rozmowy przez telefon
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Mamo, tato... jestem intro....
Ośmielę się powtórzyć: "Pierwsza zasada kręgu - nie rozmawiać o kręgu"
Co do telefonu - wg. mnie zachowałaś się trochę jak przekorne dziecko, chcąc nieco na siłę udowodnić ojcu swoją introwersję. Ja również niechętnie dzwonię do obcych, a przed każdą rozmową układam sobie parę minut kwestie i cały scenariusz. Ale cóż, nie pozwolę żeby drobny dyskomfort rujnował mi np. załatwienie jakiejś sprawy. Zagryzam wargi i dzwonię. Zresztą - z czasem zobojętniałem i już się tak nie stresuję.
Co do telefonu - wg. mnie zachowałaś się trochę jak przekorne dziecko, chcąc nieco na siłę udowodnić ojcu swoją introwersję. Ja również niechętnie dzwonię do obcych, a przed każdą rozmową układam sobie parę minut kwestie i cały scenariusz. Ale cóż, nie pozwolę żeby drobny dyskomfort rujnował mi np. załatwienie jakiejś sprawy. Zagryzam wargi i dzwonię. Zresztą - z czasem zobojętniałem i już się tak nie stresuję.
Re: Mamo, tato... jestem intro....
Całe szczęście to nie była moja sprawa więc było mi to obojętne czy zostanie załatwiona czy nie. Jeśli cos jest w moim interesie żeby zalatwic to dzwonię bo nie mam wyjścia chociaż zawsze upewniam się czy nie ma alternatywnego sposobu na załatwienie sprawy. Ale nie toleruje jak ktoś mi narzuca co mam robić I nie szanuje mojej woli, ale to już jest sprawa pomiędzy mną a moim tatą.
Jednak coś w tym jest co mówisz I chyba wezmę te poradę - powinnam przestać próbować przekonać mojego tate do czegokolwiek, nie ważne które z nas ma więcej racji, on nigdy nie zmienia swojego stanowiska a ja w swojej naiwności zawsze o tym zapominam I kończy się na tym że się klocimy przez całe godziny.
O co chodzi z pierwsza zasada kręgu?
Jednak coś w tym jest co mówisz I chyba wezmę te poradę - powinnam przestać próbować przekonać mojego tate do czegokolwiek, nie ważne które z nas ma więcej racji, on nigdy nie zmienia swojego stanowiska a ja w swojej naiwności zawsze o tym zapominam I kończy się na tym że się klocimy przez całe godziny.
O co chodzi z pierwsza zasada kręgu?
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Mamo, tato... jestem intro....
Luźne nawiązanie do dosyć często powtarzającej się w regulaminach różnorakich elitarnych zrzeszeń (swingersi, anonymous) reguły - mającej na celu utrzymanie ich elitarnego charakteru. Jesteś zrzeszony - inni zrzeszeni już to wiedzą, a ludzie spoza kręgu wiedzieć nie muszą. Myśl przytoczyłem, bo kojarzy mi się to z próbą tłumaczenia ekstrawertykom istoty introwertyzmu - lepiej trzymać ich w nieświadomości
Re: Mamo, tato... jestem intro....
Ale czy na pewno? Może nasze kontakty z ekstrawertykami uległyby poprawie gdyby im się wytlumaczylo? Pod warunkiem że będą chcieli wziąć punkt widzenia innego człowieka pod uwagę.
No chyba że mamy do czynienia z beznadziejnym przypadkiem, wtedy rzeczywiście nie warto niczego tłumaczyć.
No chyba że mamy do czynienia z beznadziejnym przypadkiem, wtedy rzeczywiście nie warto niczego tłumaczyć.
- highwind
- Legenda Intro
- Posty: 2179
- Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: istj
- Lokalizacja: wro
Re: Mamo, tato... jestem intro....
Różni są ludzie. Ja próbowałem wprowadzać w arkana obsługi introwertyka nieliczne grono wybrańców (wybranek ). Z perspektywy czasu stwierdzam, że nie było warto. Tyle.
Re: rozmowy przez telefon
Powiem szczerze ,że jak czyta wsze komentarz to się naprawdę uśmiałam. Jak się tak spojrzy na swój problem z boku to wydaje się on matulki- zwykła rozmowa przez telefon niby proste a ile problemów.
- ultramaryna
- Intronek
- Posty: 51
- Rejestracja: 07 lis 2012, 17:24
- Płeć: kobieta
- Enneagram: 4w5
- Lokalizacja: Warszawa
Re: rozmowy przez telefon
Dołączam do grona introwertyków z doświadczeniem w pracy na słuchawce. ;)
Rozmowy przez telefon, zwłaszcza oficjalne i z obcymi ludźmi, zawsze były dla mnie stresem i dyskomfortem. Przed call center broniłam się rękami i nogami, a to, że zajęłam się czymś takim, to zwykły przypadek...
Firma, w której pracowałam, przyjęła mnie na stanowisko zupełnie niezwiązane z obsługą klienta. Praca była monotonna, ale niestresująca i to mi na swój sposób pasowało. Klepałam sobie swoje przy komputerze, mogłam przy tym słuchać muzyki (albo współpracowników z pokoju), nawet chciało mi się tam przychodzić.
Wyszło jednak tak, że w gorącym okresie ludzie ze słuchawek zwyczajnie nie wyrabiali z obdzwanianiem dużej ilości kontaktów i zostałam poproszona o "wsparcie".
Przed pierwszym telefonem do klienta myślałam, że zemdleję ze stresu :) Ale dałam radę. Nawet więcej - pierwszy dzień zakończyłam z najlepszym wynikiem na call center, to było dopiero zaskoczenie. Po takim starcie oczywiście nie było mowy o odwrocie. Szefowa się zapaliła, że tak dobrze umiem słuchać i wyczuwać klienta, co moim zdaniem było właśnie zasługą wrodzonej introwersji. No i zostałam...
Niestety i na szczęście.
Niestety, bo dużo mnie ta praca kosztowała, czego akurat Wam na pewno nie muszę tłumaczyć. Męczyło mnie nie tylko samo dzwonienie (i nieszczęsne powtarzanie formułek powitalnych średnio 130 razy dziennie - zbierało mi się na wymioty), ale także współpraca z SAMYMI ekstrawertykami - entuzjastami. Lubiłam ich, ale kompletnie tam nie pasowałam, a oni mnie nie rozumieli. Np. tego, że czasem mam autentyczną blokadę i kolejny telefon wydaje mi się być czymś nie do przeskoczenia. Wielokrotnie wychodziłam do łazienki, żeby tam w spokoju uwolnić łzy zmęczonej frustratki ;) Wydaje mi się, że nieraz byłam bliska autentycznego załamania nerwowego.
A czemu na szczęście? Bo jednak coś mi to dało i w czymś pomogło. Przełamałam się, zrobiłam się odważniejsza, poprawiłam dykcję, sporo się nauczyłam względem kontaktów międzyludzkich. To była niezła terapia szokowa, najwyraźniej skuteczna. A wiele ciekawych, nietypowych rozmów do dziś wspominam z uśmiechem na twarzy :) Dowiedziałam się też (a uświadomili mi to przełożeni i klienci), że głos jest moim atutem, co również dodało mi pewności siebie. Ogólnie nie chciałabym przerabiać tego znowu, ale absolutnie nie żałuję.
P.S. Nooo, pierwszy post na forum od razu o takiej objętości, ale dowaliłam na powitanie. Niestety w pisaniu tak już mam. Dzień dobry ;)
Rozmowy przez telefon, zwłaszcza oficjalne i z obcymi ludźmi, zawsze były dla mnie stresem i dyskomfortem. Przed call center broniłam się rękami i nogami, a to, że zajęłam się czymś takim, to zwykły przypadek...
Firma, w której pracowałam, przyjęła mnie na stanowisko zupełnie niezwiązane z obsługą klienta. Praca była monotonna, ale niestresująca i to mi na swój sposób pasowało. Klepałam sobie swoje przy komputerze, mogłam przy tym słuchać muzyki (albo współpracowników z pokoju), nawet chciało mi się tam przychodzić.
Wyszło jednak tak, że w gorącym okresie ludzie ze słuchawek zwyczajnie nie wyrabiali z obdzwanianiem dużej ilości kontaktów i zostałam poproszona o "wsparcie".
Przed pierwszym telefonem do klienta myślałam, że zemdleję ze stresu :) Ale dałam radę. Nawet więcej - pierwszy dzień zakończyłam z najlepszym wynikiem na call center, to było dopiero zaskoczenie. Po takim starcie oczywiście nie było mowy o odwrocie. Szefowa się zapaliła, że tak dobrze umiem słuchać i wyczuwać klienta, co moim zdaniem było właśnie zasługą wrodzonej introwersji. No i zostałam...
Niestety i na szczęście.
Niestety, bo dużo mnie ta praca kosztowała, czego akurat Wam na pewno nie muszę tłumaczyć. Męczyło mnie nie tylko samo dzwonienie (i nieszczęsne powtarzanie formułek powitalnych średnio 130 razy dziennie - zbierało mi się na wymioty), ale także współpraca z SAMYMI ekstrawertykami - entuzjastami. Lubiłam ich, ale kompletnie tam nie pasowałam, a oni mnie nie rozumieli. Np. tego, że czasem mam autentyczną blokadę i kolejny telefon wydaje mi się być czymś nie do przeskoczenia. Wielokrotnie wychodziłam do łazienki, żeby tam w spokoju uwolnić łzy zmęczonej frustratki ;) Wydaje mi się, że nieraz byłam bliska autentycznego załamania nerwowego.
A czemu na szczęście? Bo jednak coś mi to dało i w czymś pomogło. Przełamałam się, zrobiłam się odważniejsza, poprawiłam dykcję, sporo się nauczyłam względem kontaktów międzyludzkich. To była niezła terapia szokowa, najwyraźniej skuteczna. A wiele ciekawych, nietypowych rozmów do dziś wspominam z uśmiechem na twarzy :) Dowiedziałam się też (a uświadomili mi to przełożeni i klienci), że głos jest moim atutem, co również dodało mi pewności siebie. Ogólnie nie chciałabym przerabiać tego znowu, ale absolutnie nie żałuję.
P.S. Nooo, pierwszy post na forum od razu o takiej objętości, ale dowaliłam na powitanie. Niestety w pisaniu tak już mam. Dzień dobry ;)
"Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju."
- Inno
- Legenda Intro
- Posty: 1214
- Rejestracja: 01 paź 2008, 18:47
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Warszawa
Re: rozmowy przez telefon
Pierwszy i jaki pozytywny. Witaj na forum.ultramaryna pisze:P.S. Nooo, pierwszy post na forum od razu o takiej objętości, ale dowaliłam na powitanie. Niestety w pisaniu tak już mam. Dzień dobry
- zielony_lunatyk
- Intronek
- Posty: 34
- Rejestracja: 28 paź 2012, 15:54
- Płeć: nieokreślona
Re: Mamo, tato... jestem intro....
U mnie wygląda to właściwie tak samo. Z kolei co do osób które znam, to nawet lubię z nimi rozmawiać przez telefon. Musi tylko być to naturalna, płynna rozmowa, a nie np. wypytywanie mnie o coś. Wtedy dosyć szybko się irytuję, tym bardziej jeśli ktoś może mnie to zapytać przy okazji najbliższego spotkania. Generalnie rozmowy telefoniczne nie są takie straszne.highwind pisze:Ja również niechętnie dzwonię do obcych, a przed każdą rozmową układam sobie parę minut kwestie i cały scenariusz. Ale cóż, nie pozwolę żeby drobny dyskomfort rujnował mi np. załatwienie jakiejś sprawy. Zagryzam wargi i dzwonię. Zresztą - z czasem zobojętniałem i już się tak nie stresuję.
Re: rozmowy przez telefon
Jako dziecko i nastolatka nienawidziłam rozmów przez telefon. Nawet odbieranie telefonu było dla mnie stresujące. Teraz po prostu przywykłam do takich "mechanicznych" rozmów związanych z załatwianiem różnych spraw, rejestracją do lekarza itd. Jest mi to obojętnie. Natomiast z osobami, z którymi mam bliski kontakt lubię rozmawiać przez telefon. Nie lubię tylko jak dzwoni do mnie jakiś dalszy znajomy, bo ma do mnie jakąś sprawę i zamiast przejść od razu do rzeczy zaczyna konwersację o niczym. Pytania "co tam", "jak wakacje" sprawiają, że muszę sporo z siebie dać żeby przetrwać taką rozmowę.
Lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. A. Sapkowski
- black_rainbow
- Intronek
- Posty: 58
- Rejestracja: 11 paź 2010, 8:35
- Płeć: kobieta
- Lokalizacja: Poznań
- Kontakt:
Re: rozmowy przez telefon
Też przez pewien czas pracowałam w telemarketingu. Trzy miesiące dokładnie. To była moja pierwsza i najgorsza praca. Choć codziennie wykonywałam też ponad setkę telefonów to wcale mnie to nie uodporniło i przed każdym połączeniem odczuwałam dyskomfort.
Call center wymaga duużej komunikatywności. Większość osób, z którymi pracowałam byli ekstrawertykami i potrafili, co było najskuteczniejsze pod względem wyników, wyjść poza ramy formułki i skierować rozmowę na pogodę, o samopoczuciu, zaraz rozmowa przerodziła się na tematy o przebytach chorobach, o sąsiadce, i już za minutę była ta osoba umowna na nasze spotkanie. Ja nie umiałam tak płynnie stworzyć rozmowy o niczym. Zawsze starałam się jak najszybciej zakończyć połączenie.
Zdecydowanie najgorzej wspominam ten okres. Każdy dzień gdy miałam tam iść był torturą. I jeszcze dodatkowo ten hałas, szum. Kilkanaście osób próbuje się przekrzyczeć w jednym pomieszczeniu. Sama siebie tam nie słyszałam. Później pracowałam z słuchawką na jednym uchu a w drugim z słuchawką z muzyką. Co pozwoliło trochę przerwać ten hałas..
I rozmawiać przez telefon nie lubię do teraz. Odbierać odbieram. Ale jak mam gdzieś zadzwonić to przedtem muszę całą rozmowę sobie ułożyć w głowie i wszystkie ewentualne pytania i odpowiedzi.
Call center wymaga duużej komunikatywności. Większość osób, z którymi pracowałam byli ekstrawertykami i potrafili, co było najskuteczniejsze pod względem wyników, wyjść poza ramy formułki i skierować rozmowę na pogodę, o samopoczuciu, zaraz rozmowa przerodziła się na tematy o przebytach chorobach, o sąsiadce, i już za minutę była ta osoba umowna na nasze spotkanie. Ja nie umiałam tak płynnie stworzyć rozmowy o niczym. Zawsze starałam się jak najszybciej zakończyć połączenie.
Zdecydowanie najgorzej wspominam ten okres. Każdy dzień gdy miałam tam iść był torturą. I jeszcze dodatkowo ten hałas, szum. Kilkanaście osób próbuje się przekrzyczeć w jednym pomieszczeniu. Sama siebie tam nie słyszałam. Później pracowałam z słuchawką na jednym uchu a w drugim z słuchawką z muzyką. Co pozwoliło trochę przerwać ten hałas..
I rozmawiać przez telefon nie lubię do teraz. Odbierać odbieram. Ale jak mam gdzieś zadzwonić to przedtem muszę całą rozmowę sobie ułożyć w głowie i wszystkie ewentualne pytania i odpowiedzi.
- qb
- IntroManiak
- Posty: 736
- Rejestracja: 25 maja 2008, 23:36
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 9w1
- MBTI: INFP
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: rozmowy przez telefon
Od kiedy w pracy czasami muszę dzwonić przyzwyczaiłem się do tego i teraz jak mam coś załatwić to się nie zastanawiam, czy już czy za chwilę. Najwyżej układam sobie w głowie to co mam powiedzieć, jeśli to rozmowa 'służbowa', a jak nie to mnie więcej jak wyjdzie. W 90% wypadków osoba z drugiej strony będzie na luzie rozmawiała, reszta to frustraci i wasza rodzina
Trust yourself, no matter what anyone else thinks.
Re: rozmowy przez telefon
Szczerze do bym najchętniej wyrzucił swój telefon gdyby nie to, że muszę sprawdzać godzinę i dzwonić na 997/8/9 112.
Mógłbym wymienić mój z 2006r. na niezniszczalną Nokię3310.
Powody, dla których nie lubię rozmawiać przez telefon:
- nie można kogoś opierniczyć jak człowiek człowieka
- informacje przekazane przez telefon zdają się być mniej szczere od tych "na żywo"
- kontakt dźwiękowy bez kontaktu wzrokowego z rozmówcą
- szybciej się nudzi
- łatwiej zgubić tematy
- druga osoba może w każdej chwili się rozłączyć
- nigdy nie wiadomo czy druga osoba jest w stanie rozmawiać
Mógłbym wymienić mój z 2006r. na niezniszczalną Nokię3310.
Powody, dla których nie lubię rozmawiać przez telefon:
- nie można kogoś opierniczyć jak człowiek człowieka
- informacje przekazane przez telefon zdają się być mniej szczere od tych "na żywo"
- kontakt dźwiękowy bez kontaktu wzrokowego z rozmówcą
- szybciej się nudzi
- łatwiej zgubić tematy
- druga osoba może w każdej chwili się rozłączyć
- nigdy nie wiadomo czy druga osoba jest w stanie rozmawiać
- Życzę ci powodzenia na egzaminie
4 minuty później:
- Dzięki!Właśnie zostałem wyproszony z sali za nie wyłączenie telefonu.
Dlaczego pacjenci ma oddziale chirurgii są zawsze rozgadani?
Bo są otwarci.
Bo są otwarci.
Re: rozmowy przez telefon
Za rozmowami przez telefon nie przepadam, dzwonię tylko kiedy mam coś ważnego do załatwienia. Bardzo łatwo się dekoncentruję podczas takiej rozmowy, więc staram się kończyć jak najszybciej. Za to nigdy nie miałam problemu z pustym kontem na komórce przed upływem daty ważności środków na koncie
Re: rozmowy przez telefon
Tak samo ja mam. Naprawdę nie rozumiem ludzi, którzy potrafią "wygadać" 50 zł w tydzień.amls pisze:Za rozmowami przez telefon nie przepadam, dzwonię tylko kiedy mam coś ważnego do załatwienia. Bardzo łatwo się dekoncentruję podczas takiej rozmowy, więc staram się kończyć jak najszybciej. Za to nigdy nie miałam problemu z pustym kontem na komórce przed upływem daty ważności środków na koncie