Nieśmiałość a studia
: 01 gru 2018, 0:13
Witam, w końcu zdecydowałem się coś napisać. Jestem tu nowy. Teraz siedzę sam w akademiku, odpoczywając po ciężkim tygodniu w imprezowy piąteczek. Za oknem słyszę dźwięki studenckiej imprezy, śpiewy, Belgijka i Shakira, piszczące dziewczyny... Studenckie klimaty. A ja siedzę i zastanawiam się nad swoim średnim życiem. Nie najgorszym, nie najlepszym, średnim do bólu. Siedzę tak nie pierwszy i nie ostatni raz bez aktywności a dni, miesiące i lata mijają. Co zawsze wam przychodzi na myśl/ co słyszycie gdy pada hasło: studia ? Ano mama, tata, brat, pani profesor i wujek Janusz jednogłośnie odpowiedzą: najlepszy czas w życiu człowieka. Domówki, imprezy, kluby, Erasmus, dalekie zagraniczne podróże, samorozwój, wyjścia do teatru, dobra zabawa, fajny seks, szkolenia, kółko fotograficzne, praca wakacyjna w Londynie, Woodstock, wspomnienia i przyjaźnie na całe życie, jeszcze więcej seksu, nowe hobby, sport, miłe chwile, sikanie po krzakach na festiwalu w Niemczech i ... gdzieś tam na końcu trochę nauki. Czemu na końcu ? Może dlatego, że jak zapytam randomowego gościa o studia, odpowie mi: "AAA no tak studia, pamiętam tą imprezę, jak zaliczyłem najlepszą laskę na roku, to było wtedy... Pamiętam sylwestra w Chorwacji i dwudniowego kaca. Pamiętam Erasmusa w Paryżu...". Nauka jest najważniejsza, ale nie oszukujmy się. Na życie zostają nam lepsze wspomnienia. A ja ? Użalam się nad sobą. I sobie siedzę na tyłku, wkuwam strony materiału, bo studia mam z tych trudniejszych. W wolnych chwilach... scrolluję fejsa, czasem wyjdę na spacer do miasta pomyśleć o życiu. Studia mi uciekają. Od zawsze byłem inny. Z jednej strony dziecinny, z drugiej zbyt dorosły. W podstawówce żyłem w swoim świecie wyobraźni. Wyobrażałem sobie, że jeżdżę ciężarówką i chodziłem po całej szkole jak debil. Prawda, że głupia zabawa ? Infantylna, wtedy dzieci interesowały się klubami piłkarskimi i grami komp. a nie wymyślaniem alternatywnej rzeczywistości. Z drugiej strony, w gimnazjum, gdy inni siedzieli w minecraftach ja rozmyślałem o światopoglądzie, wierze. W liceum, gdy wszyscy mieli w głowie zabawę, ja toczyłem w swoim umyśle filozoficzne dyskusje o życiu, polityce... Ciągle jestem zbyt dorosły, zbyt poważny. Jestem inny i nie rozumiem ludzi. Nie umiem imprezować, dodatkowo mój brzuch daje mi wyraźne znaki, że powinienem być abstynentem już po pierwszym kieliszku wódki. W czasie wolnym na uczelni stoję z dala od ludzi, albo zwyczajnie gapię się w ścianę i się nie odzywam. Jeżeli z kimś rozmawiam to raczej na osobności, a rozmowa sprowadza się do kolosów i obgadywania wykładowców. Tak, jestem nudny. I nieśmiały. Jestem inny. Studia lecą, a ja patrzę na ludzi jak imprezują przy ognisku, na juwenaliach, jak chodzą na piwo... Przyglądam się, a w środku tylko spory ból psychiczny. Ale trzymam się mocno, rutyna doskonale pomaga. Łagodzi ból życia. Myślałem o psychologu, ale czas, pieniądze, motywacja... Jak się przełamać ? Czas leci, a ja stoję w miejscu. Na imprezie byłem raz, w klubie dwa razy. Wszystko porażka i chodzenie na fajka co chwilę, byle nie myśleć że jest aż taka tragedia. Dodam,że poza tym aspektem kompletnego braku towarzyskości, imprez i atrakcji, hobby itd. moje życie jest dosyć poukładane i nie mam powodów do narzekań. A jak było u was ? Jesteście nieśmiali ? Przełamaliście się ? Pomógł psycholog ? Jak wspominacie studia i kontakty z ludźmi ? Dla wielu kontakt z innymi jest normalny jak jedzenie i picie. Dla mnie to sztuka. Zależy mi bardzo na komentarzach dziewczyn. Podobno jesteście tą płcią, która jest bardziej towarzyska. Help, bo zostanę wiecznym prawiczkiem i nieśmiałą pipką :/ Podzielcie się doświadczeniami.