Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Nawet jeśli były cudzysłowy, parabole, hiperbole, to i tak mnie to poraziło. No jak tak można Niponimaju.
- tomektomek
- Pobudzony intro
- Posty: 144
- Rejestracja: 05 gru 2015, 22:03
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTJ
- Kontakt:
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Bo ja mam troche dziwne podejście ogólnie rzecz biorąc.
through blissful ignorance and terrifying awareness..
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Ja mam tak, że kiedy moja mama czy siostra mnie przytula to nie mam z tym problemów acz kolwiek nie dotyczy to jakiś tam całusów. I nie cierpię jak ktoś z nienacka mnie przytula, bo wtedy najczęściej wybucham złością. Lecz nie lubię jak mnie ktoś z płci przeciwnej przytula, albo jakaś obca osoba. Co do tłoku w autobusie czy gdzie kolwiek to nie cierpię.
Nie przejmuj się tym co myślą o tobie inni. Ważne to co ty myślisz o sobie.
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Dlatego nauczyłem znajomych, że mają ze mną żółwika robić. Z rodziną też ograniczam przytulanie, zarezerwowane jest głównie dla tych z zagranicy,ponieważ rzadko się widzimy, więc pozwalam na pewną wylewność. Ale i tak czuję się dziwnie. Jeśli muszę, podam rękę, ale jest to szybki i mocny uścisk. Gdy klient w pracy mnie dotknie przypadkowo, to wycieram dłoń o spodnie (tak by nie widział), bo tak. Nie widzę tego w ramach jakiegoś większego problemu do czasu, gdy spodoba mi się jakaś dziewczyna. Niestety przez swoją powściągliwość cielesną (i nie tylko) zaprzepaściłem wiele szans. Kobiety uważały, że się nimi nie interesuję, a potem było za późno. To nie jest kwestia wtedy tego, że się brzydzę, bo dotknąć pannę chcę, ale nie chcę się narzucać. Moja dawna przyjaciółka (i miłość) miała tak delikatne dłonie, że później dotykałem ją dla przyjemności. Ale było już za późno i ograniczało się do przyjacielskich dotyków (nie licząc dwóch razów, gdy się spiliśmy z lekka). Dlatego zamierzam teraz pokonać tę niechęć, przynajmniej w stosunku do kobiet. Muszę tylko wyczuć moment, a z tym u mnie cienko bywa. Jakieś rady?
- Coldman
- Administrator
- Posty: 2681
- Rejestracja: 07 lip 2014, 2:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 4w5
- MBTI: Szajs
- Lokalizacja: Wielkopolska
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Chodzi Ci kiedy wejść w kontakt fizyczny z dziewczyną, to nie łatwe. Według porad tych wszystkim pseudo-podrywaczy z yt, ma to zajść dość szybko, ale to przecież złota porada dla ekstrawertyków. Z tym to raczej w każdym przypadku troszkę inaczej, bo introwertyczki to płochliwe stworzenia, poczytaj sobie wcześniejsze strony i zobacz jak różnie z tym jest .
Według mnie trzeba wyczekać odpowiedni moment, kobieta jest blisko to szukasz pretekstu by ją dotknąć, oswajasz ją z tym i potem na kanapie, gdy razem siedzicie tu kolanem tu czymś innym. Małymi kroczkami do celu.
Według mnie trzeba wyczekać odpowiedni moment, kobieta jest blisko to szukasz pretekstu by ją dotknąć, oswajasz ją z tym i potem na kanapie, gdy razem siedzicie tu kolanem tu czymś innym. Małymi kroczkami do celu.
-
- Intro-wyjadacz
- Posty: 416
- Rejestracja: 07 maja 2016, 0:29
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Ciężko mi sobie wyobrazić, by pokonać niechęć tylko w stosunku do kobiet, nie pokonując jednocześnie w stosunku do innych bliskich sobie osób, jak rodzina czy bliscy koledzy. No chyba że aż tak dużą część swojego życia spędzasz wśród kobiet, że jesteś zdolny zmienić swoje nawyki - jak ludzie, którzy z podrywu zrobili sobie cel życia - oni rzeczywiście opanowali to bardzo sprawnie.Mac pisze:Dlatego zamierzam teraz pokonać tę niechęć, przynajmniej w stosunku do kobiet. Muszę tylko wyczuć moment, a z tym u mnie cienko bywa. Jakieś rady?
Ale z drugiej strony ci wyczynowi podrywacze... też śmielej dotykają swoich kolegów, niż ci którzy mają mało interakcji z kobietami. Kiedyś mnie to dziwiło - jak to jest, że ma zaspokojone potrzeby bliskości z kobietą, a jeszcze używa rąk w kontaktach z kolegami, podczas gdy ten nie-podrywacz (w tym ja) zawsze trzyma ręce przy sobie i daje radę. Albo człowiek z obrączką - też jakoś dotyka częściej i w sposób bardziej śmiały niż niezaobrączkowani.
Ożenić się, to jest pozbyć się połowy swoich praw i podwoić w zamian swoje obowiązki. (Schopenhauer)
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
- illwreakyabonez
- Intronek
- Posty: 40
- Rejestracja: 04 cze 2016, 18:08
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INFJ-A
- Lokalizacja: Biała Podlaska
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Lubię dotyk i bliskość, jeżeli wiem że drugiej osobie się to podoba. Bo jeśli nie, to moje ego maleje drastycznie i mam myśli czy aby napewno powinienem to robić etc... Nienawidzę tego... Czasami mam przebłyski że jestem otwarty itp i nigdy nic złego mnie wtedy nje spotkało, a potem znowu jakieś durnoty mi do głowy przychodzą. Nie lubię działać spontanicznie, ale nie spontaniczne działania wyglądają bardzo sztucznie i na wymuszone.
Po prawdziwe szczęście trzeba raczej sięgać w głąb niż wzwyż.
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Mam podobnie. Szczególnie z tym fragmentem o spontaniczności.illwreakyabonez pisze:Lubię dotyk i bliskość, jeżeli wiem że drugiej osobie się to podoba. Bo jeśli nie, to moje ego maleje drastycznie i mam myśli czy aby napewno powinienem to robić etc... Nienawidzę tego... Czasami mam przebłyski że jestem otwarty itp i nigdy nic złego mnie wtedy nje spotkało, a potem znowu jakieś durnoty mi do głowy przychodzą. Nie lubię działać spontanicznie, ale nie spontaniczne działania wyglądają bardzo sztucznie i na wymuszone.
Osobiście nie mam strasznych zahamowań przed dotykaniem się z ludźmi z kręgu koleżeńskiego, np. z wieloma koleżankami witam się na 'buziaka w policzek', choć też tylko z tymi, o których wiem, że nie będą miały z tym problemu. Z kolei przytulanie się w moim wykonaniu wychodzi już dziwnie, nie potrafię do tego podejść spontanicznie, naturalnie.
Jeśli chodzi o dotyk i bliskość fizyczną w, nazwijmy to, bardzo bliskich relacjach, to szczerze mówiąc, nie wiem. Nie czuję w sobie organicznej potrzeby tego, by przymilać się nie wiadomo jak często, ani poruszać się w towarzystwie tego kogoś trzymając się za ręce; ale może to także zasługa tego, że zwyczajnie do tego nie przywykłem, i może by się to zmieniło, gdybym rzeczywiście się dobrze 'oswoił' z drugim człowiekiem.
- illwreakyabonez
- Intronek
- Posty: 40
- Rejestracja: 04 cze 2016, 18:08
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INFJ-A
- Lokalizacja: Biała Podlaska
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Przestaję mieć problemy z dotykaniem ludzi dopiero po alkoholu. Wtedy robię to ultra normalnie, gadam jak stuprocentowy ekstrawertyk i się w tym odnajduję. Ale potem trzeźweję i czuję się wyczerpany mentalnie, alkohol działa na mnie jak przedtreningówka do relacji z ludźmi. Bez alko rzadziej takie coś mam, ale mam. Oczywiście też nie jestem "przymułem" na codzień, tylko poprostu mam nieodpartą chęć odejścia, zostawienia rozmówcy/osoby z którą wchodzę w jakąś interakcję. No i przeważnie jest fajnie przez 5 min a potem staram się zmienić towarzystwo albo całkiem zniknąć stamtąd.Racter pisze:Mam podobnie. Szczególnie z tym fragmentem o spontaniczności.illwreakyabonez pisze:Lubię dotyk i bliskość, jeżeli wiem że drugiej osobie się to podoba. Bo jeśli nie, to moje ego maleje drastycznie i mam myśli czy aby napewno powinienem to robić etc... Nienawidzę tego... Czasami mam przebłyski że jestem otwarty itp i nigdy nic złego mnie wtedy nje spotkało, a potem znowu jakieś durnoty mi do głowy przychodzą. Nie lubię działać spontanicznie, ale nie spontaniczne działania wyglądają bardzo sztucznie i na wymuszone.
Osobiście nie mam strasznych zahamowań przed dotykaniem się z ludźmi z kręgu koleżeńskiego, np. z wieloma koleżankami witam się na 'buziaka w policzek', choć też tylko z tymi, o których wiem, że nie będą miały z tym problemu. Z kolei przytulanie się w moim wykonaniu wychodzi już dziwnie, nie potrafię do tego podejść spontanicznie, naturalnie.
Jeśli chodzi o dotyk i bliskość fizyczną w, nazwijmy to, bardzo bliskich relacjach, to szczerze mówiąc, nie wiem. Nie czuję w sobie organicznej potrzeby tego, by przymilać się nie wiadomo jak często, ani poruszać się w towarzystwie tego kogoś trzymając się za ręce; ale może to także zasługa tego, że zwyczajnie do tego nie przywykłem, i może by się to zmieniło, gdybym rzeczywiście się dobrze 'oswoił' z drugim człowiekiem.
I mam odwrotnie jeżeli chodzi o przytulanie nie znajomych osób. Jak się witamy/żegnamy to kobitki raczej chcą tego i mi się to podoba. Gorzej właśnie ze znajomymi... Szczerze mówiąc wolę pozostać tajemniczym nieznajomym, który raczej jest super osobą.
A jeśli chodzi o seksualność... W ogóle nie mam pociągu... Ale to pewnie przez redukcję, na której obecnie jestem
Po prawdziwe szczęście trzeba raczej sięgać w głąb niż wzwyż.
-
- Zagubiona dusza
- Posty: 3
- Rejestracja: 05 cze 2016, 21:16
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 1w9
- MBTI: INFP
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Ja mam podobne podejście do eagergirl. W zdaniu o komunikacji miejskiej czuję ten nerw i neg emocje - popieram . Też, aż wszystko się we mnie ściska z nerwów i stresu jak ktoś nie uszanuje mojej osobistej przestrzeni.
Co do kontaktu z ludźmi których znam to też nie lubię za często się przytulać, nie jest mi to potrzebne. Na przywitanie podanie ręki czy żółwik wydaje mi się najlepszy. Ostatnio miałam parę sytuacji przy składaniu życzeń czy żegnaniu się z ludźmi których za bardzo nie znam (widzimy się w pracy ale nie w życiu prywatnym). Ja do przytulenia a ktoś chce się całować w policzki i przytulać. Jakoś w ogóle nie wyczuwam takich sytuacji, co, gdzie i kiedy się stosuje. Czuję się niezręcznie w takich zwyczajnych, społecznych sytuacjach.
W relacjach damsko-męskich partnerskich, jeżeli na kimś mi zależy (co zdarza się b. rzadko) to lubię bliskość i jest to chyba jedyna relacja w której jestem bardzo otwarta na bliskość i dotyk.
Co do kontaktu z ludźmi których znam to też nie lubię za często się przytulać, nie jest mi to potrzebne. Na przywitanie podanie ręki czy żółwik wydaje mi się najlepszy. Ostatnio miałam parę sytuacji przy składaniu życzeń czy żegnaniu się z ludźmi których za bardzo nie znam (widzimy się w pracy ale nie w życiu prywatnym). Ja do przytulenia a ktoś chce się całować w policzki i przytulać. Jakoś w ogóle nie wyczuwam takich sytuacji, co, gdzie i kiedy się stosuje. Czuję się niezręcznie w takich zwyczajnych, społecznych sytuacjach.
W relacjach damsko-męskich partnerskich, jeżeli na kimś mi zależy (co zdarza się b. rzadko) to lubię bliskość i jest to chyba jedyna relacja w której jestem bardzo otwarta na bliskość i dotyk.
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
cieszę się, że trafiłam na ten temat, czytanie Waszych wypowiedzi było bardzo interesujące.
pozwolicie, że dorzucę swoje trzy grosze.
- nie lubię dotyku obcych ludzi. A obcymi ludźmi są dla mnie wszyscy poza partnerem, jeśli akurat takowego mam
- wszelkie zatłoczone miejsca są dla mnie makabrą
- nie lubię wszelkich buziaków i przytulania na powitanie czy pożegnanie
- nie lubię jak ktoś narusza moją strefą prywatną - zdarzyło mi się w moim życiu spotkać kilka osób, które stawały dosłownie centymetry ode mnie i chuchały mi w twarz. odsuwałam się zawsze wtedy.
- kocham, uwielbiam, jest mi niezbędny do życia dotyk ukochanej osoby. potrafię godzinami się głaskać wzajemnie, miziać, masować, pieścić (nieerotycznie). bez takiego dotyku umieram.
- nie potrafię dotykać się zaraz po kłótni. potrzebuję trochę czasu, żeby wszystko w moim wnętrzu wróciło do normy. jeśli nie wróciło, odtracam propozycje przytulania czy seksu i nie ma zmiłuj.
- teraz jestem sama, wiec brakuje mi dotyku bardzo... ale są w moim mieście imprezy typu "cuddle party", gdzie w sposób nieerotyczny i z poszanowaniem swoich granic można dawać i otrzymywać dotyk w różnej formie: przytulanie, głaskanie, masaż itp. jestem bardzo ciekawa tego i zamierzam się wybrać na najbliższą imprezę.
- wlosy... moje włosy (te na głowie ) są moją strefą erogenną. podejrzewam, że gdyby wystarczająco długo je pieścić, to mogłoby to zakończyć się orgazmem. dlatego też rzadko pozwalam ich komukolwiek dotykać, no chyba że fryzjerce żeby tylko ona wiedziała, co ja wtedy przeżywam
pozwolicie, że dorzucę swoje trzy grosze.
- nie lubię dotyku obcych ludzi. A obcymi ludźmi są dla mnie wszyscy poza partnerem, jeśli akurat takowego mam
- wszelkie zatłoczone miejsca są dla mnie makabrą
- nie lubię wszelkich buziaków i przytulania na powitanie czy pożegnanie
- nie lubię jak ktoś narusza moją strefą prywatną - zdarzyło mi się w moim życiu spotkać kilka osób, które stawały dosłownie centymetry ode mnie i chuchały mi w twarz. odsuwałam się zawsze wtedy.
- kocham, uwielbiam, jest mi niezbędny do życia dotyk ukochanej osoby. potrafię godzinami się głaskać wzajemnie, miziać, masować, pieścić (nieerotycznie). bez takiego dotyku umieram.
- nie potrafię dotykać się zaraz po kłótni. potrzebuję trochę czasu, żeby wszystko w moim wnętrzu wróciło do normy. jeśli nie wróciło, odtracam propozycje przytulania czy seksu i nie ma zmiłuj.
- teraz jestem sama, wiec brakuje mi dotyku bardzo... ale są w moim mieście imprezy typu "cuddle party", gdzie w sposób nieerotyczny i z poszanowaniem swoich granic można dawać i otrzymywać dotyk w różnej formie: przytulanie, głaskanie, masaż itp. jestem bardzo ciekawa tego i zamierzam się wybrać na najbliższą imprezę.
- wlosy... moje włosy (te na głowie ) są moją strefą erogenną. podejrzewam, że gdyby wystarczająco długo je pieścić, to mogłoby to zakończyć się orgazmem. dlatego też rzadko pozwalam ich komukolwiek dotykać, no chyba że fryzjerce żeby tylko ona wiedziała, co ja wtedy przeżywam
-
- Intro-wyjadacz
- Posty: 416
- Rejestracja: 07 maja 2016, 0:29
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
To jeśli się już wybierzesz, opisz wrażenia.V69 pisze:ale są w moim mieście imprezy typu "cuddle party", gdzie w sposób nieerotyczny i z poszanowaniem swoich granic można dawać i otrzymywać dotyk w różnej formie: przytulanie, głaskanie, masaż itp. jestem bardzo ciekawa tego i zamierzam się wybrać na najbliższą imprezę.
Czy jest to prowadzone przez kogoś, kto mówi: teraz robimy to, teraz tamto; czy po prostu bez słów ludzie zaczynają się dotykać? Czy każdy stara się - że tak to określę - docenić wszystkich innych uczestników, czy po prostu spontanicznie dobierają się dwójki / trójki / czwórki / ... Czy na "cuddle party" trafiają się scenki przypominające piłkarzy po strzeleniu bramki?
Ogólnie inicjatywa ciekawa, chociaż póki co nie potrzebuję dotykania z ludźmi obcymi. Z bliskimi mam dotyku w mojej ocenie za mało, ale jednak więcej niż zero, więc przynajmniej w minimalnym stopniu potrzeby są zaspokojone.
Przy okazji jeszcze taka ciekawostka: jak traktowali siebie nawzajem mężczyźni i chłopcy jeszcze 100 lat temu i prawdopodobnie przez wiele tysięcy lat wcześniej, a czego nasza współczesna kultura praktycznie zabrania:
http://www.artofmanliness.com/2012/07/2 ... affection/
http://www.ipernity.com/doc/57114/album/83587 - tu zdjęcia m.in. żołnierzy z 2 wojny światowej, więc mniej niż 100 lat temu.
Jeśli ktoś sądzi, że po prostu zdjęcia zostały pokazane tak wybiórczo, a w rzeczywistości nie różniło się to w niczym od czasów nam współczesnych i naszego kręgu kulturowego, proponuję porównać nie-wyselekcjonowane zdjęcia drużyn sportowych m.in. reprezentujących szkoły:
https://www.google.pl/search?q=team+photo+1900&tbm=isch
https://www.google.pl/search?q=team+photo+1940&tbm=isch
Większość zdjęć w google jest z USA - u nas ten trend przyszedł chyba później.
Ożenić się, to jest pozbyć się połowy swoich praw i podwoić w zamian swoje obowiązki. (Schopenhauer)
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
Jeśli chodzi o wspólne, interesujące spędzanie wolnego czasu, to mężczyźni i kobiety pasują do siebie jak woda i olej.
- teoriapogardy
- Intronek
- Posty: 33
- Rejestracja: 12 lip 2016, 0:31
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 5w4
- MBTI: INTP
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Ja też jestem z tych osób, które nie okazują zbyt wiele bliskości w formie gestów, ani nie czują się dobrze, kiedy ktoś z dalszych znajomych je przytula, całuje itd. Z resztą nawet za tym nie przepadam, kiedy robi to rodzina, nie jestem też ekspertem w wyczuwaniu co kiedy wypada. Dlatego też w gronie przyjaciół raczej wychodzę na tą bardziej oschłą osobę. Tłok w miejscach publicznych, wchodzenie w moją prywatną strefę - szkoda gadać, nic przyjemnego. W relacji damsko-męskiej jednak tej bliskości potrzebuję we wszelkich formach, samo mizianie mnie po ręce, a już zwłaszcza głowie daje mi bardzooo dużo, tak samo jak wszelkie masaże. Tak jak ktoś wspominał, ta blokada ustępuje nieco po alkoholu i jestem wtedy nieco bardziej wylewna w gestach.
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Jeśli chodzi o kontakt to u mnie przywitanie za podaniem reki, jakiś żółwik czy "piątka" to żaden problem. Z przytulaniem to różnie... tylko z dziewczynami, które naprawdę dobrze znam ( i lubię oczywiście). Dla mnie przytulanie koleżanek, które słabo znam jest nienaturalne i nie czuję się zbyt komfortowo, dlatego unikam takich sytuacji zazwyczaj. Jeśli chodzi o tłok czy to w komunikacji miejskiej - nienawidzę tego, nawet w małym stopniu. Jest to nie do uniknięcia, więc trzeba ćwiczyć opanowanie A w relacjach damsko-męskich na "wyższym poziomie", bliskość i dotyk jak najbardziej lubię i sam staram się prowadzić do takich sytuacji, jest to po prostu przyjemne i ciepłe.
-
- Introrodek
- Posty: 20
- Rejestracja: 25 lip 2015, 19:18
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 4w5
- MBTI: INTP
- Lokalizacja: Kraków
Re: Dotyk, bliskość- przyjemność czy nie?
Od maleńkości byłam adotykowa. Rodzona matka nauczyła się mnie nie przytulać, bo tego nie znosiłam. Wszędzie mam łaskotki. Nauczyłam się już nie uciekać przed przyjaciółmi, gdy chcą mnie przytulić na pożegnanie i powitanie, ale nie czerpię z tego raczej przyjemności. Po prostu nie przeszkadza mi, ale tylko w przypadku bliskich i długich relacji. Stoję przy tym jak kłoda i okazjonalnie walę przytulacza pięściami po plecach, dając mu w ten sposób delikatne acz jednoznaczne znaki, żeby się streszczał. No, a dotyk okołoerotyczny to co innego. Tam działa czysta biologia i pragmatyzm na zasadzie: inwestycja-korzyść.