Strona 1 z 8

Motyw przewodni życia

: 04 sty 2008, 15:28
autor: Sorrow
Ostatnio się zastanawiam nad kwestią motywu przewodniego w życiu - to znaczy tego, co naprawdę motywuje do działania.

Mój motyw przewodni brzmi mniej więcej tak:
Życie jest wieczną wojną o sprawiedliwość. Ludzkość się zdegenerowała i nie ma poważania dla sprawiedliwości ani zasad etyki, otaczają mnie więc hordy wrogów. Ale Ja nigdy się nie poddam i wróg zostanie rozbity, zdruzgotany, starty w pył :evil: .

Trochę się przez to nie mogę skupić na nauce i tym podobnych bzdurach, ale kij z tym, nie da się stać kimś innym.

: 04 sty 2008, 16:45
autor: underdog
U mnie bardzo inaczej. Zdobywanie sobie jak najwięcej wolności, kształtowanie siebie samego, kierowanie swoim życiem. Społeczeństwa mnie specjalnie nie obchodzą, staram się z konieczności dobrze w nich funkcjonować. Szanuję ludzi jako indywidualności.

Do przyjętych zasad sprawiedliwości i etyki podchodzę z dystansem (ale je respektuję), bo dla mnie poza szanowaniem wolności innej osoby nie ma uniwersalnych praw.

: 04 sty 2008, 20:37
autor: Cosh!se
Mój motyw przewodni to spełnianie własnych marzeń, ale nie zapominanie przy tym o innych. Nie podążać drogą mniejszego oporu ale stawiać czoła przeciwnościom. Wymagać od siebie jak najwięcej.

: 05 sty 2008, 10:28
autor: Micro
Moim udowodnienie wszystkim ktorzy nazwali mnie dziwakiem tego ze czlowiek potrafi sie zmienic a takze to że jest jeszcze dobro na tym swiecie tylko nie mozna ludzi z gory osadzac.

: 05 sty 2008, 22:45
autor: szejk
Starm sie podazac za haslem "Dzis jestem lepszy niz wczoraj, jutro bede jeszcze lepszy" . Nie zawsze sie udaje, ale moge miec pretensje tylko do siebie.

: 06 sty 2008, 19:05
autor: Piotrek K.
Nie wiem, chyba... samodoskonalenie.

: 06 sty 2008, 19:38
autor: Sorrow
Ała. A myślałeś możo o tym, by to przerwać?

: 06 sty 2008, 20:16
autor: Ekwiwalencja
Piotrek K pisze:Nie wiem, chyba już zapomniałem... Moje życie kręci się od jakichś czterech lat wokół jednej niespełnionej miłości. Zwykle są trzy etapy. Przerwa w kontakcie, powrót i bliskość, odrzucenie. I tak w kółko. Coś poza tym? W tych przerwach, to odzyskuję jako tako wolność i zwykle doskonalę samego siebie. Teraz jestem znowu odrzucony i uczę się gry na harmonijce ustnej.

Więc miłość i/lub samodoskonalenie.
A wiesz, że mam nieco podobnie?
Zauroczenie w kimś, potem wiadomość o tym że on mnie tylko lubi, a potem odcinanie się od niego aby zapomnieć.
Nauczyło mnie to ostrożności w kontaktach z innymi i fakt mam teraz lepszy stabilniejszy charakter i więcej zainteresowan tak aby mój swiat już nigdy nie kręcił się wokół jednej osoby.

: 06 sty 2008, 21:29
autor: Sorrow
Ja tak miałem raz XD . Na szczęście udało mi się z tego wyjść po 3 miesiącach.

: 06 sty 2008, 21:40
autor: Cliodne
Sorrow napisał:
Ja tak miałem raz XD . Na szczęście udało mi się z tego wyjść po 3 miesiącach.
Sorrow, dość szybko:]

: 06 sty 2008, 22:32
autor: Sorrow
Czemu szybko? Dość wolno, biorąc pod uwagę to, że chciała być "tylko przyjaciółką" :P .

Tak czy siak stwierdziłem, że nieodwzajemniona miłość nie jest zbyt zdrową legendą życiową XD .

: 06 sty 2008, 23:01
autor: underdog
Ekwiwalencja pisze: Zauroczenie w kimś, potem wiadomość o tym że on mnie tylko lubi, a potem odcinanie się od niego aby zapomnieć.
Właśnie to mam, cholerstwo jedno :? "Trzeźwieję" pierwszy miesiąc. Poprzednio nie pamiętam ile to trwało, ale za długo... mam nadzieję, że teraz się szybciej uporam :evil:

: 07 sty 2008, 19:06
autor: Piotrek K.
Sorrow:
Ała. A myślałeś może o tym, by to przerwać?
Kiedyś tak, obecnie byłoby to dla mnie czymś dziwacznym i nienaturalnym. Kilka razy w międzyczasie nawet się w kimś innym zauroczyłem (raz w nauczycielce :D, ale to osobna historia) - zawsze około października - ale zwykle starałem się uciąć to uczucie, bo kiedy podobał mi się ktoś inny, to czułem się jakbym Ją zdradzał - nawet przy kontaktach ściśle koleżeńskich. W każdym razie, to była zdrada moich (możliwe, że chorych) ideałów. Ogólnie rzecz biorąc: ja nie chcę tego kończyć, bo wierzę (ślepo), że kontakt znów powróci za jakiś czas i ewoluuje do bliskości. Ona jest specyficzna, potrafi jednego dnia być czuła, a drugie zimna i obojętna. Może też liczę na to, że konkurencja się wystraszy, kiedy nie będę przy niej. Poza tym, wcale nie jest tak źle. To właśnie mój motyw życia, moja siła napędowa, innej sobie nie wyobrażam. Chciałbym jeszcze dodać, że jestem niewierzący, więc ze strony religii nie mam żadnych motywacji.

Skoro już się tak rozpisałem, to przytoczę taką swoją metaforę, którą uważam za adekwatną do mojej sytuacji. Jestem jak pies uwiązany na łańcuchu, żyję dzięki mojemu panu, który daje mi jeść. Nigdy nie zaznałem wolności, życia na własną rękę, więc się jej obawiam. Obawiam się, że gdybym zerwał się z tego łańcucha i stracił schronienie i pożywienie na rzecz wolności, to wolność by mnie zgubiła, że nie poradziłbym sobie. Więc wolę żyć uwiązany do mojego łańcucha, bo tak jest bezpieczniej. Taka "ucieczka od wolności". Dziękuję za uwagę. :)

Pozdrawiam wszystkich. :)

: 07 sty 2008, 20:12
autor: szejk
Zauroczenie, też to przeżyłem kilka razy w mniejszym lub większym stopniu. Największe to było to pierwsze, ona pewnie nic niepodejrzewała, ja za bardzo też ruchu zrobic nie mogłem , bo miał już poukładane plany z innym. Nie chciałem tego psuć, pozatym jej chłpaka znam. Doskonale pamietam to uczucie , jazda była jak na jakims narkotyku, fantazje etc. Ale piękne wspomniena pozostały

Re: Motyw przewodni życia

: 03 paź 2008, 13:54
autor: Inno
Motyw przewodni życia?
Sprawiać sobie radość, rozpieszczać się. Kierować się nie tym, co „trzeba” czy „powinno się”, ale tym, co mnie cieszy, co mi daje spełnienie. Samodoskonalić się i rozwijać pod takim kątem i w takim kierunki, jaki mnie interesuje. Nie ograniczać innych i nie dać się ograniczyć.
Sorrow pisze:Życie jest wieczną wojną o sprawiedliwość. Ludzkość się zdegenerowała i nie ma poważania dla sprawiedliwości ani zasad etyki, otaczają mnie więc hordy wrogów. Ale Ja nigdy się nie poddam i wróg zostanie rozbity, zdruzgotany, starty w pył :evil:
:shock: I co, dalej tak uważasz? Bo wiesz, myśląc tak, to się można zamęczyć.