Re: Pro-Life czy Pro-Choice?
: 28 paź 2016, 22:09
Tak, o to mi chodziło. Możesz to nazywać faszyzmem, prawem silniejszego, wszystko mi jedno, ten wybór istnieje i ja to zauważam.apohawk pisze:Pro-choice nie jest doktryną liberalną. Pozornie dotyczy ona dania wyboru, jednak dotyczy pozbawienia wyboru. Daje wybór matce, tylko zauważ, że świat nie kończy się na niej. Pro-choice daje władzę matce, jako silniejszej, wobec życia i śmierci dziecka, bytu słabszego. Daje silniejszemu prawo zabicia słabszego i twierdzi, że to jest dobre. FASZYZM!
To chyba tylko w jakimś łagodnym wydaniu. A gdzie "odrzuca wszelkie ograniczenia" ? W anarchizmie ?apohawk pisze:Podczas gdy liberalizm to "wolność jednego kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego".
Przepraszam, nie chcę lecieć w off-topapohawk pisze: Na szybko próbowałem coś zweryfikować z tego, co piszesz, ale trafiam tylko na informację, że obowiązek alimentacyjny ustaje w momencie adopcji (przysposobienia). Bez żadnego odniesienia do kodeksu rodzinnego i opiekuńczego.
Ale to jest właśnie dobre ! W sytuacji państwa takiego jakie my zamieszkujemy, bez silnego przemysłu wydobywczego ani układów gospodarczych, jeżeli mamy ten kaprys stworzenia sieci placówek opiekuńczych dla dzieci porzuconych, niepełnosprawnych i zdrowych, przez rodziców którzy właśnie wybrali drogę zrzeknięcia się praw wychowawczych po zakończeniu ciąży, mają taką możliwość, to kto to utrzyma ? Czy to nie jest przejaw właśnie bizantynizmu i rozpasania naszego państwa ? Wiesz, ja wiem jak się zabezpieczyć, aborcji się nie boje, w moich mokrych snach pieniądze z podatków nie są marnotrawione. Potomstwo to obowiązki. Tak było, jest i będzie. Żadne uródź i zapomnij. No to chyba dobrze że administracja państwowa domaga się od rodziców zwrotu choć z 25% poniesionych kosztów utrzymania zrzekniętego się potomka. Takie rozwiązanie albo dowalenie wszystkim odpowiednio wysokich podatków żeby państwo było stać na każdy program.apohawk pisze:Jeśli faktycznie zapisy prawa są tak nieprzychylne, to lepiej zmienić KRiO i okolice na bardziej przyjazne. I zapewne łatwiej, bez kontrowersji jak w przypadku prawa o aborcji, oraz lepiej byłoby to zrobić niezależnie od tego, czy "kompromis aborcyjny" zmieniamy czy nie.
Piękneapohawk pisze:Mam dylemat, bo nie wiem, czy próbujesz ośmieszać, robić prowokację pytaniem nie na temat, czy faktycznie żyjesz przeświadczeniem, że tak to wygląda. Jeśli to pierwszy przypadek, to trudno, masz chyba prawo upaść w dyskusji tak nisko jak zechcesz. Jeśli tego szukasz, to mogę skrócić twoje poszukiwania do "niezawodnego" "Czy przestałeś już gwałcić małe dzieci? No tak czy nie?! Dziękuję :lol: " Zaznaczam jednak, że mnie nie interesuje ten kierunek.
W drugim przypadku, cóż może cię zawiodę, ale tak to nie wygląda. Kurs przedmałżeński dotyczył innych kwestii.
Tak na szybko, bo nie chce tutaj wchodzić zbytnio w off-top a jednak wydaje mi się że to zasadne. Od 2007 roku zmienił się trochę układ sceny politycznej, ostatnie wybory pokazały też że grupa szerzej nieznana może odnieść sukces polityczny (mówię o .Nowoczesna i Kukiz15). Geopolitycznie mamy do czynienia z wielką migracją ludności muzułmańskiej i zaostrzaniem się nastrojów nacjonalistycznych. To ważne. Nie lekceważyłbym znanej szeroko na świecie tendencji że po okresach liberalnych światopoglądowo przychodzi konserwatyzm, w tym przypadku katolicki, bo niestety dzięki wujkowi Stalinowi i kanaliom pokroju Gomułki przepędziliśmy stąd żydów, protestantów i cerkiewnych, tak więc nie ma czynnika hamującego. Jeśli środowiska narodowe i katoliccy fundamentaliści, postanowią stworzyć stronnictwo polityczne i poprowadzić kampanie polityczną bazując na sentymencie do Jana Pawła II i odrzuceniu mentalności zachodniej europy to tak, przy odpowiednim zmobilizowaniu elektoratu, mogą liczyć na sukces. Taki mamy klimat. A Kaczyński to zwykły koniunkturalista.Introman24 pisze: No właśnie, raczej rozpadu nie będzie. PiS już w 2007 przeżył podobny rozłam - wówczas też w Sejmie był projekt zaostrzający dostęp do aborcji i wówczas właśnie głosami większości PiS zmiana prawa nie przeszła. Nie spodobało się to właśnie Markowi Jurkowi, który wówczas był marszałkiem Sejmu. Skrzyknął do kupy niezadowolonych, zrzekł się funkcji i założył nową partię - Prawicę RP. Skończyło się to tak, że partia szybko straciła znaczenie, nie weszła do Sejmu i potem przez kilka lat wegetowała na obrzeżach polityki z 1% poparciem i trwałoby to nadal, gdyby Kaczyński nie przyjął ich z powrotem na listy wyborcze. PiS przetrwał groźniejsze rozłamy, ale zawsze Kaczyńskiemu udało się przetrwać, zaś rozłamowcy trafiali na polityczny margines i gdyby nie łaska okazana przez Kaczyńskiego to Jurka, Ziobro i Gowina nie byłoby w Sejmie. Zresztą akurat Gowin był przeciwny zmianom w prawie aborcyjnym i opowiada się za obecnymi przepisami.
Jeśli dojdzie do jakiejś secesji z PiS przeciwników aborcji, to ich koniec będzie podobny. W następnych wyborach skończą z 2-3% głosów i znajdą się poza Sejmem. Zwłaszcza, że konkurencja jest spora, bo o prawicowców niezadowolonych z PiS walczą jeszcze Kukiz, Korwin i może jeszcze Grzegorz Braun spróbuje coś stworzyć. Partia opierająca swój program tylko na jednym postulacie nie ma wielkich szans na sukces.