Stranger83 pisze: ↑31 sty 2023, 0:29
Ci nerdzi jak to piszesz, przynajmniej większość jakich ja znałem, zamienili to nerdostwo w konkretny sukces. Programiści, informatycy, twórcy, liderzy biznesu, bo znaleźli niszę, w której są świetni i tak dalej. Ci, którzy byli obiektem westchnień z kolei bardzo często w życiu się wykoleili. To Ci pierwsi musieli się rozwijać, nadrabiać i od początku wiedzieli, że życie nie poda im niczego na tacy. Mało który z tych nerdów jest dziś bez fajnej partnerki. Z ciachami jest bardzo różnie.
Piszesz to jako pewnik, na podstawie niewielkiej grupy swoich znajomych. Są tacy co niszę znaleźli, ale większość informatyków tłucze kod na zlecenie, a ich sukcesem jest to, że zarabiają powyżej średniej krajowej. Możliwe że mamy inne definicje sukcesu, ale to już pewnie na inny wątek.
Jakoś więcej znam osób sukcesu, których sukces wynika z zależności i właśnie łatwiejszego wejścia w życie, i dużo osób, które mimo ciężkiej pracy do niczego szczególnego nie doszły. Zresztą koledzy już dopisali w tym temacie. Ja również lubię teorię, że jak samemu od zera, to lepiej, bardziej się docenia, itp. Bo sam przez to przechodziłem. Ale też widziałem jakie możliwości mieli Ci, którzy nie musieli od zera. I wiem ile lat i energii straciłem, żeby dość do poziomu z którego oni startowali. Wiem też ile czasu nie mogłem spędzać ze swoją partnerką, bo próbowałem się wybić i osiągnąć sukces. Pozwolę sobie stwierdzić że bardzo spłaszczasz narrację, podkreślając jedną z możliwych opcji, a skreślając pozostałe, chociaż próbujesz to ubarwiać komentarzem, że każdy ma wybór. Taka "moja racja jest najmojsza" ;-) Co widać w poniższym:
A moje wywody mają na celu to, żeby nie wbijać sobie w głowę jakichś chorych statystyk, sposobów i pożądanych cech, bo mija się to totalnie z celem, jest nieproduktywne, a na naukową analizę temat się nie nadaje, bo jest zbyt emocjonalny, co widać nawet w tej dyskusji. Chyba że Twoją ambicją jest przespanie się z 365 dziewczynami rocznie, wtedy ułamek sensu w tym jest.
To tylko Twoja opinia, w przestrzeni wielu innych opinii, które nie muszą być nieprawdziwe, ani wzajemnie się wykluczać.
Tymczasem, przy odrobinie szczęścia, wystarczy jedna na całe życie i żadne Twoje zagrzybiałe porównania nie wmówią mi, że to jest problem jeżeli komuś zależy. A jak już musisz tak porównywać, jeżeli komuś bardziej komfortowo szukać na łące, to niech szuka i tam, raz kiedyś nawet prawdziwek się trafi.
I tutaj dochodzimy do sedna - "odrobina szczęścia", "raz kiedyś się trafi". Pewnie się nie znam, ale to nie brzmi jak przepis na sukces, prędzej jak próba wygrania w totka. Statystyka której tak nie lubisz, i którą próbujesz negować w kontekście tego tematu, sugeruje jednak, że jeśli chce się zwiększyć swoje szanse, to należy ilość tego szczęśliwego trafu pomnożyć, poprzez zawężenie granic całkowania ;-)
A jeśli komuś wygodniej szukać na łące a nie w lesie to oczywiście jego sprawa, ale dobrze żeby miał świadomość, że stanowczo zaniża swoje szanse. Nie mam zamiaru niczego Ci wmawiać, to Twoja sprawa jakie masz poglądy na szukanie, i dobrze że je wyrażasz. Natomiast pisałeś wcześniej o szkodliwości poglądów. Więc tak jak Tobie niczego wmawiać nie będę, tak napiszę wprost, że sugerowanie, że fakt, że komuś zależy jest wystarczający do osiągnięcia sukcesu jest po prostu mitomanią. I w kwestii szukania drugiej połówki, i w kwestii osiągania sukcesu zawodowego. To że nam zależy jest ważnym i pomocnym czynnikiem, ale jednym z wielu, i stanowczo nie jedynym, wystarczającym do osiągnięcia szczęśliwego zakończenia. Szukanie tam gdzie jest nam komfortowo oznacza raczej zamykanie się, i częściej trzeba się liczyć z tym że trzeba jednak ze strefy komfortu wyjść i wejść do ciemnego lasu, mimo że nam się nie podoba. Tym bardziej, że nie piszemy o nastolatkach, a o osobach, które miały już okazję rozejrzeć się w swoich rewirach i najwyraźniej niczego tam nie znalazły.
Nikt nie twierdzi, że trzeba zaraz modele statystyczne implementować i kierować się jedynie nimi. Ale zupełne ich negowanie ociera się już o błędy matrixa.
Nadurek pisze: ↑31 sty 2023, 17:54
Gdzie poznać wolne kobiety po 30? Sam szukam i nie znam odpowiedzi na to pytanie. Można korzystać z portali randkowych, ale podobno miłość w internecie nie istnieje. I jak ktoś nie jest na to przygotowany to mocno się rozczaruje. Zdecydowana większość ludzi swoich partnerów znajduje przypadkiem, po prostu na swojej drodze życia. Gdzieś coś robili wspólnie, dogadali się, zaiskrzyło i jest KROPKA. A co z osobami które w takich momentach nie wychwycili tego pierwiastka? Nie podjęli dyskusji z może przyszłą partnerką? Bo coś tam, przecież zawsze coś jest. Brakło odwagi, ktoś nam przeszkodził. Co wtedy? Moim zdaniem najgorszą rzeczą którą można zrobić to szukanie usprawiedliwień.
Mądrze napisane. A z tą statystyką chodzi o to, żeby troszeczkę przypadkowi pomóc, poszerzyć tę drogę którą się poruszamy. Nie na zasadzie szukania modełka (brunet/ka, wzrost, etc), tylko po prostu wyjść trochę w stronę ludzi. Jeśli lubimy chodzić po górach to większe szanse na przypadkowe trafienie na bratnią duszę mamy na szlaku czy w schronisku, niż w tancbudzie. Tak czysto statystycznie (ale i serce nam to podpowiada, to naprawdę nie musi się wykluczać).
Natomiast z tym zaiskrzeniem to jest różnie, jednego piorun porazi i ma 'od pierwszego spojrzenia', a innemu potrzeba sporo pracy, żeby ze zwykłej znajomości zaczęło wykluwać się coś więcej. A tutaj akurat jakieś schematy postępowania mogą być przydatne. Wszystko co prowadzi do celu może być przydatne.