miejsca na wichrzycieli.
Lubię rządy silnej ręki pod warunkiem, że ta ręka jest moja. ;)
Jeszcze inaczej - kiedy istnieje solidny, szczegółowy regulamin, łatwo ustalić winowajcę - czyli osobę, która tylko i wyłącznie go nie przestrzega, łamie jakieś jego punkty. To nie ma nic wspólnego ani z etyką, ani nawet ze zwykłymi, spisanymi na papierze prawami człowieka. Zauważyłem, że odwoływanie się do tych drugich w sytuacjach, kiedy osobisty wybór stoi w sprzeczności z tymi "regulaminami", nie za bardzo działa.

Rządy własnej ręki można mieć w życiu osobistym, a jak się one kończą, to różnie bywa. Niestety w jakiejkolwiek instytucji/korporacji to nie przechodzi. Lepiej, tak jak mówisz, obserwować i przede wszystkim manipulować. Z definicji, manipulacja zachodzi wtedy, kiedy osoba/grupa manipulowana nie wie, że jest manipulowana, oraz działanie to służy celom osoby manipulującej. Nie znalazłem w życiu żadnego innego działania, które pomagałoby w życiu, a jednocześnie nie łamałoby prawa i twardych zasad etycznych (typu prawo karne, cywilne, przykazania religijne itp.).
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Awatar użytkownika
Rafael
IntroManiak
Posty: 647
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Rafael »

Patrycjusz pisze: 07 sty 2024, 18:41 Bardzo rzadko - najczęściej ta konfrontacja dąży do utwierdzenia stron przeciwnych na swoich własnych stanowiskach. Tak jest przede wszystkim w polityce, ale nie tylko - wszędzie tam, gdzie da się wyodrębnić dwa skrajne "obozy".
Na krótką metę to faktycznie tak dzieje się najczęściej. Jednak patrząc w dłuższej perspektywie te nowości, które sprawdziły się w praktyce są przyjmowane, a te które okazały się dysfunkcjonalne odrzucane. :)

Jednak jest i bardziej osobisty wymiar tego konfliktu, gdy dwie osoby mieszkają pod jednym dachem i jedna z nich jest nowatorem, a druga tradycjonalistą. I wtedy kompromis jest koniecznością, gdy chce się żyć razem. :)

Również i wewnątrz każdego człowieka toczy się nieustanny spór między tradycjonalistą i nowatorem, którego ostatecznym rozstrzygnięciem jest podjęcie decyzji, oby jak najbliższej złotego środka. :)
Etyka, jako jeden z działów filozofii, powstała dawno temu w starożytności.
Pod tą nazwą faktycznie tak jest. Jednak nie wyłoniła się z próżni.
Ja tu miałem na myśli etyczny sposób postępowania, który towarzyszy człowiekowi od samego początku jego istnienia.
Prawdopodobnie na początku niewiele różnił się od zwierząt, a z czasem rozwijał się i wreszcie na pewnym etapie został ujęty w pewien system reguł znanych i cenionych do dziś.
Do tej pory tym uprawiającym dyscyplinę filozoficzną nie udało się ustalić, które zasady na pewno są dobre, a które złe. Przyczyna jest jedna - nie da się tego zrobić. Można być utylitarystą i mieć gdzieś losy pojedynczej jednostki, a można być zorientowanym tylko i wyłącznie na interes indywidualny, a więc siłą rzeczy, głównie swój własny.
Jak najbardziej. Niestety tak właśnie jest, :)
Co z grupami, których istnienia nie da się zaprzeczyć, a które funkcjonują właśnie dzięki temu, że głównie łamią prawo i inne zasady? Tam "dobre" oznacza "zgodnie z regułami", jakiekolwiek by nie były. Tak jest wszędzie, czy to na uczelniach, czy w pracy konwencjonalnej, gdzie "dobre" oznacza "według regulaminu uczelni / prawa pracy", niezależnie od tego, czy jest to dobre etycznie. Każda instytucja i korporacja broni tylko i wyłącznie samej siebie. Nie ma więc czegoś takiego, jak ogólnie przyjęta etykieta, według której chciałoby się zachowywać.
Pełna zgoda właśnie to chciałem wyrazić. :)
Jeszcze inaczej - kiedy istnieje solidny, szczegółowy regulamin, łatwo ustalić winowajcę - czyli osobę, która tylko i wyłącznie go nie przestrzega, łamie jakieś jego punkty. To nie ma nic wspólnego ani z etyką, ani nawet ze zwykłymi, spisanymi na papierze prawami człowieka.
Czasem ma, a czasem nie ma zależy jaki ten regulamin jest i czy osoba, która go egzekwuje robi to należycie.
Ale jak nie ma żadnego, to obowiązuje prawo silniejszego. :pac:

Szczerze mówiąc o tym regulaminie to napisałem w kontekście mojego odejście przed kilku dniami z jednego artystycznego forum internetowego na którym pisałem przez 1,5 roku. Tam są tylko szczątkowe reguły i prawie żadnej moderacji. Rezultat tego jest taki, iż pojawia się wiele hejtu i chamstwa, co powoduje, iż wrażliwsze osoby tego nie wytrzymują i zostają sami twardziele. :(
A przecież artyści, w dużej części, to wrażliwi ludzie, mniejsza o to, czy profesjonaliści, czy amatorzy i należałoby im stworzyć harmonijną przestrzeń rozwoju, przy zachowaniu swobody twórczej bez nadmiernej cenzury wypowiedzi. Czyli jak zwykle potrzebna jest równowaga. :)
Zauważyłem, że odwoływanie się do tych drugich w sytuacjach, kiedy osobisty wybór stoi w sprzeczności z tymi "regulaminami", nie za bardzo działa.
Pewnie. Ja też. W przypadku forum internetowego, to decyzja administratora jest nieodwołalna. :(
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 282
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Patrycjusz »

Rafael pisze: 08 sty 2024, 18:33Jednak jest i bardziej osobisty wymiar tego konfliktu, gdy dwie osoby mieszkają pod jednym dachem i jedna z nich jest nowatorem, a druga tradycjonalistą. I wtedy kompromis jest koniecznością, gdy chce się żyć razem. :)
Jasne, można iść na te tzw. kompromisy, ale drugi sposób polega na czymś bardziej intuicyjnym i popularnym - na dopasowaniu. Nie na zasadzie przeciwieństw, tylko podobieństw. I wtedy z jednej strony jest bardziej "nudno", bo niepotrzebne jest docieranie się i te całe kompromisy, ale związek to i tak na tyle trudna sprawa, że dokładanie sobie takich problemów wydaje mi się na wyrost. Piszę to jako osoba, która zawsze dobierała sobie partnerki na zasadzie podobieństw światopoglądowych, a z resztą bywało różnie. Przykładowo, jestem ateistą, nie wojującym, ale jednak. Nie wyobrażam sobie relacji z wierzącą, praktykującą osobą. Nie mógłbym na to patrzeć, a takie z kolei widzą mnie jako osobę pozbawioną "zasad" czy coś w tym stylu. Szkoda tylko, że zasady życiowe są do wypracowania na zupełnie innym gruncie, np. etycznym, o którym pisaliśmy.
Rafael pisze: 08 sty 2024, 18:33Ja tu miałem na myśli etyczny sposób postępowania, który towarzyszy człowiekowi od samego początku jego istnienia.
Prawdopodobnie na początku niewiele różnił się od zwierząt, a z czasem rozwijał się i wreszcie na pewnym etapie został ujęty w pewien system reguł znanych i cenionych do dziś.
Temat rzeka, na tyle szeroki, że byłby to już zbyt duży offtop. Ale nawiązując do tematu - kiedyś samotność uchodziła wśród plemion, a nawet późniejszych zbiorowisk, za patologię. Osobnik izolujący się od innych był postrzegany jako chory. Dzisiaj wystarczy powiedzieć "introwertyk" i jest spokój.
Rafael pisze: 08 sty 2024, 18:33Czasem ma, a czasem nie ma zależy jaki ten regulamin jest i czy osoba, która go egzekwuje robi to należycie.
Ale jak nie ma żadnego, to obowiązuje prawo silniejszego. :pac:
No właśnie tutaj jest pewien problem z regulaminami - zawsze służą głównie ustalającym te reguły. One nie są tworzone dla wykonawców podpunktów, wtedy zupełnie inaczej by wyglądały lub nie byłoby ich w ogóle. A co do prawa silniejszego, to niestety obowiązuje ono właśnie w przypadkach regulaminów - według osób, które mu podlegają, kontra te, która go ustalały lub są wyżej w hierarchii i ich on nie obowiązuje (tzn. obowiązuje ich inny, mniej rygorystyczny regulamin). Im wyżej, tym więcej wolności. Niestety.
Rafael pisze: 08 sty 2024, 18:33Szczerze mówiąc o tym regulaminie to napisałem w kontekście mojego odejście przed kilku dniami z jednego artystycznego forum internetowego na którym pisałem przez 1,5 roku. Tam są tylko szczątkowe reguły i prawie żadnej moderacji. Rezultat tego jest taki, iż pojawia się wiele hejtu i chamstwa, co powoduje, iż wrażliwsze osoby tego nie wytrzymują i zostają sami twardziele. :(
A przecież artyści, w dużej części, to wrażliwi ludzie, mniejsza o to, czy profesjonaliści, czy amatorzy i należałoby im stworzyć harmonijną przestrzeń rozwoju, przy zachowaniu swobody twórczej bez nadmiernej cenzury wypowiedzi. Czyli jak zwykle potrzebna jest równowaga. :)
Akurat w sztuce nieakademickiej ciężko o regulaminy, więc trudno, żeby to się tak nie skończyło. W tej "zinstytucjonalizowanej" już one są, więc ta powierzchowna (!) etykieta ma znaczenie. Artysta to człowiek jak każdy inny, zazwyczaj ma syf w domu i w głowie, zdezorganizowane życie, mało pieniędzy i frywolne podejście do zasad obowiązujących w społeczeństwie. Piszę to jako osobnik należący w jakimś sensie do tego gatunku, ale ze zbyt dużą ilością oleju w głowie, żeby w to popłynąć. Zawsze jest ten hamulec, a ci lecący non stop na używkach i wyobrażający sobie siebie jako geniuszy artystycznych przyprawiają mnie o ból głowy. W ten sposób można istnieć tylko gdzieś pomiędzy sztuką wolną i akademicką, nigdy w tej pierwszej. Ale to może i dobrze.
Rafael pisze: 08 sty 2024, 18:33Pewnie. Ja też. W przypadku forum internetowego, to decyzja administratora jest nieodwołalna. :(
No właśnie. A przecież te decyzje mogą być różnie interpretowane, jako właściwe lub nie. Ta uznaniowość jest straszna, ale próba walki z tym jest jak szarża na wiatraki.
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Awatar użytkownika
Rafael
IntroManiak
Posty: 647
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Rafael »

Patrycjusz pisze: 09 sty 2024, 0:55 Jasne, można iść na te tzw. kompromisy, ale drugi sposób polega na czymś bardziej intuicyjnym i popularnym - na dopasowaniu.
Ale na to dużo czasu trzeba. Zanim do tego dojdzie może się rozlecieć. A niektórzy ze sztywną osobowością nie dopasują się nigdy. Im kto starszy tym trudniej. :(
Przykładowo, jestem ateistą, nie wojującym, ale jednak. Nie wyobrażam sobie relacji z wierzącą, praktykującą osobą. Nie mógłbym na to patrzeć, a takie z kolei widzą mnie jako osobę pozbawioną "zasad" czy coś w tym stylu.
Ja też w tym trybie tylko na odwrót. Nigdy nie związałbym się z partnerką z innej religii niż moja.
Towarzysko o wyznanie nawet nie pytam, ale związek to inna bajka. Ale to teraz tak jest, bywało inaczej.
Dawniej patrzyłem bardziej na inspirację. :)

Temat rzeka, na tyle szeroki, że byłby to już zbyt duży offtop. Ale nawiązując do tematu - kiedyś samotność uchodziła wśród plemion, a nawet późniejszych zbiorowisk, za patologię. Osobnik izolujący się od innych był postrzegany jako chory. Dzisiaj wystarczy powiedzieć "introwertyk" i jest spokój.
Tak właśnie było i teraz jest. :)
No właśnie tutaj jest pewien problem z regulaminami - zawsze służą głównie ustalającym te reguły. One nie są tworzone dla wykonawców podpunktów, wtedy zupełnie inaczej by wyglądały lub nie byłoby ich w ogóle. A co do prawa silniejszego, to niestety obowiązuje ono właśnie w przypadkach regulaminów - według osób, które mu podlegają, kontra te, która go ustalały lub są wyżej w hierarchii i ich on nie obowiązuje (tzn. obowiązuje ich inny, mniej rygorystyczny regulamin). Im wyżej, tym więcej wolności. Niestety.
Wspominałem już o tym forum artystycznym powyżej, jako wyjątek.
W realu od 30 lat jestem abstynentem i ani razu przez ten czas nie spotkałem się towarzysko z człowiekiem pod wpływem alkoholu. Ktoś może być alkoholikiem, ale w moim towarzystwie ma być trzeźwy. I wszyscy to wiedzą. Nie muszę tego mówić.
Pomijając oczywiście przypadkowe interakcje na ulicy, czy pomoc bezdomnym.

A na tamtym forum piszą ludzie pod dużym wpływem alkoholu i zachowują się niekulturalnie i dlatego się z niego wyniosłem.
Pomyślałem, że może gdyby była moderacja i regulamin to byłoby lepiej.
A jak rozumiem masz inne zdanie.
Artysta to człowiek jak każdy inny, zazwyczaj ma syf w domu i w głowie, zdezorganizowane życie, mało pieniędzy i frywolne podejście do zasad obowiązujących w społeczeństwie.
To nie każdy inny, bo ja mam porządek, a też jestem człowiekiem.
W rodzinie mam 4 zawodowych artystów i jednego pół na pół.
I tylko jeden jest alkoholikiem, ale on akurat zarabia najwięcej, bo jest znany i ceniony.
Reszta żyje normalnie, ale wszystko są to bardzo wrażliwe osoby i trzeba uważać by ich nie obrazić, co zresztą nie zawsze się udaje. :(
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Patrycjusz
Rozkręcony intro
Posty: 282
Rejestracja: 08 sty 2015, 15:47
Płeć: mężczyzna

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Patrycjusz »

Rafael pisze: 09 sty 2024, 16:57A na tamtym forum piszą ludzie pod dużym wpływem alkoholu i zachowują się niekulturalnie i dlatego się z niego wyniosłem.
Pomyślałem, że może gdyby była moderacja i regulamin to byłoby lepiej.
A jak rozumiem masz inne zdanie.
Nie wiem, jakie mam tutaj zdanie. Przeszkadzało Ci to, co jest typowym zjawiskiem, kiedy właśnie moderacji i regulaminu brak. Wtedy nie trzeba zachowywać netykiety. Ja tam lubię takie rzeczy, dlatego że pozwala to przelać swoje prawdziwe myśli poza swoją głowę, może być to przeczytane przez tysiące osób i jednocześnie nikomu krzywdy nie robi, w przeciwieństwie do realu. Zresztą, skąd wiadomo, że ktoś był pod dużym wpływem alkoholu?
Rafael pisze: 09 sty 2024, 16:57
Artysta to człowiek jak każdy inny, zazwyczaj ma syf w domu i w głowie, zdezorganizowane życie, mało pieniędzy i frywolne podejście do zasad obowiązujących w społeczeństwie.
To nie każdy inny, bo ja mam porządek, a też jestem człowiekiem.
W rodzinie mam 4 zawodowych artystów i jednego pół na pół.
I tylko jeden jest alkoholikiem, ale on akurat zarabia najwięcej, bo jest znany i ceniony.
Reszta żyje normalnie, ale wszystko są to bardzo wrażliwe osoby i trzeba uważać by ich nie obrazić, co zresztą nie zawsze się udaje. :(
No dobra, tamto zabrzmiało bardzo dziwnie. Chodziło o to, że artysta też ma prawo do bycia niekulturalnym, mimo tego, że z definicji nie powinien. Raz rozmawiałem z osobą, która pracowała w sektorze kultury - podobno tam jest takie samo chamstwo jak wszędzie, bo co innego zorganizować piękne wystawy/występy albo w nich wystąpić, a jeszcze czymś innym jest zachowanie poza tym wąskim wycinkiem rzeczywistości. Dlatego chodziło o to, żeby nie oczekiwać od artystów ponadprzeciętnej kultury osobistej w sytuacjach wypadających poza wąskie ramy sztuki.

A co do obrażania się tej grupy społeczeństwa, to już dawno dałem sobie spokój. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nigdy nie było mi dane wśród tej grupy poważniej (np. zawodowo) funkcjonować. Dla mnie to zwykły narcyzm jest.
Mistyk
Wystygł.
Wynik:
Cynik.
Awatar użytkownika
Rafael
IntroManiak
Posty: 647
Rejestracja: 04 lip 2022, 22:01
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 9w1
MBTI: ISFJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: Rafael »

Patrycjusz pisze: 09 sty 2024, 22:20 Zresztą, skąd wiadomo, że ktoś był pod dużym wpływem alkoholu?
Jeden z nich się przyznał następnego dnia, że jest w ponad dwuletnim ciągu alkoholowym i że pije, po to by zdechnąć.
A drugi też mówił już w trakcie, że pije i mu niewiele do końca życia zostało. Zatem panowie się polubili i mieli dla siebie zrozumienie. ;)
Zresztą kilka osób napisało mi na pw, że zna ich osobiście. Są uzależnieni od wielu lat i żebym się nie przejmował.
Może to mniej o przejmowanie chodzi, ale źle się czuję w takim towarzystwie. Bo to się tam codziennie powtarza, choć do tej pory nie dotykało mnie osobiście.

Wiele całkiem fajnych dla mnie osób się tam pojawia, a potem znikają szybko z tego samego powodu co ja. Jest słaba atmosfera. Ludzie są zastraszeni, boją się pisać na kontrowersyjne tematy, bo zaraz jakiś pijak się doczepi. Żeby to jeszcze kulturalnie, ale niestety często nie. Dużo słów uznawanych za powszechnie obraźliwe. :(

:) Dlatego chodziło o to, żeby nie oczekiwać od artystów ponadprzeciętnej kultury osobistej w sytuacjach wypadających poza wąskie ramy sztuki
Rozumiem co masz na myśli.
Aczkolwiek ja oczekuje od każdego trzeźwego grzeczności, a z pijanymi się nie zadaje.Dopiero jak wytrzeźwieją. :)

A co do obrażania się tej grupy społeczeństwa, to już dawno dałem sobie spokój. To tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nigdy nie było mi dane wśród tej grupy poważniej (np. zawodowo) funkcjonować. Dla mnie to zwykły narcyzm jest
Chyba wszyscy artyści obojętnie, czy zawodowi, czy amatorzy są w różnym stopniu, ale jednak narcystyczni.
Nie będę ukrywał, że ja też. ;)
Nie o górę się potkniesz, ale o kamień.
Awatar użytkownika
ćma
Introwertyk
Posty: 110
Rejestracja: 23 lis 2016, 18:09
Płeć: kobieta
Enneagram: 5w4
MBTI: INFJ
Lokalizacja: Śląsk

Re: Czy samotność wyklucza szczęście?

Post autor: ćma »

Patrycjusz pisze: 05 sty 2024, 0:30
Powodem tego, o czym piszesz, jest moim zdaniem to, że nowoczesny świat pozwala na przeżycie w pojedynkę - warunkiem jest tylko i wyłącznie podjęcie pracy, która również polega na wykonywaniu wąskiego zakresu obowiązków na swoim stanowisku, lekko współpracując z innymi członkami grupy. W połączeniu z małymi przestrzeniami do mieszkania, gdzie i tak każdy odpowiada sam za siebie, prowadzi to do tego, o czym pisał Marks - alienacji, która co prawda nie jest tym samym, co samotność. Można mieć mnóstwo znajomych, a i tak czuć się cywilizacyjnie wyalienowanym.
Trafne spostrzeżenie.
Wszystko, co widzisz, to tylko perspektywa, wszystko, co słyszysz, to tylko opinia.
ODPOWIEDZ