Introwertykom najłatwiej zdobywać kobiety
: 06 wrz 2010, 23:34
Znalazłem to forum przypadkowo, i przyznam że jedna rzecz bardzo mnie rozbawiła - kwestia użalania się jak gdyby słowo "introwertyzm" było synonimem słowa "nieśmiałość". Znalazłem nawet absurdalny temat wg. którego introwertycy mają rzekomo trudniej w nawiązywaniu relacji z kobietami. Chętnie wykażę co wiem z autopsji – że jest wręcz przeciwnie; że jeśli jesteś introwertykiem masz lepsze podstawy ku temu, żeby poderwać, rozkochać i zerżnąć upragnioną kobietę. Jeśli kogoś razi wulgarny język i prowokujące tezy - to proszę - niech sobie od razu odpuści czytani tego tekstu.
Najpierw trochę o mnie.
Na czym polega mój introwertyzm? Na tym, że jestem aspołeczny. Nie potrzebuje innych ludzi; nie potrzebuje przyjaciół, najlepiej czuję się w samotności z muzyką i z książką. Nie lubię imprez rodzinnych, nie lubię również obchodzić swoich urodzin. Nie potrzebuje idei, wartości oraz pospolitych celów które od dzieciństwa społeczeństwo i religia próbuje mi nieudolnie narzucić jako wartości autoteliczne i oczywiste. Nie potrzebuje również kobiet, bo jestem aseksualny. Czy to oznacza że mam „gorzej”? że prowadzę życie ponurego samotnika?
Odpowiedź - to kwestia chronologii w obrębie biografii. Miałem okres w życiu, trwający kilka lat, gdy każda próba zdobycia upragnionej dziewczyny w jakimś momencie kończyła się fiaskiem. Dlatego sobie odpuściłem i uwierzyłem w największą głupotę na temat relacji damsko-męskich jaką wypisują fanatycy wiary w to, że świat jest dobry: "nie śpiesz się, miłość sama zapuka do twoich drzwi". Wierzyłem w najgroźniejszy dogmat religii ludzi wrażliwych: "jesteś wyjątkowy, więc poczekaj, aż znajdzie się kobieta twoich marzeń i sama Cię odkryje". Haha, akurat!
Partycypowanie wyłącznie w samotności, w książkach, ideach, marzeniach - wcześniej czy później robi z człowieka dziwaka. Atrakcję dla otoczenia; temat do żartów. Kimś takim powoli zaczynałem się stawać, aż niestety bardzo nieprzyjemne wydarzenia rodzinne zmieniły mój los. I w sferze emocjonalnej, i w sferze finansowej. Problemy przyciągnęły swoich najlepszych przyjaciół - czyli wódkę i degrengoladę. Jednak - na tym m.in. polega introwertyzm - zdołałem sam w sobie znaleźć siłę na to by się podnieść po totalnym upadku. Ogarnąłem się materialnie i emocjonalnie. I po tych przejściach "odrodziłem się" jako osoba jeszcze bardziej aspołeczna, ponieważ kilka razy miałem okazję zawieść się na innych. Za co nie mam do nich pretensji, bo dziś wiem, że ludziom warto dawać zaufanie ale nie trzeba niczego oczekiwać w zamian.
No dobrze - jak to się ma do odwiedzin najpiękniejszego miejsca na świecie czyli miejsca gdzie leniwie stykają się dwie wargi sromowe? Pod wpływem pewnej sytuacji kiedyś uświadomiłem sobie - ze szczerym niepokojem - że mam totalnie gdzieś opinię otoczenia na mój temat. Mam po całości wyjebane na to co inni sobie pomyślą; zawsze tak miałem, ale z czasem to się skrajnie nasiliło. W konsekwencji jeszcze bardziej rozwinęło się moje poczucie humoru; prowokowanie innych, kreowanie absurdalnie śmiesznych sytuacji jest zupełnie łatwe jeśli nie zależy Ci na reakcji otoczenia.
Co może nastąpić to takim przestawieniu; gdy traktujesz społeczeństwo - nie jak teatr gdzie trzeba sie wysilać bo wszyscy przywdziewają maski; ale jak farsę w której to Ty jesteś głównym komikiem i reżyserem? To że możesz uwieść każdą dziewczynę która Ci się podoba. Wiem to bo nauczyłem się że mogę brać od rzeczywistości społecznej co chcę - dlaczego? dlatego że mi się należy. I wam również - każdemu się należy, wystarczy to sobie uświadomić i po to sięgać. Jeśli nie mam aktualnie kobiety podejdę do każdej którą uznam za piękną, podejdę na uczelni, na ulicy, gdzie zechcę, i ona da mi swój nr telefonu. A jeśli nie da, to podejdę i zagadam do tuzina innych. Jest mi totalnie obojętne co sobie pomyśli zagadnięta dziewczyna, mówię cokolwiek chcę i jak chcę; i każda z nich instynktownie czuję tę pewność siebie, dlatego właśnie każda chce ze mną rozmawiać.
Co do plotek w świecie mężczyzn - są mi obojętne bo nigdy nie byłem mile widziany w tym świecie. Dlatego są mi obojętne ich opinie, czy pretensje; lubię czasem dla zabawy uderzyć jakiegoś -eks chłopaka dziewczyny z którą jestem jeśli typ sobie na to zasłużył - stracę przez to jakichś znajomych ale wiem że to żadna strata. Jest mi obojętne czy podrywam dziewczynę zajętą - jeśli jest gotowa zerwać z chłopakiem, to itak to zrobi. Sam nigdy nie jestem zazdrosny, nigdy nie zdradzam i nie jestem zdradzany, bo i ja i każda moja partnerka wiedziała że łatwo mogę mieć inną.
Teraz trochę o tobie
Masz problemy w poznawaniu kobiet? nie masz dużo kumpli bo nie czujesz żeby byli ci do czegoś potrzebni? nie wiesz o czym rozmawiać z kobietami? Wszystkie rozwiązania na te problemy - jak przystało na introwertyka - musisz znaleźć w sobie. Podpowiem Ci tylko coś co sam kiedyś odkryłem: One oraz ich cipki uwielbiają introwertyków. Uwielbiają samodzielność, niezależność, autonomię, wiarę w siebie. Durniem jest ktoś kto myśli że kobiety "lecą" na pieniądze, czy na sprawność seksualną - one lecą na coś innego - one kochają arogancję. A postawą introwertyka - taka jest naczelna teza tego tekstu - jest postawa arogancji wobec społeczeństwa. Świat jest podobno zdominowany przez ekstrawertyków - i dobrze! Wszędzie jest nadmiar krzykliwych ludzi, masowych upojeń, masowych celów - introwertyk potrafi to odrzucić, potrafi szeroko się uśmiechać widząc bieganinę otoczenia. Na tym polega bezczelność i tupet.
Jednak wielu myli tak pojętą arogancję z nieśmiałością. Ale nieśmiałość jako brak poczucia swojej wartości jest częściej domeną ekstrawertyków - to im zależy na tym co powiedzą inni. Nie poradzę komuś kto nie wie jak ma poderwać dziewczynę - bądź przebojowy i energiczny. Bo nie trzeba takim być - je pociąga siła i pewność siebie. Świat jest tak skonstruowany, że kobiety są psychicznie bardziej podatne na stres i wszelkie ciosy, dlatego instynktownie szukają "silnego, pewnego siebie faceta" - a to jest właśnie definicja introwertyzmu. Świat nie jest idealny - kobiety łatwo dają sobą manipulować, czy też same wkręcają się w jakieś iluzje - dlatego często przygłupawy ale hałaśliwy człowiek ma u nich powodzenie. Ale prawdziwa siła i kontrola nad rzeczywistością to domena ludzi niejako skazanych na niezależność. Wystarczy to zrozumieć i podjąć śmiałe wyprawy poza swój autonomiczny świat a nagle okaże się że ten autonomiczny świat drastycznie rozszerzył swoje granice. A kobiety staną przy granicy pragnąc się tam dostać - tak to działa. Zamiast zamulać się wewnętrznie idiotycznymi farmazonami typu: nie mam dziewczyny bo żadna się na mnie nie poznała - wystarczy zmienić swoje myślenie, skumulować siły i ruszyć na ekspansję.
Kto nie zgadza się z moimi tezami, może łatwo wykazać mi wyrafinowanie, cynizm, skurwysyństwo, czy co tam jeszcze. Lecz nikt nie jest w stanie udowodnić introwertykowi że słowo "chcę" nie jest synonimem słowa "mogę".
Najpierw trochę o mnie.
Na czym polega mój introwertyzm? Na tym, że jestem aspołeczny. Nie potrzebuje innych ludzi; nie potrzebuje przyjaciół, najlepiej czuję się w samotności z muzyką i z książką. Nie lubię imprez rodzinnych, nie lubię również obchodzić swoich urodzin. Nie potrzebuje idei, wartości oraz pospolitych celów które od dzieciństwa społeczeństwo i religia próbuje mi nieudolnie narzucić jako wartości autoteliczne i oczywiste. Nie potrzebuje również kobiet, bo jestem aseksualny. Czy to oznacza że mam „gorzej”? że prowadzę życie ponurego samotnika?
Odpowiedź - to kwestia chronologii w obrębie biografii. Miałem okres w życiu, trwający kilka lat, gdy każda próba zdobycia upragnionej dziewczyny w jakimś momencie kończyła się fiaskiem. Dlatego sobie odpuściłem i uwierzyłem w największą głupotę na temat relacji damsko-męskich jaką wypisują fanatycy wiary w to, że świat jest dobry: "nie śpiesz się, miłość sama zapuka do twoich drzwi". Wierzyłem w najgroźniejszy dogmat religii ludzi wrażliwych: "jesteś wyjątkowy, więc poczekaj, aż znajdzie się kobieta twoich marzeń i sama Cię odkryje". Haha, akurat!
Partycypowanie wyłącznie w samotności, w książkach, ideach, marzeniach - wcześniej czy później robi z człowieka dziwaka. Atrakcję dla otoczenia; temat do żartów. Kimś takim powoli zaczynałem się stawać, aż niestety bardzo nieprzyjemne wydarzenia rodzinne zmieniły mój los. I w sferze emocjonalnej, i w sferze finansowej. Problemy przyciągnęły swoich najlepszych przyjaciół - czyli wódkę i degrengoladę. Jednak - na tym m.in. polega introwertyzm - zdołałem sam w sobie znaleźć siłę na to by się podnieść po totalnym upadku. Ogarnąłem się materialnie i emocjonalnie. I po tych przejściach "odrodziłem się" jako osoba jeszcze bardziej aspołeczna, ponieważ kilka razy miałem okazję zawieść się na innych. Za co nie mam do nich pretensji, bo dziś wiem, że ludziom warto dawać zaufanie ale nie trzeba niczego oczekiwać w zamian.
No dobrze - jak to się ma do odwiedzin najpiękniejszego miejsca na świecie czyli miejsca gdzie leniwie stykają się dwie wargi sromowe? Pod wpływem pewnej sytuacji kiedyś uświadomiłem sobie - ze szczerym niepokojem - że mam totalnie gdzieś opinię otoczenia na mój temat. Mam po całości wyjebane na to co inni sobie pomyślą; zawsze tak miałem, ale z czasem to się skrajnie nasiliło. W konsekwencji jeszcze bardziej rozwinęło się moje poczucie humoru; prowokowanie innych, kreowanie absurdalnie śmiesznych sytuacji jest zupełnie łatwe jeśli nie zależy Ci na reakcji otoczenia.
Co może nastąpić to takim przestawieniu; gdy traktujesz społeczeństwo - nie jak teatr gdzie trzeba sie wysilać bo wszyscy przywdziewają maski; ale jak farsę w której to Ty jesteś głównym komikiem i reżyserem? To że możesz uwieść każdą dziewczynę która Ci się podoba. Wiem to bo nauczyłem się że mogę brać od rzeczywistości społecznej co chcę - dlaczego? dlatego że mi się należy. I wam również - każdemu się należy, wystarczy to sobie uświadomić i po to sięgać. Jeśli nie mam aktualnie kobiety podejdę do każdej którą uznam za piękną, podejdę na uczelni, na ulicy, gdzie zechcę, i ona da mi swój nr telefonu. A jeśli nie da, to podejdę i zagadam do tuzina innych. Jest mi totalnie obojętne co sobie pomyśli zagadnięta dziewczyna, mówię cokolwiek chcę i jak chcę; i każda z nich instynktownie czuję tę pewność siebie, dlatego właśnie każda chce ze mną rozmawiać.
Co do plotek w świecie mężczyzn - są mi obojętne bo nigdy nie byłem mile widziany w tym świecie. Dlatego są mi obojętne ich opinie, czy pretensje; lubię czasem dla zabawy uderzyć jakiegoś -eks chłopaka dziewczyny z którą jestem jeśli typ sobie na to zasłużył - stracę przez to jakichś znajomych ale wiem że to żadna strata. Jest mi obojętne czy podrywam dziewczynę zajętą - jeśli jest gotowa zerwać z chłopakiem, to itak to zrobi. Sam nigdy nie jestem zazdrosny, nigdy nie zdradzam i nie jestem zdradzany, bo i ja i każda moja partnerka wiedziała że łatwo mogę mieć inną.
Teraz trochę o tobie
Masz problemy w poznawaniu kobiet? nie masz dużo kumpli bo nie czujesz żeby byli ci do czegoś potrzebni? nie wiesz o czym rozmawiać z kobietami? Wszystkie rozwiązania na te problemy - jak przystało na introwertyka - musisz znaleźć w sobie. Podpowiem Ci tylko coś co sam kiedyś odkryłem: One oraz ich cipki uwielbiają introwertyków. Uwielbiają samodzielność, niezależność, autonomię, wiarę w siebie. Durniem jest ktoś kto myśli że kobiety "lecą" na pieniądze, czy na sprawność seksualną - one lecą na coś innego - one kochają arogancję. A postawą introwertyka - taka jest naczelna teza tego tekstu - jest postawa arogancji wobec społeczeństwa. Świat jest podobno zdominowany przez ekstrawertyków - i dobrze! Wszędzie jest nadmiar krzykliwych ludzi, masowych upojeń, masowych celów - introwertyk potrafi to odrzucić, potrafi szeroko się uśmiechać widząc bieganinę otoczenia. Na tym polega bezczelność i tupet.
Jednak wielu myli tak pojętą arogancję z nieśmiałością. Ale nieśmiałość jako brak poczucia swojej wartości jest częściej domeną ekstrawertyków - to im zależy na tym co powiedzą inni. Nie poradzę komuś kto nie wie jak ma poderwać dziewczynę - bądź przebojowy i energiczny. Bo nie trzeba takim być - je pociąga siła i pewność siebie. Świat jest tak skonstruowany, że kobiety są psychicznie bardziej podatne na stres i wszelkie ciosy, dlatego instynktownie szukają "silnego, pewnego siebie faceta" - a to jest właśnie definicja introwertyzmu. Świat nie jest idealny - kobiety łatwo dają sobą manipulować, czy też same wkręcają się w jakieś iluzje - dlatego często przygłupawy ale hałaśliwy człowiek ma u nich powodzenie. Ale prawdziwa siła i kontrola nad rzeczywistością to domena ludzi niejako skazanych na niezależność. Wystarczy to zrozumieć i podjąć śmiałe wyprawy poza swój autonomiczny świat a nagle okaże się że ten autonomiczny świat drastycznie rozszerzył swoje granice. A kobiety staną przy granicy pragnąc się tam dostać - tak to działa. Zamiast zamulać się wewnętrznie idiotycznymi farmazonami typu: nie mam dziewczyny bo żadna się na mnie nie poznała - wystarczy zmienić swoje myślenie, skumulować siły i ruszyć na ekspansję.
Kto nie zgadza się z moimi tezami, może łatwo wykazać mi wyrafinowanie, cynizm, skurwysyństwo, czy co tam jeszcze. Lecz nikt nie jest w stanie udowodnić introwertykowi że słowo "chcę" nie jest synonimem słowa "mogę".