Strona 3 z 3

Re: nie pasuję do tego świata

: 21 sty 2014, 20:22
autor: Sunako
Czytając Wasze posty, trochę się pocieszyłam. Dobrze, że nie tylko ja czuję się jak przybysz z obcej planety, choć, dawno, dawno temu sądziłam, że jestem sama. Zupełnie nie pasuję do tej epoki, nie potrafię zrozumieć mechanizmów rządzących tym światem, ani ludzi i ich zachowań. Kiedyś postanowiłam, że powinnam stać się "normalna", lecz coś nie wyszło, hah. Jestem i będę taka, jaka się urodziłam, już się z tym pogodziłam, lecz mimo wszystko fajnie byłoby poznać kogoś podobnego. Samotność i bycie odludkiem czasami daje w kość.
Może znajdzie się ktoś, kto zechce porozmawiać ?:)

Re: nie pasuję do tego świata

: 21 sty 2014, 22:43
autor: Cobretti
Sunako pisze:Czytając Wasze posty, trochę się pocieszyłam. Dobrze, że nie tylko ja czuję się jak przybysz z obcej planety, choć, dawno, dawno temu sądziłam, że jestem sama. Zupełnie nie pasuję do tej epoki, nie potrafię zrozumieć mechanizmów rządzących tym światem, ani ludzi i ich zachowań. Kiedyś postanowiłam, że powinnam stać się "normalna", lecz coś nie wyszło, hah. Jestem i będę taka, jaka się urodziłam, już się z tym pogodziłam, lecz mimo wszystko fajnie byłoby poznać kogoś podobnego. Samotność i bycie odludkiem czasami daje w kość.
Może znajdzie się ktoś, kto zechce porozmawiać ?:)
Patrz tej już sie znalazł ;) Mówisz masz heh

Co do samego tematu mam to samo. Ilekroć jestem w jakimś towarzystwie to w duchu sobie mówię "co ja tu ku.. robię ?"
Na całe swoje życie patrze z perspektywy widza. Jedyne co mi przychodzi to jak większości tu,to że jestem z innej planety i jakimś ślepym trafem znalazłem się na odległej planecie daleko od domu. Jednak jak to mawiają nadzieja matką głupich i ja chyba do takich należę myśląc że w końcu znajdę swoje miejsce i bratnie dusze.
Patrząc wstecz wiem że oszukiwanie samego siebie jest bez sensu a wręcz nawet niezdrowe. Ludzie się nie zmieniają.

Re: nie pasuję do tego świata

: 24 sty 2014, 16:29
autor: Schmalzler
Zawsze wydawało mi się, że nie pasuję do świata, do czasu. Zmieniłem miejsce zamieszkania, poznałem nowych znajomych i nagle spotkałem tych wszystkich sensownych ludzi, którzy najwidoczniej ukrywali się przede mną przez całe moje dotychczasowe życie. I teraz zastanawiam się, czy moje dawne towarzystwo było tak wyjątkowo beznadziejne, czy to nowe jest tak wyjątkowo fajne. Nagle z niemal każdym da się sensownie pogadać, większość ma własne, przemyślane poglądy i większości chce się słuchać mojego marmolenia. Co najważniejsze - ja też z przyjemnością słucham ich marmolenia i nie wywołuje ono u mnie mizantropicznych nastrojów, jak to dawniej bywało. A ja w końcu nie czuję się genetycznym intromutantem, tylko członkiem społeczeństwa.

Więc nie załamywać się, tylko szukać i liczyć na szczęście. Ludzi jest siedem miliardów, gdzieś tam są tacy, wśród których da się żyć.