Czerwona pisze:Skoro film najlepiej ogląda się samemu, to po co chodzić do kina, gdzie na pewno będzie ktoś? A że ludzie są nieobliczalni, to różnie w trakcie filmu reagują, co często mąci ciszę i całą przyjemność oglądania. A w domku... spokój, cicho i za darmo. Do kina tylko z kimś.
Jak to po co samemu? Większy ekran, ciemność, jednosć przekazu, nic nie przerywa, nie można sobie spauzować, nic nie rozprasza, nikt nie gada (dlatego nie wolno zabierać kolegów/koleżanek do kina, bo tylko przeszkadzają). Co to znaczy, że ludzie podczas filmu różnie reagują?
Chyba jak każdy z Was lubię zarówno pobyć sama jak i w niewielkiej grupce osób.
Nie każdy podziela moje zainteresowania, więc tu zdecydowanie komfortowe i przyjemniejsze jest realizowanie ich samej. Spacery lubię i samotnie i z kimś. W zależności od nastroju. Podobnie jest z kinem, aczkolwiek jeżeli jest film który bardzo bym chciała obejrzeć, to wybieram się sama.
Na myśl przyszło mi też gotowanie. Zdecydowanie potrzebny mi w kuchni widz i smakosz. Lubię gotować z kimś i dla kogoś. Ot.
mawo pisze:Co to znaczy, że ludzie podczas filmu różnie reagują?
Mącą tę ciszę - śmieją się, komentują, wiercą, tu ktoś się spóźni, tam na chwilę wyjdzie - i nie mówię tu o żadnych wycieczkach czy dzieciakach. Po prostu takie normalne zachowania, które mimo wszystko słychać, widać itp. nawet jeśli widownia stanowi 6 osób.
W dobie dzisiejszych (wielkich) telewizorów i rolet, osiągnąć można prawie to samo, więc jak ktoś lubi ciszę to chyba nawet wygodniej.
Oczywiście pomijam sytuację kiedy komuś nie przeszkadzają zachowania wymienione wcześniej i po prostu nie zwraca na nie uwagi.
Jeśli na świętego Prota jest pogoda albo słota, to na świętego Hieronima deszczyk jest albo go ni ma.
Bardzo lubię sobie spracerować sama, ze słuchawkami w uszach.
No i na koncerty przeważnie jeżdżę sama. Ludzie się dziwią, że jak to tak, na koncert gdzieś daleko bez towarzystwa, jak to tak bez picia przed... A mi to bez różnicy, jadę dla muzyki, dla zespołu. Mimo braku towarzystwa bawię się świetnie, dobre wspomnienia są. Pewnie z jakaś niewielką grupą osób też by było cieawie, ale raczej nie mam bliższych znajomych o takim guście jak mój.
Solitude pisze:
No i na koncerty przeważnie jeżdżę sama. Ludzie się dziwią, że jak to tak, na koncert gdzieś daleko bez towarzystwa, jak to tak bez picia przed... A mi to bez różnicy, jadę dla muzyki, dla zespołu. Mimo braku towarzystwa bawię się świetnie, dobre wspomnienia są. Pewnie z jakaś niewielką grupą osób też by było ciekawie, ale raczej nie mam bliższych znajomych o takim guście jak mój.
Też zdarza mi się na koncerty jeździć samej, nie mam zwyczaju by kogoś namawiać, a większości moim znajomym się "nie chce", albo inne gusta.
Ja też uwielbiam samotne spacery zwłaszcza po ciemku, ale do kina czy na koncerty nie chodzę w ogóle ani sam ani z kimś. Restauracja czy pub... Do restauracji czasem pójdę sam, czasem z kimś, różnie chyba nie ma u mnie jakiegoś konkretnego upodobania choć jeśli mam pizzę jeść w samotności to zamówię do domu, jak do pizzeri to tylko z kimś. Znaczenie ma też dla mnie czy jak mam z kimś iść to czy się umówiłem czy przypadkiem spotkałem, nie lubię nikogo spotykać przypadkiem (w sensie znajomych).
Kiedy widze tytul samotne wypady to odrazu przychodzi mi na mysl teatr. Cisza, spokoj, interakcja aktorow z publicznoscia. Cos pieknego. Kino rowniez, ale rzadziej. Do szalu mnie doprowadza kiedy wlasnie na ekranie najwazniejsza scena, gdy nagle ktos dosyc nachalnie probuje dopic cole, po czym po pieciu minutach powtarza sie to samo bo roztopil mu sie lod No i oczywiscie wieczorne, samotne spacery ze sluchawkami w uszach. To juz u mnie standard
5w4
"Co jest pieczęcią osiągniętej wolności? Przestać wstydzić się samego siebie." F. Nietzsche
Obecnie nie zdarzają mi się takie wypady. Jedyne samotne wyprawy jakie podejmuję w celach rozrywkowych to spacery (tak z raz na rok), na rower (kilka razy do roku) i siłownia (bywało, że regularnie 2 razy w tygodniu). Teraz mam przerwę od w/w rozrywek.
A co ma, tak z ciekawości pytam, zima do samotnych spacerów?
Chodzi o to, że wszędzie jest mniej ludzi niż wiosną czy latem?
Jak dla mnie to w sumie każda pora roku jest na swój sposób dobra
"Pragnę jedynie miękkiej, mglistej przestrzeni, w której mogę żyć, i jeszcze żeby zostawiono mnie w spokoju."
Prawie zawsze spaceruje sam, nikt ze znajomych nigdy nie ma ochoty wyjść. Słucham muzyki i chodzę w miejsca gdzie raczej nie ma opcji, żebym kogoś spotkał - nad pobliskie błonia, do lasu, po centrum miasta chodzę tylko jak mam się z kimś spotkać lub muszę coś załatwić.