Stół z powyłamywanymi nogami, w klimacie zwątpienia

Proza, poezja, opowiadania
Inexistante
Intronek
Posty: 30
Rejestracja: 07 gru 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona

Stół z powyłamywanymi nogami, w klimacie zwątpienia

Post autor: Inexistante »

Teraz wiedziała, nie ma żadnej pozytywnej głębi pod powłoką. Piękno jest ułudą a pod nią kryje się brudna rzeczywistość. Proste żądze, pragnienia i wyzysk. I to wszystko owiane tajemnicą w ładny kawałek papieru. Jedyne co można z tym zrobić to bronić się przed wszelkimi kłamstwami, z góry zakładając najmniej optymistyczną wersję. Co za popaprana rzeczywistość, kiedy w końcu dowiadujesz się praw rządzących od zawsze Ziemią i człowiekiem - czujesz się dogłębnie oszukany, zdradzony i przestajesz mieć chęć dłużej w tym cyrku uczestniczyć. Nie wierzę w nic. Zwijam swoje bagaże. Idę. Idę w chuj.

Zamknęła walizkę, nie miała dłużej czego tu szukać. Nie łkała. Wszystko zadusiła w sobie. Pamiętam jak pytałem w młodości o to, kiedy będzie dobrze. W szkole koledzy mówili mi, że trzeba czekać do przerwy. W domu powiedzieli, że będzie dobrze jak skończę tą szkołę i pójdę na studia. Na ekranie telewizora przekonywano, że jest dobrze kiedy znajdzie się drugą połowę. Było jeszcze hasło, że trzeba czekać do wakacji. Zawsze czekałem, ale wiecie co? Godot nigdy nie nadszedł i nic nie dawało zadowolenia. Aż w końcu sam odpowiedziałem sobie na pytanie: "będzie dobrze, kiedy pójdę spać". I faktycznie, ten drugi świat dawał radość istnienia, przynajmniej na chwilę zagubienia na jego powierzchni.

Prawdę mówiąc nie miała dokąd iść i jedynym rozwiązaniem było wrócić do domu. Bała się tej nędzy którą zaraz zobaczy, nie chciała być na nowo wchłonięta przez zgniliznę, obłęd i zaduch który od zawsze panował w jej domu. Ten świat nie dawał żadnych perspektyw i dusił całą inicjatywę w zarodku. Trwał, żerując i przeczekując do wiosny.

I taką ją właśnie dojrzałem, wątpiącą i zniechęconą. Była całkowicie rozbita. Dla tego też tak łatwo wykupiłem jej zaufanie. Kobiety nigdy nie powinny ufać, są zbyt słabe i bezbronne. A kiedy powierzają Ci swoje sekrety, to robią to dziesięć razy intensywniej, niż jakby oddawały się w ręce obcego mężczyzny z ulicy. To dziwna ich skłonność i całkowicie im szkodliwa. Lepiej byłoby im powiedzieć by przestały mówić, ale zawsze to jakaś satysfakcja dla mężczyzny przygarnąć taką zabłąkaną owcę.

Powiedziała mi o tym, że często "chodzi pomedytować na tory". Opowiedziała o mętliku w głowie, bałaganie który wyrządziła jej literatura. Znałem to dobrze. Ja również praktykowałem takie przechadzki – mogę przyznać, że bardzo i mnie uspokajały. Mogę też śmiało zarzucić, że to książki spaprały mi życie, a jakże! Jej obecna fascynacja wahała się pomiędzy ascetyzmem a stoicyzmem, między Nietzschem i Schopenhauerem. Imponował jej nadczłowiek. Ktoś stojący ponad innymi, którego żadne zasady nie dotyczą i który sam wyznacza granice swojej wolności. Twardy, odporny na wszelkie przyziemne pokusy i obojętny na zachęty. Taką chciała być. Ten drugi dopowiadał, że trzeba być niewzruszonym – bo to najbezpieczniejsza poza by nie zostać w życiu skrzywdzonym. Nie ma radości i nie ma bólu, zostaje chłodne spojrzenie na świat – ale ona była na to za głupia, kobiety w ogóle się do tego nie nadają, z natury są uczuciowo wylewne i niestałe w emocjach. Jednakże doceniałem jej zainteresowanie w tej dziedzinie i nie raz godzinami rozmawialiśmy na ten i podobne tematy.

Z każdym dniem dowiadywałem się o niej coraz więcej, chociaż przeczuwałem, że równocześnie tę jej najczarniejszą stronę ukrywa gdzieś głęboko przede mną. Nie śmiałem pytać jej o to, sam też miałem dużo swoich spraw, które mnie pochłaniały. Odruchowo sięgnąłem do kieszeni po fajki. Lubiłem sobie zakurzyć w takich momentach. - Powiedz mi, jakie masz plany w życiu? - Zawsze spuszczała wtedy głowę i mówiła ogólnikowo. - Iść na studia, znaleźć pracę... Przejrzałem ją. Żyła z dnia na dzień, nic za daleko nie planując. "A niech się dzieję". Muszę przyznać, nie lubiłem takiego podejścia i mocno mnie ono odrzucało. Wziąłem kolejny łyk herbaty, jak zwykle gorzkiej. Gorzkiej jak życie, a co – na nic lepszego nie zasługujemy.
Awatar użytkownika
Polan
Intromajster
Posty: 472
Rejestracja: 16 lip 2014, 11:24
Płeć: mężczyzna
MBTI: INTJ
Lokalizacja: Warszawa

Re: Stół z powyłamywanymi nogami, w klimacie zwątpienia

Post autor: Polan »

Mieszasz strasznie formy, raz z trzeciej, potem z pierwszej. I postać jakby płeć zmienia: "Zamknęła" "zadusiła" "czekałem" w pierwszych akapitach. Choć z dalszej części wygląda na to że to ktoś inny opowiada. Skąd wtedy pierwsza osoba u kobiety w wspomnieniach faceta?

A treść, w sumie ładnie rozpoczęte/zakończone, kupy się trzyma a przy tym nadal można coś przed i po dopisać.
Inexistante
Intronek
Posty: 30
Rejestracja: 07 gru 2013, 11:19
Płeć: nieokreślona

Re: Stół z powyłamywanymi nogami, w klimacie zwątpienia

Post autor: Inexistante »

To akurat celowe. Narratorzy są dwaj - ten 3 os. i 1 os. - mężczyzna. Dwie postacie spotykają się w podobnym momencie życia - po podobnych przejściach i Ci pomieszani narratorzy przeplatają jej i jego historię - taki chórek głosów. Ale może faktycznie trochę za dużo namieszałam.
Dzięki za komentarz :D
Awatar użytkownika
Cytrynka46
Introwertyk
Posty: 66
Rejestracja: 24 wrz 2014, 18:18
Płeć: kobieta

Re: Stół z powyłamywanymi nogami, w klimacie zwątpienia

Post autor: Cytrynka46 »

Między tymi fragmentami z różną narracją są przerwy, więc formy uporządkowane. Z paroma wyjątkami ;)
Dla mnie mylące są 4 ostatnie zdania w 1. akapicie - wyglądają na pisane przez dziewczynę (a jak sam piszesz w 3os. wypowiada się mężczyzna - dlatego ten właśnie fragment pewnie jest mylący). I w 2. akapicie pierwsze zdania bardziej mi pasują na końcówkę 1. akapitu - są skupione na dziewczynie i wypowiada je narrator 3 osobowy.
A tak w ogóle to bardzo fajny język, podobają mi się pojawiające się czasem takie krótkie, proste zdania i gdzieniegdzie zwroty do czytelnika :)
Zamierzasz pisać dalszą część?
ODPOWIEDZ