Czy akceptujecie siebie?
- Intergalactic
- Intronek
- Posty: 28
- Rejestracja: 04 mar 2011, 14:06
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraków
- Padre
- IntroManiak
- Posty: 627
- Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
- Kontakt:
Re: Książki nt. introwertyzmu
Jaromiro, bez obrazy, ale powyższy fragment świadczy wyłącznie o tym, że nie rozumiesz statystyki i o niczym więcej. O wartości badań naukowych świadczy chociażby to, że piszesz te słowa siedząc przed komputerem i ślesz je na forum z prędkością światła po drucie, a nie łupiąc mozolnie w kamieniu.jaromira pisze:A co do wartości badań naukowych to można przytoczyć ciekawą anegdotkę: Jeżeli ja nie biję swojej żony, natomiast mój sąsiad bije swoją żonę codziennie to statystycznie moja żona jest bita co drugi dzień.
Pozdrawia Padre, bywszy naukowiec, więc go to rusza.
O, fajnie, że dało się jeszcze wyedytować, bo znalazłem coś adekwatnego. Oczywiście w języku wroga ale warto. Klikajcie na obrazki by dojść do końca. Nie, nie ma tam żadnych wrzeszczących Arabów :-P
http://abstrusegoose.com/120
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
Re: Książki nt. introwertyzmu
Tak się zastanawiam, jak to ugryźć, żeby odpowiedzieć i... Sama nie wiem co Ci napisać.Jaromiro, bez obrazy, ale powyższy fragment świadczy wyłącznie o tym, że nie rozumiesz statystyki i o niczym więcej. O wartości badań naukowych świadczy chociażby to, że piszesz te słowa siedząc przed komputerem i ślesz je na forum z prędkością światła po drucie, a nie łupiąc mozolnie w kamieniu.
Tak. Do statystyki podchodzę z dużą rezerwą (a w sumie głupio napisałam, bo o dane statystyczne mi chodziło, a nie badania naukowe same w sobie) i tegoż mnie na studiach uczono. Dlaczego? Bo jest w niej zbyt wiele czynników wadliwych - od samych badaczy (nie zawsze ich intencje są szczere, czasem chodzi tylko o to, by się utrzymać na stanowisku) po metody (pominięcie ważnego czynnika może mocno zaburzyć wyniki), po materiał badany. Owszem nakreśla pewną tendencję, ale nie należy traktować tego, jak wyroczni.
Swoją drogą jeśli osoby, które dużo czasu w swoim życiu poświęciły zgłębianiu statystyki twierdzą, że przy ich odczytywaniu należy zachować ostrożność to ja się spierać nie będę - wiedzą co robią.
A czuje wewnętrzny bunt na myśl by jakikolwiek naukowiec dowiódł, że introwertycy mają gorzej, to ja się od razu pytam na jakiej podstawie, kto był badany, jakie założenia zostały przyjęte, itp. Czy badania prowadzone były w grupie zadowolonych z życia ekstrawertyków i zadowolonych z życia introwertyków?
A poza tym... To, że dane statystyczne pokazują, że gdzieś na świecie "uznano", iż introwertycy mają w życiu pod górkę to co? Mam usiąść i płakać nad swoim losem? Szkoda mi na to czasu. Wole zamiast tego swoim życiem pokazać, że nie jest źle być introwertykiem i tak naprawdę życie "pikne" jest. Widzisz... Ja się do wyników dostosowywać nie czuję potrzeby, szkoda na to czasu i energii...
(No i się rozpisałam.)
- iksigrekzet
- Intromajster
- Posty: 517
- Rejestracja: 21 lip 2008, 1:32
- Płeć: nieokreślona
- Padre
- IntroManiak
- Posty: 627
- Rejestracja: 07 wrz 2010, 15:34
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Kraina Deszczowcow
- Kontakt:
Re: Książki nt. introwertyzmu
A. A to cofam co powiedziałem.jaromira pisze:Tak. Do statystyki podchodzę z dużą rezerwą (a w sumie głupio napisałam, bo o dane statystyczne mi chodziło, a nie badania naukowe same w sobie)
I tego Ci nie neguję, ale zwróć uwagę, że metoda naukowa ma tendencję do samokorygowania się, a osobnicy którzy do błędów nie potrafią się przyznać w końcu zostają przestają być traktowani poważnie w środowisku naukowym (choćby słynna zimna fuzja). Dobrym przykładem byłoby niedawne odkrycie neutrin szybszych od światła; zamiast "obaliliśmy teorię względności, którędy po Nobla?" artykuł był raczej w tonie "ludzie, sprawdźcie nasze doświadczenia bo strasznie dziwne rzeczy wyszły". Nie jest idealna, nic nie jest na tym świecie, ale ciężko znaleźć lepszą alternatywę.jaromira pisze: Dlaczego? Bo jest w niej zbyt wiele czynników wadliwych - od samych badaczy (nie zawsze ich intencje są szczere, czasem chodzi tylko o to, by się utrzymać na stanowisku) po metody (pominięcie ważnego czynnika może mocno zaburzyć wyniki), po materiał badany.
Się w końcu muszę zabrać za te linki Pioruna, nawet je ściągnąłem na dysk ale strasznie mi się nie chce czytać i myśleć po pracy ;-)jaromira pisze: A czuje wewnętrzny bunt na myśl by jakikolwiek naukowiec dowiódł, że introwertycy mają gorzej, to ja się od razu pytam na jakiej podstawie, kto był badany, jakie założenia zostały przyjęte, itp. Czy badania prowadzone były w grupie zadowolonych z życia ekstrawertyków i zadowolonych z życia introwertyków?
Właśnie zresztą dlatego chcę je przeczytać, bo mam dokładnie takie same przemyślenia co Ty :-) W grę wchodzi tak wiele czynników, już samo zdefiniowanie szczęścia to nie w kij dmuchał, a dobór pytań? Gdyby ktoś mnie teraz zapytał, czy jestem szczęśliwy, odpowiedziałbym że nie. Jestem zadowolony ;-)
I tego się trzymajmy :-Djaromira pisze: Wole zamiast tego swoim życiem pokazać, że nie jest źle być introwertykiem i tak naprawdę życie "pikne" jest.
Nie osobiście. Sądzę że wiem co chcesz zasugerować, ale jestem zakamieniałym popperystą ;-) A niektóre jego teksty w moich oczach sugerują, że gość na starość puścił się poręczy.iksigrekzet pisze:Padre, jedno nazwisko. Paul Feyerabend. Znasz?
I explore the frontiers of safety! I laugh at danger, from a distance, and quietly, so as not to get all worked up.
- iksigrekzet
- Intromajster
- Posty: 517
- Rejestracja: 21 lip 2008, 1:32
- Płeć: nieokreślona
- arvendanci
- Introwertyk
- Posty: 117
- Rejestracja: 13 kwie 2012, 11:33
- Płeć: nieokreślona
- Sorrow
- Krypto-Extra
- Posty: 829
- Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: ENFP
Re: Czy akceptujecie siebie?
Generalnie rzecz biorąc, to Ja nawet w życiu nie słyszałem o intro/ekstra dopóki nie natrafiłem na testy osobowości w necie i na to forum.
Wychowałem się na podwórku, zawsze się było w mniejszej lub większej grupie (ale raczej mniejszej). Problemy zaczęły się w szkole średniej a polegały one na tym, że nie mogłem zrozumieć czemu jak np. z jednym znajomym szedłem na spacer i rozmawialiśmy i spotykaliśmy po drodze jakichś innych znajomych to dlaczego on zawsze się starał dołączać tych znajomych do spaceru. To było dla mnie strasznie irytujące i nie wiedziałem czy jest źle wychowany, czy mnie nie lubi, czy coś innego jest nie tak.
Tak samo było z jedną znajomą którą poznałem w kościele. Jak wracaliśmy to też chciała by jak najwięcej osób się dołączyło, co sprawiało, że rozmowa stawała się dla mnie mniej satysfakcjonująca.
Dopiero jak się dowiedziałem o intro/extra zrozumiałem, że oni są ekstrawertykami i takie zachowania wynikają z ich budowy psychicznej.
Wychowałem się na podwórku, zawsze się było w mniejszej lub większej grupie (ale raczej mniejszej). Problemy zaczęły się w szkole średniej a polegały one na tym, że nie mogłem zrozumieć czemu jak np. z jednym znajomym szedłem na spacer i rozmawialiśmy i spotykaliśmy po drodze jakichś innych znajomych to dlaczego on zawsze się starał dołączać tych znajomych do spaceru. To było dla mnie strasznie irytujące i nie wiedziałem czy jest źle wychowany, czy mnie nie lubi, czy coś innego jest nie tak.
Tak samo było z jedną znajomą którą poznałem w kościele. Jak wracaliśmy to też chciała by jak najwięcej osób się dołączyło, co sprawiało, że rozmowa stawała się dla mnie mniej satysfakcjonująca.
Dopiero jak się dowiedziałem o intro/extra zrozumiałem, że oni są ekstrawertykami i takie zachowania wynikają z ich budowy psychicznej.
Re: Czy akceptujecie siebie?
Tak, chociaż był czas kiedy próbowałam się zmienić.
Ludziom wpaja się, że powinni być otwarci, powinni się integrować i pracować zespołowo. I tak sobie żyłam z przeświadczeniem, że coś jest ze mną nie tak. Może tak by już zostało, gdybym nie poznała pewnego całkowicie pogodzonego ze sobą introwertyka. Trafiłam na to forum. Przeczytałam kilka artykułów na temat różnych typów osobowości i nie czuję potrzeby się zmieniać.
Ludziom wpaja się, że powinni być otwarci, powinni się integrować i pracować zespołowo. I tak sobie żyłam z przeświadczeniem, że coś jest ze mną nie tak. Może tak by już zostało, gdybym nie poznała pewnego całkowicie pogodzonego ze sobą introwertyka. Trafiłam na to forum. Przeczytałam kilka artykułów na temat różnych typów osobowości i nie czuję potrzeby się zmieniać.
- Akolita
- Krypto-Extra
- Posty: 756
- Rejestracja: 01 sie 2008, 18:02
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: Łódź/Włocławek
Re: Czy akceptujecie siebie?
Już teraz się akceptuję. I lubię. I może nawet trochę kocham, choć to pewnie z litości.
Mówi, że nigdy nie śpi. Że nigdy nie umrze. Dyga przed skrzypkami, pląsa do tyłu, odrzuca głowę, parska głębokim gardłowym śmiechem i jest wielkim ulubieńcem, ten sędzia. Wachluje się kapeluszem, a księżycowa kopuła jego czaszki sunie blada pod światłami, on zaś obraca się, przejmuje skrzypki, wiruje w piruecie, wykonuje jedno pas, dwa pas, tańcząc i grając jednocześnie. Nigdy nie śpi. Mówi, że nigdy nie umrze. Tańczy w świetle i cieniu i jest wielkim ulubieńcem. Nigdy nie śpi, ten sędzia. Tańczy i tańczy. Mówi, że nigdy nie umrze.”
- SardonicAlly
- Pobudzony intro
- Posty: 166
- Rejestracja: 05 gru 2011, 23:33
- Płeć: nieokreślona
- Lokalizacja: okolice Krakowa. niezbyt bliskie
Re: Czy akceptujecie siebie?
Hmm, jak by to ująć, nie wydaje mi się, żeby brak akceptacji własnej osoby prowadził do czegokolwiek konstruktywnego. Więc, akceptuję i toleruję, jakkolwiek stwierdzenie że lubię siebie byłoby raczej nie na miejscu. Patrzę na siebie w lustrze z pewną kłapouszą rezygnacją, ale też i lekkim rozbawieniem. Ot, dziwne indywiduum, którego zapewne nigdy do końca nie poznam.
"The power of accurate observation is called cynicism by those who have not got it." Rest assured I've got it in abundance ;P
5w4, prone to procrastination
ISTP Craftsman I=89% S=79% T=89% P=58%
5w4, prone to procrastination
ISTP Craftsman I=89% S=79% T=89% P=58%
Re: Czy akceptujecie siebie?
Może nie chciała być z Tobą sam na sam? :wink:Sorrow pisze: Tak samo było z jedną znajomą którą poznałem w kościele. Jak wracaliśmy to też chciała by jak najwięcej osób się dołączyło, co sprawiało, że rozmowa stawała się dla mnie mniej satysfakcjonująca.
"Socjalizm jest to ustrój, w którym bohatersko pokonuje się trudności... nie znane w żadnym innym ustroju"
"The nine most terrifying words in the English language are: 'I'm from the government and I'm here to help.'"
"The nine most terrifying words in the English language are: 'I'm from the government and I'm here to help.'"
- Sorrow
- Krypto-Extra
- Posty: 829
- Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
- Płeć: mężczyzna
- Enneagram: 1w9
- MBTI: ENFP
Re: Czy akceptujecie siebie?
Nie, spotykaliśmy się też sam na sam. Po prostu miała takie skłonności do gromadzenia wokół siebie ludzi.MetalMan pisze:Może nie chciała być z Tobą sam na sam? :wink:Sorrow pisze: Tak samo było z jedną znajomą którą poznałem w kościele. Jak wracaliśmy to też chciała by jak najwięcej osób się dołączyło, co sprawiało, że rozmowa stawała się dla mnie mniej satysfakcjonująca.
Re: Czy akceptujecie siebie?
http://d24w6bsrhbeh9d.cloudfront.net/ph ... 60s_v1.jpg
Jeśli akceptujesz siebie, nie zmieniaj się. Jeśli nie akceptujesz siebie, spróbuj się zmienić.
Jeśli akceptujesz siebie, nie zmieniaj się. Jeśli nie akceptujesz siebie, spróbuj się zmienić.
- Difane
- Rozkręcony intro
- Posty: 313
- Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
- Płeć: mężczyzna
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Czy akceptujecie siebie?
Zazwyczaj tak, chociaż nie zawsze. Ciężko byłoby mi jednocześnie żyć i nie akceptować siebie, gdyż przez cały czas jestem na siebie skazany, ale też nie łatwo momentami uciec od pewnych melancholijnych stanów, w trakcie których myślę o chęci zmienienia w sobie wielu rzeczy na raz. Jednakże praktycznie zawsze kończy się to jedynie na postanowieniach, po czym powracam do porządku dziennego, tak jakby "wewnętrzny" głos nie robił na mnie wrażenia i został szybko "uduszony" przez mój umysł, który na dłuższą metę nie przepada za takim "samozamartwianiem się". Zresztą im więcej o sobie czytam, tym tak naprawdę coraz bardziej odnoszę wrażenie, że mój charakter niemal w całości został ukształtowany pod wpływem mojej natury i niemal w całości odrzucił wpływy z otoczenia (poniekąd jedno wynika z drugiego), a ewentualna walka z naturą jest z góry skazana na niepowodzenie.
Co do mojego introwertyzmu to w pełni go akceptuję i nie chciałbym być bardziej "uspołecznionym". Nigdy nie miałem tak, że będąc w towarzystwie osób wygadanych chciałem być taki jak oni. Wręcz przeciwnie. Najczęściej śmiałem się z nich, czasem z ich dobrych żartów, ale częściej ze zwyczajnego politowania i myślałem sobie "co oni za głupoty wygadują, muszą mieć nieźle nasrane w tej bani" . Powiedziałbym wręcz, że miałem pewne poczucie dumy z tego, że w mojej głowie nie ma miejsca na taki śmietnik, pełen gadżetów do gry w "pitolonie o szopenie". Również w kwestii ilości kontaktów dostrzegałem taką jakąś sztuczność, tj. ludzie mówili o wielu swoich "ziomkach", których to rzekomo tak dobrze znają, a z ich ust można było usłyszeć bardzo płytkie bądź przebarwione opisy, w których między wierszami dało się wyczytać, "no ja ogólnie za dobrze go nie znam, tylko na zasadzie cześć/cześć tak naprawdę" .
Co do mojego introwertyzmu to w pełni go akceptuję i nie chciałbym być bardziej "uspołecznionym". Nigdy nie miałem tak, że będąc w towarzystwie osób wygadanych chciałem być taki jak oni. Wręcz przeciwnie. Najczęściej śmiałem się z nich, czasem z ich dobrych żartów, ale częściej ze zwyczajnego politowania i myślałem sobie "co oni za głupoty wygadują, muszą mieć nieźle nasrane w tej bani" . Powiedziałbym wręcz, że miałem pewne poczucie dumy z tego, że w mojej głowie nie ma miejsca na taki śmietnik, pełen gadżetów do gry w "pitolonie o szopenie". Również w kwestii ilości kontaktów dostrzegałem taką jakąś sztuczność, tj. ludzie mówili o wielu swoich "ziomkach", których to rzekomo tak dobrze znają, a z ich ust można było usłyszeć bardzo płytkie bądź przebarwione opisy, w których między wierszami dało się wyczytać, "no ja ogólnie za dobrze go nie znam, tylko na zasadzie cześć/cześć tak naprawdę" .