Oto i zbiór kilku moich opowiadań, wierszy i innych tego typu czasowypełniaczy z krótkimi opisami, co by nie męczyć nikogo mozolnym przedzieraniem się przez wymarłe stepy czesane wichrem grafomanii.
Na początek opowiadanie z serii "a sparodiujmy kogoś/coś, powrzucajmy masę odniesień do (pop)kultury i podlejmy abstrakcyjnym humorem a publika wpadnie w ekstazę i zaślini podłogi":
https://docs.google.com/open?id=0B3p5Xh ... U1fWlRKMkE
Tutaj z kolei zapis niemal literalny pewnego nomen omen snu, którego zapomniałbym na śmierć gdybym rano po przebudzeniu nie zanotował sobie jego tytułu w telefonie. Tu już do śmiechu ni ma:
https://docs.google.com/open?id=0B3p5Xh ... 1kxSzl4V0U
Tutaj z kolei dwa teksty sponsorowane przez niedozwolone substancje stymulujące. Osobiście uważam je za takie se, ale ludziom się o dziwo podobają - nie wiem dlaczego, ale wrzucam bo tak:
https://docs.google.com/open?id=0B3p5Xh ... HB1SFVUa1k
oraz
https://docs.google.com/open?id=0B3p5Xh ... zhKdEdGYlU
A teraz coś lżejszego - nie emocjonalnie bynajmniej, lecz ilościowo co by zaparcia albo wilka jakiego nie dostać - deser taki, parę wierszy w stylu haikopodomnym z krótkim wstępem przed każdym (pozwolę sobie nie linkowac tym razem, m'kay?).
Impresja na temat "pijemy kawę w zimowy wieczór i nas nosi":
"Teraz"
Światło żarówki bliskie tak, gdy za oknem mrok z dziką bielą.
Tańczą!
Ciepło grzejnika zaufaniem otoczone przeciw nim.
Kawy zapach drży w żyłach tą chwilą, a istota ciszy z głośników sączy się wciąż.
Wolniej.
Spokojniej.
Głębiej.
Zamknięte oczy.
Tu pozdrawiamy Dalajlamę:
"Jeden z wielu bodźców który nie jest klasyfikowany jako priorytetowy, czyli jak
cudownie jest być samonieświadomym"
Kamień, na którym siedzę.
Strumień, w który patrzę.
Ja, który znaczę
ni mniej ni więcej - raczej.
A teraz drogie dzieci schodzimy z łączek, kwiatuszków i różowych jednorożców do rynsztoka. Bo nawet syf bywa piękny i poeta potrafi czasem powiedzieć coś po męsku...
"Wydzielina"
Brud kobiety - nadziei,
która poroniła
ten dom bez fundamentów
wytarty stęchle
moim sercem
pijącym ropę zamiast mleka,
gdzie robactwo myśli przeżarło
jedyną twarz na zdjęciach,
a wymiociny obok sedesu
krzyczały jeszcze długo:
-Zostań przy mnie!
Moje pierwsze dni w wojsku - czy można dodać coś więcej?
„dni pierwsze”
[ja] chaosem
cios za ciosem
cios za coś
czym byłem
czas przeszły dokonany
[żyję]
A tutaj muzycznie trochę będzie:
"Istnienia drżenie"
Dźwięk struny
I jej mgnienie w skrajnościach
Napięta tak
Z mruczenia w krzyk
W jazgot myśli
W pęknięcie
Nie!
Dotykam - uciszam
Muzyka
Trochę cyberseksu na dokładkę (ach onetowe kamerki z czata - zawsze będziecie w mojej pamięci...)
"Empuls"
Słowo twym ciałem
z liter pod palcami
w miękkim dotyku
rysuje bliskością
przez metal i krzem
płynące
zimnym blaskiem
Uczucie.
A to jest mój ulubiony, czyli co myślę o wierze, nauce i zadawaniu głupich pytań:
"Modlitwa"
Prawda ciszą naprężoną
przed owym pytaniem,
które gasi ją
by w oczekiwaniu
wyznaniem wiary
odpowiadać.
No i to by było na tyle. Reszta tylko do wglądu po okazaniu stosownych dokumentów