Troszkę odświeżę ten temat.
Mi akurat w większości pasjonaci kojarzą się z osobami mało aktywnymi ruchowo i społecznie. Na słowo człowiek z pasją zwykle na myśl przychodzą mi ludzie którzy składają w domu modele, zbierają jakieś znaczki czy monety, w garażu dłubią przy samochodzie sprzed pół wieku albo właśnie są koneserami muzyki czy literatury.
Nie ma co zawężać horyzontów. Istnieją pasje, których nie da się cichaczem wykonywać w domu, z dala od wzroku ciekawskich i tylko dla siebie. Wręcz przeciwnie, ludzie wychodzą do społeczeństwa z nimi, by podzielić się tym z innymi. Przykładem takiej pasji jest chociażby ruch rekonstrukcyjny, który w warunkach domowych nie byłby "pełny". Organizowane są różnego rodzaju zloty, zarówno w wąskich grupach, jak i ogromne festiwale (przykładem może być Festiwal Słowian i Wikingów organizowany corocznie na Wolinie, Grunwald itp). Jest to spora grupa ludzi, która robi coś z pasją i dzieli się tym społecznie. Są drużyny aktywne, które prowadzą nawet zajęcia w szkole, warsztaty dla dzieciaków ze świetlic, udzielają się w czasie WOŚP.
Reasumując ludzie przeceniają znaczenie tak zwanych pasji, wmawiając, że to uczyni ich lepszymi.
Nie zgodzę się, gdyż pasji nie "uprawia się" by stać się lepszym, ale po to by "naładować akumulatory", wyrwać się z codzienności i odetchnąć. W zależności od możliwości (pora roku, itp), kiedy mam dość tego co się wokół mnie dzieje pakuje plecak i jadę gdzieś ze znajomymi, by przy wieczornym ognisku się odprężyć. Gdy aktualnie nie ma żadnego wyjazdu wówczas siadam sobie przy moim warsztacie tkackim, albo z igłą i nitką w ręku - daję upust swoim artystycznym zapędom (haftuje, szyje, albo próbuję rozgryźć, jak się robi czapkę naalbindingiem). W ostateczności siadam z książką w ręku i czytam, jak mogły wyglądać realia średniowiecznego życia, co potrzebuje jeszcze zdobyć, kupić, wykonać do przyszłego sezonu.
Pasja przynosi najlepszy skutek, kiedy jest współdzielona z innymi pasjonatami. Wówczas najwięcej się, przynajmniej moim zdaniem zyskuje.