No, to odpowiem na parę rzeczy i poprawę kilka sformułowań:
Warunki finansowe - jedna z największych przeszkód posiadania dzieci przez młodych, podczas gdy nasi rodzice jakoś się nimi nie przejmowali i nie wyszło nam to na złe.
Może nie tyle nie przejmowali się, co nie mieli dostępu do dobrze działających środków antykoncepcyjnych. A czy nie wyszło im na złe, to też różnie bywało. Tyle, co ja się nasłuchałam, że skąd takie chorowite dziecko, ciągle tylko lekarze, leki, zajmować się trzeba, co wyjdzie na pole to się zaziębi. Że skąd tu znowu pieniądze na książki, na buty...Ciągłe narzekania: "ja juz nie mam zdrowia do ciebie". Nie każ swojemu dzieciakowi tego słuchać. Dzieciak nie jest głupi, będzie wiedział, że jest ciężarem.
Ja byłem nauczony, że w wychowaniu dziecka pomocna jest rodzina, a nie pieniądze, ale może ja mam za dobrą rodzinę, albo staroświecki jestem
Nie wszystkie rodziny są zżyte, nie każdy ma inklinację drugiemu pomagać. Nie kazdy, kto deklaruje że pomoże, potem pomoże. Jak kogoś zatrudniasz, sprawa jest jasna: ty płacisz i wymagasz, on robi. NIe ma niedomówień i długów wdzięczności.
SardonicAlly napisał(a):maż się tu nie nadaje, żaden facet nie zajmie się małym dzieckiem kompetentnie
WTF. Takiego generalizowania z twoich ust nigdy bym się nie spodziewał. Skąd wzięłaś te brednie? Czuję się pokrzywdzony.
Ale, nie ma co tego brać do siebie. Może akurat byłbyś wspaniałym ojcem który od czasu do czasu raczy wstać z kanapy i wyjąć dzieciakowi z buzi właśnie obgryzaną miotłę.
Może nawet nauczyłbyś sie zmieniać pieluchy i przygotowywać butelkę. Ale nie oszukujmy się, to zwykle matka zostaje w domu z dzieckiem, ojciec jest w pracy (dobrze, jak ją w ogóle ma). A jak przychodzi z pracy, jest zmęczony, na dzieciaka chwilę może i popatrzy, a może nie, przecie wygląda tak samo jak wczoraj. Nawet, jeśli nauczy się zajmować małym dzieckiem, przez większość czasu albo nie będzie go w domu, albo będzie zmęczony. Do dzieciaka w nocy też nie wstanie, bo nie usłyszy - mężczyźni są już tak zaprogramowani, wrzasak dzieciaka ich nie budzi. To nie są moje wymysły, ani nie jest to generalizowanie - wystarczy poczytać fora na których piszą młode mamuśki, żeby się przekonać. Naturalnie, są wyjątki. Może mąż Kluski 84 jest wyjątkiem, ale nie stawiałabym na to żadnych pieniędzy na jej miejscu.
A poza tym - te frustracje, o których pisze SardonicAlly nie mają absolutnie nic wspólnego z byciem introwertykiem - dotykają tak samo każdego nowoupieczonego rodzica
hmm, nie do końca się zgodzę. Ekstrawertyk z definicji ma większą odporność na bodźce z zewnątrz, mniejszą potrzebę pobycia z samym sobą. Jak dla mnie jest oczywiste, ze introwertyk będzie te frustracje przeżywał częściej i mocniej.
Unikanie dzieci bo nie chce się z nimi wchodzić w interakcje w żaden sposób nie świadczy, że w ten sam sposób będzie się podchodziło do dziecka wydanego z własnego łona. To będzie istota, z którą będziesz spędzać resztę życia, a nie którą zobaczysz przy okazji "imienin u cioci". Tym bardziej, że w organizmie kobiety po ciąży zachodzą duże zmiany hormonalne, które najzwyczajniej "upiększają" całe zjawisko.
Hmm, a kto ci powiedział, że nie pisałam o ludziach którzy mają własne dzieci? Otóż, właśnie pisałam. Mam całą rzeszę dzieciatych kuzynów do obserwacji. Dziećmi zajmują się matki, kuzynowie zajmują się ich okazjonalnym robieniem. Jeśli ich pilnują, to na zasadzie: ja gram na kompie w słuchawkach, a ty wrzeszcz i pełzaj sobie do woli. Tak jak mówiłam, jeszcze powtórzę: to przykłady które ja znam. Mogę z łapą na sercu powiedzieć, że nie znam ani jednego mężczyzny - czy to introwertyka czy nie - który chętnie zająlby się niemowlakiem, własnym, czy cudzym, tak, żeby można mieć nadzieję że ten niemowlak wyżyje chociaż 3 godziny i nie zeżre wszystkiego co akurat wala się po podłodze.
W podsumowaniu zgadzam się mniej więcej z SA, poza tym myślnikiem dotyczącym męża, nad którym chciałbym żeby SA napisała coś więcej bo wygląda jakby się wziął z jakiejś głębokiej urazy dotyczącej ojców.
hmm, co mi szkodzi napisać. ten myślnik o mężu wziął się z czytywania różnorakich forów, również tych na których rozpisują się młode matki i żony. Wziął się z obserwacji mojej własnej rodziny, znajomych i, owszem, także mojego własnego ojca. Moj ojciec jak sądzę nigdy szczególnie źle mi nie życzył, po prostu nie chciał i nie umiał się mną zajmować. Ojciec lubi rzeczy ładne, zdrowe i czyste i ciche, jako niemowlak i dziecko nie spełniałam żadnego z kryteriów, dziś spełniam tylko trzecie i czwarte. Uciekał (czasem dosłownie) w sytuacjach kiedy zrobiłam sobie krzywdę, bo nie znosi widoku krwi. Nie umiał przygotować mi żadnego jedzenia. W szpitalu odwiedzał mnie zaglądając przez drzwi na korytarz. Ja pomachałam, on też, i szedł sobie. Nauczył mnie w życiu trzech rzeczy: jak jeździć na rowerze, jak prowadzić traktor i jak nie ufać ludziom, bo to w większości s..syny są. Nauczył mnie, ze jeśli ktoś jest przy tobie kiedy wszystko gra, nie znaczy że nie zacznie spieprzać gdy sprawy się skomplikują.
To nie znaczy wcale, że każdy ojciec - introwertyk taki będzie. Nie jest też wcale regułą, że rodzic -- introwertyk jest bardziej emocjonalnie dojrzały czy odpowiedzialny, Highwind. Mój ojciec nigdy nie był, moi kuzyni nie są, a ja swoją odpowiedzialność wyrażam zdecydowanym brakiem chęci posiadania potomstwa. Może z tego względu moją opinię trudno nazwać obiektywną, ale wygłaszając opinię o czymś posiłkujemy się głównie własnymi doświadczeniami i obserwacjami, a moje są takie a nie inne.
Kluska 84: jeszcze jedna rzecz. Możliwe, że dzieciak który ci się urodzi nie będzie taki jakiego chciałaś. Nie mów mu tego zbyt często.