Polski Portal Introwertyków

Takiego tematu tu chyba jeszcze nie było .

Ja nie cierpię robić zakupów we wszelakich "galeriach handlowych". Wchodzę do środka, a tam "Nossa, nossa..." albo "bara bara bere bere...". Wiadomo, każdy ma swoje gusta i nie każdemu się dana piosenka musi podobać. Ale czy nie można trochę ciszej?
No ale dobra. Wchodzę do pierwszego lepszego sklepu. Tam już inna muzyka. Tym razem techno, które "daje po uszach". Najchętniej bym wyszedł, no ale coś trzeba kupić. Jeszcze nie zdążę podejść do półki z ciuchami, a już słyszę: -"W czym mogę pomóc?". -"Na razie dziękuję". Dobra, szukam jakiejś ciepłej bluzy. Masakra jakaś. Nie ma nic normalnego. Wszędzie jakieś durne napisy, jakieś naszywki. Nie chcę żadnych napisów. Nie będę chodzącą reklamą dla producenta. Szukam dalej, jednak ciężko się skupić. Muzyka rozdrażnia, do tego przeciskający się między półkami, dziwnie wyglądający gimnazjaliści. "-O, ta będzie pasować na pana!" Grrrrr. Nie dość, że nie mogę sobie sam nic znaleźć, to jeszcze podchodzi do mnie pracownik sklepu (taki trochę pedałek) i zaczyna do mnie przymierzać coś, czego bym na siebie nigdy nie włożył. Ehh, wychodzę ze sklepu, wychodzę z galerii i obiecuję sobie, że już tam więcej nie pójdę. Wolę robić zakupy u Rumunów, na bazarze. Nie ma muzyki, nie ma gimnazjalistów i jest większa szansa na znalezienie normalnego ciucha.
To było o zakupie ubrań. Jeśli chodzi o zakupy ogólnospożywcze, to chętnie chodzę do supermarketów. Tam można spokojnie, bez nachalnych sprzedawców robić zakupy. Sklepy osiedlowe odpadają, bo jeszcze kogoś spotkam i co? A do tego nie lubię jak ludzie za mną stoją w kolejce i patrzą co kupuję.

Jak to wygląda u Was?

Coś już kiedyś wspominałam o tym, że galerie handlowe działają na mnie stresogennie, że za dużo bodźców - wszędzie kolory, wszędzie odgłosy, ruch, zapachy, tłok, itp. Rozprasza mnie to i bardzo dezorientuje, ale od czasu do czasu bywam w takich miejscach i nie podchodzę do tego z jakimś szczególnym przejęciem.
W sieciówkach pracownik ma obowiązek pytać się ciągle "Czy mogę w czymś pomóc?" <-- szefostwo tego od nich wymaga. Uwierz mi, wśród nich (pracowników)są ludzie, którzy nienawidzą tej muzyki bardziej niż ty, a są na nią skazani przez kilka godzin dziennie, codziennie (najczęściej taki sklep puszcza na przemian trzy utwory w kółko, aż do zamknięcia sklepu).
Nie zwracam szczególnej uwagi na to, jaki kolor i jaki deseń znajduje się na ubraniu. Nie mam problemów z zakupem ciuchów - jestem chuda i wszystko leży na mnie względnie dobrze, a poza tym preferuję męskie bluzy, męskie czapki i spodnie. Ciuch ma być prosty, luźny i z mocnego materiału. W dziale męskim ubrania zazwyczaj są właśnie takie, więc nigdy nie mam kłopotu z wyborem, byle by mieli rozmiar S/ XS. Gorzej z ceną. Drogo, jak jasna cholera, ubrania dla bab są tańsze.
Podobnie, jak ty, lubię zakupy spożywcze w marketach. Zanim coś kupię, chcę mieć możliwość obmacania tego, przeczytania etykietki, porównania sobie cen. W małych sklepach, gdzie towar podaje sprzedawca, nie mogę postać sobie 10 minut i pozastanawiać się, czy ja właściwie chcę/ potrzebuję danego produktu, czy nie.

Jeśli chodzi o ciuchy/buty, to nie przepadam za zakupami, ale zwykle dyskomfort temu towarzyszący rekompensuje mi późniejsze zadowolenie z nabytego produktu. W związku z tym jestem dosyć wybredny i na przykład ostatni zakup obuwia zimowego trwał chyba ze 3 tygodnie, od momentu podjęcia decyzji o potrzebie zakupu, aż do znalezienia odpowiedniego produktu i sfinalizowania transakcji Do sklepu wchodzę, robię szybką rundkę i jeżeli nic nie przykuje mojego wzroku to wychodzę. Jak coś wpadnie w oko, to szybki research w sklepach obok czy aby nie taniej, przymierzanie, analizowanie czy warto... Preferuję duże, rozległe salony, gdzie można się zaszyć między półkami, a nienawidzę tych niewielkich, gdzie co chwila nagabuje mnie jakaś baba, czy aby przypadkiem nie może pomóc. Całkowicie tracę wtedy poczucie prywatności i zaczynam się krępować. No i co ja mam jej powiedzieć? Znajdzie mi pani coś zajebistego, ale nie rzucającego się w oczy, taniego, ale świetnej jakości, no i w nie mam pojęcia jakim rozmiarze, bo się na nich nie znam? Te rozmiary też trochę mnie denerwują. Jeszcze ogarniam jeśli jest standardowe S/M/L. Ale już gubię się, jak na spodniach widzę dwa oznaczenia typu 50/51. I w jednym sklepie pasują na mnie 31, a w drugim 41. WTF? Muza mi nie przeszkadza, bo lubię od czasu do czasu odpocząć od tego, czego non stop słucham na mp3-ce. Czasem nawet spytam pani na kasie co to w tle leci, jak mi się kawałek spodoba.

Podczas sezonu świątecznego bardzo lubię zakupy w hipermarketach. Strasznie pozytywnie wpływa na mnie panujący wtedy klimat. Niejako podziwiam wtedy ten ludzki pęd, powoli snując się po alejkach i obserwując wszystko z boku. Wokół choinki, bombki, ozdoby; z głośników leci jakaś kolęda albo "Last Christmas". Ahhh. To już nie długo

highwind pisze:Do sklepu wchodzę, robię szybką rundkę i jeżeli nic nie przykuje mojego wzroku to wychodzę. Jak coś wpadnie w oko, to szybki research w sklepach obok czy aby nie taniej

Yup, same here, tyle, że ja daruję już sobie research, żeby niepotrzebnie sobie we łbie nie namieszać. Po prostu zatrzymuję się przy pierwszym z brzegu produkcie, który zwrócił moją uwagę. Jak mnie stać, to biorę, jak mnie nie stać - szukam dalej.

Podczas sezonu świątecznego bardzo lubię zakupy w hipermarketach. Strasznie pozytywnie wpływa na mnie panujący wtedy klimat. Niejako podziwiam wtedy ten ludzki pęd, powoli snując się po alejkach i obserwując wszystko z boku. Wokół choinki, bombki, ozdoby; z głośników leci jakaś kolęda albo "Last Christmas". Ahhh. To już nie długo

Choinki są spoko, elektroniczne kolejki i mikołajki na baterię są spoko. Ale to "Last Christmas"... brrr, nawet teraz, na samo wspomnienie, mam ciarki w tyłku. Ze świątecznej gorączki najbardziej cieszą mnie lampki. Uwielbiam kolorowe światła, lasery, neony i mrugające żaróweczki.

Nie lubię zakupów. Jeśli chodzi o zakupy spożywcze, to włażę do sklepu, biorę co trzeba i wychodzę po jakiś 5 minutach, zależy jaka kolejka. Jeśli o ubrania chodzi, to schodzi mi to trochę dłużej. Też mam ten problem co autor tematu. Szukam sobie coś prostego, bez żadnych napisów i znaleźć nie mogę. Taki lekko wybredny jestem i zawsze długo mi to schodzi, zanim coś wybiorę i kupie. Podobnie miałem z butami. Raz kupując buty, 10 minut zastanawiałem się, którą z dwóch par butów, które mam przed sobą, kupić. Jakoś nie mogłem znaleźć nic, co mi pasuje. W końcu zacząłem kupować trampki i problem się skończył.

Ja od wszelkiego rodzaju zakupów, galerii handlowych trzymam się z daleka. Za dużo tam ludzi, irytująca muzyka, panienki spod latarni przy jezdni... Tragedia. Jak już coś muszę kupić na siebie to idę do zwykłego lumpa, których w Gorzowie nie brakuje i szukam czegoś, co mi się podoba. Mam w sumie tak samo jak autor, szukam prostych rzeczy, nie potrzebuję jakichś ekskluzywnych ciuchów. Moją szafę wypełniają zwykłe T-Shirty bez wzorów, proste jeansy i tradycyjne trampki. A takich to w lumpach można tony znaleźć. Jeśli chodzi o zakupy spożywcze, to wygląda jak bieg z przeszkodami, wchodzę, wrzucam to, po co przyszłam i wychodzę najszybciej, jak się da. Nie ważne, ile mam kupić, zależnie od kolejki uciekam po jakichś 10-20 minutach.

highwind pisze:Preferuję duże, rozległe salony, gdzie można się zaszyć między półkami, a nienawidzę tych niewielkich, gdzie co chwila nagabuje mnie jakaś baba, czy aby przypadkiem nie może pomóc.

Mam odwrotnie, lubię niewielkie sklepiki, gdzie można się zapytać spokojnie i porównać rzeczy. Na nagabujące baby znakomicie działa uśmiech i "dziękuję, jestem w trakcie orientowania się". Dodatkowo takie sklepiki (przynajmniej tu) nie zatrudniają nieogarniętych gimbusów.

highwind pisze: z głośników leci jakaś kolęda albo "Last Christmas"

Rrrrwamać, za samo wspominanie tego tytułu powinien być ban na forum <klnie pod nosem i zapuszcza najcięższy metal by wypłukać mózg>

Jeśli mowa o czymś większym od osiedlowego sklepiku to nie lubię, powiem więcej - nienawidzę i unikam ich jak tylko mogę. Gdyby była taka możliwość to zakupy robiłbym wyłącznie przez internet, ale nie ma tak łatwo. Od paru tygodni próbuję znaleźć motywację, by wybrać się po jakieś ciuchy itp., póki co bez powodzenia
Hałas, tłok, biegające dzieciaki... Nie, to nie dla mnie.

Ciuchy, jak ktoś tutaj już napisał, bez naszywek i nadruków, niestety ciężko obecnie coś takiego znaleźć (albo chodzę nie do tych sklepów co trzeba). Problemu ze sprzedawczyniami (wystarczy "dziękuję") i muzyką (po prostu nie zwracam uwagi) nie mam, ale i tak wychodzę najszybciej jak się da. Przebieranie w ubraniach i porównywanie - to nie dla mnie. Coś mi się podoba i cena jest sensowna - biorę i wychodzę.
Jeśli chodzi o spożywczaki to ostatnio głównie Biedronka/Lidl, najczęściej wiem co chcę kupić, więc wpadam, biorę co trzeba i już czekam w kolejce do kasy. W osiedlowym też czasem kupuję, ale tam problemem są dla mnie zazwyczaj ceny
Ogólnie zakupy traktuję tylko i wyłącznie jako coś, co trzeba zrobić, i staram się spędzać na nich jak najmniej czasu.

Akolita pisze:Ale to "Last Christmas"... brrr, nawet teraz, na samo wspomnienie, mam ciarki w tyłku.

Padre pisze:rrrwamać, za samo wspominanie tego tytułu powinien być ban na forum

Widzę, że straż muzyczna czuwa Nie żebym był jakimś fanem G. Michaela, ale w okresie końca grudnia każdego roku coś mi się po prostu przestawia w mózgu o 180 stopni i znajduje się chęć i na Last Christmas i na Kevina itd. Jeśli choć raz nie usłyszę tego kawałka - świąt nie było. Ale o to raczej nie trudno, bo bombardowanie zaczyna się chyba w okolicy mikołajek

Padre pisze:Rrrrwamać, za samo wspominanie tego tytułu powinien być ban na forum

Hehe, nie będzie, bo ja lubię.

Lubię galerie handlowe ale nie lubię jak tam puszczają muzykę albo dźwiękowe reklamy.

Nie lubię, ale jak już muszę to wybieram takie dni i godziny kiedy jest jak najmniej ludzi.
W niedziele o godzinie 9.00 galerie handlowe zazwyczaj świecą pustkami.
Nigdy na pewno nie wybrałabym się do marketu w soboty popołudniu. Tóż to samobójstwo. :wink:

Spożywcze - nie ma problemu. zawsze mam listę tego, co chcę kupić; załatwiam to szybko.
Ubrania - nie cierpię. Właśnie dlatego bardzo rzadko wymieniam garderobę. Poza tym, wszystkie koszulki kupuję przez internet aby uniknąć chodzenia do sklepów.

Co do "Last Christmas" - za każdym razem kiedy to słyszę mam ochotę dźgać się śrubokrętem po uszach.

W zeszłym miesiącu dosłownie codziennie byłem w Silesia City Centre. To miejsce jest moim ulubionym celem 10kilometrowych spacerów. Jest w nim coś magicznego.