Rilla pisze:Nie, nie, nie zgadzam się z Tobą, Shy.
Bardzo dobrze
I to lubię w dyskusji.
Rilla pisze:Nie chodzi o to, by dla sztywnej zasady robić rzeczy dobre i zmuszać się do tego, nie chodzi o to, by za każdym razem, gdy stykamy się z drugim człowiekiem, myśleć nad tym co jest dobre i czynić to tylko z tego powodu, że tak trzeba. To obłuda. Nigdy nie chciałabym by człowiek robił coś dla mnie z przymusu moralnego. Chodzi o to by robić to naturalnie, z dobrej i nieprzymuszonej woli. Tak po prostu, bez myślenia o zasadach.
Nie zrozumiałaś mnie widocznie, albo to moja wina i nie wyjaśniłam do końca. Nikt tu nie mówi o przymuszeniu, to po pierwsze. Sama decydujesz o zasadach, którymi się w życiu kierujesz i skoro je sobie narzucasz robisz to świadomie i masz w tym wolną wolę. To ty kierujesz swoim życiem i sobą, możesz być relatywistą i to będzie tylko i wyłącznie Twoja sprawa. W tym nie ma żadnego przymusu, ponieważ kierując się w życiu pewnymi zasadami uważasz je za słuszne i skoro postawiłaś je sobie takie a nie inne, znaczy godzisz się na nie, chcesz je wcielić w życie. Gdzie tu przymus? To, jakie zasady wybierzesz zależy wyłącznie od Ciebie, nie musisz się kierować
przymusem moralnym, jeżeli tego nie chcesz. Nie musisz robić to, co trzeba, ale to co chcesz. Nikt nie narzuca Ci zasad, sama je tworzysz.
Druga rzecz to wspomniane przez Ciebie myślenie nad tym, co jest dobre a co jest złe. Nie miałam na myśli stania przez pięć minut i rozważania kwestii dobra i zła dotyczącego pewnego działania. Przez to jakimi zasadami się kierujesz, decyzja zostanie przez Ciebie podjęta zanim jeszcze zdasz sobie z tego sprawę. Przychodzi ona naturalnie, ponieważ to jest kim jesteś i jak postępujesz. To jest to, w co wierzysz.
Rilla pisze:Dobro i zło nie rozpoznasz rozumem. To się czuje, a nie widzi namacalnie. Gdy zrobisz się coś dobrego dla drugiego, to myślę, że czujesz radość, a nie dostrzegasz rozumowo przyniesionych z tego korzyści.
Jeżeli zbrodniarz zgwałci i zabije kobietę, czując przy tym radość i przyjemność, znaczy to, że czyn, którego się dopuścił jest dobry?
Rilla, dobro i zło jest poznawane tylko przez rozum. Sprawia mi radość widok łez u osoby, którą przed chwilą obraziłam, czy to znaczy, że mój czyn był dobry? Ponieważ odczuwam pozytywne emocje? Już pisałam wcześniej, że ludzie powinni nauczyć się lubić to, co dobre, a nie uważać za dobre to, co lubią. Takie jest moje zdanie. Uczuciami nie rozpoznasz ani dobra ani zła, tylko rozumem rozsądzisz, co jest słuszne a co nie. To jak uczynisz to kwestia indywidualna. W wyborze dobra nie powinno się kierować korzyściami, ale jeżeli można połączyć jedno z drugim, dlaczego nie? Jeżeli intencje, działanie i okoliczności są dobre, cały akt moralny człowieka jest moralnie dobry.
Ausencia pisze:Bo jako człowiek musisz mieć odwagę nie tylko na mowienie sobie "stop!", kiedy jest to konieczne, czyli w podanym przez Ciebie przykładzie o wypadku, ale także na ryzyko, popełnianie błędów i wyciąganie z nich wnioskowi odpuszczanie sobie od czasu do czasu (przykład z dietą). I pisząc to mam świadomość, ze się sprzeciwisz, bo wiesz, że ani na chwilę nie mozna sobie na to pozwolić. Ale pamiętaj, że przede wszystkim jesteś człowiekiem, a dopiero potem osobowością. Żyjąc tak jak Ty to polecasz, czułabym się ograniczona, niemal jak robot. Dyscyplina, owszem, ale w granicach normalności i zdrowego rozsądku. Na miłość boską, życie jest za krotkie, zeby nie pozwolić sobie od czasu do czasu na drobne wykroczenia! W granicach normy, rzecz jasna.
Do samodyscypliny nie dochodzi się ot tak. Ale właśnie w ten sposób, o którym piszesz, czyli popełnianie błędów i wyciąganie z nich wniosków. Osobiście nie wierzę, że instnieje człowiek wolny od błędów, który nie odpuszcza sobie od czasu do czasu. Ale moim zdaniem nawet odpuszczanie sobie od czasu do czasu powinno znajdować się pod kontrolą. Nie propaguję w rzadnym razie jakiegoś mniszego życia ze spartańskimi zasadami- nie.
Uważam, że to podleganie impulsom jest ograniczeniem. Prawdziwą wolność daje kontrola, dlatego tak trudno jest ją wypracować.
Ausencia pisze:Aha i fakt, że Ty preferujesz samodyscyplinę nie musi oznaczać, że ludzie, ktorzy mają inne podejście do świata i inny charakter, są w błędzie.
Ausencia, broń Boże nikomu niczego nie narzucam. Prowadzimy dyskusję- ja mam swoje zdanie i wytaczam argumenty, które go bronią, zaś Ty i Rilla posiadacie własne zdanie, którego też bronicie. Nie narzucam Wam własnego, piszę tylko co myślę o omawianej kwestii. Nie uważam również, że wasze zdanie jest mniej słuszne od mojego albo na odwrót.
I chcę, abyście wiedziały, że mimo, iż preferuję samodyscypline, jeszcze bardzo mi do niej daleko. To trudna i kręta droga, którą mam nadzieję pokonać, nadal jednak jestem tylko nastolatką z niepewną przyszłością. Wszystko może się zmienić, moje zdanie i spojrzenie na życie też.