Nieśmiałość a studia

W tym miejscu rozmawiamy o nieśmiałości, która to przypadłość częściej dotyka osoby introwertyczne.
Dziwnycharakter74985
Introrodek
Posty: 15
Rejestracja: 30 lis 2018, 23:08
Płeć: mężczyzna

Re: Nieśmiałość a studia

Post autor: Dziwnycharakter74985 »

Ale nie dlatego, ze jesteś mało interesujący, tylko dlatego, że sam o sobie tak uważasz. Dlatego myślę, ze to nie jest kwestia jedynie tego " nie umiem rozmawiać" ale braku wiary w siebie
Myślę, że i jedno i drugie. Brak pewności siebie jest nierozłączną częścią mojego życia nabytą dawno, jeszcze w szkole podstawowej. Byłem tą ofiarą, ale nie dziwię się, że byłem. Gdybym był "normalnym" i "przeciętnym" dzieciakiem wtedy to też bym uważał gościa jak ja za ofiarę i bym się z niego śmiał. Potrafię to zrozumieć bo byłem zwyczajnie głupi. I dziecinny jak na ten okres. A potem mi się odwróciło. Żeby nie być idiotą stałem się nudziarzem i takim "betonem" jak to się kiedyś mówiło, nie wiem czy kojarzysz.
No chodziło mnie bardziej o taki zdrowy dystans :D ze jak strzelisz gafe to nie załamujesz sie nad sobą, ale bierzesz z tego nauczkę lub olewasz to.
Przepraszam, nie pamiętam już odniesienia, ale co do dystansu to zdrowy dystans (i branie nauczki) jest dobry, gdy palniesz głupotę raz na 100 zdań a nie co chwila. To tak jak osoba, która rzuca nieśmiesznymi sucharami co minutę. Opisywałem już w tym wątku gdzieś. Każdy z nas zna taką osobę, która myśli, że jest śmieszna i rzuca jakimiś anegdotkami, a wszyscy są zażenowani i z grzeczności tylko odpowiadają "tiiaaa" "mhhmm" "heh" "dobre". Ludzie traktują taką osobę jako takiego "głuptaska" (jak okropnie brzmi to słowo -__- ) lub inaczej "przyjaznego debila" czy coś w tym stylu. Gość myśli, że jest śmieszny i fajny/akceptowalny a ludzie starają się go zbyć, nabijają się z niego. Nie chcę wyjść na szowinistę, ale niektórym paniom akurat to wychodzi na dobre i nie są wcale tak źle traktowane za rzucanie żenujących i nieśmiesznych tekstów, bo uchodzi to za słodkie. Też bym uznał taką kobietę za słodką, uroczą, oczywiście do pewnej granicy. Pewnie przesadzam, wybacz mi, ale tak mi się wydaje. Możesz mnie naprostować.
Ale to i tak nie kwestia tego o czym rozmawiasz. Kiedy odnajdziesz samego siebie, tak myślę, nie bedziesz musial sie zastanawiać co mówisz, bo sposób w jaki bedziesz mowil (nie ważne o czym) bedzie świadczył o Tobie i poczuciu Twojej wartości. A moze odkryjesz, i zaakceptujesz w sobie to, że wcale nie lubisz rozmawiac dużo, i nie ze wszystkimi, a na konkretne tematy z grupa osób odpowiadajaca Twoim preferencjom (jak to introwertyk), ktore poznasz jak wejdziesz na level "wiem czego i kogo chce"
Pisze ze swojej perspektywy. Nie wiem czy to jest dla Ciebie odkrywcze, bo Cie nie znam.
I skoro szukasz rozważania problemu to jestes na dobrej drodze
Czasami wydaje mi się, że już odnalazłem siebie. W tej pozycji tragicznej. Że nie ma sensu walczyć, bo przyzwyczajeń i charakteru kształtowanego całe życie nie da się zmienić w rok. Chociaż boli mnie to życie. Z każdą refleksją... Może to depresja ? Tylko gdybym poczuł jej objawy, nie wychodził z łóżka, stracił zupełnie siłę witalną ? Ale ja żyję normalnie, tyle że z dozą bólu. Nie wiem czy odnajdę siebie, czy na nieszczęście już odnalazłem ? Czy wejdę na ten level ? Chciałbym wiedzieć, że jestem na dobrej drodze. Wybacz, że pierd*lę głupoty. W razie czego nie odpowiadaj jeżeli denerwuje Cię takie żalenie się, wiem że to może być uciążliwe.
ODPOWIEDZ