Patrycjusz&Nestor pisze:Zazwyczaj jak mam się wypowiedzieć tylko negatywnie o czymś to się nie wypowiadam, ale tutaj chyba zrobię wyjątek.
Co my tu mamy:
- sprowadzenie sensu ludzkiego życia tylko do dążenia ku lepszej (lepiej płatnej?) pracy oraz prokreacji ("Tylko"? Jak to wywnioskowałeś, wszak nie przypominam sobie takich tam twierdzeń?")
No właśnie, a ja nie przypominam sobie, żeby ona w swoim wystąpieniu chociaż raz wymieniła takie rzeczy jak spełnianie się w swoim hobby, zainteresowaniu (które można wykonywać poza pracą), nie mówiąc już o kierowaniu się jakimiś ideami i czerpaniu z tego satysfakcji. I nie miałbym nic do tego, gdyby wystąpienie traktowało ściśle o pracy/rodzinie, ale ona jest psychoterapeutką. Chociaż może taki cel tej całej psychoterapii, o czym zresztą jest pisane równolegle w innym temacie.
Patrycjusz&Nestor pisze:- wbudowanie masakrycznego poczucia winy w pokolenie 20-latków, którzy jeszcze nie wiedzą, czego chcą, a mają do tego pełne prawo (Pełne prawo mają niemowlaki a z czasem to prawo słabnie.)
Błędy popełnia się całe życie, spowodowane jest to tym, że nie idzie posiąść całej wiedzy na temat świata, a na pewno nie w wieku 20-30 lat, poza tym często działamy impulsywnie, intuicyjnie, "tak jak nam się wydaje", nieracjonalnie, a przez to te błędy się mnożą. Ręka w górę Ci, którzy w liceum wiedzieli w 100%, na co chcą iść na studia, przeczytali deskę w deskę sylabusy przedmiotów wiedząc na co się piszą, po czym skończyli te studia i pracują w zawodzie, ba, są z tej pracy zadowoleni. Ręka w górę również Ci, którzy już w wieku 20 lat wiedzieli, czego chcą od partnera/partnerki. No las rąk. Nie dam Ci statystyk bo do tego nikt się nie przyznaje. Ale nie muszę, spytaj kogokolwiek.
Patrycjusz&Nestor pisze:- iluzja, że po 30-stce zamykają się jakieś furtki - jeśli już, to z czyjegoś lenistwa i braku kreatywności, a nie faktycznych czynników zewnętrznych, obiektywnych (Nie zamykają się tylko zaczyna być trudniej np. prowadzenie kariery i zakładanie rodziny.)
No właśnie - obszarami, w których zaczyna być trudniej są tylko praca i rodzina. I ponownie, jeśli to nie jest czyjś priorytet to żadna furtka nie jest zamknięta. Ale jeśli jest, to masz całkowitą rację.
Patrycjusz&Nestor pisze:- nazywanie opinii faktami (Która minuta?)
3:29. Przy czym faktem może być tylko to, że te lata są ważne dla pracy i założenia rodziny. Nie mają za to wiele wspólnego z przeżywaniem miłości, szczęścia, czy robieniem czegoś dla świata. Wysiłki w kierunku sukcesu zawodowego czy spłodzenia dzieci są czysto egoistyczne, nie mają nic wspólnego z robieniem czegoś dla świata.
Patrycjusz&Nestor pisze:- włażenie w dupę widowni mówiąc "was to nie dotyczy" zaprzeczając własnym argumentom (Ja to odebrałem jako żart.)
A ja nie, bo zostało dodane "akurat ta widownia", czyli widownia TED - jako bardziej zainteresowana kreatywnymi sposobami na życie. Tyle że to o czym ona mówi nie ma w sobie krzty kreatywności, ot łojenie młodych ludzi za to, że popełniają błędy. I tak każde pokolenie będzie robiło to samo bo takie są prawa rozwoju emocjonalno-intelektualnego. To nie jest pierwszy raz, kiedy ktoś chce "naprawić świat" i tak samo jak wszystkie inne próby, spali na panewce.
Patrycjusz&Nestor pisze:- sprzeczność między namawianiem do znalezienia partnera czym prędzej (muzyczne krzesła) a namawianiem do bycia uważnym przy wyborze partnera (Dla mnie to nie jest sprzeczność. Nie odebrałem wrażenia, że namawia się do bezwzględnego i jak najszybszego znalezienia partnera. Porównaj to, co napisałem w moim poprzednim poście o "jak najszybszym" założeniu rodziny. Np. kupno dobrego samochodu i jednoczesna chęć oszczędnego wydawania pieniędzy jest sprzecznością czy ambiwalencją?)
Ja nigdy nie widziałem roli dzieci jako inwestycji na przyszłość (najlepiej, kiedy jak najszybciej dorosną), ale to już są różnice światopoglądowe. Odpowiedź na pytanie: jeśli przez "dobry" rozumiemy długą żywotność, trwałość, niepodatność na uszkodzenia, niski pobór paliwa to jest to decyzja ok, jeśli przez "dobry" rozumiemy wszelkie bajery, to sprzeczność. W ogóle zakup samochodu to sprzeczność z oszczędnością jeśli mieszka się w większym mieście, w którym komunikacja publiczna jest wysoko rozwinięta. Odległości międzymiastowe = pociągi, międzynarodowe = samoloty.
Patrycjusz&Nestor pisze:- generalnie sprowadzenie roli partnera do kogoś, z kim wytrzymamy jak najdłużej = zdążymy wychować razem dzieci, ignorując czynnik miłości romantycznej oraz faktu, że osoba jako proces psychiczny może się na przestrzeni lat zmienić (Lepsza partnerka na całe życie niż przelotne romanse.)
Myślę, że to zależy od upodobań, a odsetek rozwodów i zdrad pokazuje, że to "na całe życie" niekoniecznie jest lepsze. I ponownie - chyba że w celu założenia rodziny.
Patrycjusz&Nestor pisze:- namawianie do przekładania znajomości, które pomogą Ci znaleźć pracę, ponad znajomości przyjacielskie (Można mieć dwie naraz, może przyjaciel polecić pracę albo Ty jemu, a chyba większość ludzi woli mieć realne korzyści znajomości i/lub nie tylko rozrywkę.)
Ja nie wolę, dla mnie korzyścią ze znajomości jest zrozumienie i przez to możliwość wspólnych doświadczeń. To też jest realna korzyść, tyle że nie związana z pracą czy tam pieniędzmi. Od 11:00 wyraźnie namawia do faworyzowania tych "przypadkowych" znajomości. Nie potrafię zinterpretować tego inaczej niż zwycięstwo materializmu nad więzami przyjacielskimi.
Patrycjusz&Nestor pisze:- robienie z rodziny czegoś na zasadzie wyboru w sklepie spożywczym, wybierz coś z odpowiedniej półki (I tu i tam się wybiera, płaci się nie tylko pieniędzmi, ale to chyba nie jest złe?)
Nie jest złe, tylko ja w rodzinach, które w życiu widziałem, nie zauważyłem żadnego "wyboru". Partnerzy się pokochali (miłością romantyczną), postanowili wziąć ślub (lub nie) po czym mając warunki finansowe zrobili sobie dzieci (czasem niestety i bez warunków, albo zrobiły się przypadkiem). Nie było półek sklepowych, to jeszcze nie "Nowy wspaniały świat", chociaż ta prezentacja jest jego manifestacją.