Introwertyk musi zginąć?

W tym miejscu dyskutujemy o zjawisku introwertyzmu, o tym, jak wpłynął on na nasze życie, jakie są wady i zalety bycia introwertykiem.
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2138
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Drim »

Problemem jest to, że po pewnym okresie wzmożonych kontaktów mam ochotę rzucać nożami. Ludzie mnie męczą. Wypalam się przy nich i staję się mniej produktywna.
Aaa, no to ja. Tylko że mi się nie załącza agresor i noże, ot ogromne zmęczenie. Akceptuje to w sobie, wiem że tego nie przeskoczę. Biorę dzień wolny, spędzony w samotności, cisza i relaks. Ładuje baterię, w każdym razie, wiem że tam wrócę i to się powtórzy.

Nie chcę żyć będąc wiecznie przemęczonym, a wiem że coś takiego właśnie było by prawdopodobne gdybym był szefem lub wykładowcą. Czasem wpadnie do głowy myśl o własnym biznesie, czy maślanych oczach u studentek. Tylko, hej! Wiem jakie problemy ma miejsce w którym pracuje, wiem o czym szef* myśli 24/7 a z drugiej strony sam jestem studentem i to niezbyt sumiennym, a polityka wykładowca - studentka strasznie niesprawiedliwa. Praca na etat i takie powolne poszerzanie swoich naukowych horyzontów to wprost wymarzona dla mnie droga.

Dziedzina też niezbyt emocjonująca. Filozofowanie albo siedzenie w papierzyskach.

Nie mówię, to może się zmienić, na dziś mam taki pogląd.
Czasem tylko mam myśl, że chciałbym wrócić do, gdy miałem 16 lat to ludzkie zachowanie mi fruwało, to było takie dobre.

*właściwie to szef + 40 szefów -> moich klientów. Prowadzenie firmy do łatwych nie należy.
Wy to sprowadzacie do tego, że tak świat już jest ustawiony.
Bo tak już jest, nie napiszesz sobie na T-shircie "ten, ten i ten -> nie odzywać się!", musisz być przygotowana na kontakt z ludźmi, ergo, trochę się zekstrawercić. Żyj i pozwól żyć innym, a nie grymasisz, że skupić się nie możesz.

Nie wierzę w to że można zrobić karierę zawodową czy naukową ograniczając kontakt z ludźmi do minimum. Rynek to ludzie, nauka to ludzie, innej definicji nie ma.
po pierwsze trzeba znaleźć takiego kogoś (a oficjalnie taki zawód chyba nie istnieje), a po drugie to coś* musi być na tyle opłacane, by spełniało Twoje wymagania zarobkowe plus
Szukałbym pod przedstawicielstwo biznesowe (WTF?) czy inne takie śmieszne zbitki, ale tak, istnieją takie inicjatywy.
Właściwie to Raiff w faktoringu ma do wykupu taką usługę. Zajmujesz się tylko produkcją a oni za ciebie wszystko, księgowość, marketing i sprzedaż. Tylko, hah, to kosztuje.

http://raiffeisenpolbank.com/
twarda intro
Introwertyk
Posty: 123
Rejestracja: 10 wrz 2013, 20:04
Płeć: nieokreślona
MBTI: 100% ekstrawertyk

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: twarda intro »

Sundari ja też niestety zaczynam sobie zdawać z tego sprawę. Na pocieszenie powiem Ci, ze introwertycy tak naprawdę rządzą światem zza kulis :P Ekstrawertyk to czarujący celebryta, wspaniały aktor. Ale te największe mózgi to byli introwertycy. Najlepiej być genialnym introwertycznym psychopatą :P bo taki przeciętny intro to faktycznie ma nikłe szanse na osiągnięcie sukcesu. Czytałam, że zdecydowana większość ludzi dostaje pracę dzięki zwykłym znajomym. Nie żaden przyjaciel, tylko zwykły znajomy. Tu już jesteśmy skazani na starcie. Do tego na rozmowie kwalifikacyjnej robimy gorsze wrażenie. W pracy również nie jest za dobrze, rzadziej dostajemy awanse. Ja sobie zdaje sprawę, że nie umiem pracować bez wytchnienia, non stop jak ekstrawertycy, że szybko się męczę, że potrzebuję przerw, że ludzie mnie irytują i dekoncentrują itd itp Całościowo jesteśmy bardziej przegrani niz wygrani. Ja wielu przydatnych w świecie zalet u intro nie widzę.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: highwind »

twarda intro pisze:Ja sobie zdaje sprawę, że nie umiem pracować bez wytchnienia, non stop jak ekstrawertycy, że szybko się męczę, że potrzebuję przerw, że ludzie mnie irytują i dekoncentrują itd itp
Zabawne, bo ja mam całkiem odwrotne obserwacje. Mogę, w przeciwieństwie do ekstrawertyków pracować bez przerwy (na obiad, na pogadankę, na facebooka, na fajkę), gdy pracuję jestem jak w transie i zmęczenie czuję dopiero po powrocie do domu. Ludzi potrafię całkowicie zignorować, a ich obecność nie ma na mnie wpływu ;) No dobra, paru mnie wkur*ia, ale tak długo jak nie kierują swoich słów do mnie, jest ok :P
Sundari pisze:Problemem jest to, że po pewnym okresie wzmożonych kontaktów mam ochotę rzucać nożami.
Ale co to za właściwie wzmożone kontakty? Mam koleżankę-zakupowca w pracy, która non stop siedzi na telefonie, zabiera klientów na obiadki, ugłaskuje ich, gdy coś zgrzyta w projekcie, itd. Jeśli to coś podobnego, to cholera współczuję, ale wtedy zadaję sobie pytanie - na co się pchać introwertykowi w takie rejony? Ja siedzę sobie większość czasu z nosem wbitym w monitor, odbieram maile i telefony z poleceniami typu "popraw to, zmodyfikuj tamto", parę razy dziennie trafi się burza mózgów w celu rozwiązania jakiegoś problemu konstrukcyjnego. Do tego wspólne śniadania i obiady, bo jak żresz oddzielnie to jesteś wyrzutkiem. Raz na dwa tygodnie wideokonferencja z zagranicą i to jest chyba z tego wszystkiego najbardziej wyczerpujące. Dodajmy niekończące się w tle rozmowy, dyskusje, telefony. Ale ciągle - to są sprawy służbowe i podchodzę do nich z jakimś takim dystansem. Przy tym nie zauważam, żebym wypadał gorzej od reszty. Niech to, często zostawiam ich w tyle, więc w sumie to masz rację - nie rozumiem problemu, który starasz się nakreślić, bo nie budzę się z myślą że mam pod górkę w robocie bo jestem intrykiem. Mnie nieporównywalnie mocniej od dwóch miesięcy ostrego zapierdzielu w delegacji, bycia wrzuconym w całkiem nowy projekt i otoczenie nowych ludzi potrafi przemielić psychicznie na przykład pojedynczy SMS od byłej. Owszem, na weekend lubię spotkać się ze znajomymi i ponarzekać przy browarze, ale są to głównie wynurzenia narodowościowe (pracuję teraz dla Niemców i Czechów) :P
Sundari pisze:Chodziło mi o wymienienie się informacjami o problemie.
Dla mnie problem może leżeć gdzieś niedaleko, ale jednak obok. Kiepski zespół, źle dobrani współpracownicy - to potrafi wyssać siły życiowe każdemu bez wyjątku. A puki co, nigdy za bycie introwertykiem nie dostałem po portfelu od szefowej.
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sundari »

Drimlajner pisze: Nie wierzę w to że można zrobić karierę zawodową czy naukową ograniczając kontakt z ludźmi do minimum. Rynek to ludzie, nauka to ludzie, innej definicji nie ma.
To oczywiste! I właśnie to jest moim problemem. Jestem specem w dziedzinie w której się kształcę. Niestety, zawsze źle wypadam, gdy przychodzi do sprzedania "towaru" ludziom. Lepiej odbierane są osoby, które mielą jęzorem, rzucają żartem, szczerzą pyski no i mają te sławne "plecaczki" na grzbietach. U mnie pół biedy jak mam załatwić sprawę w cztery oczy z jedną, góra dwoma osobami. Schody zaczynają się, gdy przychodzi mi przemawiać do szerszego audytorium. I to mnie właśnie boli.

To zmęczenie ludźmi (bo przecież konferencja nie polega na samym słuchaniu, przed wystąpieniem stoisz w grupie osób, które ciągle coś do ciebie mówią, pytają, zagadują) powoduje, że chcę uciec. Rzucić wszystko nad czym pracowałam i zaszyć się w lesie. Ale zostaję i pod koniec konferencji widzę jak pociotek pana X spija śmietankę swojej pracy, która z pracą naukową i twórczą ma niewiele wspólnego, bo jest to temat wałkowany od 2006 roku (przeszło 7 lat!). W normalnych warunkach taki człowiek nie zostałby w ogóle dopuszczony do występu, ponieważ jego praca nie przeszłaby recenzji! Ale przecież pociotka pana X nie wypada odrzucić. Mam wrażenie, że większość obserwuje z większą uwagą zachowanie prelegenta niż słucha wyników badań które przedstawia. Wiem, wiem...też wolę patrzeć na osobę emanującą pewnością siebie, wygadaną, bawiącą się wystąpieniem, bo gdy patrzę na skrytą, wystraszoną osóbkę bliską płaczu, wstydzę się za nią. I tu właśnie narodziło się moje pytanie "czy introwertyk musi zginąć?". Co z osobami, które nie mają tych wszystkich umiejętności, które kojarzymy z ekstrawertykami?

Z pewnością, jestem teraz rozczarowana swoją osobą, bo przez to napięcie jakie odczuwam przy okazji wydarzeń typu konferencje ogólnopolskie, czy jakieś większe spotkania powoduje, że nie jestem w stanie przekazać wiedzy jaką posiadam. Mam wrażenie, że moje prezentacje nie mają wartości, bo ludzie koncentrują się na tym, że się jąkam, czy zbyt często popijam wodę, ponieważ okropnie zasycha mi w ustach. Często po wystąpieniu nie mają nawet pytań. Ale może to po prostu moja słaba odporność na stres?

Co do pracy bez przerwy - też tak mam. Gdy piszę coś nowego, albo zajmuję się planowaniem czegoś potrafię przesiedzieć cały dzień o wodzie i waflach ryżowych. Generalnie jest to kolejny problem - zupełne wyobcowanie. Często jestem wręcz wyciągana z mojego bunkra, by się przewietrzyć. Natomiast w towarzystwie ludzi (choćby narzeczonego siedzącego w tym samym pokoju) już mam problemy ze skupieniem się. Ale radzę sobie z tym słuchając białego szumu. Na konferencji, zebraniach etc. nie mam tej możliwości.
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
Drim
Legenda Intro
Posty: 2138
Rejestracja: 07 mar 2013, 21:32
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Drim »

Tylko na chwilkę, na króciutki pościk.
Co z osobami, które nie mają tych wszystkich umiejętności, które kojarzymy z ekstrawertykami?
Muszą się ich nauczyć. Sztuka przemawiania i wywierania wrażenia to nie jest sztuka tajemna. Osób które mają ten talent od urodzenia jest naprawdę niewiele, zdecydowana większość ćwiczy w domu, przed lustrem, rodziną.

Problem mają osoby które nie są umiarkowanymi introwertykami, czyli tymi których osobowość nie jest taka elastyczna a bardziej sztywna, problem mają skrajni introwertycy. Wszak nauczyć się czegoś z drugiego końca zakresu cech charakteru, czegoś kompletnie innego niż to do czego przywykli, łatwym nie jest.

Tylko że też nie widziałbym świata w czarnych barwach. Znana postać, Winston Churchill, był skrajnym introwertykiem i gdy przemawiał na forum miał strasznie problemy (z dykcją, z potem, czasem paraliż a do tego wszystkiego straszne kompleksy). Czasy przed I Wojną Światową więc ludzie to traktowali jako ułomność mentalną. Wszyscy znamy koniec historii.

Ja mam, eee, Tonye Reiman "Potęga mowy ciała", może być przydatne bo niegłupio napisane i czyta się łatwo. Mowa niewerbalna też jest ważnym elementem gdy do kogoś przemawiamy.
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sundari »

Drimlajner pisze:Tylko na chwilkę, na króciutki pościk.
Co z osobami, które nie mają tych wszystkich umiejętności, które kojarzymy z ekstrawertykami?
Muszą się ich nauczyć. Sztuka przemawiania i wywierania wrażenia to nie jest sztuka tajemna. Osób które mają ten talent od urodzenia jest naprawdę niewiele, zdecydowana większość ćwiczy w domu, przed lustrem, rodziną.

Problem mają osoby które nie są umiarkowanymi introwertykami, czyli tymi których osobowość nie jest taka elastyczna a bardziej sztywna, problem mają skrajni introwertycy. Wszak nauczyć się czegoś z drugiego końca zakresu cech charakteru, czegoś kompletnie innego niż to do czego przywykli, łatwym nie jest.

Tylko że też nie widziałbym świata w czarnych barwach. Znana postać, Winston Churchill, był skrajnym introwertykiem i gdy przemawiał na forum miał strasznie problemy (z dykcją, z potem, czasem paraliż a do tego wszystkiego straszne kompleksy). Czasy przed I Wojną Światową więc ludzie to traktowali jako ułomność mentalną. Wszyscy znamy koniec historii.

Ja mam, eee, Tonye Reiman "Potęga mowy ciała", może być przydatne bo niegłupio napisane i czyta się łatwo. Mowa niewerbalna też jest ważnym elementem gdy do kogoś przemawiamy.
Amen :wink:
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
Sorrow
Krypto-Extra
Posty: 829
Rejestracja: 21 gru 2007, 1:48
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: ENFP

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sorrow »

Co do znajomych i pracy. Networking dla mocnych intro:
-Zaznajomić się z księgową/prawnikiem.
-Generalnie rzecz biorąc wyłuskiwać osoby mające duży potencjał zatrudnienia/znania kogoś kto zatrudnia i poznawać je na osobności. Można być mocnym intro i mieć kilkunastu, dwadzieścia-kilkoro znajomych. Ja tak miałem w szkole średniej.

U mnie problem z networkingiem nie jest związany z moim introwertyzmem a z otoczeniem - znacząca większość ludzi w moim wieku zamyka się w rodzinach, pracy i małym gronie znajomych. Ludzie których poznałem na różnych kółkach zainteresowań i w szkole średniej dosłownie zniknęli z mojego życia jak zaczęli/skończyli studia, o nowych bardzo trudno i zwykle to są osoby które same są samotne i mają problemy.
Sundari pisze:Z pewnością, jestem teraz rozczarowana swoją osobą, bo przez to napięcie jakie odczuwam przy okazji wydarzeń typu konferencje ogólnopolskie, czy jakieś większe spotkania powoduje, że nie jestem w stanie przekazać wiedzy jaką posiadam. Mam wrażenie, że moje prezentacje nie mają wartości, bo ludzie koncentrują się na tym, że się jąkam, czy zbyt często popijam wodę, ponieważ okropnie zasycha mi w ustach. Często po wystąpieniu nie mają nawet pytań. Ale może to po prostu moja słaba odporność na stres?
Brzmi jak fobia społeczna albo coś w tym stylu. Ekstrawertykom też się to zdarza.

Generalnie rzecz biorąc to sporo problemów rzekomo związanych z introwertyzmem jest spowodowanych zaburzeniami psychicznymi spowodowanych np. jakimiś ciężkimi przeżyciami w dzieciństwie - np. toksycznymi rodzicami albo trafieniem na toksyczną klasę/szkołę. Jak ktoś się sypie psychicznie z powodu kontaktów społecznych i tym podobnych rzeczy to zdecydowanie podpada pod zaburzenia i to dość mocno ograniczające funkcjonowanie. I to raczej by podpadało pod kwestię tego na jaką pomoc mogą liczyć w tym kraju osoby niepełnosprawne - tymczasowo czy trwale a nie kwestię tego czy introwertycy muszą zginąć.

Jeśli chodzi o sprawy zaburzeń to polecam to forum:
http://www.nerwica.com/
Moja galeria na DeviantArt

"Violence solves everything."
Awatar użytkownika
Sundari
Introwertyk
Posty: 88
Rejestracja: 20 lut 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona
Lokalizacja: Warszawa

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Sundari »

Sorrow - miałam dobre dzieciństwo, bez stresów, odrzucenia przez rówieśników (wręcz odwrotnie rówieśnicy lgnęli zawsze do mnie, co mi się nie do końca podobało). Faktycznie w szkole cierpiałam na nerwicę natręctw, ale psycholog powiedziała mi, że to częste w okresie pokwitania. Natknęłam się na określenie "osobowość anankastyczna" (założyłam osobny wątek na ten temat). Z dziesięciu cech diagnostycznych, powinno pasować przynajmniej 3. U mnie pasują wszystkie. Psycholog gdy byłam w wieku ok. 14 lat powiedziała, że jestem porostu bardzo ambitną perfekcjonistką. Nie zdiagnozowała mnie pod kątem tej osobowości. Ale tak właśnie działa pomoc psychologiczna w tym kraju :x Mam nadzieję dostać się niedługo na wizytę u psychologa i pogadam z nim o tych problemach. Nie sądzę jednak bym cierpiała na fobię społeczną, choć mam czasem chęć rzucać w ludzi nożami :wink: - http://www.youtube.com/watch?v=IUbqraKDFZg :wink:
„Samotność jest niezależnością, życzyłem jej sobie i zdobyłem ją po długich latach. Była ona zimna, o tak, ale była też cicha, prawdziwie cicha i wielka, podobnie jak zimne, ciche przestworza, po których wędrują gwiazdy.”
Hermann Hesse - Wilk stepowy


O mnie: INTJ | Jedynka ze skrzydłem dwa: 1w2 - "Adwokat" | Płciowo stypizowana "na krzyż":P
Awatar użytkownika
Difane
Rozkręcony intro
Posty: 313
Rejestracja: 11 lip 2012, 1:03
Płeć: mężczyzna
Lokalizacja: Warszawa

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Difane »

Z uwagi na możliwości współczesnej technologii zadałbym raczej pytanie "introwertyk musi zwyciężyć?" :D . Chodzi tu oczywiście o internet, za pomocą którego można tworzyć miejsca pracy praktycznie w domu pracownika i pracodawcy, dzięki czemu znika konieczność inwestowania gotówki w wynajem/budowę budynków przeznaczonych do tego celu. Odpadają wówczas również koszta dojazdu, czas pracy nie jest uzależniony od czasu przebywania na stanowisku (więc może być całkowicie elastyczny) no i najistotniejszy czynnik, a więc w takiej firmie nie trzeba spędzać czasu z pozostałymi pracownikami. Można pozostać całkowicie niezależnym personalnie, nie trzeba nosić żadnych oficjalnych uniformów (nikt nas nie widzi, więc po co to komu :mrgreen: ), o zatrudnieniu decydują umiejętności sprzedania swojego talentu a nie siebie...

Taką oto wspaniałą wizję kreślę ludzkości na przyszłość, choć rzecz jasna nie jest to nic odkrywczego, gdyż jest to już w jakimś stopniu realizowane dziś. Oczywistym jest też, że nie każdy zawód można wykonywać w ten sposób, gdyż np. aby wydobywać węgiel trzeba dojechać do kopalni (no nie da się jeszcze wydobywać węgla przez neta, ale w przyszłości - czemu nie? Roboty sterowane przez górników mogą się okazać lekarstwem na problemy z bezpieczeństwem w tym zawodzie). Mam tutaj głównie na myśli zawody, w których można sobie poradzić tylko dzięki wirtualnym narzędziom. Wszelkiego rodzaju twórcy animacji, grafiki, muzyki, programiści (czyli generalnie osoby pracujące przed komputerem - których odsetek jest coraz wyższy), mogą już wykonywać zawód w ten sposób, więc po co utrudniać im życie jakimiś konferencjami czy wyjazdami integracyjnymi?

Będzie coraz lepiej, zobaczycie :).
arbuz25
Pobudzony intro
Posty: 130
Rejestracja: 10 paź 2012, 20:48
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: arbuz25 »

Miałem założyć nowy temat, ale w sumie tutaj będzie pasować to, co chcę napisać.
Nie wiem czy to chwilowe zwątpienie, czy to po prostu fakt, ale mam wrażenie, że z góry jestem skazany na porażkę. Jestem na ostatnim roku studiów. Większość ludzi ode mnie z roku już pracuje. Ja sobie nie wyobrażam żebym mógł jednocześnie studiować i pracować. Ciągle brakuje mi czasu. Zajęcia na uczelni, pisanie pracy magisterskiej, jakieś obowiązki domowe i nie wyobrażam sobie żebym mógł teraz pracować. Mam wrażenie, że ekstra mają lepiej. Po powrocie z uczelni nie muszą odpoczywać, bo naładują baterie poprzez kontakt z ludźmi na uczelni. Po pracy to samo. Cały czas są zdolni do działania. A ja? Jestem na uczelni, nie z każdym mi się klei rozmowa. Wrócę z uczelni, to muszę odpocząć i przemyśleć to, co się danego dnia wydarzyło.
Oczywiście, mógłbym pomyśleć tak, jak w większości sytuacji, czyli że nie muszę robić tego, co robią inni. Praca może poczekać. No dobra, ale skończę studia i będę w tyle. Oni już będą mieli doświadczenie, będą zarabiać większe pieniądze. A ja? Ja będę dopiero wtedy zaczynał.
Nie potrafię działać jednocześnie na wielu płaszczyznach. Potrafię skupić się tylko na jednej rzeczy. Fakt, że jak już coś robię, to robię to dobrze i solidnie i to jest moja duża zaleta. Ale co z tego?
Na rozmowach kwalifikacyjnych wypadam słabo. Zawsze w kontaktach z ludźmi to "pierwsze wrażenie" jest złe. Ja potrafię być towarzyski, ale tylko w stosunku do ludzi, których bardzo dobrze znam. Ciężko mi przekonać do siebie ludzi.
Nie wiem jak będzie dalej. Jestem uparty i będę dalej drążył skałę, którą jest (może zbyt górnolotnie powiedziane) kariera. Może trafi się taki pracodawca, który zaryzykuje przyjmując mnie do pracy i potem przekona się, że potrafię być dobrym pracownikiem.

W tym co napisałem jest może mało składu, ale mam nadzieję, że daliście radę to przeczytać :).
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: highwind »

Jest skład, daliśmy radę przeczytać. Czegoś od nas oczekujesz czy tak tylko postanowiłeś zrzucić bagaż emocji?
Awatar użytkownika
Agon
Krypto-Extra
Posty: 865
Rejestracja: 13 kwie 2012, 15:20
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Agon »

Czy odrzucany przez pracodawców i ogólnie przez konsumpcyjne społeczeństwo nastawione na pierwsze wrażenie i tego typu duperelki introwertyk musi zginąć? Nie. Jest na to lekarstwo i nazywa się SOCJALIZM. Ambicje i kariera - te rzeczy można odstawić w kąt i zająć się mało wymagającą pracą, szukać ulg, zasiłków itp. Co innego jeśli ktoś ma jak ja, czyli jest jedynakiem i ma chorujących rodziców, którymi w przyszłości przydałoby się jakoś zająć. Cały ten kapitalizm i podniecanie się kasą i przedmiotami odrzucam, ale jednak pewna przebiegłość, wytrwałość i egoizm się opłacają. Udało mi się dostać na uczelnię i kierunek po którym jakieś tam niby szanse na pracę są. Gorzej, że jestem w tej dziedzinie pionierem jeśli chodzi o członków rodziny, a jednak koneksje rodzinne się najbardziej przydają.
Awatar użytkownika
highwind
Legenda Intro
Posty: 2179
Rejestracja: 15 paź 2011, 10:27
Płeć: mężczyzna
Enneagram: 1w9
MBTI: istj
Lokalizacja: wro

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: highwind »

Agon pisze:Czy odrzucany przez pracodawców i ogólnie przez konsumpcyjne społeczeństwo nastawione na pierwsze wrażenie i tego typu duperelki introwertyk musi zginąć? Nie. Jest na to lekarstwo i nazywa się SOCJALIZM
Ja jakoś nie ginę, mam się całkiem nieźle. A może by tak odrzucany przez pracodawców i ogólnie przez konsumpcyjne społeczeństwo nastawione na pierwsze wrażenie i tego typu duperelki introwertyk wziął się do pieprzonej roboty na gruntach, w których nie są ważne pierwsze wrażenia i duperelki? Albo nauczył się sprawiać to dobre pierwsze wrażenie?
Agon pisze:Jest na to lekarstwo i nazywa się SOCJALIZM. Ambicje i kariera - te rzeczy można odstawić w kąt i zająć się mało wymagającą pracą, szukać ulg, zasiłków itp.
Modlę się! Modlę się o to, żeby była to zamierzona ironia. Bo uważam, że z całą pewnością jednostki wyznające taką zasadę, nie ważne czy intro czy ekstra, właśnie powinny zginąć (w sensie walki o dobrobyt, nie dosłownie).
lukasamd

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: lukasamd »

@highwind:
+1 (w sensie ironii)


@arbuz25:
Ale jeśli wypadasz w kontakcie słabo, to może warto postawić na swoim? Dosłownie, samemu coś założyć. Jeżeli musisz wiele rzeczy przemyśleć po danym dniu, to może to być duża zaleta. Taka analiza powinna wzmocnić szanse na sensowne prowadzenie firmy. Jednocześnie to Ty sam będziesz panem własnego czasu.. oczywiście z umiarem, bo to równocześnie dla samego siebie dyspozycyjność 24h/dobę, potrzebna też jest samodyscyplina.
Awatar użytkownika
Agon
Krypto-Extra
Posty: 865
Rejestracja: 13 kwie 2012, 15:20
Płeć: mężczyzna

Re: Introwertyk musi zginąć?

Post autor: Agon »

highwind pisze:Modlę się! Modlę się o to, żeby była to zamierzona ironia. Bo uważam, że z całą pewnością jednostki wyznające taką zasadę, nie ważne czy intro czy ekstra, właśnie powinny zginąć (w sensie walki o dobrobyt, nie dosłownie).
Czyżbyś był korwinistą? Poglądy Ozjasza Goldberga mnie śmieszą. Może i życie nie jest po to, aby przeżyć. Nie mi to osądzać po co jest życie, ale bez przeżycia nie ma życia. Podstawowe potrzeby jednak trzeba mieć zapewnione.

Zresztą uznawanie, że ktoś powinien zginąć z powodu wyznawanych poglądów. No nie ładnie to jakoś wygląda.
ODPOWIEDZ