Strona 1 z 3

Nieśmiałość a studia

: 01 gru 2018, 0:13
autor: Dziwnycharakter74985
Witam, w końcu zdecydowałem się coś napisać. Jestem tu nowy. Teraz siedzę sam w akademiku, odpoczywając po ciężkim tygodniu w imprezowy piąteczek. Za oknem słyszę dźwięki studenckiej imprezy, śpiewy, Belgijka i Shakira, piszczące dziewczyny... Studenckie klimaty. A ja siedzę i zastanawiam się nad swoim średnim życiem. Nie najgorszym, nie najlepszym, średnim do bólu. Siedzę tak nie pierwszy i nie ostatni raz bez aktywności a dni, miesiące i lata mijają. Co zawsze wam przychodzi na myśl/ co słyszycie gdy pada hasło: studia ? Ano mama, tata, brat, pani profesor i wujek Janusz jednogłośnie odpowiedzą: najlepszy czas w życiu człowieka. Domówki, imprezy, kluby, Erasmus, dalekie zagraniczne podróże, samorozwój, wyjścia do teatru, dobra zabawa, fajny seks, szkolenia, kółko fotograficzne, praca wakacyjna w Londynie, Woodstock, wspomnienia i przyjaźnie na całe życie, jeszcze więcej seksu, nowe hobby, sport, miłe chwile, sikanie po krzakach na festiwalu w Niemczech i ... gdzieś tam na końcu trochę nauki. Czemu na końcu ? Może dlatego, że jak zapytam randomowego gościa o studia, odpowie mi: "AAA no tak studia, pamiętam tą imprezę, jak zaliczyłem najlepszą laskę na roku, to było wtedy... Pamiętam sylwestra w Chorwacji i dwudniowego kaca. Pamiętam Erasmusa w Paryżu...". Nauka jest najważniejsza, ale nie oszukujmy się. Na życie zostają nam lepsze wspomnienia. A ja ? Użalam się nad sobą. I sobie siedzę na tyłku, wkuwam strony materiału, bo studia mam z tych trudniejszych. W wolnych chwilach... scrolluję fejsa, czasem wyjdę na spacer do miasta pomyśleć o życiu. Studia mi uciekają. Od zawsze byłem inny. Z jednej strony dziecinny, z drugiej zbyt dorosły. W podstawówce żyłem w swoim świecie wyobraźni. Wyobrażałem sobie, że jeżdżę ciężarówką i chodziłem po całej szkole jak debil. Prawda, że głupia zabawa ? Infantylna, wtedy dzieci interesowały się klubami piłkarskimi i grami komp. a nie wymyślaniem alternatywnej rzeczywistości. Z drugiej strony, w gimnazjum, gdy inni siedzieli w minecraftach ja rozmyślałem o światopoglądzie, wierze. W liceum, gdy wszyscy mieli w głowie zabawę, ja toczyłem w swoim umyśle filozoficzne dyskusje o życiu, polityce... Ciągle jestem zbyt dorosły, zbyt poważny. Jestem inny i nie rozumiem ludzi. Nie umiem imprezować, dodatkowo mój brzuch daje mi wyraźne znaki, że powinienem być abstynentem już po pierwszym kieliszku wódki. W czasie wolnym na uczelni stoję z dala od ludzi, albo zwyczajnie gapię się w ścianę i się nie odzywam. Jeżeli z kimś rozmawiam to raczej na osobności, a rozmowa sprowadza się do kolosów i obgadywania wykładowców. Tak, jestem nudny. I nieśmiały. Jestem inny. Studia lecą, a ja patrzę na ludzi jak imprezują przy ognisku, na juwenaliach, jak chodzą na piwo... Przyglądam się, a w środku tylko spory ból psychiczny. Ale trzymam się mocno, rutyna doskonale pomaga. Łagodzi ból życia. Myślałem o psychologu, ale czas, pieniądze, motywacja... Jak się przełamać ? Czas leci, a ja stoję w miejscu. Na imprezie byłem raz, w klubie dwa razy. Wszystko porażka i chodzenie na fajka co chwilę, byle nie myśleć że jest aż taka tragedia. Dodam,że poza tym aspektem kompletnego braku towarzyskości, imprez i atrakcji, hobby itd. moje życie jest dosyć poukładane i nie mam powodów do narzekań. A jak było u was ? Jesteście nieśmiali ? Przełamaliście się ? Pomógł psycholog ? Jak wspominacie studia i kontakty z ludźmi ? Dla wielu kontakt z innymi jest normalny jak jedzenie i picie. Dla mnie to sztuka. Zależy mi bardzo na komentarzach dziewczyn. Podobno jesteście tą płcią, która jest bardziej towarzyska. Help, bo zostanę wiecznym prawiczkiem i nieśmiałą pipką :/ Podzielcie się doświadczeniami.

Re: Nieśmiałość a studia

: 01 gru 2018, 12:34
autor: bartek93
Zadaj sobie przede wszystkim, czy rzeczywiście chcesz tego "studenckiego" życia. Może po prostu szukaj ludzi podobnych do siebie, z którymi mógłbyś porozkminiać filozoficzne tematy? Nie każdy musi cały czas imprezować, chlać na umór i seksić się na prawo i lewo :wink: Zresztą ja do wielu takich historii o "studenckich czasach" podchodzę z dystansem, niektórzy ludzie lubią poubarwiać takie opowiastki :wink: Ale jeśli czujesz, że chcesz wyjść czasem do ludzi, a coś cię blokuje, może warto pomyśleć o psychologu.
Ja na przykład mam tak, że w pojedynkę albo w kameralnej grupie ludzi często potrafię złapać naprawdę szybko kontakt, a gdy w pełni się wyluzuję, to, pomimo całego swojego introwertyzmu, potrafię dużo gadać, nawet o niczym i śmiać się z niczego. Oczywiście też nie przy wszystkich czuję się na tyle pewnie siebie, żeby bawić się w small-talk. Ale w dużych grupach, jak na studiach, miałem zawsze problem z odnalezieniem się, przez co izolowałem się, użalałem nad sobą i wmawiałem sobie różne rzeczy. W końcu poszedłem do psychologa, już jest znacznie lepiej niż np. rok temu, jeszcze nie wszystko jest tak, jakbym chciał, ale pracuję nad tym. Grunt to czasem się uśmiechnąć i nie podchodzić zbyt poważnie do wszystkiego - tego się trzymam :D

Re: Nieśmiałość a studia

: 01 gru 2018, 17:25
autor: Dziwnycharakter74985
bartek93 pisze: 01 gru 2018, 12:34 Zadaj sobie przede wszystkim, czy rzeczywiście chcesz tego "studenckiego" życia. Może po prostu szukaj ludzi podobnych do siebie, z którymi mógłbyś porozkminiać filozoficzne tematy? Nie każdy musi cały czas imprezować, chlać na umór i seksić się na prawo i lewo :wink: Zresztą ja do wielu takich historii o "studenckich czasach" podchodzę z dystansem, niektórzy ludzie lubią poubarwiać takie opowiastki :wink: Ale jeśli czujesz, że chcesz wyjść czasem do ludzi, a coś cię blokuje, może warto pomyśleć o psychologu.
Ja na przykład mam tak, że w pojedynkę albo w kameralnej grupie ludzi często potrafię złapać naprawdę szybko kontakt, a gdy w pełni się wyluzuję, to, pomimo całego swojego introwertyzmu, potrafię dużo gadać, nawet o niczym i śmiać się z niczego. Oczywiście też nie przy wszystkich czuję się na tyle pewnie siebie, żeby bawić się w small-talk. Ale w dużych grupach, jak na studiach, miałem zawsze problem z odnalezieniem się, przez co izolowałem się, użalałem nad sobą i wmawiałem sobie różne rzeczy. W końcu poszedłem do psychologa, już jest znacznie lepiej niż np. rok temu, jeszcze nie wszystko jest tak, jakbym chciał, ale pracuję nad tym. Grunt to czasem się uśmiechnąć i nie podchodzić zbyt poważnie do wszystkiego - tego się trzymam :D
Dziękuję za odpowiedź. Myślałem właśnie, że ktoś nawiąże do tego obrazu studiów, który przytoczyłem. Znajdzie się wiele osób, które zwyczajnie nie czują takiej potrzeby imprezowania i spotkań, to prawda. Niestety w moim przypadku jest inaczej. Jestem raczej osobą, która woli czegoś spróbować i żałować niż nie spróbować. Chciałbym przeżyć ciekawe chwile na studiach i niekoniecznie dlatego, by "nie odstawać" od innych. Widzę radosnych ludzi jak się bawią, widzę osoby spełnione życiowo, pełne energii. I też bym tak chciał. Oczywiście widzę też osoby w gorszej kondycji "towarzyskiej" ode mnie, ale chyba nie chodzi o to, by nic nie zmieniać, mówiąc sobie: "patrz, inni mają gorzej, nie dramatyzuj". Co do tej odpowiedniej grupy osób, to byłoby bardzo ciekawe, ale niestety trudne dla introwertyka, który ma dużo zajęć na głowie. Ciężko się przełamać, chociaż pewnie warto. Czy nie każdy musi imprezować i się seksić ? No tak, zgoda, choć nie dzieliłbym tego na każdy/ nie każdy. I filozof musi się czasem zabawić i imprezowicz musi być czasem poważny. I tu jest mój ból. Dziękuję za radę z psychologiem, tak jak pisałem myślałem o nim, ale potem jak zwykle nie wyszło... Czy możesz dać jakieś rady jak się do tego zabrać? Jak się przełamać, dać pierwszy krok ? Czy te spotkania są wymagające ? Jak dużo pracy pochłania zmiana osobowości ?

Re: Nieśmiałość a studia

: 01 gru 2018, 18:21
autor: highwind
Współlokatorzy. Ja, gdybym mieszkał sam w akademiku, pewnie bym ześwirował. Na szczęście od drugiego semestru zamieszkałem z ekstrawertykiem, a od drugiego roku jeszcze z dwoma kumplami - intro i ekstra, z których ekstrawertyk na ostatnie dwa lata zamienił się miejscami z nowym ambiwertykiem. Ale oni byli kluczem do mojego zdrowego bytowania, które nie skończyło się karuzelą spierdolenia. Miało się do kogo otworzyć gębę, miało się z kim wyjść na miasto (a dla mnie jako dla intro wyjście z naprawdę dobrymi znajomymi nie jest większym problemem), miało się różne dojścia - każdy z nas był inny i ogarniał inne tematy, przez co fajnie się uzupełnialiśmy. I pomimo że dzisiaj, 7 lat od ukończenia studiów utrzymujemy kontakty sporadycznie - gdzieś tak raz do roku, to na swój sposób są dla mnie rodziną. Aha! Ważne - mieszkać razem w pokoju przynajmniej z jedną osobą. Na kwadracie solo to nie zadziała tak dobrze, a może być i gorzej, bo będziesz się bał wyjść z własnej klitki :P

Co do alko - czyli (niestety) nieodzownego elementu studenckiego życia. Możesz narzekać na rzeczywistość i nie robić nic (albo robić, ale na zmianę realiów pewnie nie starczy ci życia), albo się z nią pogodzić i szukać rozwiązań. Nie możesz pić? To kupujesz trzy browary niskoprocentowe i sączysz je całą noc. Albo whisky, robisz sobie słabego drinka z colą w dużej szklance i też sobie siorbiesz powoli. Ewentualnie spróbuj zioła - na każdego działa trochę inaczej, ale alko-terroryści nie narzucają się tak bardzo jak im powiesz, że bakasz zamiast pić. Ale to nie jest takie super ważne. Ważnym jest, żeby po prostu się dobrze bawić - znaleźć taki stan umysłu, który pozwoli na czerpanie przyjemności pomimo znalezienia się w obcym, praktycznie wrogim środowisku. Jak to zrobić? Nie mam pojęcia co ci poradzić - to sprawa indywidualna. Jesteś na dobrej drodze, bo przynajmniej masz chęci. Więc czuj presję i nie spi*rdol tego. Z fartem mordo :P

Re: Nieśmiałość a studia

: 01 gru 2018, 20:38
autor: Dziwnycharakter74985
highwind pisze: 01 gru 2018, 18:21 Współlokatorzy. Ja, gdybym mieszkał sam w akademiku, pewnie bym ześwirował. Na szczęście od drugiego semestru zamieszkałem z ekstrawertykiem, a od drugiego roku jeszcze z dwoma kumplami - intro i ekstra, z których ekstrawertyk na ostatnie dwa lata zamienił się miejscami z nowym ambiwertykiem. Ale oni byli kluczem do mojego zdrowego bytowania, które nie skończyło się karuzelą spierdolenia. Miało się do kogo otworzyć gębę, miało się z kim wyjść na miasto (a dla mnie jako dla intro wyjście z naprawdę dobrymi znajomymi nie jest większym problemem), miało się różne dojścia - każdy z nas był inny i ogarniał inne tematy, przez co fajnie się uzupełnialiśmy. I pomimo że dzisiaj, 7 lat od ukończenia studiów utrzymujemy kontakty sporadycznie - gdzieś tak raz do roku, to na swój sposób są dla mnie rodziną. Aha! Ważne - mieszkać razem w pokoju przynajmniej z jedną osobą. Na kwadracie solo to nie zadziała tak dobrze, a może być i gorzej, bo będziesz się bał wyjść z własnej klitki :P

Co do alko - czyli (niestety) nieodzownego elementu studenckiego życia. Możesz narzekać na rzeczywistość i nie robić nic (albo robić, ale na zmianę realiów pewnie nie starczy ci życia), albo się z nią pogodzić i szukać rozwiązań. Nie możesz pić? To kupujesz trzy browary niskoprocentowe i sączysz je całą noc. Albo whisky, robisz sobie słabego drinka z colą w dużej szklance i też sobie siorbiesz powoli. Ewentualnie spróbuj zioła - na każdego działa trochę inaczej, ale alko-terroryści nie narzucają się tak bardzo jak im powiesz, że bakasz zamiast pić. Ale to nie jest takie super ważne. Ważnym jest, żeby po prostu się dobrze bawić - znaleźć taki stan umysłu, który pozwoli na czerpanie przyjemności pomimo znalezienia się w obcym, praktycznie wrogim środowisku. Jak to zrobić? Nie mam pojęcia co ci poradzić - to sprawa indywidualna. Jesteś na dobrej drodze, bo przynajmniej masz chęci. Więc czuj presję i nie spi*rdol tego. Z fartem mordo :P
Dzięki ziomek za odpowiedź. Motywujące w sumie. Ja do współlokatorów i do ludzi ogólnie, z którymi mam kontakt mam ten problem, że trafiam na poprawnych do bólu grzecznych chłopczyków. Trafić na ziomka co mnie wyciągnie na miasto to byłoby dla mnie wygrać w życie. Tak kminię samemu, że dziewczyny chyba maja łatwiej tutaj, no bo zawsze przy "szarej myszce" jest ta druga imprezowiczka co ją zawsze gdzieś zabierze na siłę. Takie mam wrażenie, pewnie nie zawsze prawdziwe.
No właśnie o takie znajomości chodzi. A może rzucić w p.z.d.u ten akademik i poszukać mieszkania z jakimś innym gościem ? Trzeba przyznać, że warunki przeciętne.
Co do alko to nie jest tak, że jak walnę browarka to od razu rzygam na 3 metry, ale mój żołądek daje mi znać, że %% nie lubi. Jak przeciętna osoba wypije piwko na pare łyków, ja muszę powoli sączyć. No a co to jest jedno piwo ? :D A im wyższy % tym gorzej, wtedy to już kaput. Wszystko w brzuchu wiruje. Myślałem, żeby zapytać kiedyś lekarza, ale jak by to wyglądało ?
- Panie doktorze, mam problem z alkoholem, nie mogę go pić.
- No to o co chodzi ? Wyjdzie panu na zdrowie, nic nie poradze.
No coś wypić mogę ale po co bez efektu ? :v Zielone no w sumie, tylko w Pl jest jak jest no i ciężko...
No właśnie brakuje mi tego chillu, nie czuje imprezy, nie wiem o czym gadać z laskami, nawet z typami... Moje życie jest chyba za mało rozrywkowe, żeby łapać temat. Presję czułem już jak szedłem na studia. Najgorsze to znalezć motywację do czegokolwiek.

Re: Nieśmiałość a studia

: 02 gru 2018, 1:17
autor: highwind
Stary, ale ja mam z alko to samo. Jak ludzie rozmawiają często o kacu, to mam wrażenie, że dla nich kac to jest uczucie gdy bardzo chce im się pić. Dla mnie kac, to jest rzyganie żółcią i agonalny ból głowy od rana do godziny 16, a potem jeszcze zgaga przez dwa następne dni xD I nawet robiłem sobie pod tym kątem badania (nietolerancja histaminy), z których jednak nic nie wynikło. Dlatego staram się unikać mocniejszego upojenia jak ognia. A i perspektywa syndromu dnia następnego skutecznie psuje mi jakiekolwiek opcje na ekscytowanie się większością imprez. Bardziej podchodzę do nich jak to jakichś wyzwań :P No ale ja pierdziu, jest grupa osób które lubię, i dla których uważam, że warto te wyzwania podejmować.
Dziwnycharakter74985 pisze:Trafić na ziomka co mnie wyciągnie na miasto to byłoby dla mnie wygrać w życie.
A to jest racja kumplu. Ja na szczęście mam takiego legendarnego kuzyna, o którym na przestrzeni lat pisałem już na tym forum chyba dziesiątki razy (xD), który był taką moją drabiną ratunkową do wyjścia z tej klitki płonącej samotnością. Typ jeśli mi nie uratował życia, to młodość już na pewno. A i na studiach miałem szczęście, bo dosłownie pierwszy ziomek, na którego nadziałem się przed pierwszymi zajęciami miał koszulkę z Cartmanem, a ja uwielbiam South Park. No i poszło, best friends forever. Więc sam widzisz - szczęście. Ale szczęście to część rachunku prawdopodobieństwa, a prawdopodobieństwo można już zwiększać odpowiednimi działaniami.

Co do rozmów - u mnie to samo. Zawsze czuję się zafascynowany, ale jednocześnie trochę stłamszony, kiedy ludzie rozmawiają o swoich pasjach - ktoś biega maratony, ktoś choćby potrafi całą noc gadać o jebanej ekstraklasie, albo ostatnio formule 1. A ja? Ja pracuję i gram w gry, i to coraz bardziej każualowo. Aha, no i siedzę dużo w necie. Rozmowa ze mną to heheszki i wymiany anegdotek i ciekawostek z różnych podcastów i wykopów - dobre na chwilę, mam wrażenie, ale nie na długie, angażujące konwersacje. Ale jebać to - trafia swój na swego i bujam się z ludźmi, którzy lubią heheszkować. A co do tej blokady, że nie wiadomo o czym rozmawiać - mam właśnie anegdotkę. Znałem takiego ziomka, Kacpra, z którym trzy lata nie zamieniłem słowa innego niż cześć. Ale nie dlatego, że nie nadarzały się okazje - po prostu nie wiedziałem totalnie co do typa powiedzieć (i vice versa). Pamiętam, takie wrażenie, że stoimy we trójkę - ja, Kacper i mój współlokator (przyjaciel Kacpra) i ja mogę swobodnie nawijać z lokatorem, a on z Kacprem, ale przede mną i Kacprem stoi jakiś mur. I zastanawiam się, jakim cudem mogę na luzie z jednym pieprzyć farmazony, a już z drugim, z którym ten pierwszy rozmawia bezproblemowo, ja w jakiś magiczny sposób nie potrafię. I tak to wyglądało przez 3 lata studiów. Natomiast potem nastąpił przełom. Zdarzyła się kuriozalna sytuacja, że otwieram drzwi do mieszkania, a tam wbija Kacper z wizytą, z pół litrem do współlokatora. Ale hola, nie ma współlokatora - mówię. Na co Kacper, zaskakując mnie, odpowiada "to napijmy się my". Na to ja próbowałem go zbyć, że zmarł mi dziadek i jutro mam pogrzeb rano i nie bardzo mogę pić (tru story). Na to on "to wypijmy za dziadka". Nooo, dobry był, na to nie byłem przygotowany, na taką propozycję nie można odmówić. No to usiedliśmy w kuchni i zaczynając temat od dziadka, obaliliśmy jakimś cudem pół litra żołądkowej gorzkiej i przegadaliśmy pół nocy. Rano oczywiście umierałem przez kaca, na pogrzebie ledwo, chyba cudem się powstrzymałem przed porzyganiem. Ale co się stało potem - od tamtej wspólnej flaszki, już nie miałem najmniejszego problemu żeby rozmawiać z Kacprem, nawet na trzeźwo i o rzeczach które totalnie mnie nie interesowały. Jakie to było dziwne - udało się złapać ten luz i flow, firewall został złamany. Jakbyś w końcu złapał ten moment ucząc się jazdy na rowerze, kiedy orientujesz się że boczne kółeczka już nie dotykają ziemi, a ty ciśniesz prosto bez pomocy ojca ;P Puenta? Alko to zuo, ale chyba konieczne.

Re: Nieśmiałość a studia

: 02 gru 2018, 15:03
autor: Dziwnycharakter74985
highwind pisze: 02 gru 2018, 1:17 Stary, ale ja mam z alko to samo. Jak ludzie rozmawiają często o kacu, to mam wrażenie, że dla nich kac to jest uczucie gdy bardzo chce im się pić. Dla mnie kac, to jest rzyganie żółcią i agonalny ból głowy od rana do godziny 16, a potem jeszcze zgaga przez dwa następne dni xD I nawet robiłem sobie pod tym kątem badania (nietolerancja histaminy), z których jednak nic nie wynikło. Dlatego staram się unikać mocniejszego upojenia jak ognia. A i perspektywa syndromu dnia następnego skutecznie psuje mi jakiekolwiek opcje na ekscytowanie się większością imprez. Bardziej podchodzę do nich jak to jakichś wyzwań :P No ale ja pierdziu, jest grupa osób które lubię, i dla których uważam, że warto te wyzwania podejmować.
Noo, kaca też nie wspominam dobrze, ale najgorszy jest moment picia jak przełykasz kielonka czy piwo i potem jak już "wejdzie" w przenośni i dosłownie. Jak patrzyłem na ludzi, z którymi kiedyś te kilka razy w życiu byłem na imprezie jak piją piwo jak soczek a mocnego drinka jak herbatę to mi się niedobrze robi :v Najśmieszniejsze jest to, że jak pierwszy raz piłem i tak przez pewien czas to nic mnie nie ruszało i wszystko było allright. Nawet trochę byłem w stanie wypić i nie umierałem. A potem... 3 kieliszki czystej i w brzuchu bomba atomowa więc omijałem kolejne kolejki bo jeden kieliszek więcej = rzyganie. Mój organizm chyba się nauczył, że nie lubi alko i teraz będzie prowokował rzyganie ilekroć coś wypiję. Ciekawe czy to w ogóle jakaś nietolerancja czy może to psychiczne ?

Dużo bym dał, żeby trafić na taką osobę, a trafić na taką koleżankę to już w ogóle wygryw. Ale to nierealne chyba. Całe życie nic. Zawsze coś nie tak, zawsze trafiam na poukładanych i nudnych ludzi, choć wartościowych. Do tych ciekawych nawet bym nie zagadał. Zwyczajnie się ich boję. Pewnie nawet bym nie dotrzymał tempa. Prawdopodobieństwo to ja umiem liczyć a nie zwiększać xD Pewnie zmiana lokum i wspołlokatora by pomogła ale to kwestia kolejnego roku akad. i można myśleć albo o innym aka albo mieszkanie z kimś. Zawsze zostawałem w tym aka bo jednak jest jakaś nadzieja, że te studenckie klimaty, studenckie życie. Ale jest i druga strona medalu. Jak się jest w mojej sytuacji to mieszkanie tutaj jeszcze bardziej dołuje, dobija do dna. Wasted... Intrygują mnie ludzie w społeczeństwie, dla których bycie towarzyskim jest normalne. Nie wiedzą jak można być nieśmiałym. Myślą, że łapanie kontaktu dla wszystkich jest łatwe, no bo jak to może być trudne... Jak mechanik ma wymienić filtr powietrza to się smieje, że łatwe i nie rozumie jak informatyk może do niego przyjechać w takim celu. Przecież to banalne. Tak samo tu. Ludzie myślą, że akademik = zabawa i studenckie życie. Wprowadzasz się i od razu znasz ziomków obok, balujecie co weekend. Nikt nie pomysli, ze dla kogoś to może być zajebiscie trudne jak egzamin z matmy.

Te rozmowy to są dobre xD Z facetem to pogadasz o tym co się sypie w waszych złomach, porozmawiasz o kładzeniu asfaltu czy whatever. Gorzej z kobietą. Możesz rozmawiać o wszystkim, o głupotach ale chyba nie o to do końca chodzi. Wydaje mi się, że w rozmowach z nimi najwięcej zyskasz na gadaniu własnie o baletach, imprezach, koncertach oraz o twoich zainteresowaniach, gdzie się udzielasz itd. To Cię prezentuje dobrze, jako osobę ciekawą, towarzyską, z wieloma pasjami. Dla kobiety: czyli nudy nie będzie. I tutaj problem jak nie masz o czym gadać :x I w ostateczności schodzi na to: hej, jak tam ten kolos ? dobrze, a Ty ? Też dobrze i cisza... Nieźle nam dowalili przedmiotów, trudny tydzeń co ? Noooo...
Też mam taki mur z niektórymi. Nieprzebijalny. Różnice światopoglądowe, styl życia. Nawet bym się nie odezwał, chyba z przymusu. Ciężkie.
Z tym cmentarzem to niezłe :D Dobrze, że sie nie zrzygałeś do grobu bo by było :v Miałem sytuacje merytorycznie podobną, tylko że z osobą, do której nie byłem ustawiony za murem. Po prostu nie miałem okazji zagadać. Też złapałem temat, ale gorzej później utrzymać kontakt. Puenta 2: Jak nie możesz pić alkoholu to masz nieprzyjemne życie.

Re: Nieśmiałość a studia

: 02 gru 2018, 21:08
autor: bartek93
Stary, to widzę, że masz podobny problem do mojego :lol:
Dziwnycharakter74985 pisze: 01 gru 2018, 17:25 Czy możesz dać jakieś rady jak się do tego zabrać? Jak się przełamać, dać pierwszy krok ? Czy te spotkania są wymagające ? Jak dużo pracy pochłania zmiana osobowości ?
Wiesz co? Ze mną to było tak, że za pierwszym razem nie poszedłem, bo chyba spanikowałem :lol: Mniej więcej po roku byłem już znacznie bardziej zdeterminowany i stwierdziłem w końcu, że to nic złego, że szukam pomocy. Na początku było drętwo, ale w końcu zacząłem opowiadać o emocjach, które mi towarzyszyły i się wyluzowałem :wink: Wyszło, że nie mam żadnej fobii społecznej, tylko masę rzeczy sobie wmawiałem i za bardzo przejmowałem się oceną innych. Pewnie nadal się trochę przejmuję, ale nie tak, żeby mi to zatruwało życie. Ogólnie polecam ci rozważyć terapię grupową, bo to pokaże psychologowi, jak reagujesz w grupie.

Re: Nieśmiałość a studia

: 03 gru 2018, 0:43
autor: Dziwnycharakter74985
bartek93 pisze: 02 gru 2018, 21:08 Wiesz co? Ze mną to było tak, że za pierwszym razem nie poszedłem, bo chyba spanikowałem :lol: Mniej więcej po roku byłem już znacznie bardziej zdeterminowany i stwierdziłem w końcu, że to nic złego, że szukam pomocy. Na początku było drętwo, ale w końcu zacząłem opowiadać o emocjach, które mi towarzyszyły i się wyluzowałem :wink: Wyszło, że nie mam żadnej fobii społecznej, tylko masę rzeczy sobie wmawiałem i za bardzo przejmowałem się oceną innych. Pewnie nadal się trochę przejmuję, ale nie tak, żeby mi to zatruwało życie. Ogólnie polecam ci rozważyć terapię grupową, bo to pokaże psychologowi, jak reagujesz w grupie.
Miałem już moment, że byłem pewny tego psychologa, mówiłem sobie, że jak nie teraz to nigdy bo stracę te studia do końca... Już miałem iść się zapisywać, ale w końcu praca, wakacje, nowy rok akademicki... potem za dużo na głowie i tak to wychodzi. Może nawet nie kwestia tego braku czasu tylko brak motywacji wynikający z tego studiowania, nawału obowiązków, nauki... Gdy przychodzisz przez tydzień z uczelni gdy jest ciemno (a wyszedłeś rano) i czeka na Ciebie pranie, obiad, zakupy i nauka to ostatnią rzeczą, o której myślisz jest psycholog. Dlatego najlepiej by było zaczać w wakacje. Nie pomaga też nastawienie naszego społeczeństwa pt. "do psychologa ? Jesteś chory psychicznie ? Jesteś psychopatą ?" Nawet jeżeli otwarcie nikt tego nie powie.
Być może u mnie wyszło by to samo, możliwe, że też wiele sobie wmawiam. Ale chodzi o wyjaśnienie sobie samemu, czemu taki jestem, jak sobie z tym radzić ? Jeżeli nie stanę się duszą towarzystwa, to przynajmniej chciałbym wiedzieć, jak z tym żyć i jak uśmierzyć ten ból, gdy setny raz siedzę samemu i słyszę na imprezie ludzi, którzy nie marnują życia...
Terapia grupowa byłaby dobra dla psychologa rzeczywiście, ale obawiam się, że nie podołam. Gdybyśmy mieli rozmawiać o mało istotnych głupotach to może wywiązałoby sie coś ciekawego. Jeżeli chodzi o poważniejsze tematy, podejście do seksu, relacji międzyludzkich itd. to nic bym chyba nie powiedział w grupie. Mogłoby przynieść odwrotny efekt, lepiej samemu. Ciekawe jak taka terapia wygląda ? Nigdy nie miałem okazji być albo nie pamiętam... Btw. dziękuję bardzo za odpowiedź.

Re: Nieśmiałość a studia

: 03 gru 2018, 11:09
autor: bartek93
Dziwnycharakter74985 pisze: 03 gru 2018, 0:43 Miałem już moment, że byłem pewny tego psychologa, mówiłem sobie, że jak nie teraz to nigdy bo stracę te studia do końca... Już miałem iść się zapisywać, ale w końcu praca, wakacje, nowy rok akademicki... potem za dużo na głowie i tak to wychodzi. Może nawet nie kwestia tego braku czasu tylko brak motywacji wynikający z tego studiowania, nawału obowiązków, nauki... Gdy przychodzisz przez tydzień z uczelni gdy jest ciemno (a wyszedłeś rano) i czeka na Ciebie pranie, obiad, zakupy i nauka to ostatnią rzeczą, o której myślisz jest psycholog. Dlatego najlepiej by było zaczać w wakacje. Nie pomaga też nastawienie naszego społeczeństwa pt. "do psychologa ? Jesteś chory psychicznie ? Jesteś psychopatą ?" Nawet jeżeli otwarcie nikt tego nie powie.
Wiem, że studia, inne zajęcia i ogólny brak czasu, ale warto się dowiadywać już teraz. A to, że jest nastawienie społeczeństwa... Po pierwsze nikomu nic nie musisz mówić, a po drugie jeśli ktoś to wyszydza, to znaczy, że jest idiotą :lol: Zresztą różnie to jest... Np. gdy mój skrajnie wręcz ekstrawertyczny kumpel dowiedział się o tym, że chodzę do psychologa i z jakiego powodu, to powiedział, że szanuje mnie za to, bo nie każdy ma odwagę, by zdobyć się na taki krok :wink: Także różni ludzie i różne podejścia :wink:
Dziwnycharakter74985 pisze: 03 gru 2018, 0:43 Być może u mnie wyszło by to samo, możliwe, że też wiele sobie wmawiam. Ale chodzi o wyjaśnienie sobie samemu, czemu taki jestem, jak sobie z tym radzić ? Jeżeli nie stanę się duszą towarzystwa, to przynajmniej chciałbym wiedzieć, jak z tym żyć i jak uśmierzyć ten ból, gdy setny raz siedzę samemu i słyszę na imprezie ludzi, którzy nie marnują życia...
To u psychologa wszystko sobie wyjaśnisz i z pewnością znajdziesz wyjście z problemu :wink:
Dziwnycharakter74985 pisze: 03 gru 2018, 0:43 Terapia grupowa byłaby dobra dla psychologa rzeczywiście, ale obawiam się, że nie podołam. Gdybyśmy mieli rozmawiać o mało istotnych głupotach to może wywiązałoby sie coś ciekawego. Jeżeli chodzi o poważniejsze tematy, podejście do seksu, relacji międzyludzkich itd. to nic bym chyba nie powiedział w grupie. Mogłoby przynieść odwrotny efekt, lepiej samemu. Ciekawe jak taka terapia wygląda ? Nigdy nie miałem okazji być albo nie pamiętam... Btw. dziękuję bardzo za odpowiedź.
Jeśli nie czujesz się gotów, by rzucić się na głęboką wodę, zawsze możesz najpierw iść na terapię indywidualną, a dopiero później pomyśleć o grupowej. Ja też chodziłem najpierw na indywidualną, a dopiero teraz pójdę na grupową, żeby się sprawdzić. Naprawdę warto sobie pomóc :wink:

Re: Nieśmiałość a studia

: 03 gru 2018, 23:49
autor: Dziwnycharakter74985
bartek93 pisze: 03 gru 2018, 11:09

Wiem, że studia, inne zajęcia i ogólny brak czasu, ale warto się dowiadywać już teraz. A to, że jest nastawienie społeczeństwa... Po pierwsze nikomu nic nie musisz mówić, a po drugie jeśli ktoś to wyszydza, to znaczy, że jest idiotą :lol: Zresztą różnie to jest... Np. gdy mój skrajnie wręcz ekstrawertyczny kumpel dowiedział się o tym, że chodzę do psychologa i z jakiego powodu, to powiedział, że szanuje mnie za to, bo nie każdy ma odwagę, by zdobyć się na taki krok :wink: Także różni ludzie i różne podejścia :wink:


To u psychologa wszystko sobie wyjaśnisz i z pewnością znajdziesz wyjście z problemu :wink:


Jeśli nie czujesz się gotów, by rzucić się na głęboką wodę, zawsze możesz najpierw iść na terapię indywidualną, a dopiero później pomyśleć o grupowej. Ja też chodziłem najpierw na indywidualną, a dopiero teraz pójdę na grupową, żeby się sprawdzić. Naprawdę warto sobie pomóc :wink:
Dzięki za te słowa, motywacja rośnie i w końcu trzeba działać. Cały czas się zastanawiam i rozważam plusy i minusy ale chyba nie ma co wymyślać problemów. Rzeczywiście trzeba sobie pomóc.

Re: Nieśmiałość a studia

: 07 gru 2018, 23:03
autor: BiałyGuzik
Hejooo
Rad udziela się najłatwiej
BiałyGuzik:

Mam takie przekonanie że przyporządkowywanie swoich cech charakteru do wad czy zalet z racji, powinno zależeć od nas samych. Nikt nam nie wmówi, że coś jest naszą negatywną czy pozytywną stroną. ALE. Sugeruję żebyś rozróżnił swoją inność jako coś wyjątkowego, dar. Piszesz, że masz przemyślenia na temat polityki, filozofii etc. Skąd wiesz czy inni ludzie też nad tym mocno się nie zastanawiają? Ano stąd, że nie wspominają o tym w swoich wypowiedziach. Jeśli to Twój konik to staraj się narzucać takie tematy innym. Dlaczego niby miałbyś być skazany na gadanie o niczym? Początki mogą być trudne, możesz zastanawiać się czy nie wywyższasz się nad innymi ijip. (i jakieś inne paranoje). Postaw sobie też pytanie, czy faktycznie jesteś nudny czy tylko uważasz że inni tak mogą uważać. Odpowiedz może być oczywista, a jednak tak istotna do uświadomienia i w następstwie przestania robienia z siebie ofiary.
GuzikBiały:

Masz wiele przemyśleń a jak Cię czytam, to tak mało jest tego w Twojej wypowiedzi. Na prawdę chcesz od nas rad? Nie potrafisz tego sam ogarnąć zdobyć się myślowo na to co Ci napisałam powyżej, czy przyszedłeś z siebie zrobić ofiarę? Pytasz o wskazówki tylko po to, żeby udać sam przed sobą że coś robisz ze swoim problemem? Wydajesz się być inteligentny. Odstaw swój ból na chwilę na bok i sam zastanów się nad realnymi rozwiązaniami. Przegrzeb internet w poszukiwaniu wiedzy psychologicznej żebyś choć trochę mógł nakreślić sobie gdzie stoisz. Tylko Ty to możesz zrobić, a jeśli to zbyt trudne to psychoterapeuta może pomóc Cię naprowadzić na właściwy trop. Te rady Ci nic nie dadzą, są ch#jowe tak samo jak te moje.
BiałyGuzik:

Wybacz że trochę ostro, ale potraktuj moją wypowiedz jako czynnik, który być może skróci Twoją drogę do doskonałości i nie będziesz musiał przechodzić przez mielizny przez które przechodziłam ja, bo tkwiłam w tym samym miejscu co Ty, strata czasu. Nadal tkwię, z tym, że wiem, że nic mi tak nie da jak samoświadomość. No i przyjaciel, żeby nie zostać z problemem samemu. No i nie lubię słowa nieśmiałość, bo jest takie cnotliwe, kiedy w głowie dzieją się rzeczy STRASZNE.

Sorka za interpunkcję.

Re: Nieśmiałość a studia

: 08 gru 2018, 13:33
autor: Dziwnycharakter74985
BiałyGuzik pisze: 07 gru 2018, 23:03 Hejooo
Rad udziela się najłatwiej
BiałyGuzik:

Mam takie przekonanie że przyporządkowywanie swoich cech charakteru do wad czy zalet z racji, powinno zależeć od nas samych. Nikt nam nie wmówi, że coś jest naszą negatywną czy pozytywną stroną. ALE. Sugeruję żebyś rozróżnił swoją inność jako coś wyjątkowego, dar. Piszesz, że masz przemyślenia na temat polityki, filozofii etc. Skąd wiesz czy inni ludzie też nad tym mocno się nie zastanawiają? Ano stąd, że nie wspominają o tym w swoich wypowiedziach. Jeśli to Twój konik to staraj się narzucać takie tematy innym. Dlaczego niby miałbyś być skazany na gadanie o niczym? Początki mogą być trudne, możesz zastanawiać się czy nie wywyższasz się nad innymi ijip. (i jakieś inne paranoje). Postaw sobie też pytanie, czy faktycznie jesteś nudny czy tylko uważasz że inni tak mogą uważać. Odpowiedz może być oczywista, a jednak tak istotna do uświadomienia i w następstwie przestania robienia z siebie ofiary.
GuzikBiały:

Masz wiele przemyśleń a jak Cię czytam, to tak mało jest tego w Twojej wypowiedzi. Na prawdę chcesz od nas rad? Nie potrafisz tego sam ogarnąć zdobyć się myślowo na to co Ci napisałam powyżej, czy przyszedłeś z siebie zrobić ofiarę? Pytasz o wskazówki tylko po to, żeby udać sam przed sobą że coś robisz ze swoim problemem? Wydajesz się być inteligentny. Odstaw swój ból na chwilę na bok i sam zastanów się nad realnymi rozwiązaniami. Przegrzeb internet w poszukiwaniu wiedzy psychologicznej żebyś choć trochę mógł nakreślić sobie gdzie stoisz. Tylko Ty to możesz zrobić, a jeśli to zbyt trudne to psychoterapeuta może pomóc Cię naprowadzić na właściwy trop. Te rady Ci nic nie dadzą, są ch#jowe tak samo jak te moje.
BiałyGuzik:

Wybacz że trochę ostro, ale potraktuj moją wypowiedz jako czynnik, który być może skróci Twoją drogę do doskonałości i nie będziesz musiał przechodzić przez mielizny przez które przechodziłam ja, bo tkwiłam w tym samym miejscu co Ty, strata czasu. Nadal tkwię, z tym, że wiem, że nic mi tak nie da jak samoświadomość. No i przyjaciel, żeby nie zostać z problemem samemu. No i nie lubię słowa nieśmiałość, bo jest takie cnotliwe, kiedy w głowie dzieją się rzeczy STRASZNE.

Sorka za interpunkcję.
Z tym "darem" to ja bym nie przesadzał. Inni ludzie zapewne też się nad tym zastanawiają, szczególnie introwertycy, osoby wrażliwe, zamknięte w sobie. Wątpię natomiast, by "przeciętna" osoba poświęcała na te rozważania w swojej głowie codziennie tyle czasu co ja. Przeciętna, czyli typowa osoba z mojego środowiska. Typowa: ma życie towarzyskie lepsze/gorsze, ma swoje zainteresowania, do czegoś w życiu dąży, chodzi na imprezy/eventy. Takiej "typowej" osobie brakowało by czasu na głupoty. Ludzie o tych głupotach wspominają w wypowiedziach, ale nikt o tym nie będzie dyskutować w nieskończoność. To zwyczajnie nudne. Sam tak uważam. Są inne tematy: muzyka, imprezy, relacje międzyludzkie, dyskusje o życiu. Nie można cały czas być tak poważnym. Jestem nudny, bo jestem poważny. Nikt mi tego otwarcie nie powie, ale skoro sam uważam, że coś jest nie tak ? I nie uważam tak na podstawie tego co mi się wydaje, tylko na podstawie tych moich dyskusji z ludźmi. Jestem poważny bo tak nauczyło mnie życie... że lepiej zamknąć czasami mordę, niż się ośmieszyć :) Bo "lubię" się ośmieszać, jeżeli się nie kontroluję. Przy czym nienawidzę infantylizmu. Paradoks co nie ? Wk.rwia mnie dziecinne zachowanie, a sam z natury potrafię palnąć jakimś idiotyzmem na poziomie 4 - latka. Irytują mnie osoby dziecinne i zwyczajnie głupie. Może to jakieś kompleksy ?

Nie dzielę się swoimi "głębokimi" przemyśleniami z nikim, nawet na forum, więc co ma być widać ? Jeżeli byśmy rozmawiali o współczesnym podejściu do seksu i związków, albo o powszechnej głupocie ludzi w temacie zarządzania finansami publicznymi to mógłbym się rozpisać. Ale łatwiej rozmawia mi się z samym sobą niż z kimś innym. Natomiast wydawało mi się, że z moich krótkich wypowiedzi da się wydedukować, że lubię "lać wodę" i się rozwodzić nad byle czym. Czy chcę od was rad ? Może źle to ująłem. Bardziej mi zależało na ciekawej dyskusji z osobami o podobnych problemach. " Ziomek to co piszesz to głupoty, ja na studiach nie imprezowałem, ludzie przesadzają, to wcale tak nie wygląda, nawet nie wiesz ile jest podobnych do ciebie osób" ; "kolego, masz rację, musisz coś zmienić, studia są po to, żeby dobrze spędzić młodość, musisz się ogarnąć i znaleźć przyjaciół bo stracisz młodość, musisz się wyszaleć i wyszumieć bo później przyjdzie starość i zostaniesz na lodzie". Liczyłem na dyskusję co was skłoniło do pójścia do psychologa, czy było ciężko... Chciałem poznać rożne podejścia ludzi. A może jednakowe ? Czy przesadzam ? Czy mam troszkę racji ? Może zły nastrój pchnął mnie do założenia tego posta. Czy przyszedłem zrobić z siebie ofiarę ? Może. Wydajesz mi się osobą do bólu praktyczną. "robisz problem z niczego gościu !" Musisz nie lubić ludzi niezdecydowanych, niekonkretnych, w przeciwnym przypadku ominęłabyś ten wątek. Nie chcę sam się diagnozować w internecie bo to idiotyzm. Tylko psycholog wchodzi w grę. Doskonale wiem, że te rady mi się na nic nie przydadzą,chodzi o dyskusję, może jakąś motywację. Na pewno nie oczekuję, że ktoś mnie tutaj wyleczy radami z forum.

Re: Nieśmiałość a studia

: 08 gru 2018, 14:51
autor: BiałyGuzik
Skoro to takie nudne to po co o tym rozmyślać?

Hm... w zasadzie sama jestem niezdecydowana i niekonkretna podobnie co Ty. I nie tylko to. Być może mój komentarz to sposob żeby jakos podświadomie skrytykować moje Ja. Takie rady najprawdopodobniej daję sobie samej, tylko nie za bardzo chce się do nich stosować. Co do "praktyczności" to nie można jej zbytnio olewać, bo przecież praktyka czyni mistrza.
Nadal podtrzymuję tezę, że rozmawianie na tematy ważne jest ...ważne. W całości to przekreślasz, a wydaje mi się, ze nie powinieneś zatracać tej cząstki siebie w pogoni za byciem normalnym.
Co do kontrolowania swoich zachowań, przechodzę, przechodziłam przez to samo i zauważyłam, ze im bardziej kontroluję tym sztywniej wszystko wychodzi. Trzeba dystansu, nawet jak się ośmieszysz.
Możesz mieć wrażenie, że olewam ludzi jak Ty, ale kiedyś się litowałam nad takimi jak, a to droga do nikąd.PsychoTERAPEUTEjak najbardziej polecam. Mnie sie nie udało z powodów finansowych dokończyć terapii, wiec zbytnio w tym temacie nie pomogę, ale wiem, ze dla wielu terapia jest na rękę.

(niekonwencjonalnie: jeśli ja daje sobie rady poprzez Twoj post, to moze i Ty dałbyś sobie rady czytając moje "żale"- w końcu czasem trzeba spojrzeć na problem z zewnątrz)

Re: Nieśmiałość a studia

: 08 gru 2018, 20:44
autor: Dziwnycharakter74985
BiałyGuzik pisze: 08 gru 2018, 14:51 Skoro to takie nudne to po co o tym rozmyślać?

Dobre pytanie. Mnie nie nudzi, ale ludzi na bank nudzi i sam uważam to za nudne. Myślę, że 90% ludzi wolałoby pogadać o tym co robili na ostatniej integracji, o śmiesznych sytuacjach czy whatever niż napieprzać cały czas o nauce studiach, kolosach i politykach. Nie wiem o czym ludzie rozmawiają. Albo wiem ale sam nie mam nic do powiedzenia w tych tematach. I tak jak już wspomniałem zamiast się ośmieszyć wolę zamknąć mordę więc zamykam mordę :) Trochę zeszedłem z tematu, ale jak się o czymś rozmyśla to zazwyczaj się o tym dyskutuje.
pisze: Hm... w zasadzie sama jestem niezdecydowana i niekonkretna podobnie co Ty. I nie tylko to. Być może mój komentarz to sposob żeby jakos podświadomie skrytykować moje Ja. Takie rady najprawdopodobniej daję sobie samej, tylko nie za bardzo chce się do nich stosować. Co do "praktyczności" to nie można jej zbytnio olewać, bo przecież praktyka czyni mistrza.
Ciekawy tok rozumowania, może percepcji świata... Co do praktyczności, napisałem to, bo wydawałaś mi się osobą do bólu praktyczną. Są takie osoby, które nie cierpią niezdecydowania. " nie bądź pi*dą" "nie użalaj się" "jezzzuu przecież to łatwe wymyślasz problemy" Teraz już nie wiem.
pisze: Nadal podtrzymuję tezę, że rozmawianie na tematy ważne jest ...ważne. W całości to przekreślasz, a wydaje mi się, ze nie powinieneś zatracać tej cząstki siebie w pogoni za byciem normalnym.
Ważne jest rozmawianie na tematy ważne i nieważne. Ważne jest rozmawianie. Bo jesteśmy zwierzątkami stadnymi i choćbyśmy chcieli inaczej to głupia natura nie daje żyć. Ja rozmawiać nie umiem. Umiem otworzyć usta i pogadać o czymś nudnym. Ważnym - nudnym. To tak jakby ktoś do mnie nawijał o liturgii kościelnej - wyśmiałbym. Żartuję. Czekałbym, żeby tylko ta osoba jak najszybciej skończyła ten festiwal żenady. Dlatego jestem w stanie zrozumieć laskę, do której mówię o silnikach samochodowych. Jestem w stanie domyśleć się, że mysli: "co mnie to obchodzi, powiedz coś ciekawego albo nic nie mów frajerze :D " Ale rozmawiam tylko gdy jest okazja. Sam rozmowy nie prowokuję. Może dlatego praktycznie nie mam znajomych i przyjaciół ? Dlatego, że się nie odzywam ? Oni też się nie odzywają ale nie dziwię się. Zresztą nie jestem obiektem na tyle interesujacym, żeby ktoś czuł potrzebę rozmawiania ze mną, chyba, że jest zmuszony.
pisze: Co do kontrolowania swoich zachowań, przechodzę, przechodziłam przez to samo i zauważyłam, ze im bardziej kontroluję tym sztywniej wszystko wychodzi. Trzeba dystansu, nawet jak się ośmieszysz.
Szyderczo się uśmiechnąłem :) To pierwsze zdanie jest bardzo odkrywcze :D Dystans... Słowo klucz. A ja dystansu nie rozumiem :) Dzisiejszy świat jest tak bardzo po*ierdolony, że nie wiem nawet co traktować z dystansem. Śmiejesz się, będąc kobietą, z szowinistycznych żarcików smalców alfa o ciąży, okresie, gwałcie ? Bo wiele kobiet to wk*rwia. Nie mają racji ? Jak ktoś zarzuci, że zmywarka mu się popsuła ? Albo po co kobieta ma małe stopy hehe ? Z drugiej strony te same kobiety na*ierdalają się z nas, że umieramy od przeziębienia, a gdy widzisz to po raz 1 000 000 i jest to już nieśmieszne, widząc przy tym, że kobieta tak naprawdę uważa - żenujące, otrzymujesz odpowiedź - DYSTANS chłopczyku ! Nie wiem co traktować z dystansem. Dystans jest wybiórczy. Jak to możliwe, że kobieta, którą słusznie oburzają denne żarciki szowinistów śmieje się potem z żartów o czymkolwiek innym ale o równie dennym poziomie ? Przywołałem wojnę płci celowo, bo to dobre pole do pokazania problemu z dystansem. Gubię się. Nie wiem, z czego mam się śmiać. To nie tak. To nie tak, że nic mnie nie śmieszy. Często z czegoś ryję. Nawet się nie zastanawiam czy to poprawne pod względem feministyczny, martyrologicznym i rigczowym (?). Ale w towarzystwie poczucia humoru nie mam. Śmieję się z wielu żartów, ale sam nigdy nie opowiadam. Dochodzi do tego moja nietolerancja głupoty. Śmieję się tylko z tego, co mnie śmieszy. Nie śmieje się z tego co mnie żenuje. Dystans gdy ja palnę coś głupiego ? Nope. Znam takich ludzi, którzy będąc totalnie dziecinni i głupiutcy mają do siebie i swoich marnych żartów dystans. Ludzie się śmieją (bardziej z tych osób niż z ich żartów) chyba z politowania, może uważają ich za przyjaznych debili. Społeczeństwo ma ich zawsze za pośmiewisko, obiekt drwin. A ja pośmiewiskiem byłem i tego unikam. Wolę być poważny.
Z drugiej strony są osoby, które na*ierdalają każde zdanie z żartem i w zasadzie ich żarty są śmieszne dla każdego zawsze. Takie osoby uważane są za guru. Klasowe śmieszki tak to się mówiło ? Mnie zawsze wk.rwiali. Tacy ludzie mają powodzenie. Tak ogólnie. Ale prędzej mi do pilotowania myśliwca niż do zostania śmieszkiem z moją (nie)zdolnością ripostowania i (nieistniejącym) poczuciem humoru.
pisze: Możesz mieć wrażenie, że olewam ludzi jak Ty, ale kiedyś się litowałam nad takimi jak, a to droga do nikąd.PsychoTERAPEUTEjak najbardziej polecam. Mnie sie nie udało z powodów finansowych dokończyć terapii, wiec zbytnio w tym temacie nie pomogę, ale wiem, ze dla wielu terapia jest na rękę.
Ja tam niczyjej litości nie chcę, a fe. Nie cierpię, gdy ktoś patrzy na mnie z politowaniem. "patrz jaki biedny" ohydne. PsychoCOKOLWIEK na pewno się przyda bez tego nie ruszę z miejsca. Więc jeżeli będę chciał to w końcu to zrobie. Co jest śmieszne często mam wrażenie, że mam to wszystko w dupie i nie chce nic zmieniac. Cóż.
pisze: (niekonwencjonalnie: jeśli ja daje sobie rady poprzez Twoj post, to moze i Ty dałbyś sobie rady czytając moje "żale"- w końcu czasem trzeba spojrzeć na problem z zewnątrz)
Mogę sobie dać zatem jedną radę: nie bądź pi*da ty pipko tylko się ogarnij i nie rób problemów. Ale tą radę dawałem sobie często, nic nowego.